Wiedzieliśmy, że o wiele większe jest prawdopodobieństwo, że się nie uda, a tylko kilka procent szans na tak. Nie mieliśmy tego szczęścia trafić w te kilka procent.
Wiedzieliśmy, że tak może być, przerobiliśmy wszystkie scenariusze, wszystkie możliwe zakończenia tego końca świata. Nam kalendarz majów nie wpisał powodzenia.
Tak trudno było się opędzić od nadziei.
Rozczarowanie… Dziś lekarz powiedział coś bardzo mądrego. W Wielkiej Brytanii odchodzi się od robienia inseminacji, bo obciążenie psychiczne jest tak duże, a skuteczność tak mała, że po prostu nie rozpoczyna się takiego leczenia. Od razu przechodzi się do in vitro.
Tylko dla nas vitro jest teraz podobnie osiągalne jak rolls-royce.
Jest mi smutno, ale jeszcze za mało się we mnie wylało goryczy, żeby o tym napisać.