Mojra

Ja rocznik 87′. Sierpień 2012 po roku luźnych starań, zdecydowaliśmy się na diagnostykę, potwierdziły się policystyczne jajniki, które dawały objawy nieregularnością okresów i obrazem USG do tego podwyższona prolaktyna, wiec soc na jej zbicie, od tej pory monitoring, obserwacja cyklu itp. po za tym wszystkie inne parametry w normach.  Kolejny rok bezowocny, wiec standardowo dołożono clomid przez kolejne cykle i coś na pękniecie, progesteron. CZEKANIE. Badanie nasienia ok. Problem wydaje się być tylko z owulacja. Mimo monitoringu i stymulacji kolejny rok mija.ODECHCIEWA MI SIE.

Rok 2014 rozpoczął się wieloma zmianami w życiu zawodowym, i odłożyliśmy „starania pod kontrola” na nieokreślone później. Czerwiec – II kreski. CUD. SZCZESCIE. i tak mijają dni, tygodnie, miesiące- dokładnie sześć. Spokojnie i bezstresowo. PAZDZIERNIK- dwa tygodnie po pozytywnym połówkowym, dowiaduje się że jednak nie do końca ok, PANIKA. Poszukiwania najlepszych lekarzy, żeby byli w stanie potwierdzić, co jest nie tak.. kolejny tydzień w skrajnym szoku. Przyjęli nas. Miało się okazać, że wszystkie podejrzenia były na wyrost. Koniec PAZDZIERNIKA- diagnoza, więcej niż jedna rzecz jest nieprawidłowa. PODEJRZENIE- choroba genetyczna. NATYCHMIASTOWA decyzja o amniopunkcji, CZEKAMY na wynik 2 dni, w tym czasie tragiczne poszukiwania genetyka to już 25/26 tc. TRZYMAM SIĘ. Przecież wszystko będzie dobrze. NIE JEST. Dziecko po porodzie ma szanse na max. rok życia czyt. wegetowania w szpitalu pod rurkami itd. DECYZJA- terminacja. Wciąż SIĘ TRZYMAM. Jest ciężko zaczął się 26 tc i lekarze mają wątpliwości co robić. Kolejne wizyty, wciąż nie wiem co dalej. Czas mija. Moje serce pękło, nie jem, nie śpię. przełykam gorycz. PRZYJECIE na oddział. „Będzie pani rodzić.” TRZYMAM SIĘ. W między czasie mąż stara się dojechać na czas, bo na innym kontynencie pracuje, więc TRZYMAM SIĘ. Sama. Nie chcę nikogo widzieć. Nikomu nie mówię. Nie chcę odwiedzin. Więc TRZYMAM SIĘ. Przyjęcie na oddział, ok 40 h później dolatuje mąż, walka z czasem i bólem ( zaczynają się skurcze) 8 h później rodzę..Jest już 1 LISTOPAD. Odwracam głowę, boję się zobaczyć własne dziecko. Nie płacze, żyje. TRZYMAM SIĘ. Trafiam na 2 h na obserwacje, położna i mąż przychodzą zapytać czy chce Go zobaczyć… z uśmiechem na ustach mowie TAK. Przerzucają mnie z łóżka na wózek i jadę. Czuje spokój. JEST. SYN. Wiadomo piękny. UŚMIECHAM SIĘ. Mąż do dziś mówi, że wtedy zakochał się we mnie po raz drugi. Ponoć promieniowałam spokojem i radością. Nie wiem jak to zrobiłam. Pierwsze i ostatnie spojrzenie które ze mną zostało na zawsze. Nie myślę co dalej . Chce spać. Wracam na obserwacje, potem na sale. Rano neonatolog przychodzi do mnie z papierami i informacją, że syn żył 3,5h godziny. Nie męczył się. Podpisuje. Zawijam się w kłębek. chce umrzeć. Tu i teraz. Fizycznie wszystko ok. Wychodzę następnego dnia. Zastanawiam się po co. Dostaje „leki na życie”, na zatrzymanie laktacji. Musze wyjść. Okazuje się, że życie płynie dalej i my tez musimy…Zaczynam bać się wszystkiego. Zamykam się w sobie. Mijają dni, tygodnie, miesiące.. bardzo wolno dochodzę do siebie, mąż mnie stymuluje do życia, wiec się nie poddaje, od początku się nie zabezpieczamy, po 1,5 miesiąca wróciła owulacja, więc staraliśmy się nieśmiało trafić. W międzyczasie nasze badania genetyczne wyszły ok.
Styczeń 2015 wybór nowej kliniki.

I cykl naturalny = fiasko,

II cykl femara + monitoring+ ovitrelle= fiasko,

III cykl (w trakcie) femara 2-6 dc, 8dc= 2 pecherzyki wzrosly, endo= 6,5, 14dc = pęcherzyki same małe, endo 6,5, 14-23cd Menopur = 24dc=ovitrelle=pecherzyki i endo jak trzeba= 26dc= IUI.

Dajemy sobie 2-3 strzały i przechodzimy do In Vitro. Czuję się matką bez dziecka. Chciałabym przeskoczyć czas. Także, mimo że czasem wydaje mi się ze już wiele przeszłam, wciąż wydaje mi się, że jestem na początku drogi. Ale nie ma dróg na skróty. Wiec idę. Po zakręcie, wychodzę na prostą.Kocham, jestem kochana. Biegam. Tęsknię. 

*
Wasze historie

30 komentarzy

  1. Mojro, bardzo Ci współczuję. Laura urodziła się w 27 tyg. ciąży, więc wiem, jak takie dziecko wygląda.
    Ty wiedziałaś, że syn nie przeżyje, ja się bałam, że ona nie przeżyje.
    Jarek przez pierwsze 2-3 dni nie chciał robić zdjęć, żeby potem na nie nie patrzeć i nie rozpamiętywać. Ja siedziałam z laktatorem i się zastanawiałam, czy ciągnąć więcej tego mleka, czy nie (dawali do rurki po 2 ml), bo po co mi laktacja, jak dziecka nie będzie.

  2. Dzięki dziewczyny, pierwszy raz „komuś” to opowiedziałam.. Niemniej jednak, to Wy i ten blog w styczniu pomógł mi sie podnieść, i nieśmiało spojrzeć w przyszłość. :*

  3. Mojra to bardzo smutna historia. Wspolczuje kochana, ale czasem mysle ze takie rzeczy spotykaja ludzi ktorzy nawet na chwile dadza dziecku milosc zeby moglo spokojnie odejsc czujac sie kochane. Kibicuje ci bardzo 🙂

  4. Tak jest! Napisze krótko i na temat: IUI zaskoczyło, pierwsza beta 218, druga 657. Wynalazłam nieznane mi dotąd badanie nieinwazyjne idealne w mojej sytuacji, napisze więcej jak dotrwam do 10 tyg… Trzymajcie kciuki, ja wierze ze tak samo jak 6tki w totka dwa razy z rzędu sie nie wygrywa, tak taki sam pech nie dopadnie mnie więcej.

    1. Mojra, rządzisz, wielka beta 😀 Jestem bardzo ciekawa co to za nieinwazyjne badanie.
      Mojra, życzę Ci, żebyś niedługo zaglądała tutaj co najwyżej z empatycznej ciekawości, a Twoją główną lekturą było odżywianie niemowląt.

      1. W sumie mogę napisać, moze ktoś tu zajrzy i mu pomoże, chodzi o Harmony prenatal test, mój doktor wspominał o takim badaniu, już jak rozważałam PGD, robi sie w 10 tyg wiec bardzo wcześnie można sie uspokoić i zacząć cieszyć stanem błogosławionym. A polega na zwykłym pobraniu krwi matki. Ponad 90% wiarygodności. Czary. Oczywiście swoje kosztuje. Ale to już samemu trzeba ze sobą przerobić i zdecydować. Póki co dziękuje za każdy dzień który mam z maluszkiem, i nie wybiegam za daleko do przodu. Małymi krokami do celu. Liczy sie to ze mam go teraz, w tym momencie, chwili, minucie i sekundzie. Jest we mnie. Skarb.

        1. Mojra, moja przyjaciółka, również długo starająca się, jest w końcu w ciąży. Robiła Harmony, ze względu na wiek, wcześniejsze poronienia i dla uspokojenia. Raz nie wyszedł, „za mało materiału do badań”, wysłała drugi raz „za dużo DNA w próbce”. Teraz lekarze namówili ją na amniopunkcję, bo nie wiadomo, co znaczy ta dziwna niemożność zrobienia testu. Teraz jej powiedzieli, że trzeba było od początku decydować się na test pappa i amnio, a nie jakieś nowości.
          Dla pocieszenia powiem, że jest podobno pierwszym przypadkiem w klinice, któremu wyszło coś takiego.
          Nie może mieć spokoju, nawet po ciężkich przejściach.

          1. Kurczę Wezon, czytałam ze moze sie tak zdarzyć, wiec jestem na to przygotowana, tymbardziej ze robiąc testy genetyczne tez mi sie zdarzyło ze wynik nie wyszedł z pierwszego pobrania, wkrecilo mi sie odrazu ze na bank coś nie tak, i kolejne dwa tyg czekałam na najgorsze. Było dobrze. W każdym razie, boje sie gabinetów, lekarzy, bardzo mi ciśnienie skacze na wejście. I jest w tym sporo racji że spokoju i tak nie będę miała, wiec z drugiej strony, pojawia sie pytanie co mi to da tak naprawdę, i koło sie zamyka. Nie wiem, nie wiem, nie wiem. Zawsze cos. Bede pod kontrola lekarza od ciazy wysokiego ryzyka, muszę mu zaufać. Muszę. W ostatniej ciazy popłynęłam, i nie sprawdzałam za wiele, oparłam sie na myśli, ze musi być dobrze. A jednak gdzieś ten 1% musi kogoś dotknąć. Przekonuje sie ze jak od początku będzie sie wnikliwie wpatrywał lekarz, nawet na samo usg, to myśle ze powinno być wiarygodnie. Nie ma co sie martwić na zapas. Pisze sie nowa historia.

  5. Och Casja, rzadko tu zaglądam, nie wiem czemu… W kazdym razie, wyglądałoby na 7 tydzień, a mi sie wydaje ze juz miesiące minęły… Wszystko wyglada dobrze, serduszko zabiło dokładnie po 6 tyg. Usg bede miała co 2 tyg, do 12 tyg w klinice, ale zapisałam sie do lekarza od ciąż wysokiego ryzyka, bo chce żeby dalej ktoś taki mnie poprowadził, zreszta, jest to lekarz który w pierwszej ciazy jako jedyny był w stanie postawić diagnozę i mi pomoc, wiec niezwykle mu ufam. A co dla mnie bardzo ważne, nie muszę kolejny raz opowiadać swojej historii, ktora wciaz cieżko przechodzi mi przez gardło, dlatego trzymajcie kciuki, tak bardzo czekam na badania prenatalne, tak bardzo chce wiedzieć, ze bede mieć zdrowe dziecko.

  6. Mojra trzymam kciuki, żebyś nigdy więcej nie musiała stanąć przed decyzją o terminacji ciąży. Podobny czas u nas, ja w czwartek mam wizytę serduszkową. Mam nadzieję, że posłucham jak bije i już tak zostanie 🙂

    Super, że masz opiekę takiego lekarza!

  7. Izunia,
    to wszystko nie tak….tak bardzo mi z tym zle ze nie mam czasu, ale nigdy przenigdy Cie/was nie opuszcze. niestety gubie sie w tlumie odwiedzajacych, i choc jestem tylko kroplą w tym morzu, to jestem wdzieczna ze moglam spłynać tak do konca….
    sluze pomoca jesli ktoś mialby kiedys jakies pytania..
    I tak, jestem mamą! bynajmniej nie dzieki bogu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *