Zarodki. Tak daleko nigdy jeszcze nie byliśmy

Popłakałam się ze szczęścia po dzisiejszym telefonie z laboratorium. Mamy pięć zarodków…

Z sześciu komórek (dwie oddaliśmy klinice do badań), rozwinęło się pięć „mój ukochany-mąż-i-ja” zarodków. Jeden się zdegenerował (żegnaj, Maluszku, przyroda upomniała się o swoje, muszę to uszanować). Tych pięć zarodków to jest bardzo dużo na moją głowę, nie mieszczą mi się…

Ja wiem, że jeszcze dużo przed nami, że wszystko może się wydarzyć, że jeszcze będą długie dni oczekiwania i będzie walka, i będzie strach. Ale, jak napisałaś Aurelio, to nie jest światełko w tunelu, to wielkie słońce nad nami 🙂 Tak daleko nigdy jeszcze nie byliśmy. 

Nie mamy prawa na tym etapie odmówić sobie uśmiechu. Nabieramy sił na dalszą drogę.

Mój ukochany mąż tak bardzo się cieszy, oszalał zupełnie, jest dumny, rozśpiewany. Chyba już nadał imię każdemu z nich. Nie jesteśmy wariatami. Po tylu latach walki, po samych niepowodzeniach, nagle 5 zarodków.

Kruszynki moje, maleństwa, trzymajcie się, wytrwajcie…

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *