Piękno, które może powstać z popiołów

Nick Vujicic urodził się w tym samym roku co ja. Urodził się z rzadką chorobą znaną jako zespół tetra-amelia, czyli całkowitym brakiem kończyn. Nie ma nóg i rąk.

Jak ja mam się poddać, skoro on się nie poddał?

Nick Vujicic

Fot. Facebook/Nick Vujicic

Leży sobie na kanapie z dzieciakiem na piersi i pstryka po kanałach… 🙂 Jaki trzeba mieć charakter, żeby się nie załamać, nie poddać, kiedy ma się naprawdę ograniczone możliwości? W takich chwilach wstyd mi za jakiekolwiek moje narzekanie. Wszystko to błahostki…

I jeszcze jedno. Krótki film (20 min.), w którym gra Nick Vujicic. Nie gra samego siebie, ale pokazuje prawdę o pracy nad swoimi słabościami. I źródle słabości – one są w naszych głowach. Są, bo wierzymy, że są.  Popłakałam się. Tak, znowu, ale to wzruszliwie… 🙂

Nie poddam się.

 

***

 

Aktualizacja. Ktoś mi powiedział, że wątpi w tego gościa. Że to promocja, marketing, że nieprawda. Nie wiem, może. Ale jeśli nieprawda może wywoływać takie emocje we mnie, niech sobie pozostaje nieprawdą. Emocje mam prawdziwe 🙂

17 komentarzy

  1. Witaj tez go poznalam juz jakis czas temu, polubilam na facebooku i na biezaco jestem z jego filmikami, pamietam jak pierwszy raz go zobaczylam jak przemawial do mlodziezy o swojej drodze i slabosciach, plakalam jak bobr!! Wspanialy czlowiek o wielkim sercu i duchu walki 🙂 Nic tylko brac z niego przyklad 🙂 Choc to nie takie latwe jak sie mowi 🙂

  2. Ojej, naprawdę się popłakałam, a nie sądziłam ;P
    nie znam tego Pana, ale naprawdę jestem pod wrażeniem…
    aż wstyd co sobie czasem pomyślałam o sobie i swoich problemach…

    filmik bardzo inspirujący, dzięki 🙂

    1. w sensie chodzi mi o to, że piszesz, że się nie poddasz i jego historia Cię podbudowuje. W moim przypadku właśnie mnie załamuje… nawet taki koleś bez rąk i nóg może mieć dziecko a ja nie – niestety nie widzę w tym nic pozytywnego:(

      1. Olu… Kochana. Ale to właśnie o tym jest film. O Tobie. O tym, że największą przeszkodą jest to w co wierzymy.
        O tym, że jak Ty nie będziesz walczyła, nigdy nic się nie zmieni.
        Nie jestem naiwna. Wiem, że cudu niebędzie. Ola, jestem wysterylizowana jak, za przeproszeniem, suka (mam na myśli, oczywiście, samicę psa, żadnych skojarzeń). Uwierz mi, żadna moja deklaracja walki nie jest podyktowana przypadkowym kaprysem.
        Kolesiowi bez rąk i nóg samo się nie udało. Walczył o to. Mnie to motywuje, żeby się nie poddawać.
        Nic, nic nie może Cię powstrzymać w walce o dziecko. Uda się albo nie, ale jak przestaniesz się starać, nigdy sie nie dowiesz.

        1. rozumiem 🙂 przepraszam jeśli mogłaś źle odczytać mój komentarz. Mnie również zżera od środka endometrioza i uwierz mi, dałabym sobie w obecnej sytuacji obciąć nogi i ręce żeby posiadać takie szczęście jakie on posiada…

          1. Nie ma żadnego powodu do przeprosin 🙂 Rozmawiamy 🙂
            Pragnę dziecka, z całego serca, obsesyjnie. Ale nie wiem czy dałabym sobie obciąć za to ręce i nogi.
            Ale rozumiem Cię aż za dobrze. W pierwszej chwili, jak zobaczyłam zdjęcie tego gościa, też poczułam rozżalenie i smutek, że jak to tak, on może mieć dziecko a ja nie mogę?
            Kiedy obejrzałam film, zrozumiałam, że z takim nastawieniem zawsze będę w życiu ofiarą mojej historii, a nie jej bohaterem.

  3. Poruszył mnie i film i piosenka. Już wcześniej zetknęłam się z Gościem. Wiadomo, że dzięki promocji i dobremu marketingowi Nick Vujicic jest milionerem i pewne rzeczy są/muszą być przejaskrawione, ale moim zdaniem to nic złego jeżeli w środku pozostał prawdziwym człowiekiem kochającym ludzi a sława, kasa i pycha nie przewróciły mu w głowie. Oby każdy umiał sobie tak wyśmienicie radzić w życiu i moim zdaniem to tylko podziwiać siłę tego człowieka, bo kto jak kto to on pokazuje jak należy rozwijać swoje talenty…
    Natomiast muszę napisać, że znając dobrze życie ludzi niepełnosprawnych najbardziej głupią rzeczą jest wyrażanie współczucia jeżeli widzimy kogoś niepełnosprawnego _od urodzenia_ na wózku. Jako nastoletnia dziewczyna opiekowałam się jako ochotniczka ludźmi z porażeniem mózgowym. Moje pierwsze wrażenie jak weszłam do ośrodka gdzie podjechało do mnie na wypasionych wózkach elektrycznych (nie było to w Polsce 🙂 kilkanaście osób to przerażenie zmieszanie ze współczuciem „ale biedni ludzie”. Po 1,5 roku spędzonym z tymi ludźmi i kilku późniejszych krótszych pobytach już nigdy nie przyszłoby mi do głowy być przerażoną na ich widok, ale co najważniejsze współczuć im. Ludzie którzy od urodzenia nie chodzą, czy nie mają kontroli nad wszystkimi kończynami, czy nawet nie mogą mówić ku mojemu ogromnemu zdziwieniu nie mają podejścia do życia typu „jestem biedny, bo nie chodzę”. Oni tacy się urodzili i ta sytuacja jest dla nich normalna tak jak dla nas to, że mamy nogi i chodzimy. Oni nie chcieli mojego współczucia, bo nie rozumieli dlaczego ja im współczuję. W tym ośrodku było około 30 osób, żyjących we własnych pokojach i domkach, większość była na wózkach. I życie tam toczyło się prawie normalnie jak u nas czyli były śluby, były zdrady, byli homoseksualiści, była miłość i nienawiść, prawda i fałsz, zło i dobro. Z niektórymi zaprzyjaźniłam się bardzo a niektórych wolałam unikać jak się dało 🙂 Zaprzyjaźniłam się szczególnie z Gitą, bardzo mądrą starszą kobietą, która nie miała żadnej kontroli nad rękami i nogami i nie mówiła, a mimo tego to z Nią najlepiej mi się rozmawiało i przebywało, często wolałam jej towarzystwo niż rówieśników w pubie. Mówiła posługując się oczami, ruchami szyi oraz do bardziej skomplikowanych rzeczy miała takie urządzenie które przyciskała brodą i układała wyrazy i zdania. Pytałam ją dziesiątki razy o Boga (była wierząca) i Jej niepełnosprawność. Absolutnie nie miała żadnych pretensji do Boga, czuła się szczęśliwa i mówiła, że cieszy się, że może swoim życiem pokazywać ludziom Boga i mówić, że w życiu najważniejsza jest miłość. I nie wiem jak to się działo, ale to robiła. Nie chcę porównywać jej kalectwa z Nickiem Vujicic’em, ale gdyby nie miała tych związanych pasami rąk i nóg które jej nie słuchały i latały na wszystkie strony i gdyby mogła mówić to byłoby jej nieporównywalnie łatwiej. Pomimo tego, że nie mówiła to była bardzo bystrą osobą z naprawdę ciętym żartem, która wiedziała wszystko o wszystkich. Pewnie dlatego, że umiała perfekcyjnie słuchać innych. Lubiła napić się też od czasu do czasu Martini 🙂
    Myślę, że świat dla ludzi niepełnosprawnych czy niewidomych od urodzenia jest normalny tak jak dla nas świat ludzi chodzących na nogach. Gdyby nagle wszyscy oprócz nas mieli skrzydła i latali to pewnie zazdrościlibyśmy im latania i rozrywek w powietrzu, ale chyba nie chcielibyśmy żeby nam ciągle współczuli. Chcę podkreślić, że mówię tu o osobach niepełnosprawnych od urodzenia, bo jeżeli ktoś chodził czy widział a w wypadku stracił nogi czy wzrok to pewnie sytuacja jest zupełnie inna, wydaje mi się że nieporównywalnie cięższa. Takie jest moje bardzo subiektywne zdanie. Przepraszam jeżeli kogoś uraziłam.
    Ale wracając do tematu – słusznie piszesz, że się nie poddasz…. Tak trzymać 🙂
    Ale uważam, że nie ma co się wstydzić za gorsze chwile i narzekanie. Ty masz do tego prawo (i ja też 🙂 i wszyscy tutaj). Każdy ma swoje „braki kończyn” które go dołują i ograniczają. Ale trzeba umieć się zebrać i iść dalej bez wiedzy czy na 100% uda nam się spełnić nasze marzenia i pragnienia…ale z wiarą, że wygramy. Oczywiście z całego serca życzę Ci poniższego dialogu w niedalekiej przyszłości 🙂
    – Mamo, miałaś kiedyś marzenie?
    – Tak. Stoi teraz obok mnie i zadaje pytania.

  4. p.s. dopiero teraz przeczytałam ten dialog z Olą bo nie miałam odświeżonej strony. Ola napisałaś – „on przynajmniej ma dziecko…więc jest wygrany. nie ma co porównywać”. Zgadzam się z Tobą, że po pierwsze nie ma co porównywać – bo każdy człowiek jest inny i każdy jest w stanie unieść inny ciężar -jeden radzi sobie z brakiem kończyn a drugi nie radzi sobie np. z brakiem pracy będąc w pełni sprawnym.
    Zgadzam się też z tym co napisałaś, że on ma dziecko więc jest wygrany ALE myślę też że zanim miał dziecko to też był już wygrany.
    Twój ogromny ból czuję w słowach „on przynajmniej ma” i rozumiem doskonale rozgoryczenie po wielu rozczarowaniach. Myślę też, że pragnienie posiadania dziecka i instynkt macierzyński jest u nas tak silny, że niejednokrotnie trudniej sobie z nim poradzić niż z chorobami czy innymi nieszczęściami. Myślę, że dla wielu kobiet (i mężczyzn?) to wydaje się być ich głównym sensem życia. Dobrze, że tak jest. I tak jak napisała nasza Gospodyni jak nie będziesz walczyła to nic się nie zmieni i „Uda się albo nie, ale jak przestaniesz się starać, nigdy się nie dowiesz”. To trudne ale też piękne zdanie. Daje nadzieję. Najważniejsze to nie zgorzknieć – nie poddać się tej rozpaczy na stałe, nie pozwolić jej przejąć naszych resztek nadziei, nie przestać kochać siebie i ludzi – kochać nie uczuciami bo są zbyt zmienne, nietrwałe i nie mamy za bardzo na nie wpływu, ale stanowczym wyborem. I wtedy czy się uda czy nie to też będziesz wygrana. I życzę Ci Olu, żebyś była wygrana „przynajmniej” z dwójką dzieci.

    p.s.II. Też chciałam napisać do April – Tobie też życzę wygranej czy się uda czy nie! Nie trać nadziei. Mając 38 lat masz jeszcze szansę!! Wiadomo, że nie jest to 25, ale nie poddawaj się, jest mnóstwo niespodziewanych i niesamowitych ciąż po 40 i tu pewnie kobiety które mają 40 kilka lat i starają się o pierwsze dziecko powiedziałyby że masz dopiero 38 🙂 Lecz tarczycę! Znam kilka takich osób którym nie dawano szans a udało się. Moja bliska koleżanka długo się starała (potworna endometrioza), lekarze nie dawali szans. Po kilku latach adoptowała kilkuletniego chłopca. Dwa miesiące po adopcji zaszła w najbardziej niespodziewaną ciążę. Kocha swoich chłopaków nad życie.

  5. Jestem od dzisiaj. Przeczytałam wszystko. Pojawiły się łzy, złość, wszystkie złe emocje zaczęły wychodzić na wierzch.

    Ja też walczę. Walczę od ponad 2 lat. Umiem zajść w ciążę. I tylko tyle. Moich dwoje dzieci nie doczekało rosnącego brzucha. Poroniłam 2 razy – łyżeczkowanie 16.02.2014 – czułam, że to była dziewczynka – Magdalena – ok. 7 tc przestała się rozwijać; drugi raz – łyżeczkowanie 13.11.2014 – nie wiem kto to był, będę robić badanie genetyczne – może Piotruś… Ciąża przestała się rozwijać ok. 9tc. A do tamtego momentu wszystko było pięknie. Duży zarodek, większy niż na tym samym etapie pierwszej ciąży. Pięknie bijące serduszko, mam nawet nagraną płytę z wizyty – po co?

    Trzymaj się i nie poddawaj! Walczymy trochę inaczej, ale o to samo…

    1. R, przykro mi, to puste słowa, które nic nie wnoszą, ale wiesz, że Cię rozumiem…
      Masz bardzo świeże rany… 🙁 dużo w krótkim czasie…
      Wiadomo, dlaczego nie możesz utrzymać ciąży? Ktoś obejrzał Twoją macicę, czy nie ma wad w budowie?

      Chciałabym, żeby Twoje łzy były oczyszczające, czas pomaga na najgorsze nawet świństwa od losu, ale nie tak szybko chyba. Magdalena, piękne imię…

      Boże, jak my mamy sobie poradzić z tymi wszystkimi aniołami?

      Walczymy. Tylko odpocznij trochę.

  6. Nie wiem czemu tak się dzieje. Podejrzewam zespół antyfosfolipidowy – nabyta nadkrzepliwość krwi. Szczerze to mam nadzieję, że to to.
    Pierwsze wizyty pokazywały, że wszystko jest ok. Po pierwszym poronieniu mieliśmy 3 miesiące przerwy i po niej zaszłam w ciążę w 4 cyklu. Wierzyłam w moje dziecko i w to, że wszystko będzie dobrze. Aż przyszedł sen, 8.11, że poroniłam. I pojechałam z mężem na pogotowie, żeby sprawdzić, czy wszystko jest ok… Usłyszałam wyrok „nie widzę akcji serca”… Dzisiaj się rozsypałam.

    Te przykro mi, to może puste słowa. Ale bardzo potrzebne. Po pierwszej stracie wiem, że im większa grupa osób dzieli ze mną ból, tym mi jest łatwiej.

    Trzymam za Ciebie kciuki. Zostanę tu na pewno.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *