Mieliśmy w styczniu podejść do kriotransferu na naturalnym cyklu, ale nie podejdziemy – cykl jest bezowulacyjny. Jednak nie możemy czekać na to, aż „cud owulacji” wydarzy się sam.
Ginekolog pokazał mi za to bardzo dokładnie jak wyglądają teraz moje jajniki. Oba są zajęte prze torbiele endometrialne, po ok. 5 cm każda. Oba? Tak zajmowałam się resztą, OHSS i in vitro, że nie przyjęłam tego do głowy wcześniej. Przez te zmiany nie wiadomo, czy w ogóle uda się transfer i po pierwszym nieudanym będę musiała te torbiele wyciąć, żeby dać szansę pozostałym zarodkom.
– Nie ukrywam, że jeśli dojdzie do operacji, to niewiele może zostać z tych jajników – usłyszałam już nie pierwszy raz od lekarza.
Kastracja.
Kiedy wieczorem położyliśmy się z mężem do łóżka, mąż zaczął mówić do mnie „Moja piękna kobieta…”
Hasło kobieta to był wystrzał z pistoletu do wszystkich moich obaw, do mojego strachu przed przyszłością, do tego kim się czuję, a kim tak naprawdę jestem. Tymi słowami mąż uchylił właz do myśli, którymi postanowiłam z nikim się nie dzielić, bo są smutne, są straszne, nie chcę wiedzieć, jakie byłyby wypowiedziane na głos czy napisane.
– Jak mi zrobią tą operację, będę tylko twoim kolegą – rozpłakałam się, chociaż cały dzień byłam twarda.
A potem płakałam i płakałam. Po raz pierwszy od dawna w jego ramię, a nie w swoje własne, żeby nikt nie widział. I w ogóle po raz pierwszy od dawna, bo na co dzień obrosłam w skorupę i nie pozwalam sobie na takie rzeczy.
Nie wiem jak on to zrobił, ale usnęłam z uśmiechem na ustach. Kocham go.
***
Od dawna borykam się z tym, jak mam być kobietą. Jakim prawem się nią mianuję albo dlaczego się niby społecznie oczekuje, że nią jestem. Ciało mam zupełnie obojętne, bezużyteczne, nijakie, a do tego bolesne, coraz bardziej nieznośnie bolesne.
Nie umiem sobie pomóc, ale próbuję. Ostatnio kupiłam szminkę. Zbyt czerwoną szminkę, którą nie potrafię się umalować, brudzę się nią wokół ust, resztę zjadam w pół godziny. Jednak z zaparciem maluję sobie te uśmiechy.
Mam kamienie zamiast jajników, mam czerwone usta.
Jak mam sobie dać radę z tą presją? Jeśli nie zajdę szybko w ciążę, torbiele zeżrą mi jajniki do końca. I to się dzieje teraz, nie za rok, ale teraz, choroba zjada jajniki w tej chwili, jutro, w tym tygodniu, miesiącu, tej zimy.
Jak mam sobie dać radę z tak ogromną presją, jaką wywiera na mnie ciało? Nie udawało się bez tych nerwów – to co mam zrobić teraz?
Nie płacz, nie poddawaj się – ciągle masz szansę.
Kobiecość boli, bo endometrioza to choroba, która wiąże się z przewlekłym bólem…
Jajniki, nawet mocno okrojone, mogą normalnie owulować.
Troszkę dziwię się, że Twój lekarz nie zajął się torbielami od razu. Czasem odpowiednie leki mogą zatrzymać wzrost torbieli, choć fakt – endometrialne nie są łatwym przeciwnikiem. Coś o tym wiem.
Znam dziewczynę, która po usunięciu torbieli endometrialnej nie ma zmasakrowanego jajnika i normalnie przechodzi owulację. Od momentu operacji nie ma żadnych objawów endometriozy.
Podobno rezonans magnetyczny dobrze pokazuje, gdzie dokładnie siedzi endometrioza… może warto byłoby go zrobić i zastanowić się z ginem nad skutkami operacji?
Nie traktuj kobiet bez jajników i reszty narządów jako gorszej kategorii.. Mimo wszystko to wciąż kobiety… piękne i dobre… tylko skrzywdzone przez naturę… ale ciągle kobiety.
pozdrawiam
Nie poddaję się, kupiłam szminkę!
Endometriozę „podleczałam” w międzyczasie starając się o dziecko, ale, jak wiesz, leki na endo wykluczają zajście w ciążę. To za każdym razem była decyzja „teraz się uda, bo jesteśmy już blisko i zaraz zajmiemy się endometriozą”. Drugą torbiel wyhodowałam właśnie walcząc o dziecko, podczas stymulacji do punkcji (nie wiem czy to się zbiegło w czasie przypadkiem, czy hormony, które przyjmowałam pobudziły wzrost torbieli).
Kochana Endokobieto – nigdy w życiu nie przyszło mi do głowy, że kobiety bez jajników są gorszej kategorii, ale dobrze, że zwróciłaś na to uwagę, bo może dla kogoś mój wpis mógłby tak zabrzmieć. Uważam, że kobiety bez jajników są cholerne silne radząc sobie w nowej, niezawinionej przez siebie rzeczywistości. Że wiele wycierpiały i musiały dużo rzeczy ułożyć sobie w głowie na nowo. Że dźwigają naprawdę duży krzyż. Powinny uczyć takich jak ja, co to znaczy akceptacja. Pragnę dziecka, mam problem akceptacją siebie nieródki – stąd moje słowa o poczuciu kobiecości.
Jak czytam Twoje wpisy to zdaje mi się, że Ty też bardzo dużo przeszłaś…
Myślę, że każda kobieta, która choruje na endometriozę – dużo przeszła 😉 takie to cholerne choróbsko… blog to dobre miejsce, by wylać całą gorycz 😉
To prawda, leki na endometriozę wykluczają zajście w ciążę i rzeczywiście prawdopodobnie Twoje torbiele „podrasowane” hormonami zyskały super okazję do podrośnięcia.
Niestety tak to u nas jest, że przygotowania do zajścia, to tak naprawdę walka z czasem… żeby zdążyć przed endometriozą…
Zastanawiam się co postanowi Twój lekarz.. czy jednak operacja? a to znowu wszystko przedłuży… no, ale skoro torbiele blokują jajniki? hmmm..
Twój post właśnie tak trochę zabrzmiał – jakby kobiety bez jajników itp. były gorszej kategorii. Wiem, że głównie do siebie te słowa kierowałaś, ale jak sama sobie odpowiedziałaś – one nie są gorsze, a muszą być bardzo silne 🙂
Milion razy zadawałam sobie pytanie – dlaczego ja? co zrobiłam, że tak się to wszystko potoczyło? może to codzienne szkolne kanapki z nutellą (znaczy zła dieta)?? 😉
Nie wiem dlaczego na nas trafiło, ale wiem, że nie możemy się poddać 🙂
P.S. Dobra szminka nie jest zła! 😀
Kochana ja też przeszłam przez podobną drogę,tak samo zmagałam się z endometriozą,która u mnie rozwijała się w wielkiej tajmnicy…Kiedy dowiedziałam się o niej było już za póżno za wszystko.Moje torbiele miały po 12cm,9cm i 8cm na lewym jajniku,totalne zrosty w jajowodzie który były grubości kiełbasy wypłnionej ropą a z prawej strony 10cm i 8cm torbiele,jajowód również taki sam jak z prawej strony.Umierałam z bólu i istniało ryzyko śmierci przy peknięciu jajowodu bo ropa w ogromniej ilości zalała by organizm.Tomografia koputrowa wskazywała na ostatnie stadium raka…myślałam że umrę,załamałam się całkowicie al kidy zobaczyłam mojego wówczas 4letnigo synka powiedziałam że nie poddam się!Po opracji było super,wszystko przeszło,cały zespół przyszdł do mnie aby opowiedzieć o wszystkim a ja nie mogłam w to uwierzyć.Oprowało mnie 6 lekarzy,którzy twierdzili że jeszcze nigdy w życiu nie spotkali się z tak rozrośniętą endomtriozą i stanem zapalnym.W ciągu 1miesiąca doszłam do siebie,wycili mi w sumie cała lewą stronę,która nie była do uratorania,zostałam TYLKO z prawym jajnikiem i macicą,jajowód też poszedł się paść.Na początku też ni umiałam się z tym pogodzić ale z drugiej strony uratowała mi życie opracja.A dziś?3 lata po opracji,po 1 stymulacji in vitro w którj też miałam torbile na jajniku (5cm,3cm,2cm)jestem w 11tygodniu ciąży.Kochana NIE PODDAWAJ SIĘ,dlatego to wszystko Ci opisałam abyś widziałą że choćby w krytycznej sytuacji byłaś zawsze zdażają się cuda!Wszystko da się uratować,uwierz że się uda!i nie poddawaj się okropnum myśląJa sama nawet 2 miesiące przed cała procedurą in vitro znowu miałam torbile 2x10cm i skierowanie na operacja do wycięcia ostatniego jajnika i uratował mnie…okres.Po okresie okazało się że żadnego torbila nie ma,wszystko samoistnie znikneło i podczas okresu poprostu pekło!a płakałą przez to ponad tydzień,myślałam że moje marzenia zostały pogrzebana.Cuda się zdażają i ja głęboko wierzę,że i w Twoim przypadku też się zdażą!Poza tym nie zawsze diagnozy lekarskie sprawdzają się!!!! u mnie to potwierdziło się aż 2 razy.Sama już nie wiem co mogę Ci napisać abyś uwierzyła,domyślam jak musisz się czuć.Okropne uczucie które pożra duszę kawałk po kawałku-NIE DAJ MU SIĘ,zaufaj swojemu przczuciu i mężowi,napwno potrzebujsz teraz Jego miłości i bliskości.Jakbyś cokolwiek potrzebowała-pisz lamang.ika@op.pl
Iwa, niesamowita jest Twoja historia. Straszna i piękna, bo nie dałaś się pokonać. Przy tym co Ty przeszłaś, czuję się jak rozwydrzone spanikowane dziecko. Pewnie nie raz, nie dwa, traciłaś nadzieję. Mnie łamią znacznie mniejsze sytuacje, zawsze będę podziwiała kobiety, które tyle przeszły. Będę wracała do Twojej opowieści, kiedy będzie mnie dopadała beznadzieja.
Gratuluje serduszka bijącego pod Twoim sercem! 🙂 Jesteś chodzącym dowodem na to, ze cuda się zdarzają, a lekarze nie są niomylni w swoich wyrokach.
Kochana,wiem doskonale co przechodzisz,ale jeśli istnieje jeszcze chociaż iskierka szansy nie wolno się poddawać.Ja nie mam swojego bloga ale jestem na forum endometriozy.Spotykamy się tam My Endokobietki i pomagamy sobie. Ja też coraz częściej myślę o tym,że mnie to nie jest pisane…Pierwszy raz zajrzałam tu na Twojego bloga.I żałuję,że tak późno Cię znalazłam.Pozdrawiam serdecznie!
Małgosiu, nie wolno się poddawać, sama napisałaś. Wiem, wiesz, że czasem wszystko wygląda naprawdę beznadziejnie i czasem nie mamy wpływu na to co się dzieje. Ale jak się poddamy, nikt za nas nie będzie walczył. Nie trać nadziei, nie wiem, jaka jest Twoja sytuacja (po operacjach), ale nie trać nadziei na cud… !
Mimo wszystko jestem dobrej myśli, zobaczysz doczekasz się i przytulisz do serca swoją wyczekaną kruszynkę. Jestem tego pewna.
Dzięki. Wszystkim nam się musi udać. Walczymy dalej!
Bardzo mi przykro.Ale przecież po burzy musi w końcu wyjść słońce.I mocno wierze że tak będzie w Twoim przypadku.Czasem gdy sytuacja wydaję się już całkowicie beznadziejna los całkowicie się odwraca.Organizm to nie jakiś mechanizm który się da całkowicie rozpracować.Przecież zdarzają się cuda których medycyna w żaden sposób nie jest w stanie wytłumaczyć.Musi być dobrze!!!Trzymam kciuki!!!
Bardzo mocno trzymam za Was kciuki i chciałabym aby się Wam już wreszcie udało spełnić to marzenie.
… za mnie też trzymajcie.
P.S. Bardzo spodobał mi się Twój pomysł na taki właśnie blog.
Pozdrawiam i z niecierpliwością oczekuję kolejnych wieści 🙂
Anusia, jesteś tutaj, w miejscu, gdzie jest bardzo dużo dziewczyn, którym musi się udać 🙂 Pewnie nie ja jedna trzymam kciuki za Ciebie!
Dzięki za miłe słowa o blogu, tym bardziej, że jest dość smutny, muszę zacząć pisać częściej, bo na co dzień nie jestem wiecznie taka zmartwiona 🙂
lubie twój blog
Wiem że ostatnie komentarze są sprzed 7 lat, ale może czasem ktoś wraca tutaj, tak jak ja dopiero po takim czasie tu trafiłam. I nigdy bym nie podejrzewała że czytanie bloga i komentarzy daje tyle siły w walce z Endo i o swoje marzenia. Ale jak czytam jak wy sobie radzicie to rosnę w siłę że też dam radę. Blog czytam już nawet w pracy 🙂