Co zrobić z tymi wszystkimi aniołami… Poronienie i pochówek po polsku. Prawo i formalności

Chcę zamknąć temat poronienia. Muszę go zamknąć teraz, bo jedną nogą jestem już w kolejnym etapie. Zamknę go rzeczowo, sucho, prawnie i statystycznie. Bez spazmów.

W listopadowej Polityce pojawił się artykuł o poronieniach. Wgryzłam się w to teraz, bo w emocjach inaczej się myśli. Wolę mieć to ułożone w głowie teraz, potem (i przedtem) nie chcę tego czytać i się dowiadywać. Przybliżam najistotniejsze moim zdaniem rzeczy.

Dla kogo za ciężki temat, niech nie czyta.

poronienie

Prawo i obowiązek pochowania zarodka a szpital

W Polsce rocznie ma miejsce ponad 40 tys. poronień. Prawo obowiązujące od 3 lat stanowi, że można i trzeba grzebać nawet kilkutygodniowe zarodki, tak samo jak każde inne zwłoki.

W związki z tym szpitale nie maja prawa zutylizować zarodka/płodu, tak jak utylizuje się inne tkanki (np. wyrostki wycięte podczas operacji). Jeśli rodzice nie odbiorą zarodka ze szpitala, pogrzeb powinna wyprawić gmina, ale nie każda to robi. Niemniej jednak, szpital musi przechowywać zarodki. Skutkiem tego, liczba zarodków zgromadzonych w szpitalach, których rodzice nie odebrali, a gminy nie pochowały, systematycznie się zwiększa. Zaczyna brakować na nie miejsc…

Jakie zarodki rodzice odbierają ze szpitala

Rodzice częściej odbierają duże zarodki, czyli te, po których bez badań, bez wątpienia widać, że są ludzkimi zarodkami. Te, których nie odbiorą, zostają w szpitalu. Czekają na gminny pogrzeb. Czekają tak długo, aż pogrzeb nastąpi. Duże, nieodebrane płody czekają w formalinie. Małe, młode płody czekają w kubeczkach wielkości filiżanki. Czasem są to tylko strzępki po łyżeczkowaniu. Im także należy się pogrzeb.

Pochówek zarodka po badaniu genetycznym

Badanie genetyczne nie jest konieczne, aby zrobić pochówek. Jeśli jednak rodzice chcą uzyskać zasiłek porodowy i pogrzebowy z ZUS (a także 8-tygodniowy urlop macierzyński przysługujący po poronieniu), konieczne jest określenie płci. W przypadku wczesnych ciąż można to zrobić tylko za pomocą badań genetycznych.

Badanie genetyczne kosztuje kilkaset złotych. Bywa, że rodzice, którzy chcą pochować zarodek i uzyskać zasiłek, rezygnują ze względu na koszty badań. Zarodek zostaje zatem w szpitalu.

Jeśli jednak chcą wzprawić pogrzeb, powinni wiedzieć, że z wczesnego zarodka po badaniu genetycznym niewiele zostaje. Tkanka do badania jest formowana w bloczek parafinowy wielkości kostki domina. Jeśli zarodek był mały, z tkanki nic wiecej nie zostaje. Przy pogrzenie obowiązuje jednakowa procedura dla wszytskich zwłok. Zakład pogrzebowy odbiera ze szpitala małą kostkę domina. Co więcej – parafina jest szkodliwa dla środowiska, więc powinno się tę małą kostkę do pochówku skremować.

Pochówek gminny

Jest problematyczny. Jeśli gmina organizuje taki pochówek np. raz w roku, a  szpital zgormadzi dużą liczbę płodów, koszt jest znaczący,trudny do udźwignięcia finansowo. Casus Szpitala Bielańskiego w Warszawie: dwa lata temu szpital zwrócił się do gminy, by pochowała 160 płodów przechowywanych w szpitalu. Koszt za jeden pogrzeb – ok. 2 tys. Do tej pory trwają w tej sprawie uzgodnienia. Szpital nie ma miejsca, gmina nie ma tylu pieniędzy.

Koszt przechowywania zarodka w szpitalu

” (…) jeśli rodzice deklarują, że nie odbierają [zarodka] ze szpitala, wtedy jest to problem szpitala i gminy” – czytamy w Polityce. Póki co, koszty przechowywania ponosi zwykle szpital. I liczy na pochówki zbiorowe, które odbywają się najwyżej dwa razy w roku.

Niektóre szpitale, np. szpital na Karowej w Warszawie, mają podpisane odpowiednie umowy i przekazują zarodki do badań dla celów naukowych. Rodzice, którzy nie decydują się na pogrzeb, wyrażają na to zgodę. Na decyzję mają miesiąc od poronienia/porodu. Przebadane szczątki są grzebane już przez jednostkę, która je badała.

Niektórym szpitalom (np. Szpital Bródnowski Warszawie) udaje się uregulować na bieżąco sprawę pochówki z ośrodkami pomocy społecznej. Są też szpitale (np. Szpital Św. Rodziny, Warszawa), które same organizują pochówki we wspólnym grobie.

Od jakiego wieku ciąży można wyprawiać pogrzeb zarodka

Od każdego. Wcześniej, przed zmianą prawa, obowiązywały 22 tygodnie, jako granica pomiędzy poronieniem a przedwczesnym urodzeniem. Teraz obowiązuje „żywe lub martwe urodzenie”, bez względu na wiek ciąży. Kwalifikuje się tutaj także ciąża pozamaciczna.

Co więcej, wg departementu prawnego Ministerstwa Zdrowia, za zwłoki uważa się nie tylko tkanki płodu, ale także jajowód z ciążą pozamaciczną usunięty podczas operacji.

Dalej – czytamy w Polityce  – „szpital może i powinien odmówić wydania rodzicom resztek po poronieniu oraz wystawienia zgłoszenia urodzenia i karty zgodnu tylko wtedy, gdy w materiale tkankowym nie można makroskopowo ani mikroskopowo wyodrębić tkanek płodu”.

To oznacza, że nie można pochować ciąży bezzarodkowej, takiej, w której pęcherzyk ciążowy był pusty.

Poronienia poza szpitalem

I tak większość kobiet wczesne ciąże roni poza szpitalem. Albo trafiają do szpitala kiedy poronienie się zaczęło i w szpitalu nie stwierdza się już jaja płodowego. Wtedy, w praktyce, jeśli rodzina naciska, rodzicom wydaje się do pochówku zeskrobiny z macicy, w których nie można jednoznacznie stwierdzić istnienia płodu.

Kobiety po poronieniu 

Najczęśniej nie chcą przedłużać bólu po stracie, chcą zapomnieć. W związku w tym po prostu nie odbierają zarodków i płodów ze szpitali. Pętla się zamyka, wraca problem kosztów gimy i szpitala.

w Polsce od 2004 r. obchodzi się Dzień Dziecka Utraconego (15 października).

***

Wpis na podstawie tygodnika Polityka (nr 46, 12.11-18.11), „Pochowani w szafie”, Agnieszka Sowa. 

0 komentarzy

  1. Bardzo trudna sprawa… Ja swoich dzieci nie chciałam pochować, to by było już za wiele. Ale na rejestrację w USC się zdecydowałam – moje dzieci mają prawo do tego, żeby mieć imię i akt urodzenia.
    Jeszcze w lutym szpital wystawił mi metrykę urodzenia i wpisał taką płeć, jaką ja czułam. Teraz trzeba mieć badanie genetyczne, więc czekam… Pewnie dopiero w styczniu będę mogła coś więcej zrobić, bo tyle się czeka na wszystko – muszę ściągnąć kostkę parafinową i wysłać ją do innego miasta…

  2. Hej. Od jakiegoś czasu wgłębiam się w Twojego bloga i śledzę Twoją historię. Uważam, że jesteś niesamowicie silną i odważną osobą. Podziwiam Cię za ogólne podejście. Sama mam zdiagnozowaną endometriozę od maja 2014 – obustronne torbiele jajników 7x6cm… we wrześniu laparoskopowo wycięte. Bezowocne starania. Wysokie CA125. Obecnie jestem w stanie zawieszenia przed decyzją czy starać się dalej czy wprowadzać w stan sztucznej menopauzy.
    Zastanawiam się jaka jest Twoja historia.. bo zaczęłaś pisać bloga już na pewnym etapie walki. Nigdzie nie mogę znaleźć informacji jakie zabiegi miałaś wykonane (wyczytałam, że nie masz jajowodów), kiedy padła diagnoza ENDOMETRIOZA i jak to wszystko przebiegło zanim znalazłaś się na etapie inseminacji i myślenia o in-vitro… Może jak kiedyś miałabyś czas i ochotę oczywiście to opisałabyś jak to się u Ciebie zaczęło, chyba że jest to część Twojej prywatnej sfery co doskonale zrozumiem. Chyba, że gdzieś w jakimś poście jest to opisane, starałam się przeczytać wszystko ale może coś przeoczytałam.
    UFF, ale się rozpisałam… powodzenia na dalszej drodze walki. Trzymaj się dalej tak dzielnie bo jesteś dla mnie wzorem. Sama zaczynam pisać bloga ale dopiero raczkuję.

    1. już doczytałam historię utraty jajowodów, naprawde bardzo mi przykro 🙁 jednak nadal nie wiem od kiedy zostałaś diagnozę o endometriozie? Miałam identyczne torbiele i identyczną operację..ehh..

      1. ~narathiel, moja wcześniejsza historia nie jest owiana żadną tajemnicą, jesli Cię to ciekawi, krótko Ci opowiem. To podobna historia, jaką może opowiedzieć wiele z nas 🙂

        – W 2010 r. we wrześniu decydujemy, że to już, że chcemy dziecko, w sam raz na świeta ogłosimy dobrą nowinę.
        – Przez pół roku nie wychodzi. Idę do pierwszego lekarza. Słyszę „Niech sobie pani świeczki zapali do romantycznej kolacji, jak nie zadziała, wróci do mnie za rok”.
        – Idę do drugiego lekarza. Jedyna nieprawidłość, jaką znajduje lekraz to zespół policystyczych jajników (w obrazie USG), wtedy mnie to nawet zmartwiło.
        – W miedzyczasie robię oczywiście badania, hormony, wszytsko ok. U męża też.
        – Przez kilka cykli, chyba sześć, z jakimiś przerwami stymulujemy jajniki (Clostilbegyt, Ovitrell), pęcherzyki rosną, pękają, w ciążę nie zachodzę. trwa to prawie rok.
        – Robię histeroskopię i drożność jajowodów, wszystko ok.
        – Nasilają się bóle miesięczkowe. Lekarz podejrzewa wodniaka. Rozważa endometriozę. Nie wie co ma dalej ze mną zrobić. „nie potrafię już pani pomóc” – odsyła mnie do klinki bezpłodności.
        – Sierpień 2012 – pierwsza laparoskpia potwierdza endometriozę. Dostaję Visanne.
        – po kuracji Visanne decydujemy się na inseminację.
        – Jestem w kiepskiej kondycji psychicznej. Chodzę do klinki bezpłodności, sama nazwa tej klinikni przyprawia mnie o dreszcze. Zaczymam pisać tego bloga.
        – Pierwsza, druga, trzecia inseminacja. Nic. Bloga piszę na początek rzadko. Omijam np. całą jedną inseminację.
        – Decydujemy się nie robić więcej inseminacji. Za ileś tam miesięcy ma wejść rządowe dofinansowanie in vitro. Czekamy na ten program, bo koszta są zbyt duże dla nas.
        – Dalej mniej więcej wiesz po blogu: Stymulacja, przestymulowanie, szpital, transfer odłożony. Torbiele endometrialne, laparoskopia (stwierdzili w tym czasie juz endometriozę IV stopnia), transfer odłożony. Zapalenie otrzewnej, wycięcie jajowodów, transfer odłożony. Kriotransfer, ciąża, poronienie, transfer odłożony… 🙂

        To historia tysięcy kobiet.

  3. Przeczytałam całego Twojego bloga. I połowę przepłakałam.

    Jesteś niesamowitą kobietą, którą spotkało zbyt wiele złego. I wierzę, z całego serca, że te 4-ry mrozaczki, które wam pozostały zamienią się w cudowne dziecko. Będę się za to codziennie modlić i prosić opatrzność, aby pozwoliła wam zostać rodzicami.

    Tak sobie myślę, że czego nie napiszę to to będzie tak głupie i bez sensu i że słowa to są takie małe i bezwartościowe:/

    Chciałam tylko żebyś wiedziała, że ktoś gorąco się modli za to żeby uśmiechnęło się do Was trochę szczęścia.

    1. ~anastazja, ostatnią rzeczą, jaką bym chciała, to, żeby ktoś tu płakał przez bloga!
      I wcale nie jest tak jak mówisz, że słowa są małe. Przeciwnie. Są bardzo duże.
      Właśnie dzięki Tobie i takim wpisom jak Twój, mnie jest lepiej, łatwiej. Jestem zwierzęciem stadnym, widzę, że nie jestem sama, jak kiedyś myślałam.
      Dziękuję za to co napisałaś.

      1. Płakałam bo po części przypomniały mi się własne przeżycia.

        We wczesnym wieku (21 lat) lekarz zdiagnozował endometriozę, ale wczesne stadium. Leki. Do tego problemy z tarczycą, z obniżonym progesteronem, okres… kiedyś mimo luteiny nie pojawił się 10 miesięcy (podejrzenia przedwczesnej menopauzy, ale poza progesteronem, hormony ok).

        Mając 23 lata, krótko po ślubie, świadoma moich problemów zdecydowałam się starać z mężem o dziecko. Udało się bardzo szybko (aż lekarz się zdziwił, bo za 2-gim razem), ale też szybko skończyło, poronienie w 8tc.

        A potem… Nie udawało się bardzo bardzo długo. Badania ok. Endozołza pod kontrolą. HSG dobre. Zrobiona laparoskopia. Wszystko drożne, działa, endometrioza niezaawansowana nie powinna stanowić problemu, plemniki bardzo dobre, owu jest i co? I wielkie NIC. I tak przez ponad 3 lata… W tym 2 inseminacje, cykle stymulowane, monitoringi…. I nic. Więc zaczęła się walka o rządowe in-vitro. I… miesiąc przed podejściem do procedury okazało się, że jestem w ciąży. Może psychika odpuściła, bo tak się nastawiłam na ivf, że przestałam myśleć, że uda się naturalnie. Nie wiadomo.

        W 8 tygodniu z krwawieniem i płaczem (a raczej histerią) trafiłam do szpitala. Okazało się, że pękł krwiak, a ja już byłam przekonana, że to koniec.

        A teraz jestem w 20 tygodniu, dziecko zdrowo się rozwija, ciąża przebiega prawidłowo, a ja codziennie się modlę o to, żeby ten cud został z nami.

        I Tobie tego cudu życzę z całego serca. I będę tu przychodzić i czekać na happy end.

        1. Anastazja, zmotywowałaś mnie, przyspieszyłaś decyzję o dokładnym sprawdzeniu tarczycy. Czekam na wyniki właśnie. Uwielniam te wpisy, w których po trudnym czasie pojawia się ciąża. Nie jesteś tutaj przypadkową osobą, jesteś, bo miałaś problemy. A teraz 20 tc 🙂 Bardzo się cieszę, bo dajesz mi nadzieję 🙂
          No i nie płacz, bo Małemu/Małej smutno wtedy!!!

  4. Jestem po ciąży pozamacicznej, która pozostała do końca niezdiagnozowana i rozerwała mi jajowód, byłam już prawie po tamtej stronie, zanim lekarze zorientowali się, co mi jest i rozpoczęli operację. To było prawie cztery lata temu…. Po przeczytaniu twojego wpisu prześladuje mnie myśl, co stało się z moim dzieckiem, które wtedy w czasie operacji ze mnie wyjęli… Czy w ogóle zauważyli takie maleństwo w czasie oczyszczania jamy brzusznej z ogromnej ilości krwi, czy może stało się odpadem medycznym…. Pamiętam przebudzenie po operacji, była przy mnie rodzina: mąż i rodzice. Pierwsze moje pytanie brzmialo, czy jeszcze będę mogła mieć dzieci, a drugie, czy dziecko żyło, kiedy jajowód pękał i kiedy je wyciągali…. Nie wiedziałam o opisanej przez ciebie zmianie w prawie. Czy chciałabym odebrać te kawałeczki komórek i je pochować… Nie umiem tego ocenić. Obym nigdy nie musiała.

    Napisałaś, że jesteś jedną nogą na nowym etapie. Czy to znaczy, że zbliża się kriotransfer? Życzę powodzenia razem z synkiem śpiącym obok mnie, ma już trzy miesiące i też jest owocem in vitro.

    1. Kas, bardzo mi przykro z powodu ciąży pozamacicznej. Te historie zawsze kończą się smutno 🙁 Mojej koleżance zdiagnozowali taką ciążę w 12. tygodniu. Położyli ją do szpitala, podłączyli jakąś kroplówkę i kazali leżeć i czekać aż serduszko przestanie bić. Dzień, dwa, trzy… Okropne historie, i koleżanki i Twoja.
      Pochowanie zarodka to symbol i niech będzie tylko symbolem. Wszystko, cokolwiek byśmy nie zrobili z zarodkiem, płodem, wraca do natury. Nie tą, to inną drogą. Byłaś wtedy chora, po operacji, trudno Ci było podejmować decyzje, być może podjęłabyś taką samą jak procedury szpitalne, a tylko kosztowałoby Cię to nerwy. Wybacz, że plotę coś na temat Twojej przyszłości. Stało się tak jak się stało. Nie masz na nic wpływu teraz.

      Bardzo mnie cieszy Twój synek obok Ciebie. Widzę Was w wyobraźni 🙂

      Jesteś czujna, że zareagowałaś na moje wtrącenie o kolejnym etapie. Niestety właśnie się zdupczył 🙁 Opiszę to któregoś dnia, a jak nie opiszę, to teraz wspomnę tylko, że za kilka dni miałam mieć kriotransfer, ale zamiast owulacji mam jakąś sporą wodnistą torbiel, lekarz nie wie co to. Dupa, dupa, dupa… 🙁

      1. O kurcze, przykro mi. U mnie przed rozpoczęciem in vitro pokazała się torbiel na jajniku, ale dostałam tabletki anty i po nich zniknęła… Nie opóźniło nam to procedury na szczęście, bo tabletki były od razu wyciszeniem przed stymulacją. Mam nadzieję, że szybko się z tą wredotą uporacie i kriotransfer odbędzie w kolejnym cyklu. Akurat w Święta. Nie wiem, jak podchodzisz do takiego „wiązania się” z datami, dla mnie to było trochę magiczne… U mnie mija właśnie rok od całego procesu, zaczęłam zastrzyki w moje imieniny 25.11, jutro moje urodziny, rok temu dokładnie w tym dniu miałam kontrolę w czasie stymulacji, w mikołajki transfer… Dzis temu „transferowi” zaczynają wychodzić zęby, a ja jestem ledwo żywa.

        Zaglądam tu do Ciebie regularnie i często myślę o Tobie i Twojej drodze do macierzyństwa. To strasznie trudna droga, ale bardzo bardzo wierzę, ba jestem przekonana, że już wkrótce zakończy się ona szczęśliwym finałem. Trzymaj się! Jesteś dzielną kobietą, jestem pewna, że wkrótce zostaniesz za to nagrodzona.

  5. Dzisiaj znalazłam Twój blog i przeczytałam od początku do końca. Od długiego czasu też się zastanawiam nad założeniem takiego bloga i opisanie swojej historii. Teraz będę częściej zaglądać do Ciebie. Nie poddawaj się. Na pewno następnym razem się uda. Trzymam za Ciebie bardzo mocno kciuki i będziesz miała upragnionego maluszka. Poczytaj sobie o oleju kokosowym. Wyczytałam, że pomaga w wielu chorobach między innymi w leczeniu endometriozy. Pozdrawiam

    1. Neronka, dzień dobry na blogu 🙂 Namawiam Cię do założenia bloga, bo dla mnie okazało się to świetnym miejscem wymiany doświadczeń, porad, wzruszeń.
      Dzięki za info o olejku. Ja staram się używać olejka z wiesiołka, wydaje mi się, ze trochę pomaga, przynajmniej na bolesne miesiączki, a może to tylko psychika?

      1. Ja tak tylko wtrącę, że oleju z wiesiołka nie używaj po transferze. W ciąży jest zakazany, jak wiele innych substancji.

        Na takiej zasadzie, że dobrze dmuchać na zimne, a on może powodować bodajże skórze.

        Uporaj się z tą paskudą torbielą ! Wierzę mocno, że kolejny raz to będzie ten szczęśliwy:)

  6. Czytam twojego bloga od bardzo dawna. Tydzien temu stracilam 11 tygodniowe dzieciatko. Po 5 latach staran i 1 in vitro z 1 zarodkiem- naszym maleństwem. Mam niedrozne jajowody. Walczyliśmy razem o zycie w szpitalu z moja kruszynka 3 tygodnie z ciezka hiperstymulacja. PÓŹNIEJ ponad miesiąc niesamowitego szczęścia i strata. Zabieg w szpitalu. Pisze sucho bo dzis nie odnajduje w sobie żadnych emocji.

    1. ~oczekująca, napisałaś to tak sucho, że przykro mi tym bardziej z powodu Twojej straty 🙁 Jakbyś była zła, smutna, rozczarowana, przeklinała – to jakoś ta pokaleczona dusza oddycha, czymkolwiek, ale oddycha, a tak… 🙁 mam takie skojarzenie, że zamknęłaś wszystko w puszcze…
      I nawet Ci się nie dziwię… Bo to bardzo dużo do przeżywania. Czasem nie da się na raz tego wszystkiego ułożyć.
      Walczyłaś 5 lat. Nie wiem co mogę mądrego Ci teraz napisać. Jak kobieta kobiecie. Mogę Ci przytulić albo po prosyu pójść z Tobą na piwo.

  7. Ciężka sprawa, Kościół nie wypracował w tym względzie jednoznacznego stanowiska, ale moim zdaniem pochówki powinny odbywać się normalnie. Wiem też, że niewiele firm się podejmuje tego typu „zleceń” brzydko mówiąc. W Warszawie chyba znam jedną – Jakubisiak. Moja koleżanka ostatnio żegnała dziecko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *