w zasadzie zrobiliśmy już wszystkie badania przed in vitro. mam grubą jak budda teczkę. jestem prześwietlona jak jakaś walizka z podejrzanym ładunkiem.
wspominam czasy, gdy nie wiedziałam, co znaczy słowo in vitro.
jeszcze musimy poczekać do miesiączki w październiku, bo ten cholerny (cholerny, bo nic nie jest proste tak jak na papierze) program rządowego dofinansowania dzieli się na jakieś kwartały i dostać okres pod koniec września to dostać okres w złym kwartale.
Dziś poznałam pewną bardzo miłą rodzinę. Długo starali się o dziecko w końcu padła decyzja – pozostało tylko in Vitro. Ze względu na kiepski stan psychiczny dziewczyny, zabieg postanowili odłożyć na 4 miesiące. To miał być okres wyciszenia i skupienia myśli na pozytywach. Oboje bardzo bali się kolejnego niepowodzenia i tego że tym razem ich małżeństwo sobie z tym nie poradzi.. Miesiąc później Aneta zaszła w ciąże. Zupełnie naturalnie pomimo lat prób i mnóstwa zabiegów – naturalnie.. Spotkałam ich dziś w przychodni ze swoim synkiem.
Tak sobie myślę, że może warto wierzyć w cuda:)
Trzymam za Ciebie mocno kciuki. Wierzę w to, że wam się uda. Milionom kobiet się udaje – dlaczego z tobą, ze mną, miałoby być inaczej?? Wierzmy w nasze szczęśliwe zakończenie 🙂