Ja 35 lat, M. lat 33
W sierpniu 2007 wzięliśmy ślub i postanowiliśmy, że od stycznia 2008 staramy się o dzidziusia. Udałam się na kontrolną wizytę do lekarza i okazało się, że jest torbiel 2 cm, ale podobno miała się sama wchłonąć i miałam się zgłosić po 2 miesiącach do kontroli. Po tych 2 miesiącach torbiel miała już 10 cm i szybko zostałam skierowana na laparoskopię, która odbyła się w listopadzie 2007. Wyrok endometrioza 3st i z prawego jajnika zostały mi strzępki. Zaraz po operacji przyszedł do mnie lekarz i na wpół przytomnej oświadczył, że będę mieć problemy z zajściem w ciąże.
Później było leczenie zoladexem i po zakończeniu kuracji dostałam zielone światełko i mogliśmy się starać.
Grudzień 2009 odpuściliśmy, bo w maju 2010 miał się odbyć nasz ślub kościelny. Pamiętam, że przytulanki były tylko raz i jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam 2 kreski na teście. Umówiłam się zaraz do lekarza, niby wszystko było w porządku a po 2 tygodniach obudziłam się z krwawieniem. Lekarz przyjął mnie do szpitala , stwierdził, że wcale krwawienie nie jest aż tak silne i tak leżałam cały dzień. Pod wieczór się zdenerwowałam, bo nikt się mną w ogóle nie zainteresował, brzuch coraz bardziej bolał to wybrałam się do pielęgniarek dopytać o co chodzi i przy okazji o coś przeciwbólowego. Lekarz dyżurujący kazał mi wziąć ketanol , ja oczywiście oponowałam, bo jak to w ciąży i taki silny lek. Wydarł się na mnie wtedy jak na jakąś gówniarę i wykrzyczał, że nie jestem w ciąży i nigdy nie byłam. Od razu zadzwoniłam do swojego lekarza i okazało się, że to była ciąża biochemiczna, a on nie był w stanie mi od początku powiedzieć, że jest coś nie tak, bo wiedział jakie to jest dla mnie ważne… Jeszcze tego samego wieczora wypisałam się na własne żądanie. Ja to w ogóle mam szczęście do lekarzy, ale po kolei.
Lipiec 2010 trafiłam do szpitala z pękniętą torbielą na lewym jajniku. Znowu miałam to szczęśćie, że trafiłam na cudowna lekarkę, która zamiast się mną zając przez pół godziny dyskutowała ze mną i dopytywała jak ja śmiałam przyjechać do szpitala w którym nie mam swojego lekarza…. Znowu mnie trzymali cały dzień zanim się mną zajęli. dopiero po mojej wieczornej interwencji, gdy już nie mogłam wytrzymać z bólu, prześwietlili mi brzuch i jak się później okazało miałam litr krwi w otrzewnej. Jajnik udało się na szczęście uratować. Jednak przez kolejne 2 dni nie było ze mną kontaktu. Pamiętam ten dni jak przez mgłę. Po 2 dniach zdecydowano o relaparotomii. Po tej drugiej operacji powoli zaczęłam dochodzić do siebie i niby stwierdzili, że nic nie znaleźli, że poprzednia operacja została prawidłowo przeprowadzona. Prawdy nigdy się nie dowiem.
Lipiec 2011 kolejna laparoskopia, ponieważ zrobił się mi wodniak i lekarz usunął resztki prawego jajnika z jajowodem, tak więc zostałam z moim pokiereszowanym jedynie lewym jajnikiem:)
Przez kolejne 2 lata lekarz próbował doprowadzić mnie do w miarę poprawnego stanu. Gdy to się to udało na zakończenie dostałam visanne i mimo, ze mój jajnik jest zrośnięty z jelitem lekarz dawał mi szanse na zajście w ciąże. Pech mnie jednak nie odstępował:) po 10 dniach zażywania visanne obudziłam się z ustami jak po botoksie:) cała w plamach i okropnie całe ciało mnie swędziało. Lekarz stwierdził, że musiałabym być jakimś ewenementem w skali światowej ponieważ w żadnej publikacji medycznej nie spotkał się z informacja o uczuleniu na ten lek. Odstawiłam lek na 2 dni, później dałam mu jeszcze jedna szansę i sytuacja się powtórzyła. Jak widać jestem wyjątkowa na swój sposób:)
Lipiec 2013 kwalifikacja do in vitro
Grudzień 2013 I podejście- nie udane, brak mrozaczków
Kwiecień 2014 II podejście – nie udane, źle odpowiedziałam na stymulację merionalem, 4 komórki się rozpadły, podano jeden zarodek w 2 dobie, brak mrozaczków
Wrzesień 2014 III podejście zmiana kliniki na Bocian Białystok – nie udane
Styczeń 2015 crio – nie udane
Tak dużo przeszłaś…
Głowa do góry! Jeszcze wyjdzie słońce 🙂
3 miesiące temu myślałam, że może w końcu szczęście się do mnie uśmiechnęło:) Na wizycie okazało się, że jak na moje warunki to jest super. Endometrium piękne, pęcherzyk piękny i lekarz kazał się starać. Byłam pełna nadziei aż do 20 dc kiedy mimo brania duphastonu 2×1 od 15 dc zaczęłam krwawić. Oczywiście pomyślałam pozytywnie, że to implantacja, bo nigdy mi się nie zdarzyło krwawienie w czasie brania duphastonu. Krwawiłam tak sobie aż do odstawienia tabletek, po którym dostałam prawdziwej @. Pomyślałam sobie, że to pewnie jednorazowy incydent. Pomyliłam się jednak. Kolejny miesiąc tym razem 19 dc i powtórka z rozrywki. Na wizycie okazało się, że w ciągu 1,5 miesiąca zmiana o 360st. Torbiel, i co najlepsze jedyny jajowód do wycięcia. W tym miesiącu dostałam duphaston aż 3×1 i ta sama sytuacja, krwawienie od 21 dc. Teraz czekam sobie na @ i jadę do kliniki, żeby potwierdzić diagnozę odnośnie jajowodu. Mam cichą nadzieję, że jednak lekarz się pomylił i nie będzie konieczna operacja…Miałam nadzieję, że kiedyś może się uda naturalnie, bo na in vitro narazie nas nie stać ale jak widać los chce inaczej.
Dobra, Anikola, nieciekawie to wygląda. Ale stop, wolniej, jeszcze raz.
Dlaczego jajowód jest do wycięcia? Torbiel jest w jajowodzie?
Musisz to potwierdzić u innego lekarza, to wiesz oczywiście.
Kolejna kwestia – koleżanka powiedziała mi kiedyś, że w niektórych szpitalach automatycznie wstawia się kobietom protezy jajowodów. Mówiła to o Łodzi, ale nie wiem o jakim szpitalu. Nie wiem, czy to prawda – nie znalazłam takich informacji. Ale Ty się być może będziesz musiała dowiedzieć. Nawet jeśli to kosztuje, to na pewno mniej niż in vitro.
Bardzo mi przykro, że stoisz w takim stresującym miejscu w życiu. Mam nadzieję, że kolejna wizyta w klinice wykluczy wstępną diagnozę. Domagaj się leków, zainteresuj ziołami Klimuszki, może coś rozpuści tę torbiel…
Torbiel jest na jajniku a jeśli chodzi o jajowód to stwierdził, że jest jakiś rozwarstwiony i ma zły wpływ na jajnik i go uszkadza i , że jak jeszcze mam kiedyś w planach in vitro to trzeba go jak najszybciej wyciąć jeśli chce ocalić jedyny jajnik. Wybieram się do kliniki w Białymstoku, bo mój lekarz to chętnie by mi wszystko wyciął jakby mógł, a w białym to są anty jakiejkolwiek ingerencji. Martwią mnie też bardzo te krwawienia przed @. Nigdy tak wcześniej nie miałam mimo, że torbiel była prawie co miesiąc. Gdy się spytałam o to lekarza to stwierdził, że nic nie widzi, że to wina torbieli, ale mnie to zastanawia, bo nigdy torbiel nie była przyczyną krwawienia.
Anikola pierwsze słyszę o rozwarstwieniu jajowodu. Dobrze, że jedziesz do Białegostoku, mam nadzieję, że tam Ci powiedzą, że wcześniejszemy lekarzowi śnieży monitor na USG…
Co do krwawienia przed @, ja tak miewam prawdopodobnie z powodu torbieli endometrialnej. Twoja torbiel jest czynnościowa.
Boże, masz tyle przejść za sobą, że nie wiadomo, co mądrego napisać, bo chyba wszystko już w swoim życiu przerobiłaś…
Anikola, wierzę, że lekarze jednak uratują Twój jajowód. Ale cholernie się z Tobą martwię. Ile historii może się przydarzyć jednej kobiecie?
Anikola, przykro mi, że znowu masz pod górkę. Oby w Białymstoku wymyślili jednak inne rozwiązanie.
Rozumiem, że po tym styczniowym Crio nie masz już mrozaczków i teraz musiałabyś robić pełnopłatną stymulację do ivf?
Tak Wężon teraz musiałabym podejść odpłatnie. Jak się okaże 14 maja na wizycie, że dają mi jeszcze jakieś szanse i jak uzbieram kasę to bym chciała podejść w Artemidzie w Białymstoku, bo tam najtaniej i ze wszystkim by mi wyszło 6 tys. Tylko albo aż 6 tyś… Mam takie dni jak dziś, że się zastanawiam, że może tak ma być. Jak mi pousuwają wszystko to skończy się robienie sobie nadziei co miesiąc i te ciągłe rozczarowania. 8 lat robi swoje. Dziś mam kiepski dzień, mimo tej cholernej torbieli nawet w tym miesiącu się łudziłam i jak zwykle dziś dostałam @. Żyję od @ do @ i pewnie tak będę się łudzić aż do menopauzy chyba, że wcześniej zeświruje:) Fajnie, że mam takie miejsce gdzie mogę sobie pomarudzić i ponarzekać:)
Anikola bardzo Cie proszę nie zgadzaj się na wycięcie jajowodów… Ja mam laparoskopowo stwierdzoną obustronną niedrożność jajowodów…Pojechałam do kliniki Artmeida Białystok i tam przystąpiłam do programu in vitro. W trakcie stymulacji profesor stwierdził, że na obu jajowodach są dwa wodniaki bardzo duże i powiedział, że z jednym wodniakiem (w uproszczeniu wodniak to taka wodnista torbiel na jajowodzie, która co jakiś czas pęka i wylewa się z niej płyn, który powoduje stan zapalny w macicy, a przede wszystkim „wymywa zarodek”)nie ma szans na implantację zarodka, a z dwoma to już cud! Powiedział, że proponuje wyciąć oba jajowody i dopiero przystapić do in vitro… jednak miałam tylko jeden zarodek podczas stymulacji i nie zgodziłam się na wycięcie jajowodów… powiedziałam lekarzowi, że chce spróbować z takimi jajowodami. Autorytet medyczny powiedział, że dobrze jeśli tak chce, ale on uważa, że to strata czasu… i co? zrobiłam test sikany w 9 dpt i beta 240! i ciąża na 11 tygodni… Lekarz nie wiedział co powiedzieć… Aniolku proszę tylko, żebyś to skonsultowała z co najmniej kilkoma lekarzami bo jak wytniesz jajowód to juz nie ma odwrotu… a wiesz, że każdy zabieg i operacja wiążę się ze zrostami, zastojami i innymi powikłaniami, które źle wpływają na płodność…Pozdrawiam
Oczekująca 14 maja byłam w Warszawie u prof. Szamatowicza. Jego decyzja mnie zadowoliła, bo stwierdził, że z jajowodem wszystko w porządku. Umówiłam się z nim na przyszły rok na 4 podejście. Wizyta była w 7dc, torbieli nie było, pęcherzyk miał już 17mm. Moje szczęście trwało 2 dni… Byłam pewna, że skoro nie ma torbieli to moje wczesne krwawienia pójdą w zapomnienie. Tym razem krwawienie zaczęło się już 10dc, a dziś mam 21dc i tak czekam na tą @. Najlepsze, że prof. też nie widzi przyczyny krwawień, a ja jakoś nie mogę uwierzyć, że normą jest krwawienie prawie cały miesiąc i strasznie się boję co tam się może dziać. Kiedy poznałam mojego męża, był on młody i niedoświadczony w sprawach kobiecych:) Powiedział mi kiedyś, że myślał, że kobieca @ trwa 3 tygodnie. Ostatnio mi tą historie przypomniał i stwierdził że jednak miał rację:))):P
Hej Anikola. I jak Ci sie powiodło? Czy do tej pory coś Ci się wyjaśniło?
Ja tez mam podobne przejścia i zastanawiam się czy pojawi się jakieś światełko w tunelu. Napisz proszę 🙂
Hej Katia, na stronę zaglądam od czasu do czasu ale tu nie wchodziłam, więc dopiero teraz piszę:) Ja od tamtego czasu jestem na tabletkach antykoncepcyjnych. Nie podeszłam do 4 podejścia. Ostatni rok miałam ciężki, bo moja mama zachorowała na raka i zmarła i wszystko zeszło na dalszy plan. Nie wiem co dalej, ale przestałam z tym walczyć, nie wiem czy to oznacza, że się z tym pogodziłam czy nie, trudno mi to określić, ale przestałam się tym wszystkim zadręczać. W maju mam wizytę w kierunku adopcji zarodka. Czy się zdecyduje na ten krok nie wiem.
Anikola, zaglądasz tu jeszcze czasem?
Podeszłaś do 4 ivf, czy może szczęśliwie nie było takiej potrzeby?
Hej Wężon. Odpowiedź masz powyżej. Pozdrawiam:)
karborund