Zaczęliśmy się starać z mężem o maleństwo jeszcze przed ślubem.Oboje wiedzieliśmy że czas leci…Niestety po roku starań ,efektów zero.Poszliśmy więc razem do mojej gin.Troszkę pokombinowała ze wspomagaczami,testami owu itd.A jak nie było efektów skierowała do kliniki.W sumie jestem jej wdzięczna.Nie naciągała na kasę,nie kombinowała tylko wysłała do specjalistów. Dodam,że mieszkamy za granicą,więc lekarze też tamtejsi-a mają troszkę inne podejście niż nasi polscy lekarze. Dla nich to my jesteśmy jeszcze młodzi i „kupę czasu na robienie dzieci”.
Najpierw był ogrom badań.Po czym doszli do wniosku,że dla nas to tylko in vitro.W klinice do której trafiliśmy,absolutnie nie ma indywidualnego podejścia.Tworzą grupy które razem mają podchodzić w tym samym czasie.Każda babeczka dostaje „przed” tabletki antykoncepcyjne na różny czas(ja raz brałam przez 40 dni bez przerwy), żebyśmy wszystkie dostały miesiączkę w tym samym czasie i żebyśmy razem mogły zacząć stymulację. Nie będę się dalej rozwodzić nad tym.Pierwsza procedura-za wcześnie pobrane komórki(klapa). Pani dr.tak „umiejętnie „pobrała komórki,że na drugi dzień wylądowałam w szpitalu z krwią w „brzuchu”!Drugie podejście -5 komórek , 3 zarodki.Oczywiście nie hodują do 5 doby(za duże koszta).Podali w 3 dobie-klapa.Trzecia procedura 4 komórki,2 zarodki,podane w drugiej dobie-klapa.Na czwartą procedurę zdecydowaliśmy się w Polsce.Zmiana procedury na protokół długi.11 komórek!9 zarodków!Dwa podane w trzeciej dobie-klapa.Tylko jeden zarodek przetrwał do 5 doby.Wróciliśmy po niego i ….Ciąża!!!
Krótko się nią cieszyliśmy w 6 tyg.poronienie samoistne.Zdecydowaliśmy się na AZ.Wyniki mojego męża nie zachwycają(to było wskazanie do in vitro),mój wiek,wiadomo komórki już nie najmłodsze.Pierwsze AZ i jest ciąża!Dotrwała do 7 tyg.Wróciliśmy do lekarza z hasłem-„Coś musi być nie tak”!!!!Dostaliśmy skierowanie do immunologa. Więc do wieku,doszło mi jeszcze kilka problemów z immunologi.Walczę też z tarczycą.Tsh tylko troszkę powyżej normy dla staraczek,ale są przeciwciała. Dostałam leki.Podeszliśmy znowu do AZ, ale tym razem klapa. Lekarz nam zasugerował,żeby podejść jeszcze raz,bo tutaj mogła być wina zarodka i tak naprawdę nie widać czy leki i szczepienia zadziałały. No i jestem własnie w tym miejscu…
Jestem w Polsce i szykuję się do kolejnego podejścia. To będzie ostatnie.Jakiś czas temu podjeliśmy też decyzję o adopcji. Nie chcę ciągnąć „dwóch srok za ogon”, więc papiery na razie leża przygotowane do wysłania.