Izabela

Rocznik 81.

9 lat temu tuż po zaręczynach odstawiłam plastry anty, bo mnie uczulały, po miesiącu odkryłam dwie kreski – rozpacz, bo jeszcze nie teraz, nie ten czas. Miesiąc przeryczałam, ze nie chce tego dziecka i już wtedy zakwitła mi myśl, że będę tego żałować. Do 5 miesiąca ciąża wzorcowa, na początku 6 krótka wizyta u lekarki – małowodzie, dziękuję 15 min  minęło, kasa -do widzenia. Zmieniłam lekarza, diagnoza hipotrofia, zagrażająca zamartwica, nie dochodził przyczyn, bo co to zmieni, odpoczywać. Termin porodu zmieniał się ze stycznia do marca. Musiałabym chodzić 12 miesięcy w ciąży.
Od BN w szpitalu, od sylwestra pod KTG, sylwester – mówię: nie czuję ruchów, lekarz dyżurujący: zapis nic nie potwierdza, Nowy Rok: mówię nie czuję ruchów, położna- zapis nie potwierdza.

2 stycznia przyszedł Mój Lekarz – popatrzył na ten sam zapis i natychmiast na stół. Nie ma łóżek, wszystkie rodzą. Zrzucił jakąś rodzącą i zaniósł mnie na rękach na jej łózko, przywlekł do mnie pielęgniarkę – uśpili mnie. Tak się spieszyli, że nie zdążyłam stracić świadomości. Ciało spało, a umysł nie. Cięli mnie na żywca, wszystko czułam.

Dziecko przeżyło, ma dziś 9 lat i ma się dobrze. Ze mną gorzej, bardzo długo dochodziłam do siebie, dodatkowo zostaliśmy rodzina zastępczą zbuntowanego nastolatka. Lekka depresja, zamknięcie w domu, dziecko i ćpający nastolatek. Tabletki na uregulowanie cyklu, bo dochodził do 90 dni. Guz na bliźnie – endometrioza- teraz to częste, proszę się nie przejmować, wytniemy przy kolejnym cc.

Wybudowaliśmy dom, przeprowadziliśmy się, dziecko prosi o rodzeństwo. Rodzina dopytuje co chwile. Po 7 latach od poprzedniej ciąży dojrzałam do kolejnej. Odstawiam tabletki, rok starań, cykle co 2-3 miesiące. ide do mojego lekarza, duphaston – nic i tak  przez kolejny rok.

Zmieniam lekarza na doktora Ogra. Największy dupek w Krakowie, ale skuteczność bije po oczach (dwie znajome – beznadziejne przypadki właśnie urodziły). Monitoring, ovitrelle na pękanie (nawet krowa pęknie po ovitrelle ), mnie nie pękł , a za to się otorbił. Badanie nasienia- super. Zakwalifikował mnie na oddział na badania. Diagnoza szpitalna PCOs hiperprolaktynemia, insulinooporność. Wracam do niego. Zmieszał mnie z błotem, wbił w poczucie winy, wszystko wina mojej otyłości czyt. moja. Jeśli zajdę w ciążę dostanę cukrzycy, która zostanie ze mną do końca. Dostałam siatkę leków o potwornych skutkach ubocznych. Tydzień dochodziłam do siebie, bo tylko ten wie co znaczy obarczyć grubasa winą, kto odchudzał się całe życie. Maż nie rozumie mojego załamania. Sam się odchudza, traci na wadze bardzo szybko, a ja nic. Obecnie nie wolno nawet mi się starać.

*
Wasze historie

10 komentarzy

  1. Iza, wrzucam to jeszcze raz tutaj, na wypadek gdybyś nie doczytała tego w komentarzach:

    Izabela, mam nadzieję że po tym wszystkim zmieniłaś lekarza? Bo jeśli nie, to błagam Cię, uciekaj od doktora Ogra czym prędzej!!! Ja przez cały 2014 rok łudziłam się, że mi pomoże, a on nie zrobił nic, kompletnie nic! Straciłam przez tego pieprzonego konowała całe 12 miesięcy. Pomyśl sobie tak zupełnie subiektywnie: jak ktoś kto śpi podczas wizyty może Ci pomóc? Dwa razy umówił się ze mną na HSG i o tym zapomniał! Za drugim razem moja cierpliwość się skończyła. Zrobiłam drożność prywatnie, zmieniłam lekarza i co? Po dwóch cyklach pod opieką nowego lekarza zaszłam w ciążę!
    Proszę Cię, nie wierz w to jego cudotwórstwo i nie trać na niego czasu, to nie ma sensu! To chory człowiek. Może kiedyś był dobrym specjalistą ale teraz sam potrzebuje leczenia. Popytaj dziewczyny w poczekalni: co druga była na badaniach na oddziale, a każda po tych badaniach ma stwierdzoną hiperprolaktynemię. Dziwne, prawda? Na prawdę, dobrze Ci radzę, uciekaj od tego buca jak najszybciej!

  2. Izabela… aż ciarki mnie przeszły czytając to wszystko. A Marta dobrze pisze, gdzież do takiego człowieka!?…
    A co do nadwagi, otyłości etc. – kochana, ja po leczeniu przybrałam na wadze jakieś 20 kg i nijak nie idzie mi tego zrzucić… już słyszałam te durne teksty, że mi waga na pewno nie pomaga (aczkolwiek nigdy od lekarza)… Ciekawa teoria… tiaaa…

  3. Kurcze no, na kopierniku spotkałam nie jedna fanke ogra, wszystkim przepisuje to samo, zachwyca sie wiaminą D (slusznie ale na każdym badaniu o tym samym?), wali takie porcje tabletek źe głowa mała i bromergon….przerabiałam to z nim, nie polecam kolesia….grrrr zasypia, pociera jajca przy Tobie no kuzwa…i nie pamieta wcale pacjentek przypadki….
    są w kr skuteczni inni lekarze!

  4. no to muszę przyznać, że tony leków od Ogra zaczęły działać, cykl po raz pierwszy miałam 25 dni, co po kilku latach 90-dniowych robi różnicę. Poczekam aż leki mi się skończą i pójde na wizytę do niego, ale jak znów mnie wkurzy to go walne w te jajca… a swoją drogą ciekawe, że jak piszę dr Ogr to wszyscy wiedzą o kogo chodzi..;)

    1. Izabela, po tym co napisałaś w swojej historii i teraz – mam mieszane uczucia co do tego Ogra, jak ktoś jest świnią, to świnią zostanie. Ale rzeczywiście imponujący wynik z cyklem… Może walnij go w jedno jajco, ale za to porządnie? 🙂

    1. Marta walnę go , obiecuje! kolejna wizyta będzie decydująca. Wiesz Iza jak to jest, wkurzający lekarz, ale może wie co robi…za 2 miesiące dopiero idę i wtedy zdecyduje czy chce do niego chodzić, a w między czasie wybadam innego, podanego przez Martę

  5. jeszcze cosik dopiszę apropo leków u Ogra, mi przepisał kiedy byłam u niego w 2011 Bromergon1/2 tabletki z kolacją, Vigantoletten 2×1, glucophage 500 1×1 na noc, po 4 tyg.1×2 na noc, gdzie ja wszystkie badania miałam książkowe, a okres jedynie miałam mniej więcej co 10dni, mojej kumpeli co przypadkiem trafiła też w tym samym czasie na odział też przepisał to samo, a ona miała rozpoznane Hashimoto więc moja wiara w Ogra mocy zbladła wtedy do minimum. Kolejnym razem jak leżałam na odziałe poznałam dziewczynę, która dopiero zaczynała u niego leczenie, brała to samo co przepisał mi za wyjątkiem witaminy D, miała zaburzenia miesiączkowe brak owulacji okresy co pół roku, po roku na tych lekach zaproponował jej HSG a po kolejnym pół roku zaproponował jej iui z którego zaszła w ciąże. Nie chcę cię zniechęcać do niego bo z pewnością i on ma sukcesy, ma dużo pacjentek, dzięki właśnie znanemu, ja do niego polazłam bo zaczęłam czytać znanego i fora i jakoś trafiłam, tak samo pełna nadziei, myślałam hu burak może i jest ale przecież to nie USC że wybieram gościa na całe życie, zaciążę i nara, pożegnałam się z gościem szybciej niż planowałam, póżniej się turlalam po innych czarodziejach.
    Jeśli postanowisz dać mu szanse to musisz mu zaufać bezgranicznie, chyba wtedy to działa i ma sens:)
    Trzymam kciuki!

  6. Wiesz, uwielbiam te teksty łączące cukrzycę z nadwagą i wpędzanie w poczucie winy…

    Sama mam nadwagę. Wyhodowaną na latach depresji, gdzie każde wyjście z domu graniczyło z cudem. A z cukrzycą (przedziwną, zdaniem lekarzy) borykam się od czasów gdy byłam szczupłą nastolatką.

    Lekarzy spotkałam różnych. Debila, co powiedział że „nie zrobi mi in vitro” jeśli będę miała BMI wyższe niż jakieś tam. Popukałam się głowę i zmieniłam lekarza. Nie po to płacę grubą kasę za wizytę, by dać się upokarzać i zastraszać. Trafiłam obecnie na lekarkę, która pokiwała głową i powiedziała że lepiej by BMI było niższe bo jajniki inaczej wtedy pracują… ale skoro nie jest, to trudno. Chyba pierwsza, która nie uznała mnie za osobę niespełna rozumu, która nie wie że nadwaga + ciąża to nie najzdrowsze połączenie… i oszczędziła sobie pouczania mnie.

    Jest taki piękny tekst, którym ostatnio mało co nie uraczyła lekarza. Powstrzymałam się tylko dlatego, że to jedyny lekarz w przychodni co nie robi problemów ze skierowaniami do specjalistów czy na badania.
    Aczkolwiek komentującym dodatkowe kilogram zawsze można zamknąć gębę stwierdzeniem „na dobrym kutasie się pasie”… 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *