Mam widok z okna jak na więzienną studnię, ale poza tym w końcu jest spokojniej.
Leżę na oddziale. Po wczorajszym lekarzu ignorancie, który mnie nocą siłą odesłał do domu (zapamiętałam sobie nawisko!) został jedynie niesmak. Dziś zajęli się mną z prawie kunsztem.
Beta od wczoraj wrosła z ok 950 do ok 1280.
– Bardzo mi przykro, ale wyniki b-HCG wskazują, że to może być ciąża pozamaciczna – powiedział lekarz z namysłem, a może nawet troską.
– Czy zarodek mógł się przedostać przez zaszyty jajowód? – pytam.
– Mogło się zdarzyć, że jajowód był źle zszyty, mógł się też udrożnić.
Lekarz zrobił usg. Zawołał szefa oddziału na konsultację. Ku mojemu jeszcze działającem zdziwieniu lekarze zwracali się do mnie, a nie wyłącznie do ekranu monitora.
Obraz USG jest mało wyraźny, bo z powodu przebytych operacji są tam liczne zrosty.
Zarodka nigdzie nie widać, ale „mógł się schować w tych nagromadzonych zrostach po lewej” – lekarz wskazał szaro-szarą plamę. Śluzówka macicy złuszczona, ma 4 mm. Krwawię nadal, ale mniej niż tydzień temu. Decyzję wczorajszego nocnego lekarza dziś skwitowano zawodowym przemilczeniem.
Nie dali gwarancji, że nie będą operować, ale powiedzieli że to ostateczność, „a poza tym nie robię w pracy nic, jeśli nie muszę”, dodał szef z uśmiechem. Na razie mam zostać na obserwacji i kontroli b-HCG, przez weekend i tak nikt nic ze mną nie zrobi, bo jak wiadomo, jest weekend i tylko frajerzy leżą w szpitalu.
Upewniłam się, że jak będzie źle, zaczną od zastrzyku z metotraksem. Szczerze mówiąc na obecną chwilę jestem zdeterminowana nie zgodzić się na żadną operację. Nie chodzi o strach przed operacją, tylko boję się, że nie będę się nadawała już nawet do in vitro po kolejnej ingerencji.
Teraz zrobilam sobie centrum operacyjne. Telefon jest jednocześnie radiem (właśnie leci lista przebojów trójki) i modemem do internetu, bo kiedy usiłuję coś napisać z komórki, na własnym blogu nie trafiam w odpowiednie pola.
Czuję wszystko. Złość. Niedowierzanie. Rezygnację. Ulgę. Strach. Pękniętą żyłę (nie udało się wbić wenflonu). Ufność. Żal.
wiesz co caly dzien co chwile wchodze na telefon zeby sprawdzic co u ciebie… tez nie umiem tego ogarnac…przypomina mi sie jak ja lezalam w ciazy z wielka hiperka i tez nikt nie wiedzial co robic dzwonili na drugi koniec polski do mojej kliniki co maja ze mna robic… jajniki byly tak wielkie ze straszono mnie ze moga peknac… przerazalo mnie ze lekarze nie maja nad tym kontroli i moga tylko czekac…a o ciazy nikt nawet nie wspominal bo pewnie nawet nie wierzyli ze przetrwa… i co? przetrwała prawie do 12 tygodnia… ale ja rowniez wspominam dobrze pobyt w szpitalu mialam swojego lekarza ktoremu ufam i nie zapomne jak pewna pani lekarz poznala moja historie na obchodzie a później na drugi dzień podeszla do mnie przytulila mbie i powiedziala ze wszystko bedzie dobrze… i bylo…
Oczekująca, ja też tu wchodzę caly dzień. Czasem tylko czytam, nie piszę. Jesteś jedną z osöb, które pomogły mi przetrwać ostatnią dobę.
Lepiej jak lekarz się nie zna i radzi kogoś, niż jak się nie zna i robi źle…
Iza spij spokojnie… nie wiem czemu ale mam dziwne i silne przeczucie ze ten 15 maj przyniosl ci nadzieje… dobranoc
Czy każdy lekarz nie powinien być taki?? Iza nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym Cię teraz przytulić. Zamiast tego bo jestem daleko zapalę papierosa z myślą o Tobie 😉 Straszny nałóg. Ale jak na blogu przeczytałam, że jest nas więcej to mi się trochę lepiej zrobiło.
Co do szpitala powiem tak. Może jestem inna. Ale te parę dni kiedy leżałam na oddziale po poronienach, sama tzn bez męża, który na swój własny sposób przez to wszystko przechodzi, bez mamy i teściowej skaczących nad głową, bez przyjaciół/znajomych, którzy w zasadzie nie wiedzą co mają zrobić i powiedzieć oprócz przytulania i słów „będzie dobrze”, wśród kobiet które przechodzą przez to samo ( jak na blogu tylko na żywo, twarzą w twarz ), było mi lepiej w środku i wracałam do domu bardziej spokojna – to jedyne określenie jakie mi teraz przychodzi do głowy. Te wszystkie uczucia, o których piszesz zostawiałam w murach szpitala i zaczynałam od nowa. To chyba tyle. Myślę o Tobie codziennie. Nawet mój M. o Ciebie codziennie pyta i mocno Cię dzisiaj ściska 🙂
Kasiu skoro juz lezymy w tych szpitalach to mozemy ten czas stracic albo wykorzystac. Swoja droga ciekaw ze tradilas na kobiery tez z poronieniem. Myslalam ze klada losowo wszelkie problemy.
Może takie moje „szczęście w nieszczęściu”. Jak się dzisiaj czujesz??
Dzieki, dobrze. W sumie wlasni odespalam nieprzespana noc, budze sie, patrze, a tu pytanie od Ciebie.
Czytam, od początku sprawdzam co u Ciebie, i nie wierzę. To znaczy muszę w końcu uwierzyć. Ostatnio nie przeklinam, ale nasuwa mi się ciągle tylko „kurwa” i „kurwa mać”.
Trzymaj się, Iza! W końcu ilość shitu w życiu musi się wyczerpać. Mam taką przynajmniej nadzieję…
Nooo. Widziałaś jak nabluzgałam wczoraj na blogu??? Aż mi wstyd, bo panie w ciąży to czytają… Ale mi ulżyło.
Dobrze, że nabluzgałaś 🙂 gdzieś te emocje muszą mieć przecież ujście 🙂
Dobrze, że chociaż Dębski okazał się profesjonalny. Rodziłam Laurę w Bielańskim, dwa razy wcześniej leżałam tam na patologii. Poznałam ich nieco.
Trzymam kciuki żeby to wszystko szybko i bezboleśnie się skończyło :-*
Kami, jak Cię już tu widzę, to pytam o update. Startujesz w czerwcu? Podchodzimy razem?
To może w trójkę ?
Nie mam nic przeciwko. :)). I żeby udało się 3 na 3.
Tylu się udało dziewczynom w kwietniu, nie może udać się wszystkim naraz. Ktoś musi walczyć dalej.
Ale i tak wszystkie wygramy.
Na czerwiec już się nie wyrobię, ewentualnie zacznę wtedy pierwszy cykl ze staraniem. Na @ po zabiegu czekałam równo 7 tygodni. Rozłożyła mnie na łopatki. W zeszły poniedziałek zrobiłam badania na zespół antyfosfolipidowy, czekam na wyniki (jeszcze jakieś 2-3 tygodnie). Jak odbiorę to biegnę do gina i omawiamy strategię. Na razie obserwuję cykl, chyba ten pierwszy będzie bezowulacyjny albo jeśli już to długi…
I ja, i ja 🙂
Co prawda prace zaczynają się w maju 😉
ja w czerwcu będę testować. Ale mogę za Was kciuki trzymać i prosić o Wasze kciuki za tydzień 🙂
Cykl bez clo, bez duphastonu…Zobaczymy co z tego wyniknie..
Asti i Wężon, kciuki już zaciśnięte! 🙂
Dzięki Kami.
Wyniki Męża – jak to lekarz ładnie powiedział patrząc na wydruk: wie pani, że są – bardzo dobre.
Wiem.
Teraz drożność. W tym cyklu nie da rady 🙁 bo posiew, bo termin w szpitalu…
Za miesiąc.
🙁
Właśnie mam nadzieję i chyba z powodu mojego przypadku szansę na konsultację z profesorem. Ściskam Kami.
A myślałam, że pisząc „szef” chodzi właśnie o niego. Ordynator też jest spoko, bardzo rzeczowy i empatyczny.
Cały czas wchodzę i patrzę co u Ciebie.
Bardzo chciałabym, by zdarzył się cud. Właśnie Tobie. Naprawdę tego strasznie pragnę.
Iza – jest jeszcze taka możliwość???
Nie wiem, czy jest, ale niech się dzieje najlepiej jak może!
Juti moja kochana Juti. Sama wchodzę na blog sprawdzić co u mnie 🙂
Czy jest jeszcze szansa? No może taka z kategorii legen opowiadanych potem przez lata, w końcu beta wciąż rośnie. Ale rośnie klasycznie jak na cp.
Są chwile, że pomyślę „a może jeszcze się uda”. Krótkie, ostre chwile. Szkła. Ale tak naprawdę w to nie wierzę, lekarze tez nie.
Jestem całkowicie zrezygnowana jeśli chodzi o tę ciążę, nie, nie, nie, nie mam, nie chcę, nie mam złudzeń. Jedziemy dalej.
Rozumiem, naprawdę.
Życzę, by się szybko skończyło. I najlepiej jak może.
Iza, a ta plama zrostów po lewej to jest w jamie macicy? Jest choć ułamek szansy, że gdzieś się w tej macicy zakamuflował i że w tych zrostach przetrwa? Na zrostach to chyba kiepsko by było z łożyskiem?
Najgorsze to takie wiszenie w niepewności.
Wiesz, jak ja się boję, że to łyżeczkowanie jeszcze bardziej mnie pokiereszowało? Niby już 3 lekarzy nie ma uwag do endo, mówią, że cienkie, ale prawidłowe, ale co, jeśli nigdy nie zgrubieje? Skrawkiem jestestwa jestem przerażona.
Tak się boję, że już nigdy nie będę mogła spróbować.
Jestem przy Tobie w tym szpitalu.
Plama zrostów jest chyba poza macicą. Tam gdzie był jajowód i jest jajnik, wszystko zlepione.
Nie wiszę za bardzo w niepewności. Wiszę w oczekiwaniu na rozwiązanie sprawy.
Rany, Wężoniku mój malutki, nie strasz mnie z tym łyżeczkowaniem!
Och Iza, tak bardzo mi żal Ciebie,tak bardzo przykro mi z powodu całej sytuacji i tak bardzo mam ochotę skopać dupsko temu piep…losowi, że znowu musiał doprowadzic do czegoś takiego.No k.. dlaczego tak się dzieje?!!! Nie potrafię tego pojąć i pogodzić się z tą prawdą.Gotuje się we mnie jak wszystko to czytam.Tak bardzo zasługujesz na ciążę,tak mocno walczysz,tak bardzo pragniesz…płakać mi się chce z besilności.Niech się to wreszcie odmieni alboo stanie się cud.Dlaczego ten zarodek nie może „schować” się za tymi zrostami w macicy?NAdal będę mieć nadzieję,że lekarze mylą się a maluszek jednak jest w macicy.Ściskam Cię z całego serca!
Mój mąż mówi, Iwona, że zarodek ma orientację po nim, dlatego polazl nie tam gdzie trzeba. My już zaczynamy z tego żartować, bo co nam zostało. Trzymam kciuki i za Ciebie! Dziękuję za ciepłe słowa.
Śmiesznie mówi ten Twój Husband:) Fajnie że nie tracicie pogody ducha. Trzymaj się w tym szpitalu.
Izo, myślę o tobie. posyłam dużo ciepła.trzymaj się. mam nadzieję, że to skończy się jak u mnie, samo się rozwiązało. Beta spadła zz ponad 1500.. wcześniej rosła i malała. Masz jakieś bóle w rejonie? Ps. chciałabym spojrzeć w twarz temu lekarzowi, bo mu się należy…sk!
Właśnie raczej mnie nie boli, nie licząc skrętu kiszek ze stresu. Olga, trzymam się Twojej bety. Jak będzie tak jak u Ciebie, to jutro byłby pik, a potem spadek. cieszę się, że chcesz poznać 'mojego’ lekarza. Wiem, że wydrapiesz mu oczy.
To spadnie. Wierze w to.
Nie wiem co napisać….
Strasznie mi przykro.
Bardzo chciałabym Cię przytulić.
To przytul 🙂
Wirtualnie – od razu 🙂 Mocno, mocno i jeszcze mocniej.
mam ochote wpaść do tej Wawy i nakopać komu trzeba… jak mnie nosi… Wiesz, że Izabela to imie królewskie? Niech nam tylko który podskoczy!
No niestety bardziej mi podskoczył wczorajszy lekarz niż ja jemu…
No właśnie, Iza – czy są jakieś szanse? Co mówią lekarze? Czy taki cud ma szansę zaistnieć?
Ja się nie znam. Mi pozostaje wiara, że jakikolwiek będzie finał – oby był dobry przede wszystkim dla Ciebie, dla Twojego organizmu.
Strasznie to wszystko skomplikowane. Chociaż najważniejsze w tym wszystkim, że jesteś pod opieką. Ktoś ma na Ciebie (Was) oko 🙂
Karmią Cię chociaż tam dobrze? Bo w szpitalach różnie bywa…
Ja, tak jak Dziewczyny – zaglądam dzień dnia. Czekam na wieści. Trzymam kciuki 🙂
Niesprawiedliwości w tym wszystkim aż nad to 🙁
Asti, szanse to nie. Nie, nie, naprawdę, paskudna wyobraźnia mówi mi, że gdyby zarodek to przeżył, to nie będzie miał głowy albo nóżek. No wiesz, takie szaleństwa poganianej strachem wyobraźni…
Co do karmienia – robię fotokronikę. Jeśli uda mi się w szpitalnych warunkach, coś wrzucę. Generalnie, jestem właśnie wściekle głodna.
Składaj zamówienie, jutro especjal for Ju mogę wpaść do stolicy i przywieźć Tobie coś zjadliwego 🙂
Daleko nie jest 🙂
Iza, też tu jestem, lukam ze 100 razy dziennie, myślę o Tobie!
Fajne chociaż masz koleżanki obok? Szkoda że to nie Kraków wpadłabym do Ciebie z górą czekolady.
Nie ogarniam już przez co przechodzisz, tych myśli i emocji, kuźwa jesteś taka dzielna!
Ściskam!
Ania, ja też zerkam 100 razy dziennie. Leżę w pokoju sama, na razie, jest weekend, mądre dziewczyny dziś się nie kładą. Więc jak chcesz wpaść z czekoladą, to mam duuuuuużo miejsca, a czekolady nigdy nie odmawiam.
Wchodzę, sprawdzam. Wkurzam się na los, to znowu chcę Cię jakoś wesprzeć. Przyznaj się lepiej, że w poprzednim wcieleniu byłaś płatnym mordercą i dlatego teraz tak Ci się dostaje ;). Masz racje, zdziel mnie po głowie, za głupi żart. Sama nie wiem co Ci napisać.
Basia, a wiesz, jakbyś mi w myślach właśnie czytała. Nie dalej jak wczoraj zastanawiałam się, kim do cholery musiałam być w poprzednim życiu, bo w obecnym nie dopatruję się aż takich win. To co napisałaś wcale nie jest głupie. Ktoś zna odpędzacza poprzednich żyć?
Chyba aż tak źle nie było, skoro mamy siebie 😉
Ty jestes moj kazdy piekny dzien…
Może byliście parą zabójców. Jak w urodzonych mordercach.
Pan i Pani Smith 😉
albo Bonnie i Clyde 😉
Iza wyobrazam sobie jak sie czujesz.zanim zaczelismy starac sie o dziecko zachorowalam na dziwną chorobe ktorej nazwy nawet nie chce wspominac.miesiac w szpitalu pol roku na zwolnieniu.a potem koszmary senne o zamknieciu i odizolowaniu.tuz wczesniej rozwód z pierwszym mezem. Wyszłam.czasem czuje sie bardzo silna a czasem bardzo słaba. Po raz kolejny czytajac twoje wpisy wylałam swoje żale. Bardzo mocno wierze że Ci sie uda i Twoja historia skończy sie szczesliwie…Twój blog potraktowałam trochę jak rozmowę z psychologiem na którego mnie stać..dziękuję
Wanda jesli moge choc troszle ulzyc Ci tak, jak Ty mi pomagasz swoja obecnoscia, to sie ciesze. Kiedy tak piszesz, walka o ktorej czasem mysle, ze jest bez sensu, zaczyna jednak jakis sens miec.
Mam nadzieje, ze Twoja choroba to zamknieta,nienawracalna przeszlosc.
W Polsce nie ma dla nas w ogole zadnego psychologicznego wsparcia, nie tylko przy nieplodnosci (tzn jest za opłatą). A nieplodnosc i inne ciężkie choroby wpędzają w paraliżujący stres, który przeciez nie sprzyja leczeniu.
Ściskam Cię ciepło.
Iza widzę ze juz po porannej pobudce 🙂 jak noc? Temperaturka i sprzątanko podłóg z włączona jarzeniówka na całego o 6 było? Mam nadzieje ze w weekend sie obeszło bez ale pewnie jutro o bladym swicie ksiądz wpadnie, to możesz mu wygarnąć, albo wiesz co, list mu zostaw niech pogada z tym swoim wielkim przełożonym, ze chyba mu sie pomyliło i to juz nie pierwszy raz!! Niech tyle nie ćpie bo nie trafia tymi swoimi piorunami tam gdzie trzeba. Ściskam Cię kochana, jesteś nasza iskierka życia, cieszę sie ze nawet gdy najciężej Ty wciaz sie tlisz a juz wkrótce rozblysniesz na nowo! Wiem to.
PS. Czy to ten wielki profesor z telewizji ma Cię konsultować? O ja cię…
Mojra, piszesz jakbyś leżała w pokoju obok 😀
Widziałam dziś księdza jak się snuł po korytarzu i nawet przeszlo mi przez głowę zapytać go o to i tamto, gdyby do mnie zajrzał, ale tego nie zrobię, bo w sumie nie interesuje mnie żadna rozmowa z nimi.
To może będzie TEN profesor. Wszyscy mówią profesor i profesor, to chyba o nim.
A w ogóle to dzień dobry 🙂
A naprawdę chcesz psychologicznego wsparcia?
Ja w nie wierzę… Nikt, kto nie przeszedł tej drogi, nie zrozumie. A kto już doczekał się nagrody… chce nadal pamiętać?
Mnie wystarczyło, jak kreująca się na naczelną psycholożkę-specjalistkę od problemów niepłodności, rzuciła tekst w stylu „ja to nie wiem czemu panie się tak złościcie na widok kobiet w ciąży”. Odpadła. Do dziś jak ją widzę mam mord w oczach, choć to było wiele lat temu.
Akuk, ciekawa jestem o kim mówisz. Czytałam książkę pani, o której też mówi się, że jest polską specjalistką w tych sprawach. Czy to nie jest kobieta, która ma zaszyte męskie imię w nazwisku?
Bo, hmm… Książka mi się podobała.
Nie wiem czy wsparcie jest skuteczne, ale dobrze byłoby mieć osiągalną możliwość z niego skorzystać.
Eh tak wchodzę ostatnio częściej na bloga, bo strasznie liczyłam na to, że już będziesz opisywała rzyganie, bóle głowy, bóle pleców i to wszystko inne. Denerwujące jest to złe fatum krążące nad Tobą :/ Niech już CIę zostawi w spokoju!!! Wiesz co myślę, że przez to co już przeszłaś będziesz najszczęśliwszą i najlepszą mamą na świecie, bo będziesz nią na pewno tylko długa i ciężka ta Twoja droga. We mnie dalej tkwi iskierka nadziei, że teraz będzie dobrze, ale jak nie to kibicuję dalej. Trzymaj się kochana;* JAk ma się to zakończyć to oby jak najmniej nieprzyjemnie dla CIebie
Lucy, jeszcze jedna kasza manna z korzuchami i naprawdę będę opisywać rzyganie 🙂
Myślę, ufam, że zakończy się to w sposób polubowny…
Izuś nie wiem nawet co Ci napisać. Wiesz, ze trzymam kciuki i mylę cieplo o Tobie, co chwile sprawdzając czy sa juz nowe informacje od Ciebie. Nie rozumiem dlaczego natura jest taka przewrotna. Ten zarodek bardzo chce żyć, to czemu do cholery nie mógł sobie wybrać macicy tylko bawi sie z Wami w chowanego??? Moje zarodki jakos nie chcą ze mna w ogóle współpracowac. Cały organizm sie na mnie wypiął i nie reaguje na podane hormony tak jak powinien. Czemu tak sie dzieje? Niewiadomo. A człowiek faszeruje sie tymi lekami i przyjdzie mu kiedyś za to zapłacić. Niesprawiedliwe to bardzo, ale trzeba walczy o swoje. Ściskam mocno!!!
Maja, wystarczy, że piszesz cokolwiek, fajnie, że jesteś.
Lekarz próbuje z innymi dawkami hormonów u Ciebie? Naprawdę widać po nas jak wiele jeszcze medycyna nie wie i natura robi sobie co chce…
Moj lekarz próbuje z rożnymi hormonami, bo jak wyrówna poziom jednych to co innego szwankuje. Cała głupia jestem dlaczego tak jest, skoro wczesniej wszystkie badania miałam ok. Teraz mam jakies plastry dla babeczek po menopauzie, by mi endometrium urosło. Mam nadzieje, ze pomoże. Ale nie o mnie miało byc. Trzymaj sie tam cieplutko, weekend niedługo sie skończy i lekarze w koncu zaczną działać. Trzymam kciuki aby zakończyło sie to jak najszybciej i najmniej inwazyjnie. Buziaki
Iza, pamiętam że kiedyś była dyskusja, że nawet jak ma się nie udać to i tak dobrze być w ciąży na chwilę, żeby poczuć, że się w ogóle da. To poczułaś to chyba już po stokroć za dobrze… Ale nikt z nas nie spodziewał się, że po in vitro zarodek może nie być w macicy…że będzie poszukiwany przez tyle osób. Nie czytałam nic o cp z in vitro przy wyciętych jajowodach, ale wydaje mi się, że to ekstremalnie rzadkie zjawisko więc bardzo duża szansa, że będą się Tobą teraz chcieli zajmować wszyscy – a to dobrze, bo Cię nie zaniedbają. Bycie „niestety ciekawym” pacjentem, ma też swoje plusy. Dalej jesteś sama na sali? Jak idzie food-foto-kronika? Taki hitowy szpitalny posiłek to jest „chlebburger” czyli kromka chleba wpakowana do bułki, ciekawe czy to przebijesz? Twój M pewnie będzue Cię zabawiał i rozpieszczał przez weekend więc fajnie byłoby, żeby nikogo nie dołożyli do Twojej sali, bo to zupełnie inna swoboda wtedy. A jak w ogóle samopoczucie- lepsze niż widok z okna?
Asiu, część odpowiedzi wpisalam poniżej, przy Wężon, bo obsługuję telefon jak stara baba…
Co do czucia bycia w ciąży, za pierwszym razem, mimo poronienia, nie żałowałam tego czucia. Teraz już nie jestem taka pewna. Jest życie, które samo nie chce odejść. Ja się poddałam, nie wierzę w nie. Teraz przykro.
Jestem w pokoju sama i pewnie tak zostanie przez weekend. Mąż właśnie wiecie kotlety, bez niego bym zginęła.
Obyś miał ciekawe życie – to podobno straszne chińskie przekleństwo.
Asiu kochana. Kaszy manny nie zdazylam sfotografowac, bo bylam tak glodn ze ja pozarlam. Reszte robie co ciekawsze, ale na razie nie jest zle.
Czuje sie dobrze. Wylaczylam myslenie zupelnie. Jestem. Przetrwam. Czytam lapczywie kazde slowo pod blogiem. Przyniesli zupe wlasnie, wiec czas na sesje.
eeee… tam 😉 Dają jeść, jest dobrze i nie przewidują pilnej operacji.
Mnie głodzili po kilka dni za każdym razem, na wszelki wypadek :/
To to masz rację. Nie narzekam. Jak mnie zaczną głodzić, rozpocznę sytajk głodowy.
Znowu na telefonie odpisalam nie tam gdzie trzeba. Chyba dodaja tu alkoholu do herbaty…
Ładne Wężon. Musiałam być mordercą Chińczyków.
Kochana, ściskam Cię mocno. A Ty ściskaj dziś za mnie mocno kciuki…
S-mother, mam nad wyraz dużo czasu na kciuki. Trzymam, ściskam i zaglądam po wieści! Powodzenia!
Iza, cieszę się że mimo całej tej koszmarnej sytacji tak dzielnie się trzymasz. Bardzo Cię podziwiam, jesteś prawdziwym wojownikiem! Co do lekarzy to już kiedyś wypowiedziałam się na Twoim blogu. Mnie usunęli jajowod po cp bo pękł ale kiedy po roku robiłam prywatnie hsg okazało się że nie usunęli go całkowicie, zostawili „kikuta” przez który podczas hsg przepłynęło troche kontrastu. Wiesz ci to znaczy prawda? I niech ktoś mi powie po ch… oni mi zostawili te 2cm?! Na pamiątkę?! Eh.. Muszę tylko przyznać że kiedy leżałam w szpitalu po cp wszystkie na sali bylyśmy ” z problemami „. Więc przynajmniej tyle że jakoś sensownie rrozdzielają te pacjentki… Trzymaj się Iza, ściskam mocno!
Marta, cholera, po dzwonki Ci te 2 cm, co lekarz chciał uzyskać… Niestety nie wiem, jak są zszyte moje jajowody. Na hsg nie myślałam kiedykolwiek się wybierać już. Teraz nie wiem nic, ma pustkę w głowie.
Mnie położyli na oddziale ginekologicznym, nie położniczym. Jest tu kilka pań po laparo, wychodzą po kolei. W tygodniu się okaże jak rozkladają pacjentki.
Pozdrawiam ciepło.
Izuś, z bólem serca czytałam Twoje ostatnie wpisy i komentarze.
Ile jeszcze będziesz musiała wziąć na swoje ramiona?!
Na urzędowym komputerze zainstalowali mi szpiega, więc czytać i komentować nie mogłam. W komórce internet nie śmigał jak należy. W domu chore dziecko. Do tego mam z mężem ciężkie dni i bliżej nam do separacji niż powiększania rodziny.
Boże Magda, tak mi przykro…
Ja stąd wyjdę, nic mi nie będzie, nie przejmuj się. Przykro mi z powodu Twojego męża. Oboje jesteście pod napięciem, nie trudno o konflikt, szkoda mi bardzo Ciebie… Mam mu iść coś powiedzieć?!
Izuś, Izunia moja kochana,nie mogę uwierzyć w to co czytam.Niestety nie mam dostępu do neta w tygodniu(jestem chwilowo w kopalni pod ziemią a tam nie ma zasięgu) i dopiero dziś przeczytałam co u Ciebie słychać.Nie mogę w to uwierzyć.Dlaczego to jest takie skomplikowane?Już nawet przeklinać nie mam siły.To nie powinno Cię spotkać.Ty już swoje wycierpiałaś i zdecydowanie wyczerpałaś limit niepowodzeń.To musi być koniec.
Dobrze, że chociaż potrafisz trochę żartować i że jesteś tu.
Mam nadzieję że na Twojej drodze stanie teraz jakiś mądry lekarz i sprawa szybko się wyjaśni.
Wychodź szybko z tego szpitala!
Ściskam Cię mocno.
Basiu kochana, utknęłaś w kopalni i czytasz bloga zamiast wzywać pomoc? Skąd Cię wyciągnąć?
Ja już się przywzyczaiłam do tej myśli, nie martw się i przeklniemy sobie innym razem.
Wracaj z tych podziemi, bo wiosna w sile na górze.
W kopalni soli jestem na własne życzenie z synkiem na sanatorium ze względu na jego alergię.Ostatnio mieliśmy wykład na temat mikroklimatu jaki tam panuje.Pani uprzedzała kobiety żeby uważały bo ponoć panujący tam klimat i brak słońca przez dłuższy okres bardzo mocno wpływają na kobiecy cykl.I ponoć mimo braku dowodów na to,to faktem jest że rodzi się bardzo dużo dzieci wśród pracowniczek i kuracjuszek(często wracające dzieciaki,które wcześniej przebywały z mamusiami,na kolejny turnus wracają z tatusiami bo w ciąży nie można zjeżdżać.Od razu pomyślałam sobie o Tobie.
Niech Ci szybko leci ten czas w szpitalu.Oby do poniedziałku.Będę sprawdzać co u Ciebie.
Basiu, to daj namiary, wykupimy zaraz cały turnus 😉
Przesyłam dobre fluidy i mam nadzieje, ze to wszystko skonczy się „po dobroci”
Odbieram fluidy imtrzymam się Twojej nadziei jako jedynego wyjścia.
Izuś,
cieszę się, że chociaż warunki w szpitalu masz całkiem, całkiem i dobrą opiekę lekarską.
w głowie mi się to wszystko nie mieści…
patrzę na ciężarne i robię coraz większe oczy zastanawiając się JAK im się to kurna udało… JAK, skoro to tak cholernie trudne…
gdzież ten Twój zarodek się zakamuflował, skoro go nikt namierzyć nie może…
nie miałam pojęcia, że przy cp beta tak rośnie..
no ale.. niepłodność ciągle czegoś uczy… szkoda tylko, że nie w teorii, jak to często ze wszystkim innym bywa..
mam nadzieję, że szybko wrócisz do domu…
ściskam mocno :*
Tak czytam, mysle… Te Wasze, Nasze historie-histerie. W glowie sie to nie mieści. Zebrać te wszystkie losy i zrobic z tego film „niepłodne przyjaciółki”. W filmie by bylo ciezko, bardziej mi to pasuje na serialowego tasiemca. Przynajmniej miałoby to wartość edukacyjna. Nadal niedowierzam i nie mieści mi sie w glowie. Trzymaj sie dzielnie Iza!