– Pękną czy nie pękną? – zastanawiam się i jadę dalej.
Mam słabą wolę. Nie potrafię sobie odmówić przyjemności. Nie jestem w stanie rzucić palenia i roweru. Mogę co najwyżej zwolnić z jednym i drugim.
Myśl, że za 2 tygodnie zostanę unieruchomiona na jakiś nieokreślony, ale i tak zbyt długi czas , sprawia, że uznaję, iż torbiele jednak nie pękną. Skoro do tej pory nic im się nie stało, to nie mam aż takiego pecha, żeby teraz, nagle tak…
– Nie wolno się szarpać – poinstruował mnie mąż tydzień temu, kiedy malowałam farbą akrylową drewniane skrzynki. Nie był to wyrzut, jedynie obrazowe wyjaśnienie, że trzeba wykonywać łagodne ruchy pędzlem
– Nie szarpać się, to cecha charakteru, kochanie. Niemożliwe – mówię mu i szarpię dalej ten akryl 🙂 Po mojemu zresztą to nie było szarpanie tylko dynamiczna praca.
Dziś rano wyszarpałam rower z komórki i pojechałam zrobić małą rundkę. Staram się dobrze wykorzystać każdy dzień. Staram się tak żyć, jakbym się wcale nie bała, jakbym nie miała tych kamoli w brzuchu. Choć one cały czas przypominają mi o sobie (tu jesteśmy, tu! nie pamiętasz o nas? sru, kuksaniec w podbrzusze – tu jesteśmy!).
Więc wypad na ukochany rower staje się dla mnie życiem na maksa 🙂 Staje się maksimum moich możliwości, czymś w stylu „więcej z siebie już nie wycisnę”. I jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona z siebie, że nie schowałam się w kącie bez ruchu w obiawie, że torbiele piękną.
Cudowna, dzielna dziewczyna… tak trzymać będzie wszystko dobrze – ja to wiem 🙂
Dzięki Maja! To jutro powtórka, żeby zasłużyć na Twoje dobre słowa 🙂
Hej kochana i bardzo dobrze robisz!! Jak tak czytam Twoj post przypomina mi sie jak 2,5 roku temu uslyszalam od lekarza albo rak albo endo – szybko wizyta u ginekologa a ja zwinieta w embrion pod kocem placzac jak nigdy w zyciu mysle zeby tak juz zostac do wizyty… Wtedy przyszla mysl a jesli to naprawde rak to musze teraz wykorzystac kazda chwile i zalozyc maske… i tak tez zrobilam i tak mi zostalo do dzis mimo ze to „tylko” endo… Pokazywanie swiatu ze jestem zdrowa a w brzuchu to przypominanie „nie jestes…” Kiedy powiedzialam w pracy jakie mam problemy wszyscy zgodnie powiedzieli ze to nie praca dla mnie i powinnam bardziej dbac o siebie – ale co to wogole znaczy ze mam lezec w domu i myslec kiedy znow mnie zaboli wyliczac dni do kontroli i myslec czy torbiele urosly? czy ginekolog tym razem zobaczy jajniki czy tylko te kamienie? Nie my jestesmy silne i uporczywie chcemy zyc zyciem jakie znamy sprzed „kamieni”. Pozdrawiam i trzymaj tak dalej 🙂
Założyć maskę – dobrze to napisałaś – brzmi trochę jak „okłamywać”, ale… chyba to dobry sposób na terapię dla nas samych. Inaczej będziemy wiecznie skwaszone. Zaczęłam się ostatnio zastanawiać czy taki grymas na twarzy jaki towarzyszy mi od kilku tygodni czy miesięcy – zostanie już na stałe? Więc tak, masz rację, trzeba założyć maskę i w końcu stanie się ona dobra dla nas samych. Zupełnie w to wierzę i uważam, podobnie jak Ty, że taka postawa działa i ma dobre skutki.
Podoba mi się to co napisałaś, nie możemy leżeć zwinięte w kłębek, rysować krzyżyki na ścianie przy każdym ukłuciu bólu i odliczać dni do wizyty. Pozdrawiam Cię ciepło i dziękuję 🙂
Tak po tych 2,5 roku z endo i po tylu latach walki z zoladkiem doszlam do wniosku ze maska jest jakas forma terapii bo tak dlugo udajemy ze wszystko jest dobrze ze same w to wierzymy a czesc bolow zwyczajnie staramy sie nie zauwazac. Przychodza jednak dni kiedy maska nie dziala i wtedy dobrze jest zlozyc sie w embrion i przypomniec sobie ze jestesmy tylko ludzmi i przy naszych problemach czasem potrzeba nam troche swobody bycia w bolu. Ale napewno nie mozemy zyc zyciem embrionu – zycie jest za krotkie 🙂 Pozdrawiam i trzymam kciuki za pomyslny przebieg operacji 🙂
Życzę samych słonecznych dni na rowerowe przejażdżki!!!
Witaj,
Na Twojego bloga trafiłam już jakiś czas temu, gdy szukałam informacji o punkcji. Okazał się bardzo pomocny i tak już tu zaglądam 🙂
My w lutym zaczęliśmy procedurę, transferu prawdopodobnie teraz nie będzie z uwagi na możliwą hiperstymulację. Tak, skądś to znasz…
Trzymam kciuki za Ciebie i Twoje zdrowie.
Pozdrowienia
Witaj M. Prześledziłam Twój blog. Widzę, że idziemy tą samą drogą – ale nie idź za mną za daleko 😉 . Powodzenia i niech Twój transfer odbędzie się jak najszybciej!