Ostatnia punkcja in vitro. Koszyk na jajka nieco dziurawy

Nie dali pospać. Właściwie ledwie zamknęłam oczy, a już usłyszałam „Pani Izo”. Ehh, wszędzie ten ordung… Umówienie się na 8 rano było wyśmienitym pomysłem – nie zdążyłam odczuć głodu ani pragnienia. Ciśnienie przed miałam mniej więcej jak żaba – poniżej setki. Mąż się śmiał, jak będzie wyglądała narkoza: „powiedzą 'zaśnij’ …

Adopcja komórek jajowych. Poszukiwana… :)

Kilka dni temu dostałam na bloga wiadomość od dziennikarki TVN Style z programu Miasto Kobiet. Twóry programu poszukują kobiety, która zdecydowała się adoptopować komórki jajowe. Nie mogłam im pomóc (choć czuję coś w rodzaju misji, jednak w tym temacie nie mam doświadczeń). Ustaliłam z redakcją, że w jej imieniu zamieszczę …

Co dalej?

Zakładałam tego bloga w ramach terapii, bo walka o dziecko przedłużała się, a ja płakałam z bezsilności po kątach albo w autobusie pełnym ludzi. Dziś nie płaczę z tego powodu wcale. Dziś zazdroszczę sobie sytuacji, w jakiej byłam rok temu. Bardzo bym chciała być tylko po nieudanych inseminacjach. Co dalej?… …

Zarodki. Tak daleko nigdy jeszcze nie byliśmy

Popłakałam się ze szczęścia po dzisiejszym telefonie z laboratorium. Mamy pięć zarodków… Z sześciu komórek (dwie oddaliśmy klinice do badań), rozwinęło się pięć „mój ukochany-mąż-i-ja” zarodków. Jeden się zdegenerował (żegnaj, Maluszku, przyroda upomniała się o swoje, muszę to uszanować). Tych pięć zarodków to jest bardzo dużo na moją głowę, nie …

Wczoraj nie miałam nic. Dziś mam 8 komórek jajowych

Tak! Wyhodowalam całe przedszkole komórek! Punkcja przebiegła bezboleśnie i w miłym spokojnym śnie, wszystko trwało może 15 minut.      Stres przed zabiegiem oczywiście był niepotrzebny. Najpierw musiałam przebrać sie w szpitalną jednorazową koszulę, pielęgniarka pozwoliła mi założyć pod spód moją z domu, i całe szczęście, bo mialałam coś znajomego …