Ile jest kobiet ze skamieniałymi jajnikami? Macicami pustymi jak muszle?
Niepłodność nie zaczyna się nagle. Ta historia nie ma początku, wciąż mam nadzieję, że będzie miała koniec.
Jestem tydzień przed inseminacją. Każdy moment jest ważny, ale czuję, ze zaczynamy nowy rozdział. Nie zdążyłam podsumować starych.
Wszystko zaczęło się bardzo dawno temu. Liczba dni nie gra roli. Ważne jest poczucie czasu. W kalendarzu to 2,5 roku, dla mnie wieki.
Postanowiłam pisać bloga, bo muszę się wygadać i dlatego, że jest nas więcej.
Iza, przeczytam raz jeszcze Twoją historię. Już raz tu byłam, w tym Twoim niepłodnościowym archaiku, i przesuwałam się ku współczesności wpis za wpisem, wpis za wpisem… Podczas tej czytelniczej wędrówki nabrałam ogromnej sympatii do Ciebie – bystrej, dzielnej, szczerej, empatycznej i bardzo życzliwej ludziom Izy.
Nie ma słów, by wyrazić, jak bardzo, BARDZO się cieszę z tego, co obecnie przeżywasz:)
Do zbielenia najmniejszej kosteczki trzymam kciuki za pomyślny ciąg dalszy.
Wpisuję się tutaj, pod Twoim pierwszym wpisem, mając głęboką nadzieję, że bezdzietność jest już Twoją przeszłością, zamkniętą na cztery spusty minioną historią i że aby ją poznać, trzeba będzie wracać do tych dawnych wpisów, bo w aktualnych na opowieść o życiu bez dziecka miejsca już nie będzie.
Niech Twoje szczęście trwa:)
Leśna, są ludzie, o których sądzimy, że musieliśmy ich znać w poprzednim życiu. Ja mam tak z Tobą.
Piękne to co napisałaś. Bądź dobrą wróżbą.
Witaj!
Parę dni temu zaczęłam Cię czytać od listopada 2013, szukając informacji o „strachu przed in vitro”. Przeczytałam prawie dwa lata idąc po kolei (wolno mi idzie, gdyż jest nas tyle – tyle komentarzy a ja chcę przeczytać wszystko). Dziś postanowiłam zacząć od początku… to prawie 5 lat Twojego życia. Polubiłam Cię bardzo i jestem niezmiernie ciekawa Twojej historii.. uśmiechnęłam się i uroniłam łzę wzruszenia nie raz podczas tych „dwóch lat”.
Moja historia jest inna, ale jakże podobna…
Ja walczyłam o swoje (teraz już 13kg szczęścia) przez prawie 4 lata..
jestem niezmiernie ciekawa co się dzieje teraz u Ciebie, ale zaczynam od początku:)
nikt Ci nie mówił, że to dobry materiał na książkę? czyta się z dużą przyjemnością mimo, że „temat” jest trudny.
pozdrawiam i ściskam!