Mam 7 lat… Śmieszna dziewczynka z kitką na głowie, pchając z dumą swój nowiutki różowy wózek dla lalek, podskakuje i opowiada wszystkim, że znajdzie sobie męża i będzie mieć bliźniaki, takie malutkie i takie same…
Mam 17 lat… ,,Mamo! Czemu wujek i ciocia nie mają dzieci?! – Bo nie mogą ich mieć Kochanie…”
NOC… Cześć, jestem Chochlik. Od dziś zamieszkam w Twojej głowie i będę szeptał Ci na ucho różne rzeczy: dziś Ci powiem, że na pewno Tobie też będzie trudno mieć dzidziusia, skoro najbliższa ciocia ich nie ma, a Ty jesteś do niej taka podobna…”
Rok później, poznaję swojego pierwszego mężczyznę, który okazuje się być moim księciem z bajki i przyszłym mężem… 🙂
W między czasie, jeden spóźniony okres, który sprawił, że ,,TO” pomyślałam: spanikowana gówniara, no bo jak to, a jeśli to ciążą? A rodzice?! A matura?! Jeden jedyny raz, przez ułamek sekundy pomyślałam wtedy, że ,,przecież w razie co, można chyba usunąć?!” …
Mimo, że to była tylko przelotna myśl, nienawidzę się za to… bo przecież mam świetnych rodziców i JEGO, który nie kazał mi się tym w razie co martwić bo jesteśmy razem… Ale jednak… myśl przyszła i lotem błyskawicy odleciała, a ja się nienawidzę za to do dziś…
Mam 20 lat… tabletki antykoncepcyjne przez 3 lata, potem odstawka, koniec trucia się i ,,uważamy”… (Chochlik nadal w głowie)
Potem banalnie: wyczekane zaręczyny,plany ślubne, chociaż już dawno nie ,,uważamy”, II kresek brak, a ja po cichu marzę o dzidzi… nawet za śmieszną cenę zmiany wymarzonej sukienki ślubnej na ciążową…
styczeń 2013: 2 dzień cyklu: nocny ból brzucha, pogotowie, zastrzyki, usg, badania – ok
marzec 2013: 2/3 dzień cyklu: nocny ból brzucha, pogotowie, zastrzyki, wizyta u ginekologa – wszystko ok
maj 2013: 2/3 dzień cyklu: nocny ból brzucha, pogotowie, zastrzyki… wędrówka po ginekologach: skoro co dwa cykle coś się dzieje to pewnie jajniki ?!- sugeruję ja. Ale 4 różnych lekarzy nie widzi problemu…
lipiec 2013: powtórka z rozrywki
październik 2013: 7 lekarz zauważa… torbiel!!
listopad 2013: torbiel endometrialna potwierdzona 3 cm średnicy
grudzień 2013: laparoskopia, jednak 6 cm śr. torbiel usunięta; wszystko ok, po miesiącu działajcie bo jesteście młodzi, czekam na panią już w ciąży…
Chochlik milczy. Milczy przez rok.
A potem już górki, na pazurki… Po roku wracamy, z podkulonym ogonem, bez ciąży. Badania, badania…
Wyrok jeden: ednometrioza
Wyrok dwa: oligozoospermia
Wyrok trzy: tylko IVF ICSI (przy oligo nie ma sensu IUI)
Chochlik wrócił. Fika koziołki z uciechy, że się nie mylił!
Mąż znosi to dzielnie, jestem z niego dumna, chociaż wiem, że to dla mężczyzny cios… jakbym mogła, wzięłabym to na siebie, chyba jednak kobietom łatwiej znieść takie rzeczy…
WALKA:
sierpień/wrzesień 2015: I ICSI – protokół długi, znoszę go dobrze, punkcja, transfer, zarodek średni ale dał radę… tylko jedne z całej szóstki…czekanie… nawet chyba Chochlik trzymał trochę kciuki bo milczał… ba! nawet dodawał otuchy 🙂
14 dpt: ryczę cały dzień ze stresu, odpalam kompa: wynik: Beta HCG … 236,17 !!!!!!!!!!!! AAAAAaaa!!! 😀
16 dpt: latam ze szczęścia: 436,12 😀 ON TAK JEST??!! 🙂
40 dpt: Beta HCG: 189 ?????????????!!!!!!!!!!! pomyłka w laboratorium??!!
41 dpt: Beta HCG: 156…tak po prostu… odstawić leki, czekać na samoistne poronienie…
Umarł mi cały świat, umarł mi kawałek serca…
Chochlik taktownie wziął walizki i wyniósł się w cholerę…
luty 2015:
II ICSI – krótki protokół, punkcja,transfer, 1 przecudny i silny zarodek podany, 2 idą na ,,zimowisko” 🙂
14 dpt: ryczę cały dzień bo Chochlik dzwonił , że nic z tego… Beta HCG – 1
Łzy męża spowodowały, że rozsypałam się na milion kawałków…
Nie mam siły, ale NIGDY! NIGDY! NIGDY! nie pogodzę się z tym, że nie będziemy mieć dzieciątka…
Ktoś mi kiedyś powiedział,że dzieci, które poroniłyśmy nie umierają, tylko zmieniają datę przyjścia na świat…
Więc czekam… czekam może na te moje ,,bliźniaki” aż będę mogła zabrać je z zimowiska… w maju…
chociaż kawałka serca i tak już nie mam…
Eska, jakie piękne porównanie z tą nową datą przyjścia na świat… Wiem, że nie do każdego przemówi, ale w moim przypadku dokładnie oddaje to co czuję po moich doświadczeniach… A wcześniej nie potrafiłam tego nazwać… Dziękuję.
I ja też mam takiego chochlika, tylko nie od dziecka, a od kilkunastu lat. Zjawił się za sprawą bliskiej osoby w rodzinie… Trudno się Go pozbyć… 🙁
Zaciskam mocno kciuki za Twoje maluchy na zimowisku! U mnie też koło maja będą się działy (mam nadzieję) cuda (medycyny). Razem raźniej:)
Razem :*
maj to taki piękny miesiąc…
Eska, czemu dopiero w maju? Przecież po braku ciąży mogłabyś podejść od razu?
Mój J. dostał diagnozę – tetraoligoazoospermia, czyli wszystko naraz, u mnie długie cykle, podejrzenie PCOS. Byłam w naturalnej ciąży w tym samym cyklu z diagnozą.
Do IVF też się mentalnie szykowałam „od zawsze”, bo właściwie od początku cykle nawet po 60, albo i więcej dni.
Wiedziałam, że będzie trudno. Pierwszy raz poszło zadziwiająco dobrze. Teraz jest dużo trudniej – chochlik doczekał się kolejnego IVF.
Eska, Twoja historia, jak i większość tutaj powoduje, że uderza mnie niesprawiedliwość świata.
Trzymam kciuk, zaciskam za Was wszystkie… ( z nadzieją, że Wy również zaciskacie chociaz jeden za mnie ) Musi się przeciez udać, musi…
Bianko… zaciskam za siebie, Ciebie i za wszystkich, o których wiem i nie wiem… musimy sobie pomagać bo inaczej zwariujemy…
Dzięki Dziewczyny… razem raźniej chociaż i tak samotnie…
Wężonku nie wiem czemu maj, tak zdecydował lekarz… już nawet się nie zastanawiam czemu maj… ostatnio czuję się jak w jakimś kokonie, wszystko dzieje się tak jakby obok mnie. Zgasło mi światło i rozpaczliwie szukam włącznika, ale od kilku miesięcy nie mogę go znaleźć.
Ciąża stała się dla mnie taką abstrakcją, że czasem dzwoni Chochlik i szepcze: Ty?! W ciąży?! z brzuchem?! To nierealne?! eh…
Eska też latami zadręczałam się, że to „kara” za taką myśl. Że jak to , nie teraz za szybko, że jakby co…. A potem laaaata czekania. Wiem jak to dobija, ale nie ma to sensu. To nie tak. To żadna kara. Tak się po prostu zdarza.
hehe dobre