Ostatnio mam dobrą passę w mediach. Najpierw w grudniu blog znalazła redakcja TVN Miasto Kobiet i zaprosiła do udziału w programie o adopcji zarodków (ale ja nie adoptowałam, więc mogę jedynie przekazać dalej zaproszenie).
A teraz serwis dobrebadanie.pl zaprosił do współpracy przy tworzeniu raportu o niepłodności. Jak chcę, mogę napisać coś nowego lub dać stare treści z bloga. Na prośbę redakcji przekazuję zaproszenie do współtworzenia raportu (do przeczytania TUTAJ).
Redakcja serwisu DobreBadanie.pl zaprasza pacjentów, którzy zetknęli się z problemem niepłodności, do podzielenia się swoją historią.
W Polsce z niepłodnością boryka się już niemal 3 mln osób. Walka o dziecko jest często bardzo trudna, długa, zwykle także kosztowna. Niemożność posiadania dziecka uderza w jedną z podstawowych ludzkich potrzeb i wystawia związek dwojga ludzi na próbę.
Tworzymy raport dotyczący problemów, jakie stoją przed parami bezskutecznie starającymi się o dziecko. W raporcie poruszona będzie tematyka przyczyn, jednostek chorobowych żeńskich i męskich oraz sposobów leczenia niepłodności.
Zapraszamy także do podzielenia się swoją historią pacjentów, którzy chcą opowiedzieć o swoich doświadczeniach. Może to być zarówno relacja z jednego konkretnego badania związanego z niepłodnością, opowieść o danej chorobie, jak i historia wszystkich lat starań.
Chcemy w ten sposób oddać głos pacjentom, a nie przemawiać do nich jedynie słowami lekarzy.
Blogerkom i blogerom dajemy możliwość zamieszczenia aktywnego linka do ich bloga.
Do współpracy przy raporcie zaprosiliśmy także stowarzyszenia pacjenckie. Planowy termin publikacji raportu przypada na koniec lutego 2015 r.
Wszelkie pytania prosimy kierować na adres mailowy redakcja@dobrebadanie.pl lub dzwonić na numer 507-748-213
ahoj, jak się masz?
Hej Olga. Przepraszam, że tak bezosobowo ostatnio, rzuciłam się w różne wiry – wir pracy, wir mobilizowania sił, wir naprawiania samochodu… I tak sobie wiruję, bo jak na chwilę zastygam w bezruchu, wariuję 🙂
Wiruj wiruj 🙂 jak auto? Szyjesz coś? Mnie marzy się kiecka z dzianiny z dawandy jak szyje projektant karolina garczyńska…. chyba sobie jutro kupię jakiś godny materiał jutro…
Olga, szyję, najchętniej same sukienki i spódnice, kiedy ja w tym wszystkim będę chodzić… 🙂 Auto (przyjaciół poznaje się w biedzie) właśnie zżarło prawie całą moją wypłatę przy naprawie rozrządu – cham i prostak 🙁 Tym samym zżarło kilometry materiału, który mogłabym za to kupić 🙁
Obejrzałam te kiecki o których piszesz. Śliczne to to. Uszyłaś? Pokażesz???
no to masz szczęście pracować nad czymś ważnym 🙂
w sprawie seraptazy: moja znajoma kupuje ją tutaj http://www.forever-young.pl/serraenzyme-the-miracle-enzym-serapeptaza-cudowny-enzym-enzym-cudow-kapsuki-635-p.asp można poczytać coś niecoś tutaj http://www.webnoviny.sk/zdravie/na-co-pomaha-enzym-serrapeptaza/515591-clanok.html?from=section_article w Polsce jest mało spotykana, najwięcej informacji jest o niej na stronach słowackich i amerykańskich. Bardzo sie sprawdza przy bólach wszelkiego rodzaju, rozpuszcza zrosty pooperacyjne i nie tylko. Moja koleżanka przechodzi okres na 2 tabl ibupromu (endo IV stopień) i uciekła od skalpela i stomii . Myślę, ze warto się zastanowić. ona bierze tą silniejszą.
Od jakiegoś czasu czytam/czytuję.
Dziś jakiś bodziec każe mi napisać, odezwać się. Dać znak, że jest nas więcej. Że jestem jedną z Was.
W dorobku 6-letnia córka, staramy się o drugą ciążę od 3 lat. Jestem po laparoskopii jajowodów (luty 2014) i dwóch nieudanych inseminacjach. Wyniki mam modelowe,hormony hulają jak trzeba,żadnej endometriozy,nieprawidłowości anatomicznych, wyniki męża może nie idealne,ale w granicach normy…i nic. Boję się tego, co dalej, ale Twoja „pisanina” daje mi kopa. Bo jeśli Ty się nie poddajesz, to ja też nie mogę. Ściskam mocno! Dzięki!
~s-mother, dziękuję! Właśnie zasiadłam do bloga sprawdzić co u „moich”dziewczyn, napisać coś i widzę Ciebie. Zawsze mi przykro, gdy pokazuje się, że jest nas więcej. Ale nam-grupie walczących kobiet jest wtedy raźniej. Wiesz, że wszystkie zazdrościmy Ci córki, ale kiedyś jedna z dziewczyn już tu napisała, że bezskuteczne staranie się o drugie dziecko jest taką samą walką.
Co się działo z jajowodami, że musiałaś mieć robioną laparoskopię?
Także mocno ściskam i dzięki za te słowa! 🙂
Wybacz, nie było mnie trochę. Najpierw zawodowo, potem prywatnie- musiałam wyjechać i naładować akumulatory na najbliższe miesiące…
Laparoskopia miała cel diagnostyczny- po wielu miesiącach bezskutecznych starań i robienia badań lekarz skierował mnie do szpitala, żeby sprawdzić, czy to nie w niedrożności jajowodów tkwi przyczyna niepłodności. Był listopad 2013, najbliższy termin na NFZ dopiero na maj 2014, więc zrobiłam w prywatnej klinice. Sprawdzono, przepłukano, udrożniono- wszystko było ok. Daliśmy sobie pół roku „na spokojnie” (ha-ha…)- znów nic…
Kolejne badania hormonalne znów w normie. Badania nasienia- po chwilowych słabszych okresach- wróciły do przyzwoitego poziomu (lekarze mówią, że przy takich parametrach nasienia zachodzi się w ciążę bezproblemowo).Decyzja- inseminacja. Pierwsza była zrobiona bez wspomagania hormonalnego (a nuż się uda?), zniosłam ją bardzo źle psychicznie, mąż akurat musiał wyjechać służbowo. Przez pierwsze dni czułam się jakby ktoś mnie zgwałcił. No i pierwsza porażka. Drugi zabieg miałam w kolejnym cyklu, tym razem z trzykrotnym monitoringiem, Ovitrelle zaaplikowałam na dzień przez IUI, a cała procedura była pod kontrolą USG. Druga porażka.
Teraz przygotowuję się do trzeciej, ale mam takie poczucie gdzieś w środku, że to nic nie da. Powoli oswajam się z myślą o in vitro, choć jeszcze kilka miesięcy temu wykluczałam taką opcję (boję się…czego?nie wiem…).Może Wasze doświadczenia trochę mnie uspokoją.
Rację ma dziewczyna, która mówi, że walka o drugie dziecko jest równie bolesna. Boli, kiedy wszyscy dookoła pytają „Kiedy drugie?”, mówią „Czas płynie, nie ma na co czekać”. Boli, gdy nie wiem, co odpowiedzieć córce, gdy pyta o rodzeństwo. Gdy Twoje koleżanki, kuzynki, sąsiadki zachodzą w ciążę bez problemu. Czasem nawet w te niespodziewane, nieplanowane.
Zaczęliśmy w zeszłym roku budować z mężem dom, cztery pokoje na górze. Boję się, że na zawsze dwa z nich pozostaną puste:(
W grudniu sprzedałam wózek i łóżeczko, które od kilku lat kurzyły się w piwnicy, czekając beznadziejnie na nowego użytkownika. Bolało, gdy się na nie natykałam przez przypadek.
s-mother, fajnie, że wróciłaś, mam nadzieję, że z naładowanymi akumulatorami.
Moim zdaniem nie powinno się podchodzić do czegoś, z przeświadczeniem, ze to nic nie da. Wiem, że jest duże ryzyko, że się nie uda. Ale myśleć, że jest duże ryzyko,a mieć przeświadczenie, że to nic nie da, to dwie inne rzeczy.
Moim zdaniem gdzieś w głębi dusz wierzysz, że może się jeszcze udać. Inaczej nie szłabyś na zabieg, po którym ,jak sama napisałaś, czułaś się jak po gwałcie.
A oswajanie się z in vitro to jest po prostu plan B. I bardzo dobrze. Trzeba mieć plan B, żeby go potem nie konstruować w rozczarowaniu i złości.
Z tym in vitro… ja może nie jestem najlepszym przykładem, ale poczytaj sobie tutaj losowe wpisy dziewczyn. Co chwilę się komuś udaje. Co chwilę któraś z nas zachodzi w ciążę… 🙂
Przejmujące jest co piszesz o pragnieniu drugiego dziecka, rozumiem na tyle, na ile pozwala mi empatia, ale nie jest mi przez to łatwiej znieść pragnienie pierwszego… Ważne, że obie mamy podobny cel, więc możemy siebie wspierać 🙂