Jutro będzie lepiej

Prześladuje mnie myśl, że tak już będzie do końca życia – praca, praca, późny obiad, lekki sen, praca, praca, późny obiad, lekki sen…

I kiedy to się skończy za 35-40 lat, będzie samotność, samotność, późny obiad, lekki sen…

Pamiętam, że kocham, ale wracam z pracy tak wk… bezsensowną robotą, że wszystko mnie złości.

Pamiętam, że jestem kochana, ale jeszcze nie teraz, teraz pilnie musimy zrobić to zlecenie, tamten projekt, aby nie dać się zacisnąć kredytowej pętli na szyi.

Zasuwamy na swoje szczęście jak szczury, więc kiedy już mam się po to szczęście schylić, szczurze obrzydzenie mnie bierze.

Czegokolwiek się dotknę, zmienia się w lód. Do kogokolwiek się odezwę, pluję żarem.

To ze strachu. Boję się, że będę samotna. Że jak już wszystko zrobię, co muszę zrobić, stanę na chwilę popatrzeć na siebie, będę nieodwracalnie samotna.

Ale jutro będzie lepiej, jutro będzie lepiej. Jutro mnie przytulisz. Jutro pójdziemy na spacer. Jutro uszyję sobie czapkę ze słoniem. Jutro pomaluję paznokcie. Jutro zrobię ciasto marchewkowe.

Tylko, cholera, codziennie jak się budzę, jest znowu dziś.

Nie jutro.

***

Kriotransfer – jedni lekarze mówią, że im szybciej po poronieniu tym lepiej. Inni, że lepiej poczekać. Moja lekarka mówi, że powinnam czekać te 3 miesiące. 3 miesiące… to znowu zamknie się kolejny rok… Znowu jutro, nie dziś…

Jak się będę dobrze czuła, może zrobimy transfer 2 miesiące po poronieniu („pani doktor, ja się czuję bardzo dobrze”). Może. Urosły torbiele, każda osadzona na jajniku jak mandarynka. Może czynnościowe. Biorę leki. Czas leci. Brzuch mam poszatkowany jak stara deska do krojenia, a one znów urosły. Jaki w tym jest sens?

23 komentarze

  1. Witaj,
    mi pomógł spisany plan. Czwartek: przytulić się. Piątek: upiec ciasto. Sobota: iść na spacer itd. Każdego dnia stawiałam plus i nie wymagałam od siebie zbyt dużo, również psychicznie. Równowaga wraca powoli. Czasem myślałam, że już jest dobrze, by kolejnego wyć, bo inaczej się tego nazwać nie da.
    Mężczyźni przeżywają stratę inaczej, najczęściej w milczeniu. Ale chyba też potrzebują konkretnych zadań. Może stworzycie wspólny plan?

    1. Dzięki Ann. Wczoraj osiągnęłam apogeum, już wyprowadzać się chciałam „żeby jemu było lepiej”, a potem jakoś zaczęła sama (nie nie sama, we współpracy) realizować się namiastka jutra, zrobiło się lepiej.

  2. U mnie podobnie…
    torbiele wróciły… przylazła @, boli tak, że co rusz widzę gwiazdy przed oczami..
    albo raczej czarne dziury..
    chwilowo nie mam chyba nic pozytywnego do napisania..

    jutro będzie lepiej…
    tego się trzymajmy…

    1. Hania, dobrze Cię rozumiem, bezsens bolesnej miesiączki, która nic nie wnosi. Latami odgrażałam się w takich chwilach, że wytnę to wszystko w piz… Ale jak już straciłam jajowody, to jakaś mniej bojowa się zrobiłam.
      Trzymasz się?

      1. No patrz – też się tak nie raz odgrażałam :-/
        u mnie dziś nieco lepiej, ale świadomość, że francowate torbiele wróciły w rozmiarze 5 cm wk…. mnie na maksa..
        najgorsze, że nic nie można zrobić, nie ważne co jemy, czy się ruszamy czy nie – one i tak robią co chcą.

      2. Bezsens bolesnej miesiączki…..Ku pokrzepieniu serc chcę Wam napisać o najbardziej bezsensownej i bolesnej miesiączce ale równocześnie chyba najpiękniejszej jaka mogła się zdarzyć. Chyba nigdy tego nie zapomnę….tego miesiąca miałam ogromną nadzieję, że wreszcie się udało, okres nie przychodził i już miałam robić betę, ale dokładnie w dzień matki przyszła wredna @. Płakałam jak bóbr, bo to akurat był czas, że miarka ciągłego oczekiwania kiedy się uda przebrała się, dodatkowo ten dzień matki – dobił mnie 🙁 Mąż już nie wiedział jak mnie pocieszyć, kupił mnóstwo bombonierek – nie pomogło ani trochę, kupił nowy rower z nadzieją, że to odciągnie mnie choć trochę od rozpaczy…Wydawało się, że to jeden z najgorszych dni w moim życiu, byłam pewna, że te rany po tym strasznym dniu matki z czasem będzie koił czas, ale że na zawsze zostaną blizny. A tu wszystko się odwróciło…w tym właśnie cyklu udało się i przez całą ciąże na każdej wizycie i usg pierwsze o co pytali lekarze to właśnie o ten dzień. Ten tragiczny dzień matki był dniem od którego liczono początek ciąży. Ta data dnia matki stała się najradośniejszą datą na wszystkich dokumentach medycznych. Piszę o tym abyście wiedziały, że czasem to co wydaje się beznadziejne i bolesne w istocie jest początkiem szczęścia i radości. Czasem to życie jest też pozytywnie przewrotne 🙂

        1. Ładna historia Asia. Chciałabym się pod nią podpisać. Gratuluję 🙂
          To mądra umiejętność – szukać po nitce wydarzeń w życiu, które w pewnym sensie doprowadziły nas w najbardziej nieoczekiwane miejsce.

  3. Też chciałam zajść w ciążę zaraz po poronieniu. Ponoć jest się wtedy bardziej płodnym.
    No ja jakoś nie byłam.
    Zaszłam ponad rok po poronieniu.
    Też kroi.
    Też z torbielami.
    Nie wiem, czy nie mam ich do dziś 😉

    Jutro będzie lepiej 🙂
    Buziaki!

  4. 3-6 miesięcy, srutu-trutu, Ty musisz czuć, że jesteś gotowa. Mnie już nikt takich głodnych kawałków nie wciska, a mam za sobą 4 zabiegi łyżeczkowania. Nie mam już w sobie ciśnienia, że już, już chcę być znów w ciąży, działam jak robot, leki, kłucie, patrzenie w kalendarz i do przodu. Ktoś powie, że to straszne i takie bezduszne, ale bezpłodność, to choroba i grunt, to się jej nie dać zwariować.

  5. Hej kochana ludzie maja to do siebie ze czekaja na jutro… sa chwile kiedy myslimy boze zyjemy z dnia na dzien czekamy na cos co moze nie nadajesc ale mimo to wciaz do tego dazymy, poznalam paru ludzi ktorzy obudzili sie w pewnym momencie zycia i zrozumieli jak wiele stracili bo wciaz patrzyli na jutro i … zatrzymali sie, zaczeli cieszyc sie dzisiaj…widze ze czuja sie wolni, szczesliwi… Czesto mysle tez tak chce, chce cieszyc sie dzisiaj, nie patrzec na pieniadze, na problemy ale to tylko latwo sie mowi… Podziwiam ludzi ktorzy zyja dzisiaj i zycze ci bys i ty znalazla w sobie radosc z dzisiaj 🙂 Trzymam kciuki bys mogla podejsc do transferu wtedy kiedy ty bedziesz chciala 🙂 pozdrawiam

  6. Tak jak pisze Balbina, trzeba być gotowym.
    We mnie też jeszcze czasem zrywa się tak uczucie strach, jak dochodzimy do wniosku, że „jeszcze nie teraz”. Jak to nie teraz?! To kiedy!? A potem kiedy ta zadyma w mojej głowie opada, to samo dociera do mnie „no tak, lepiej potem, nie teraz”. Dojdziesz do tego. Pamiętam jak mi pierwszy raz Pani psycholog w klinice powiedziała „nie stawiaj sobie terminów, podejdziecie jak będziecie OBOJE gotowi”. Pomyślałam, że oszalała i co ona tam wie. Przecież ja muszę zaraz, potrzebuję datę i to już, a najlepiej jutro.
    Wczoraj mąż pokazał mi super ofertę pracy. Pierwsza myśl, nie złożę CV bo przecież In Vitro i ciąża. A potem – ja muszę żyć! Teoretyczna ciąża może poczekać.

  7. Mnie też zakwalifikowali do crio i to już w tym cyklu. Na szczęście torbieli nie ma, ale @ była najgorsza w moim życiu. Trzymałam się jakoś po tej wiadomości, że jednak się nie udało i że odstawić leki. Na prawdę było nieźle. Do póki nie zobaczyłam co się ze mnie wydobywa podczas @. Wtedy dopiero doszło do mnie co się stało.
    Ale trzeba się podnieść, by walczyć dalej.

  8. właśnie wczoraj wróciłam do pracy ze zwolnienia
    poronienie zatrzymane w 7tc i łyżeczkowanie (IV stopień endo, 2 lata starań)
    w sumie mam się bardzo dobrze, tylko ta praca, te bezsensowna praca, to chomikowe bieganie w kółeczku za czymś totalnie nieistotnym – to uświadamia mi, że nic, zupełnie nic nie zmieniło się w moim życiu, amputacja nieśmiało snutych jeszcze kilka tygodni temu planów

    1. Ruda, czy Ty nie siedzisz ze mną w jednej fabryce? Bo ujęłaś rzecz właśnie tak jak ja to czuję…
      Przykro mi, że i Tobie się nie udało.
      Nie wiem czy lepiej obijać łeb w tym kółku czy wypaść na skręcenie karku.

      1. Merytorycznie to na pewno ta sama taśma produkcyjna… Ja z wygody boję się dać krok poza kółko – bo a nuż sie wreszcie uda… bo gdzie indziej na pewno jest tak samo jak tu… bo nigdy na powaznie nie szukałam pracy… A zycie mija w oczekiwaniu na lepsze jutro.
        Zazwyczaj nie chciałabym epatować moimi emocjami w miejscy, gdzie Ty powinnas być bohaterką, ale przez tych parę ostatnich wpisów jakbym czytała o sobie.
        Mam nadzieję, ze Twoja opowieść będzie miała happy end.

          1. Ruda 🙂 właśnie tutaj możesz sobie pokrzyczeć z emocjami. Nie tylko możesz, ale powinnaś, jestem Ci wdzięczna, bo w stadzie zawsze lepiej, bezpieczniej. Bardzo bym chciała, aby historie nas obu (i nie tylko nasze) zrobiły zwrot, ale trzeba jeszcze się nadreptać.
            Nic o co walczymy, nie przyjdzie samo. Nikt za nas nic nie zrobi. Oprócz autokorekty 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *