Majac 29lat zaszlam w ciaze w ktorej maluszek zatrzymal sie w 7 tyg. Dowiedzialam sie o tym dopiero w 11tyg. bedac w polsce i robiac sobie ponad planowe usg, gdyz w Anglii wykonuje sie je standardowo po 12tyg. Powrot do Anglii.. szpital i tabletki… Dom, krwotok i straszny bol. Zwiazek tego nie wytrzymal niestety a moze i stety bo poznalam mojego obecnego m ktory jest moim aniolem.
Krotko jak sie poznalismy i zamieszkalismy razem moj aniol mi sie oswiadczyl, tak to bylo to. Zapadla decyzja ze bedziemy sie starac o dzidziusia. Rok minal i nic kolejny i znowu nic poszlismy wiec do lekarza. Z wynikow wyszlo ze ja nie mam owulacji i prawdopodobnie zablokowane jajowody ale tego tez nie sa pewni bo mogly sie zcisnac ze stresu, ale nie ma mozliwosci ich odblokowania a m ma oligozoospermie i teratozoospermie i tylko ivf moze nam pomoc w naszej drodze do upragnionego malenstwa. W miedzy czasie slub i wesele i cudowne dni.
No to podchodzimy w 2013r ja majac juz 34 lata a m 26 do pierwszego ivf. Rezultat 22 jajeczka, 18 dojrzalych. Transfer jednego zarodeczka i do mrozenia 1 niestety porazka, krotka po tym podchodzimy do krio, znowu porazka bo nawet sie nie rozmrozil. Zalamanie i bol. Gdyby nie moj m to nie wiem co by bylo
Decydujemy sie ze w nastepnym roku jedziemy do Polski do Bialegostoku do B i probujemy znowu. 2014r – punkcja no i 20 wzgorkow jajonosnych transfer blastusia 2bb i morulki, nic do mrozenia. Znowu porazka. Ponawiamy probe ale w nastepnym roku bo ja juz urlopu nie mam. 2015r powtorka 18 wzgorkow jajonosnych. Transfer zarodeczkow 8a i 7b i 2 zamrozone w 3 dobie. Znowu sie nie udalo coz mamy jeszcze 2 zamrozone, ale to znowu w przyszlym roku bo urolopu brak.
Tak wlasnie dobrnelismy to dzisiejszego dnia. Dzisiaj jest 3 dzien cyklu i bedziemy podchodzic na cyklu naturalnym. W poprzednim cyklu odwiedzilam doktora zeby mnie troszke poskrobal ze to moze pomoze. No i suplementy, winko, orzeszki zdrowe jedzonko i troszke sportu. Na 19kwietnia mamy bilet do polski i mam nadzieje ze tym razem nam sie uda.