Trzęsły mi się ręce, kiedy zrywałam taśmy z wielkiego kartonu.
Najpierw dlatego, że w pierwszej chwili pomyślałam, że to jakiś krętacz przysłał na mój adres, cytuję z pudełka, Air Compresor, którego nie zamawiałam. Mąż stał nad tą dziwną paczką i powiedział, że będę się z tego tłumaczyć*…
Potem zobaczyłam wiele mniejszych paczek w środku i ręce nie słuchały mnie jeszcze bardziej. Rozerwałam pierwszą paczkę. Drugą, trzecią… Książeczki, tkaniny na czułe uszytki, ramki, obrazki, pieluszki, kocyki, rzeczy, których nie potrafię nawet nazwać… Kartki od Was, kartki, które otwieraliśmy razem i czytaliśmy, palcem macając kopertę, papier, słowo po słowie, imię po imieniu**.
Popłakałam się.
Odgrażałam się, że niczego nie chcę, ale pod grubą warstwą obronnego sadła jest we mnie, w nas dziura. W pokoju dla dziecka stoją białe meble – puste. Od dziś nie takie puste. W naszym domu po raz pierwszy zrobiło się bardziej rodzinnie, bardziej dla dziecka. Dotykam malowanych bajek, miękkich tkanin, nie kłują, choć dotąd bałam się, że będą. Wypełniłyście pustkę, o której chciałam zapomnieć, że jest.
Dziewczyny, to co zrobiłyście… Nikt nigdy nie zrobił niczego podobnego. Nigdy tego nie zapomnę. Nasze dziecko dostało pierwszą wyprawkę. Gdyby telefon zadzwonił dziś, jutro, ma się do czego przytulić. Wcześniej nie wiedziałam, jakie to ważne – mieć w domu już kawałek dziecka.
Dziś przeszłam pewną granicę. Od dziś dzięki Wam czekanie na dziecko jest bardziej prawdziwe, a nie tylko na papierze.
Dziękuję, przebieram nogami, nawet nie wiecie, ile radości mi sprawiłyście ❤
* Mąż mógł się bezpiecznie śmiać, że będę się tłumaczyć z tego Air Compresora, bo Olga82, która zorganizowała tajemniczą akcję blogową, była z nim w skrytym i lojalnym porozumieniu.
** Mam nadzieję, że pieką Cię uszy, jak mnie. Ty wiesz, że piszę do Ciebie 🙂
Piękny gest i ciepły wpis. Teraz musi szybko przybyć mały Lokator. Ściskam i pozdrawiam 🙂
Noni, jestem tak wzruszona, ze nie wiem, co napisac, zeby nie wpaść w patos nie do zniesienia 🙂
Iza, Paweł, karma. Dajesz. Wraca.
W pudle z kompresorem było znacznie więcej uczuć, niż się zmieściło:)
Jestes Wariatka, najwspanialsza wariatka, jakiej nie znam osobiście!!!!!! I potrafisz mnie zatkać, jak jeszcze nikt! Taka karma, Olga, to co powiedziałaś, jest tez wokół Ciebie, łap!
Pudło nie mieści się w szwach mojego rozumku, bede dzis spała z tymi uczuciami 🙂 Od Was 🙂
Iza, gdyby nie Dziewczyny, toby nie było kompresora:)
W końcu pracuję na psychiatrii i bardzo to kocham, więc muszę mieć solidnego wariata w sobie;) a karmy? O jaką ja dobrze odkarmiona jestem-doslownie i w przenośni:)
Idąc za tropem: Dziewczyny, jeśli ktoś jeszcze chce słówko do Izy, to czas na zwierzenia…Piszcie, dlaczego i po co tu wchodzimy, wracamy i ….
No i ja też się poryczałam. Izula jak Ty napiszesz….
Brawa dla Olgi – sprawicielki tego całego zrywu 🙂
Są takie rzeczy, o których sądzimy, że zdarzają się tylko innym. Tak dawniej było z niepłodnością czy in vitro, która zdarzyła się mi, nam wszystkim…
Ale w kategorii tych spraw, które zdarzają się tylko innym, są też niespodzianki, niesamowite zdarzenia, jak z filmu – takie odbierające mowę chwile zaskoczenia, jak wczoraj. I nagle to mi się zdarzyło się dzięki Wam, i dzięki Tobie Martucha 🙂
Ojaaaaaa i ja sie wZruszylam…. Iza teraz bedzie Wam razniej czekac….:) Olga piekby gest.
Ja tu wchodze baaaardzo czesto siedze cichutko ciesze sie z kazdych dwoch kresek ale i placze i przezywam straszne chwile ktore Was spotykaja.
Trzymajcie sie wszstkie :*
Pozdrawiamy z Jaśminką 🙂
Sza… możesz siedzieć cichutko, ale i tak wiem, że jesteś… Jesteście z Jaśminką 🙂 Dzięki, że znajdujesz czas, aby tu wracać!
Ja też się wzruszyłam:-) i jak nic wspomnienia zapukały do głowy. ( jest 4:27), karmię Antka..
Dwa lata temu, byliśmy na początku tej drogi do upragnionego szczęścia.
Twój blog spadł mi jak grom z jasnego nieba. W pewien, sobotni poranek w lutym.
To był kolejny smutny dzień, znowu ktoś, ,był w ciąży….nie ja.
I wtedy pojawiłaś się Ty, taka normalna a wszystko to o czym pisałaś. .. takie mi znane. Zaraziłaś mnie.
Dziękuję za to miejsce, które stworzyłaś i dalej tworzysz, dla nas,dla siebie.
Dziękuję.
Tak jak napisała Olga, karma wraca.
Trzymam za Was kciuki.
LILOĄ, jesteś częścią tego miejsca, przecież to też Ty je tworzysz! 🙂
Kurcze, wchodze, podczytuje na ile mi moje 10-miesięcznie dziecię pozwoli, a taką akcję przegapiłam!
Piękna akcja dziewczyny! Iza jesteś dla nas wszystkich wyjątkowa, bo stworzyłaś nam taki wirtualny azyl w tej trudnej i wyboistej drodze do macierzyństwa.
Pozdrawiamy ciepło wraz z Niną 🙂
Borówka, serce mi rośnie jak to czytam, ale ten azyl najpierw Wy, dziewczyny z bloga, dałyście mi.
A na wyboistej drodze trzęsie nas po równo 🙂
Borówka nadrobimy, Iza to się nie ogarnie jak napisze ze dostala tel 🙂
He he, Pati, po tym co zobaczyłam 2 dni temu, już sie boję 🙂
Ja przyszłam tutaj pewnego szarego dnia po powietrze. Zostałam i oddycham.
Iza, na Wasze dziecko naprawdę czekacie nie tylko Wy. Niech się te białe meble prędko wypełnią przydasiami a ściany dziecięcym śmiechem. Gwarantuje wzruszenia większe niż nad Air Compresorem:)
Ehh… Niebieska, wiesz…. dajesz mi dużą przestrzeń w kolorze pływania w oceanie. I jeszcze wymieniasz z nami powietrze 🙂
Izus, od nas kilka cieplych słów.
Sama juz nie pamiętam od kiedy jestem na blogu, na pewno dlugo.. Pamietam jak rozpaczliwie czytałam historie dziewczyn szukajac w nich dobrego zakończenia. Dodawalyscie mi zawsze cały ogrom otuchy. Pamiętam jak mnie pocieszalyscie jak napisalam ze zaczęłam plamic po transferze, ze może byc jeszcze dobrze,ze to nie przesądza, a po 2h zobaczylam 2 kreski. Mialyscie racje…To Twoja zasługa ze stworzylas takie wspaniałe miejsce. Bardzo Ci dziekujemy z Juleczka.
Anitt, chciałam sprawdzić, z kiedy jest Twój pierwszy komentarz, ale coś się zawiesiło zarządzanie blogiem…
Dla mnie jesteś od tak dawna, że prawie od zawsze. Bardzo mi miło, ze wracasz w towarzystwie Juleczki 🙂
Nie wiem, od kiedy jesteś na blogu Anitt, ale już wiem, od kiedy piszesz. Zaczęłaś w zakładce Kontakt w czerwcu 2015 🙂
Wow to juz trochę czasu upłynęło:-)
Brawo dziewczyny, brawo Olga!
Izunia stworzyłaś miejsce gdzie po prostu chce się być, chociaż niejednokrotnie słowa tu przeczytane paliły żywym ogniem to chce się tu wracać, kibicować, wspierać, czasami postawić do pionu.
Trafilam tu zielona jak szczypiorek, przytłoczona ogromem badań, wątpliwości, strachu.
Poczułam się jak w rodzinie- wróć- lepiej, bo nie ma tu miejsca na ciotkowe fochy.
Niezmiennie od pierwszego dnia trzymam kciuki.
Ps. Zrezygnowałam z wysyłki paczki po Twoim ostatnim wpisie, teraz żałuję!
Ale może będzie druga edycja? Olga82? 😛
Buziaki ode mnie i Remika!
Anett,
to co napisałaś, to chyba dobry pretekst, żebym się przyznała, że bardzo mi niezręcznie po tym co napisałam. Nie wiedziałam oczywiście o tym, co robicie z Olgą.
Nie ma takiego twardziela, który by się oparł urządzaniu pokoju dla dziecka. Ja po prostu… stroszyłam piórka… I właśnie oficjalnie zmieniam gadkę 🙂
Nic, ale to nic nie sprawiło mi od dawna większej radości.
Hej Dziewczyny, hej Olga gratuluje takiej cudownej akcji, naprawde wzruszające. I szkoda, ze nie wiedziałam, ze bedzie taka akcja wysyłkowa bo podobnie jak Anett bardzo chętnie bym sie włączyła ale jak pisze Anett moze bedzie edycja nr 2:)
A jak nie, to Iza, jak juz dziecko bedzie z Wami i bedzie znana jego płeć i wiem to sama Cie znajdę:)
Choc w życiu bym sie sama wczesniej nawet nie odważyła cokolwiek wysyłać po tym jak napisałaś w poprzednim wpisie. Wychodzi na to, ze mało sie znam:)
Olga, gratuluje Ci pomysłu i to piekne dziewczyny, co zrobiliście:) Blog, skupił w jednym miejscu wiele pięknych osób i sama założycielka jest wlasnie taka:) Iza to miejsce jest wyjątkowe co juz nieraz pisałam i ja takze Ci dziekuje, ze taka przestrzeń stworzyłas.
Soniu, napewno będzie:) wtedy Iza wogole nie będzie musiała szukać wyprawki;)
Soniu, ja sie wyżej właśnie trochę wytłumaczyłam z poprzedniego wpisu – mam nadzieję, ze nikomu nie sprawiam przykrości. Bo ja czułam tylko radość, radosć, której w ogóle sie nie spodziewałam.
Sonia, Ty też jesteś tutaj osobowością 🙂 Tworzysz blog z nami 🙂
Wspaniały pomysł Olga82 🙂
Piękna, wzruszająca, rewelacyjna akcja:) gratulacje za organizacje:)
To jest wspaniałe miejsce pełne dobrych ludzi:) trzymajcie proszę za mnie jakiś jeden mały kciuk…. wlansie zaczęłam stymulację… zastrzyki to coś strasznego:/ dobrze, że mąż robi je z czułością… nie wiem co mnie jesscze
czeka i ta niewiadoma mąci w głowie powoduje gonitwę myśli..
Wiem, że niejedna z Was przeżyła in vitro i to buduje we mnie poczucie bezpieczeństwa!
Iza! Trzymam kciuki i czekam na Wasze szczęście :*
Dasz radę Szelest! Trzymam kciuki swoje a jak synek da to i jego dwa małe złapię 🙂
Powodzenia!
Szelest, kciuki zaciśnięte. Przez tłum kobiet : )
Dziękuję:)
To już w poniedziałek punkcja,
w lewym jeden w prawym dziewięć … może dobrze będzie:)
Szelest, ivf nie jest takie straszne, zobacz jak szybko idzie. Ja też pękałam przed pierwszymi zastrzykami, a potem kłułam się całą ciążę i jeszcze kilka tygodni po. U mnie jeden jajnik też się lenił, a ja rwałam z tego powodu włosy z głowy, ale mam dzidziusia z tej pierwszej stymulacji, czego i Tobie życzę. Szczęscia!
Szelest,
Początki były trudne, na szczęście mam parę fałdek. Potem było już z górki.. całą ciążę i 6 tygodni po, przyjmowałam clexane. Wprawdzie czyni mistrza. Teraz, aż czasami dziwnie bez… najważniejsze aby cel został osiągnięty. Pozdrawiamy z Antosiem. Powodzenia
Pięknie napisane Niebieska z tym powietrzem… Dusiłam się, a dzięki Tobie Iza mogłam złapać trochę życiodajnego tchu… pamiętam noc gdy zapłakana i zrozpaczona siedziałam w ciemnej łazience i czytałam Twoje wpisy, Wasze komentarze… wiem, że gdyby nie ten blog mogłoby mnie już nie być…
Dziekuje…
Eska, poruszające jest to co piszesz… Też nie wiem, co by się ze mną działo, gdyby w tamtych najgorszych dniach, w największej samotności nie pojawiły się dziewczyny na blogu…
Alez pięknie napisałaś! Bardzo się cieszę, że mogłam dołożyć swoją cząstkę do tego wspaniałego pomysłu Olgi 🙂 To było piękne przeżycie również dla mnie. Ściskam Cię mocno i jeszcze raz dziękuję, Tobie za to miejsce, Oldze za piękny pomysł i dziewczynom za wspólnotę :*
En, żebyś Ty wiedziała, jak mnie wzruszyłaś… Nie mogłaś widzieć mojej miny… Może Cię zapiekły uszy… 😉
Dziękuję Izo :*
Na fali fejmu na blogu muszę wam coś wrzucić:)
Strasznie mały artykuł, musiałam się mocno ograniczyć, ale i tak jestem zadowolona, bo poszło w sieć w lokalnym, wiejskim portalu. Niepłodność na wsi to dopiero temat….
http://www.wgmedia.eu/aktualnosci/wydarzenia/2881-rozmowa-o-nieplodnosci-z-olga-jurasz-halaczek-psychologiem-i-psychoterapeuta
Niepłodność na wsi to dopiero temat….
O tak dużo bym mogła o tym powiedzieć.
Olga, jesteś rozpędzonym dzikiem, serio. Energia nie pozwala CI siąść na pupie, co? Robisz kawał znakomitej roboty – na każdym polu… Chętnie ogłoszę CIę w poście, jak będziesz tworzyć swoją grupę wsparcia!!! 🙂
Olga nieźle płyniesz na tej fali 🙂 oby niosła Cię że hej z tym kagankiem oświaty 🙂
Izuś, fajnie, że dostarczyła Wam ta paczka tylu pozytywnych wrażeń.
Niech szybko się zjawia prawdziwy adresat większości.
Ja wciąż nie dotykam pokoju dla dziecka, nawet nie myślę jak go urządzić. Jeszcze nie wierzę, że to będzie nie tylko ciąża, ale i dziecko.
Pamiętasz jak długo tu jestem? Kiedy się odezwałam? Pewnie jakoś na początku ciąży z bliźniakami, wcześniej trochę zaglądałam po cichu. Ale śmieszne, bo nie pamiętam skąd i od kogo do Ciebie trafiłam.
Wcbodzę tu dla znajomości, historii, uśmiechu, płaczu… Żeby poczuć kobiecą wspólnotę.
Wężon, był ktoś przed Tobą, ale wszystkie te dziewczyny już dawno odeszły, poszły swoją drogą, wiem, że nie zawsze drogą macierzyństwa. Nikt jednak nie został ze mną, z nami tak długo jak Ty.
W najgorętszych okresach bloga, kiedy nie mogłam na bieżąco odpisywać, byłam spokojna, ze nikt nie pozostanie bez odpowiedzi, bo wiedziałam, że jesteś, czuwasz, dbasz o nasz kobiecy świat. I tak jest do tej pory.
Tobie chcę szczególnie podziękować. Bez Ciebie to miejsce nie byloby takie, jakie jest. Jesteś jak skała :*
Wężon to dysk zewnętrzny z pamięcią podręczną tego bloga 😉
Wężon, dokopałam się. Twój pierwszy wpis jest tutaj, 1 sierpnia 2014 r. http://krotki.blog.pl/2014/07/28/kroitransfer-in-vitro-od-a-do-z/
O, czyli od razu jak zgłosiłam się do kliniki. A myślałam, że dopiero w ciąży.
Dziękuję, za wszystko.
Ja nawet nie pamiętam jak tu trafiłam. Szukałam chyba informacji w Google i wyskoczył mi Twój blog. To było lata świetlne temu. Przeczytałam wszystko i zostałam. Nie ukrywam, że poza treścią bardzo spodobała mi się forma. Sama nie potrafię ubrać niektórych myśli w słowa i tym bardziej doceniam lekkie pióro 🙂
Dzięki Iza!
Kochane, muszę Wam coś napisać. Kilka dni temu rozmawiałam z mężem. Spojrzał przez ramię i zapytał – znowu czytasz te głupoty (blogi ;)? Zaczęliśmy rozmawiać o tym, że ten blog czytam od lat. Zaczęłam myśląc, że nas to przecież nie dotyczy. Na pewno znacie ten etap. I powiedział coś, co bardzo mnie zaskoczyło. Bo wiecie, my się nie afiszujemy, że było nam tak trudno i że to in vitro. Nikt nie wie. Tu nie piszę wiele, bo moja historia w zasadzie okazała się banalna. Mąż kazał mi wręcz do Was napisać. Żeby dać wszystkim nadzieję. 11 pobranych komórek, 5 zapłodnionych, 2 blastocysty – dwa transfery i dwójka dzieci. Jak powiedział – napisz dziewczynom, że to się udaje, że może tak być. Więc piszę. Trzymamy kciuki za Was. ps. Wężonie – mój syn urodził się 25 sierpnia.
Nieśmiała, dzięki i uściski dla Męża od głupotki 🙂 🙂
Świetny wynik in vitro! Gratulacje!
Dzięki, dopiszę.
Na razie tylko Kas Ci dorównuje. Dwa transfery I trójka dzieci, ale z czterech zarodków. 🙂
A ja tak zeby nie bylo nudno oznajmiam ze wlasnie jestem w drodze do Novum 🙂 a co tam jestem dziwna i tyle i stesknialam sie za zastrzykami 🙂
Pati, i jak? 🙂
Mam totbiel na lewym jajniku. Wywolac malpe czekac do 2-3 dc. Podejrzec sie jak bedzie czysto kluc. Ale uwielbiam pania dr. Ciotki moje moga potwierdzic ze dzis humor mimo torbieli dopisywal 😉
Oj tak potwierdzam. A wieczorem to już nie wspomnę. … Pati tak jak już rozmawiałyśmy najważniejsze to czuć komfort psychiczny. W Salve od początku Ci tego brakowało i wszystko raczej było nie tak .
Wspaniałe to dziewczyny! Wspaniały gest. Żałuję, że nie mogłam w tym uczestniczyć i dołożyć własnej cegiełki. Rzadko bywam tu bo brak czasu i przejściowe problemy mamy. Ale jesteście tak cudowne, a Iza stworzyła tak cudowne miejsce tu w sieci, że do końca życia pamiętać będę o Izie i o Was. O tym wszystkim co Nas spotkało, o tym jaka jest tu atmosfera, wsparcie ale i łzy rozczarowania ale i też zły szczęścia.
Izo, teraz tylko chwila i dom będzie przepełniony radością i szczęściem.
Pozdrawiam Was!
Hej,
PROŚBA DO CIOTEK
Mam nadzieję, że Iza nie będzie miała nic przeciwko.
Zgłosiłam Antka do konkursu Coccodrillo, codziennie do 23.11 można oddać 1 głos dziennie, klikając na poniższy link.
https://konkurs.coccodrillo.pl/galeria/gosowanie-etap-2/marta-d-402
Dziękujemy.
Nie będzie miała nic przeciwko 😀
I zagłosowała na tego ładnego bąbla 🙂
Dziękujemy Iza:-)
Brawo dla Olgi za super inicjatywę i realizację <3
Iza, ja miałam pewne obawy, jeśli chodzi o Twoją reakcję. Nawet pisałam do Olgi, że miałam zły sen. Okazuje się, że zupełnie niepotrzebnie pewne myśli kotłowały się po mojej głowie 😉
I jeszcze brawa dla Olgi za super wywiad/artykuł! :*
Liloą głos poleciał do Was <3
Pati, jakie wieści?
Szelest, kciuki zaciśnięte!
Wężon, na kiedy u Was termin? Bo chyba przegapiłam tę informację.
A u nas…
Wyobraźcie sobie, że dostałam telefon z dkms. Gdzieś na drugim końcu tej informacji jest człowiek, który prawdopodobnie potrzebuje właśnie mojej pomocy.
Ta wiadomość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Jak to moja sis powiedziała – telefon życia.
Truknęli 3 dni po owulacji. A ja męża maltretowałam seksualnie rzez cały tydzień…
Do oddania szpiku/komórek macierzystych oczywiście nie można być w ciąży…
Modlitwy o szczęśliwe poczęcie zamieniłam na modlitwy o właściwą kolejność wydarzeń czyli okres, oddanie szpiku i na końcu ciąża 😀
Po 7 latach marzeń o zajściu, marzę o tym, żeby @ przyszła 😉
Jestem oczywiście na emocjonalnym rollercosterze. Czekam na moment w którym będę mogła potwierdzić, że mogę się poddać kolejnej weryfikacji jeśli chodzi o dkmsowe sprawy.
Asti, jestes niesamowita. Nie chce sie tu wywnetrzniac za duzo z tym tematem bo to zbyt osobiste (moj Tata chorowal na bialaczke, nie zyje, to bylo lata temu ; ale on akurat byl na innym leczeniu; ) wiec naruralne jest, ze ja i moj maz tez jestesmy zarejestrowni jako dawcy wlasnie w dkms. I podobnie jak Ty, gdyby zadzownil taki telefon nie mialam watpliwosci, ze trzeba pomoc. Popieram te inicjatywę i oby wiecej bylo osob, ktore sie rejestruja. Tak niewiele potrzeba zeby moc podarowac komus szanse na nowe zycie.
Jestes wielka:)
I jeszcze slowo Asti, osotanio czytalam ksiazke i byl w niej wlasnie watek o kim, kto dostal taki telefon jak Ty i o tym, jak wszystko dobrze sie konczy. Pacjent dostaje szanse i zyje:) I potem nawet, a bylo to zaledwie kilka dni temu, zastanawialam sie, czy komus znajomemu zdazyl sie taki telefon….a tu prosze. Ty tu z ztakimi wiadomosciami. Ja to wiadomo, pilnuje zawsze, zeby pamietac o aktualizacji danych, i zawsze podaje im nowy adres jesli zmieniam, tel i bardzo o to dbam, zeby pamietac. Ale do mnie poki co jeszcze nie dzwonili.
Asti, to musi być niesamowite uczucie?? Nawet sobie nie wyobrażam. Dawno jestem zarejestrowana, ale gdyby ktoś zadzwonił, to chyba padłabym jak dluga na zawał!!
Uważam to za coś niesamowitego.
Asti, to jest tak niesamowite, ze trudno sobie wyobrazic, jak sie musisz czuć Ty, jak sie musi czuć ten człowiek na drugim koncu linii… Wydaje mi sie, ze dostac telefon życia , jaki Ty dostałaś, to tez jest rodzaj wygranej na loterii.
W ogole to przez Ciebie zainteresowałam sie tym tematem. Dzięki.
A wracając do Twojego snu, mowia, że sny to nasze największe obawy i marzenia. po tym co napisałam wczesniej, mogłaś mieć obawy. Dopiero teraz widze, ile we mnie było kokieterii pustej. Rozczuliła mnie pierwsza „obecność” w domu tego dziecka. To też Twoja zasługa , Asti. Juz nieraz zostawiłaś tu duży kawałek siebie.
Masz wspaniała cechę dzielenia się sobą.
O Asti, ale super.
Mój kuzyn miał przeszczep szpiku lata temu, chyba z 10 albo więcej.
Jest zupełnie zdrowy, żyje normalnie, ożenił się I nawet dziecko ma (chemia czasem powoduje niepłodność). Żyje dzięki komuś takiemu jak Ty, bo rodzice nie pasowali.
Ale słyszałam też okropne historie o wycofywaniu się dawców w ostatniej chwili. Chory już po mega chemii, osłabiony do granic możliwości, a tu dzień, czy nawet parę godzin przed przeszczepem dawca rezygnuje. Nie rozumiem, co Ci ludzie mają w głowie. Powinni wiedzieć, że odbierają ostatnią szansę na życie.
Wężon, ja jestem na 1000000% pewna mojej decyzji.
I odchoruję to jeśli by się okazało nagle, że jak raz w tym m-cu jestem w ciąży.
Nie rozumiem osób, które rzucają w takiej sytuacji słowa na wiatr.
Tu w grę wchodzi ludzkie życie. Ja nie mam żadnych wątpliwości, żeby być na tak.
W ogóle irytuje mnie ta sytuacja z tym czekaniem. Że też nie zadzwonili tydzień wcześniej….
Iza czy to mozliwe?? Wychodze z łazienki po ostatnim siku przed spaniem. Mysle : zobacze co na blogu ostatnio malo czasu na czytanie komentarzy. Hmmm gdzies mam jej adres moze wyslalabym jej kartke na powitanie malenstwa bo ciuszki czy inne rzeczy no jakie jak nie wiadome w jakim wieku dzidziolek bedzie . Wchodze czytam i nie wierze!!! No zajebiscie ze ktos tez mysli jak ja . Izus moja droga. Dziekuje za lamette pamietaj dobro zawsze powraca. Olga jestes niesamowita i reszta ktore maczaly w tym palce.
Bea, Iza nie ma wyprawki i myślę, że najwięcej blogowych ciotek w sieci;)))
Ps. Nie słodźcie mi. Ja tylko urzeczywistniłam to, co same miałyście w glowach. Byłabym niezłym Mikołajem;)
Ja tu juz jestem ponad rok i was caly czas czytam,choc siedze cicho:)
i nie przestane do poki ten Twoj pokoj nie dostanie lokatora,czytam duzo blogow,ale ten jest najlepszy.
Skarbnica wiedzy i dowod na to,ze warto walczyc bo sie udaje:)
Calujemy z 4 misieczna Sonia
EvcikmUK, liczę na Twoją (i swoją) cierpliwość w czekaniu na lokatora. Mała Sonia przeciera szlaki!
Izka, ciesze się Twoim szczesciem 🙂 i jednocześnie żałuję, że zabrakło mnie w tej superanckiej akcji Olgi. Często do Ciebie zaglądam, tak często na ile pozwala mi bobas, głównie nocami jak śpi 😉 juz nie raz zasnelam z telefonem w rece doczytujac komentarze dziewczyn i probujac nadrobic zaleglosci. Czekam cały czas na pozytywny finał Waszej historii. Odkąd tu jestem, nawet sama nie wiem od kiedy, tyle się tu wydarzyło. Było wiele radości i smutku ale przede wszystkim słowa otuchy i wsparcia dla każdego kto o nie prosił. Twoj blog, to wyjątkowe miejsce, które uzaleznia!!! Dziękuję za to wyjątkowe miejsce 🙂
Kaja, na fali wspomniek, kto od kiedy – nie wiem, kiedy pierwszy raz tu zajrzłaś, ale odezwałaś się w maju 2016 pod tym postem http://krotki.blog.pl/2016/05/09/ivf-w-niemczech/ 🙂
PS. ja też jestem uzależniona od bloga!
Przepiękna akcja, ja też żałuję, że o niej nie wiedziałam. Zaglądam do Ciebie Iza od dawna, zaglądałam przed naszym pierwszym in vitro, po drugim, trzecim, czwartym, po tym, jak się nie udało, po tym, jak podjęliśmy decyzję o adopcji i wtedy, kiedy czekaliśmy na ten telefon. I nadal zaglądam, w sumie nie wiem, dlaczego w ogóle nie zostawiałam komentarzy. Kibicuję Wam od dawna.
Dziewczyny, pojawiła się nowa historia na blogu. Uprzedzam, mogą polecieć łzy…
http://krotki.blog.pl/wasze-historie/ja/
Skąd ja to znam…. czytalam, podziwiam czekac do 15 tyg, ja bym nie dała rady…
Iza, jak to miło, że Ci miło…karma wraca i to jest fakt a z nimi się nie dyskutuje.
Ja juz sama nie wiem od kiedy cię czytam ale chyba od dawna, wiem, ze to było dzień po imprezie u najlepszej przyjaciółki na mega kacu 😉 i jak zaczęłam o 7 to skończyłam o 15.Jeszcze nie było mojego A. wie pewnie 2013 rok…
Dziewczyny nie wiem czy była to mowa o tym jak pasożyty mogą wpływać na naszą płodność. Temat niestety poznałam od podszewko gdy syn poszedł do przedszkola i jesteśmy w fazie „odrobaczania” ja przekładam stymulację bo na forum o pasożytach sa opinie, ze mogą ona 1. utrudniać zajścia, 2. powodować poronienia we wczesnej ciąży, 3.powodować upośledzenie płodu.
Przez 6 lat starań żaden z kilku lekarzy nie zwrócił uwagi na ten problem, żaden nawet nie zasugerował. A problem jest powszechny i olbrzymi.
Najgorsze, ze nawet badania z krwi dają max 60% pewności więc mój wniosek jest taki, ze najlepiej odrobaczyć się profilaktycznie – koszt 16 zł jakieś a nie zaszkodzi tyle że na dwa miesiące odsuwa nasze plany 🙁 .
A może któraś z Was ma jakieś doświadczenie w tym temacie? Jeśli tak proszę o pomoc.
Aga, ja trochę byłam w temacie. Przez chwilkę.
Byłam kiedyś na tzw. vega teście (pisałam tu na blogu o tym, ale już sama nie pamiętam kiedy. Bo od momentu zrobienia testu do samego odrobaczania minęło kilka miesięcy..).
I tam Pani wspomniałam o moich problemach z zajściem w ciążę. Pani zasugerowała odrobaczanie ziołami/nalewkami. Naświetliła temat diety eliminacyjnej, zrezygnowania z żywności mocno przetworzonej.
To są oczywiste sprawy, ale myślę, że dla większości ludzi jest wygodnie gdy mogą jeść i pić co chcą. Mi też. Co jakiś czas mam zryw, a czasami się zapominam i mam po prostu ochotę na chipsy i colę.
Była zbulwersowana faktem, że zwierzęta odrobacza się co jakiś czas, a ludzi niestety nie. Mało tego, większość lekarzy w ogóle nie chce przepisywać leku na odrobaczenie, twierdząc, że żyjemy w cywilizowanym kraju, w mocno wyedukowanym społeczeństwie, jeśli chodzi o zasady podstawowej higieny osobistej, że żadne odrobaczanie nie jest nikomu potrzebne. taaa…
Tak jak też wspominałam, we wrześniu robiłam post Dąbrowskiej. Żeby ruszyć właśnie organizm od środka. Wybieram się na dniach do rodzinnego i będę drążyć temat. Dla siebie, męża i dziecka.
Co do mojego otrzymanego telefonu – popłynęły łezki wzruszenia.
Dla mnie to jest oczywista sprawa. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy.
Czekam tego okresu jak kania dżdżu 😉
Sonia, ja też jakoś ostatnio myślałam o tym. A tu proszę. Ja. Ja sama, we własnej osobie 😉
Proponuję profilaktycznie ziołowy lek bez recepty na pasożyty i oczyszczenie organizmu – PARAFARM.
AgaM, mam nadzieję, ze jest Ci choć w ułamku tak miło, jak było mi. Dzięki takim ludziom jak Ty czy Olga, świat jest lepszy 🙂 !
Grzecznie donoszę, ze pierwszy komentarz z bieżącym e-mailem zostawiłaś 13 sierpnia 2014 tutaj http://krotki.blog.pl/2014/08/13/plamienie-w-piatym-tygodniu-ciazy-beta-hcg-2600-mluml-w/ … O matko, ale dawno… Aga M, znamy się kilka lat już, kiedy to zleciało?
Aga M to pojawiłyśmy się w komentarzach prawie równo.
To i ja podobnie, w sierpniu 2014 urodziłam, to juz tu chwilę pisalam. Pewnie od wiosny.
Tak Wężoniku pamiętam..jesteś po Izie najbardziej wyrazistą postacią bloga… Naszego Bloga – Iza nie obraź się.
Iza, wow, Dziewczyny super!
Jakoś przegapiłam tę akcję, nie zauważyłam 🙁 Następnym razem się poprawię 🙂
Iza, niech magia otacza Cię ciągle, bo zasługujesz na samo szczęście i niech jak najszybciej pojawi się Twój KTOŚ 🙂
Iza do kartonu sìe nie dolozylam bo nie wiedzialam o akcji. Ale chucham i dmucham najszczerszym tchnieniem dobra w kierunku pokoiku i całego domostwa. To dzieki Tobie przeszlam ten odhumanizowany proces ivf, to twoja historia mi towarzyszyla jak bylo ch.. i nie chcialo byc inaczej. I to u ciebie poznalam wirtualnie najdzielniejsze kobiety! Buziak ode mnie i Kudłatego!
Wendy, odściskuję z całego serca, zwłaszcza głaszczę małe Kudłate. Dzięki 😀
Hej Dziewczyny, jestem po pierwszym usg; wszystko ok; w brzuchu mieszka 1 dziecko i jest juz akcja serca. Za tydzien mam usg serduszkowe ; te w 35 dpt. Po drugim zarodku nie ma śladu wiec nie wiem co sie stało, pewnie sie gdzieś wchłonął. Padanie zmęczenia bo mi emocje opadły. Beta ponad 35 tys. I oby do następnej wizyty:)
Super <3
Gratuluję. 🙂
Po co wizyta za tydzień, skoro serce już jest?
Zeszłaś z progesteronu?
Sonia, dajesz! 🙂
♡
Iza – i dla mnie ten blog jest ważnym miejscem i bardzo mi żal, że przegapiłam całą akcję wyprawkową…
Ja trafiłam tu googlując, gdzieś po 1 stymulacji, gdzie nie było ani jednego pęcherzyka i byłam bardzo załamana.
Czytanie pomaga, mnóstwa rzeczy się dowiedziałam, przede wszystkim tego, że nie tylko mnie taka niesprawiedliwość życiowa spotkała. Wpisy niosą otuchę – że w końcu się udaje, że nie tylko mi jest tak źle…
Choć czasem, nie ukrywam, ciężko jest czytać o kolejnej ciąży, choć wiem, że każda na nią zasłużyła. Czuję się tu czasem jak jakaś weteranka…
Podziwiam Cię Iza za to, że umiałaś sobie to wszystko poukładać i być szczęśliwą.
Gaja, myślę, że każda z nas tu wraca po nadzieję. Bo mimo wielu gorzkich historii, cały czas, codziennie pojawia się jakaś nadzieja, że i nam może się udać.
Zbiorowa mądrość kobiet dodaje otuchy nam wszystkim.
Nigdy bym nie uwierzyła, zakładając z założenia krótki blog, że i ja zostanę na nim weteranką. Ale jest tu tyle wspaniałych ludzi, że nie ten czas jakoś lepiej, mądrzej mija 🙂
Gaju to prawda jesteś weteranką jak ja i wierzę, że w tym podejściu Ci się uda.
Jak znosisz leczenie? Połowa minęła?
Wyniki mam w normie, to najważniejsze. Dokuczają dziwne bóle głowy, ale jestem ostatnio tak przepracowana, że nie jestem pewna, czy to od leków. Biorę je chyba 5-6 tydzień, a mają być 3 miesiące, więc jeszcze ciut zostało. Do końca roku. Mam nadzieję, że w styczniu będą jakieś przygotowania do transferu.
A Ty jeszcze w pracy czy już na zwolnieniu? Masz już brzuszek? no i najważniejsze – jak radzisz sobie ze strachem?
Dziewczyny, gratuluję cudownego pomysłu. Widziałam Olga TEN wpis i wiecznie wypadało mi z głowy, żeby się odezwać. Proszę o mnie pamiętać w drugiej edycji 😉
Iza, dziękuję Ci za Twojego bloga, jest on cudownym miejscem, które zgromadzilo tyle cudownych, wartościowych osób. Widzę po wpisach, że coraz więcej z nich spotyka się pozablogowo i tworzy przyjaźnie, to też twoja zasługa. Tyle dobra poszlo stąd w swiat. Niech wraca do was :*
Kas, kochana, jesteś weteranką. Nie moge wyjść z podziwu, ze ciągle tu zaglądasz, dziekuję Ci za to bardzo 🙂
Ciekawostka (i szacun) – w systemie zarządzania blogiem jest 35 stron tylko z Twoimi komentarzami. Dajesz tu dużo energii!
Nie wiem, jak to skomentować:O :O sporo. Ale powiedzmy, że na te trzy lata z hakiem to nie jest aż tak stalkingowy wynik 😉
Aż się boję zapytać, ile jest moich…
Iza, dla mnie też TO miejsce jest bardzo ważne. Wiem, że nie odzywam się tyle ile inne dziewczyny, ale jestem.. na tyle na ile mogę.
Znalazłam Twojego bloga jak zaczynałam myśleć o Ivf. Czytałam Twoją historię i serce mi drżało na myśl, ile przeszłaś. Zostałam tu od tamtej chwili. I często myślę o Tobie, trzymając zaciśnięte kciuki i wszystkie palce u stóp także 😉
Pamiętam, jak pierwszy raz napisałam-nic szczególnego, tyle, że zaczynam podchodzić do procedury. I byłam w szoku, że Ktoś mi odpisał, że też był ze mną (m.in. Ty, Wężon, Olga). Wiem ile wsparcia dajecie innym, jakie to ważne.
Twój blog jest miejscem, do którego chętnie się wraca. To miejsce, w którym spotkasz dziewczyny, takie jak my wszystkie, zmagające się ze społeczeństwem nierozumnym i niepłodnością. Można znaleźć tu otuchę i takie ciepło które bije z tego bloga (kurcze, ciężko to opisać).
Życzę Ci byś jak najszybciej mogła przytulić Wasze dziecko. I choć nie wiedziałam o akcji, to wciśnij proszę do tego pudła też ciepłe myśli ode mnie i mojej córeczki;-*
Przyznam Ci się Piegusku, że zawsze starałam sie przestrzegac na blogu zasady, aby nikt nie pozostał bez odpowiedzi. Czasem było to trudne, ale dziewczyny wzieły sprawy w swoje ręce. Uwielbiam Was wszystkie za to, że nikogo nie pozostawiacie bez odpowiedzi. Dzięki.
Dziewczyny! dziękuję za słowa otuchy! jesteście wspaniałe! i jedyne! nikt nie wie, że podchodzimy do in vitro, więc nie mam się komu wyżalić, popłakać, podzielić wątpliwościami…
punkcja przeszła… no jakby jej nie było, poleżałam trochę po, pojechaliśmy na obiad.. żadnych bóli…? a może jeszcze nadejdą?
Tylko czemu oni nie dzwonią??!!?? pobrali 15 komórek i co? jak długo czekałyście na telefon ile zarodków zechciało pojawić się na świecie?
transfer prawdopodobnie w sobotę, czekam…
Szeleście, piękna hodowla. Mozesz zapłodnić wszystkie, czy tylko 6? Do mnie zadzwonili pierwszy raz po ok. 24 h z informacją ile komórek się zapłodniło i potem dopiero po 3 dniach, kiedy zarodki juz były zamrożone.
Mnie bolały te pełne jajniki, po punkcji czułam tylko ulgę.
Dobrze się spisałaś, teraz odpoczywaj przed ciążą:)
Dzwonili przed chwila:) 11 było „dobrych” 😉 zdecydowaliśmy się zapłodnić 6 (nadwyżkę zamrozić) – 5 się zapłodniło! Mamy piątkę! Druga piątka w rezerwie (mam nadzieje, że nie będę musiała z niej korzystać)
🙂
Jestem podekscytowana 🙂
Kciuki za Twoją piąteczkę! 🙂 w pon z rana miałam taką myśl żeby napisać Ci powodzenia przed punkcją ale nie miałam jak… super że dobrze poszło 🙂
Piekny wynik! A kiedy transfer? Powodzenia:)
Dziękuję!
Najprawdopodobniej w sobotę 🙂
Szelest, jak tam Twoja piąteczka? Transfer jutro?
Soniu gratuluję serduszka 🙂 ♡
Asti ale piękna sprawa 🙂 a kiedy masz dostać okres? Ale ten los bywa przewrotny…
Wężon, a co u Ciebie, który to już tydzień? Znasz płeć? Zdecydowałaś się na Nifty/Harmony?
Jeśli pisałaś, a przegapiłam, to sorki 🙂
Kiedy byłam załamana niepowodzeniem kolejnego ivf znalazłam bloga Izy. Z jednej strony spodobało mi się to, że pomimo trudności się nie poddaje i pisze tak po ludzku. Zawsze można było kulturalnie i na poziomie porozmawiać i uzyskać dużo wsparcia. Panuje tu wspaniała atmosfera, często grupowa terapia. Iza przez to wszystko przeszła i chociaż dojrzała do decyzji, że nie tylko ivf może być drogą do macierzyństwa to nikomu nie narzuca swojego zdania. Dlatego, życzę jej jak najlepiej – i żeby już niedługo mogła pisać nam też o małym-wielkim człowieku. Bo to, że będą z Pawłem wspaniałymi rodzicami chyba nikogo przekonywać nie trzeba!
Czarownico 🙂 czarownica wzięło się pewnie od czarodziejki dobrych słów 🙂 Wiesz, ze atmosferę tworzą ludzie, Ty też 🙂
Iza mam nadzieję że przez air compressor nie umknie Ci obiecany wpis? 😉
Martucha, wiem, że obiecałam Wam pokazać swoje uszytki, trochę się tego nazbierało od ostatniego przechwalania się.
Ale ostatnio miałam tu dziewczynę, która po odzieży mnie rozpoznała… i napisała w komentarzach, jak to zrobić. Trochę straciłam motywację 🙁
Wiem, że można mnie znaleźć i wiele z Was świetnie wie, kim jestem, ale do głowy mi nie przyszło, ze ktoś może o tym pisać w komentarzach pod fałszywym mailem 🙁
O kurczaki ale sytuacja… zawsze znajdzie sie jakas menda która musi zatruć innym życie. Nie wiem jaki mają w tym cel tacy ludzie jak ta dziewczyna…
Ech… trudno się mówi i żyje sie dalej 🙂 to już nie będę Cię nagabywać. Twój spokój ważniejszy przecież niż moja ciekawość Twoich krawieckich dokonań.
W sumie mogłaś mi na maila dać znać o co chodzi to juz bym się tak nie dopominała 🙂
Podpisuję się pod powyższymi wpisami na temat wspaniałości tego miejsca :-D.
Trafiłam tu przed naszym pierwszym podejściem do ivf i w ciągu jednej nocy pochłonęłam prawie całą treść wzruszając się do łez. Każda informacja o udanych punkcjach/transferach/ciążach/porodach dawała nadzieję, że nam też się może udać i oto teraz nasz mały cud, przed chwilą nakarmiony, śpi obok. Udzielam się mało, ale nie wyobrażam sobie nie zaglądać tu co jakiś czas :-). Iza, Tobie i wszystkim dziewczynom tworzącym to miejsce bardzo dziękuję.
Olga, świetny pomysł, mam nadzieję, że szybko nadarzy się Ta Okazja, żeby zorganizować edycję drugą ;-), do której chętnie dołączę.
Szelest jak tam??
Nie mogę odpisać..
Ten krótki komentarz się dodał… hmmm
Spróbuje wiec raz jeszcze …
.. z całej piątki żaden nie rozwinął się prawidłowo i są w stanie… rozkładu?!?! Nikłe nadzieje ze ruszy któryś i zamorozimy do w poniedziałek.. jak to możliwe? Takiego scenariusza w ogóle sobie nie wyobrażałam… nic? Ani jedna krusZynka kotra chciałby sprawdzić czy jej się lokum spodoba? Da trochę nadziei..
Chyba poprzednie wpisy były za długie i nie chciały się dodać.. (?)
Ogarnia mnie smutek i złość..:(
……..
Szelest, czasami coś się krzaczy z blogiem, nie mam na to wpływu, poza tym, że ustawiłam komentarze tak, aby te z więcej niż jednym linkiem automatycznie oczekiwały na moją moderację… Ale nic na mnie nie czeka.
Napisz mi w mailu (http://krotki.blog.pl/kontakt/) komentarz, umieszczę go w Twoim imieniu. Nic lepszego nie przychodzi mi do głowy, zeby pomóc…
Dzięki Izo, już puszcza moje litery na twój blog:)
nic nie dostałam 🙁
Tak więc już teraz powinnaś:)
Oj, takiego scenariusza się nie spodziewałam… Może coś się uda z tych zamrożonych oocytów? A może warto sprawdzić jakieś genetyczne sprawy? Choć to ciężko na ślepo szukać… Może to pech po prostu…
Piękna akcja, Dziewczyny! Popłakałam się ze wzruszenia…Iza, czekam z Tobą na TEN telefon :-***
S-mother, bosko Cię tu zobaczyć 🙂 Strasznie dawno nie pisałaś, co u Ciebie??
Jak twoje dziewczyny?? Już rok im stuknąl chwilę temu, co?
O S-mother zastanawiałam się ostatnio, czy jeszcze tu bywasz.
Pozdrawiam Ciebie i Twoją paczkę. 🙂
Szelest, czyli dzis w ogole nie doszło do transferu? Dobrze rozumiem, ze żaden z zarodku nie nadawał sie do transferu? Wiadomo, co mogło pojęć nie tak? Bardzo mi przykro z tego powodu. U nas na ogół nic nie dawało rady do 5 doby (tylko raz mieliśmy 1 blastocyste ) i w naszym przypadku lepszym pomysłem okazał sie transfer w 3 dobie. Do 3 doby na ogół wszystko idzie ok a pózniej to juz rożnie; nasze zarodki nie dawały rady do 5 doby na szkle i nie mieliśmy nic do mrożenia.
Tak, żaden się nie nadawał bo zwolniły, transfer odwołany,
Embriolog tez podobno był w szoku bo z pięciu 3 bardzo ładnie się dzieliły,coś wspomniał ze jeszcze czekają do 7 doby,
Beda dzwonić w poniedziałek (jednak lekarz nie dal nam nadziei)….. jest to nasza pierwsza procedura i moja wiedza jest jak widzę ograniczona.. nie spodziewałam się, że tak może się stać – lekarz nawet o takiej sytuacji nie wspomniał (a może ja nie słyszałam jak mówił.?)
Samopoczucie złe… mam mdłości (jak
ciążowe tylko trwają cały dzień)
Szelest, przykro mi, przyszłam kibicować a tu smutek. Może przegapiłam, ale macie zdiagnozowaną przyczynę niepłodnosci? Jest taka teoria, że w trzeciej dobie do głosu dochodzi czynnik męski. Wasze zarodki zaczęły się degradować w trzeciej dobie?
Dobrze, że macie zamrożone oocyty, ale przed zapładnianiem warto się zastanowić nad przyczyną.
Szelest, bardzo mi przykro.
A to była decyzja lekarza, ze czekacie do 5 doby ze wszystkim zarodkami? Nie miał pomysłu, zeby np choc 1 podać wczeniej tzn np w 3 dobie? Taka jest praktyka w Waszej klinice, ze proponuja hodowle wszystkich do 5 doby czy jak to było?
Soniu, tak to była decyzja lekarza, ale nie wiem jaka jest ogólna praktyka.
Niebieska, podobno jeszcze w piątek było Ok, bo dzwonili po południu z informacja ze transfer na 11. – zwolniły przez noc i są w stanie degradacji (tak zrozumiałam z wczorajszej wypowiedzi embriologa)
Dziekuje Wam za wszystkie dobre myśli i pozytywne wibracje – noc była koszmarna… ale maz już szykuje śniadanie i kawe – Eh ci mężowie ;*
Będę dawać znać i zaglądać tutaj:)
Wciąż czekam na szczęście twoje Izo!:)
Szelest, przykro mi, wiem, że to trudne, ale trzeba to przetrwać, starać być cierpliwym i uda się. Moja historia pokazuje, że nie wolno się poddawać. I z doświadczenia powiem, proś o transfer w 2-3 dobie. Pewnie hodowali do 5, bo było sporo komórek i tak wtedy przeważnie robią.
Trzymaj się. I pamiętaj, że nie jesteś sama.
Szelest wiem że to już nie pomoże , ale podobnie jak Meliska powiem że czasem warto podać 3 dniowe Zarodki . Mieliśmy w 3 dobie 4 zarodki wszystkie 8A najwyższej klasy, jeden z nich ma na imie Agata i za kilka dni kończy 9 mce , pozostałe 3 podobnie jak Twoje po 4 dobie przestały sie rozwijać . Wtedy nie mieliśmy wyjścia i przed mrożeniem musieliśmy czekac z resztą do etapu blastki , teraz bym się upierała na transfer w 3 dobie i mrożenie .Powodzenia , tule <3
Szelest, Twoja historia przypomniala mi nasz poczatek z in vitro, jakze podobny…Wszystko bylo pieknie do czasu transferu. W 3 dobie dr nie dopuscil mnie do transferu bo mialam hiperstymulacje, do blastocysty nagle nie dotrwalo NIC. Dr w szoku, embriolog tez ze to niemozliwe, my zalamani. Tez zamrozilam 6 oocytow w przyplywie szczescia po stymulacji…3 miesiace przerwy, suplementy, zero cukru, zmiana kliniki i doktora. Kolejna stymulacja zupelnie inna, bo po takim niewypale latwiej wyciagaja wnioski co zmienic, i jest nasz skarb 🙂 I jeszcze sniezynki czekaja. Po oocyty nie wrocilam bo uznalam ze z tak nedznej stymulacji coz tam moze na mnie czekac. Zobaczysz Szelest, jeszcze bedzie dobrze! Tez nie zakladalam takiego scenariusza ale z przeszkodami byle do celu. Trzymam za Was kciuki :*
Szelest, przyznaję, że nie orientuję się w Twojej sytuacji, dawno mnie tu nie było, ale jest teoria, że słabe zarodki mają większe szanse w macicy niż na szkle. Moje bliźniaczki są z transferu w 3 dobie, a klasa wcale nie była jakaś rewelacyjna.
Moja cała banda jest z trzydniowych. Syn z transferu świeżego zarodka, a dziewczyny z mrozonych. Mi mrozili w 3.dobie.
Szelest, przykro, że tak się potoczyło, ale macie komórki zamrożone, więc jeszcze z tej stymulacji może się udać, za co będę mocno trzymać kciuki. Nam dali wybór, w której dobie chcemy transfer. Zdecydowaliśmy się na podanie dwóch w 2-giej dobie i się udało, czego i Wam z całego serca życzę.
Na blog trafiłam jak podjeliśmy decyzję o in vitro, był dla mnie wsparciem w trudnych chwilach w trakcie procedury.
Teraz w wolnych chwilach zaglądam na bloga aby sprawdzić co u Was słychać, niestety nie zawsze udaje mi się ogarnąć wszystkie komentarze,ale mimo to zawsze trzymam kciuki za Izę i jej telefon :), za wszystkie staraczki 🙂 , za spokojne ciąże 🙂 oraz za beztroskie macieżyństwa 🙂
PS. Może któraś z Was bierze tabletki Dopegyt 250mg, zostałt mi po ciąży 2 opakowania (w jenym brakuje kilku tabletek) i chętnie bym je oddała 🙂
Szelest nie wiem co Ci napisać. Juz dziewczyny podały Ci przykłady że do końca trzeba mieć nadzieję i próbować, nie poddawać się.
Dzwonili dziś z kliniki?
martucha, ale masz wyczucie.. dzwonili dokładnie pięć minut temu:)
i tyle uśmiechu bo poinformowali, że nie pozostało nam nic… 🙁 ja się chyba za bardzo nastawiłam, miałam poczucie, że będzie dobrze… a tu młotkiem w łeb..
mam to ogromne szczęście, że jedno małe szczęście już mam (kiedyś o tym pisałam dawno już) i mam dla kogo żyć:)
to szczęście poczęło się naturalnie, co prawda po kilku latach starań i niepowodzeń i morzu wylanych łez, ale w końcu się udało i jest:)
teraz ze względu na chorobę – czynnik męski – rekomendują in vitro i dlatego zaczęła się nasza przygoda i dlatego trafiłam tutaj (co jest mega plusem z całej obecnej sytuacji)
dzięki dziewczyny;*
Szelest przykro mi, że tak się ładnie zapowiadało, a tak się skończyło. Jakie dalsze decyzje? Próbujecie zapłodnić oocyty, czy druga stymulacja?
Ja nie lubię czekać do blastki, chociaż akurat ta ciąża jest z podwójnie mrożonej blastki.
muszę porozmawiać z lekarzem… poczytać.. poposiłkować się Waszą wiedzą.. plan był taki, że mrozimy oocyty na przyszłość.. (gdyby z tej procedury udało się jedno dzieciątko a my byśmy chcieli jeszcze kolejne) tylko jaka jest szansa, że tym razem się uda? jak to wygląda w procentach.. nie wiem..
założenie tak na teraz na gorąco mamy takie by wykorzystać tą pozostałą piątkę.. ale co będzie lepsze,?, muszę troszkę ochłonąć
ps. lekarz twierdził ze z mrozonych oocytów szanse są takie same, tylko że nie wszystkie mogę przeżyć rozmrażanie
Izula dziękuję :* Ty wiesz za co 🙂
ja też…i także się popłakałam…i hmmm- zupełnie inaczej płacze się z radosnego wzruszenia…
Dziewczyny poradzicie proszę. Mam obecnie 2 stymulacje, długi protokół. Jutro pobranie jajek. W piątek na wizycie miałam 11 pęcherzyków odpowiednio 6 i 5 na każdym jajniku. Wczoraj wizyta i okazuje się że jest 18! Ryzyko hiperstymulacji i w związku z tym transfer dopiero w styczniu. Dodam, że to moja 2 stymulacja. W innej klinice. Poprzednio miałam 10 jajek i 3 blastocysty.
Biorę suplementy, jednak obawiam się czy uda się coś z tego wyhodowac.
Zastanawiam się co poszło nie tak. Źle dobrane leki? Czemu nagle tyle urosło?
Martyna, a dlaczego zakładasz, że źle poszło? Część na pewno będzie bezwartościowa, ale przy takiej ilości zapewne spora część będą to dobre komórki. Lepiej więcej niż za mało.
Jutro wstępnie Ci powiedzą ile jest dojrzalych, a za 2 dni dowiesz się ile się zapłodniło. Powodzenia.
Dziękuję dziewczyny, trochę mnie uspokoiłyście. Czemu zakładam, że będzie słaba jakość. Nie wiem, tak jakoś na logikę to biorę. Wiecie jaki to stres, człowiek dokłada sobie zamiast się zrelaksować.
Przełożenie transferu też dołożyło swoje, ciągle czekamy, wszystko z różnych przyczyn się przesuwa i momentami mam już dość. Ale zdrowie jest najważniejsze, wiec przeczekam cierpliwe.
Martyna, ja nie miałam jakiegoś rewelacyjnego amh, a wyhodowałam 13, czy 14 oocytów (nie mogę uwierzyć, że nie pamiętam dokładnie) i tylko jeden z nich był niedojrzały. Ilość wcale nie musi przesądzać o jakości. No i ja sobie akurat chwalę odroczenie transferu przez ryzyko hiperstymulacji, wykończona byłam po punkcji i nie bawiła mnie wizja ponownej anestezji za kilka dni.
Szelest, liczyłam jeszcze na jakieś radośniejsze wieści od Ciebie. Zbadaliście fragmentacje DNA plemników? Tylko to przychodzi mi na myśl z naszego doświadczenia…
Iza, jak dostukamy do dwóch milionów odsłon to będzie konkurs z nagrodami? ;P
nie badaliśmy, zaraz siadam i poczytam o tym bo nie jestem w tej tematyce obeznana..
dziewczyny, rozmawiałam właśnie z lekarzem… pytał się jak się czuję i skoro dobrze to mam w przyszłym tyg przyjść na kontrole i jeśli będzie ok działamy dalej.. rozpisze receptę.. dopytałam o transfer – potwierdził wasze słowa i proponuje 3 dobe..
czy z waszego doświadczenia myślicie że warto?? próbować z tych mrożonych oocytów? i już w tym cyklu? (tzn. ja wiem że watro zawsze jest próbować ale z uwagi na szanse na koszty fizyczne i ekonomiczne…)
dodam, że w styczniu zmieniam pracę (chyba żeby..;)) wiec jeśli teraz się nie uda będę musiała na jakiś czas odpuścić starania a czas biegnie..
Ja bym tak w ciemno nie zapładniała. To Wasze pieniądze i Twoje zdrowie w razie kolejnej stymulacji. Lekarze często czekają aż niepowodzenie się powtórzy, żeby rozszerzyć diagnostykę. Ma jakiś pomysł dlaczego tamte zarodki się zatrzymały w rozwoju, czy tylko proponuje transfer w trzeciej dobie? Choć jak pokazuje przykład Magdy i Soni zdaje się, że czasami to jest właśnie rozwiązanie. Ja też jestem zwolennikiem jak najszybszych transferów, ale skonsultowałabym co jeszcze można zrobić.
Szelest, może zastosujcie selekcję plemników? U nas było MSOME, dziewczyny stosowały też inne procedury, MACS chyba.
Po to, żeby tylko najlepsze plemniki były brane do IMCSI.
Co do mrożonych oocytów – niby szanse te same, ale jednak niektórzy odradzają. Nam na 8 zamrożonych odmroziło się 6. i z tego były 3 zarodki, klasy nie znam, efektów brak.
Za drugim razem z 6 świeżych oocytów mamy 6 zarodków. Na razie czekają…
Szelest, my tez mierzylismy sie z problemem w postaci czynnik meski, i wlasnie robilismy IMCISI + MACS, transfer w 3 dobie. I udalo sie. Trzymam kciuki za dobre decyzje i oczywiscie za to, zeby sie Wam udalo.
dziewczyny,odebrałam wyniki z imunologii i zaczyna wszystko się wyjaśniać w kwestii moich poronien. Cytokiny wszystkie czynniki powyżej norm nawet dwukrotnie, komórki nk tez ponad normę (norma max 15%, u mnie 18%), jedynie aktywność komórek nk w normie -aczkolwiek górna granica. Czy poza wlewami,o których była tu dyskusja spotkałyscie się z inną metodą wyregulowania czynnikow imunologicznych?
Ja też mam rozjechane wszystkie cytokiny (NK o dziwo nie) i teraz 6 tydzień jestem na terapii cytostatykami. Czy da efekt – zobaczymy. Ja chodzę do dr Sydora z Krakowa. Ja znam tylko te dwa sposoby – cytokiny (+sterydy) oraz szczepienia. Przy czym szczepienia są chyba dość kontrowersyjne.
Jest cały wątek o tym na Bocianie.
Są jeszcze sterydy i szczepienia. Wszystko zależy od wyników badań, wywiadu, historii starań chorób towarzyszących. Grunt dobry lekarz
Szelest zróbcie tą fragmentacje DNA dla swojego świętego spokoju, jak wyjdzie źle to MACS.
A czy przy MACS jak już wybiora plemniki to jest sens IMSCI? Nie wystarczy ICIS?
Widzę Gaju, że jedziemy na równie beznadziejnym torze. Trzymam kciuki za efekty Twojej terapii.no ja bym wolała obejść się bez szczepień ale jak zapoznam się już tak mega szczegółowo z ich procesem to trzeba będzie się zastanowić. …
Nie wiem, czy Cię to pocieszy, ale mój jest jednak beznadziejniejszy 😉 bo ja mam dodatkowo AMH=0.
Ja jak ostatnio badalam jakieś 2 lata temu miałam 12. Mam pco. Za tydzień idę na wizytę do prof. J i zobaczymy co mi za kurację zleci.wynieram się też do dr Pasnika.
Piękna niespodzianka :-)!
Olga propsy za pomysł i przedsięwzięcie organizacyjne 🙂
Iza będziesz mieć teraz dziecięcy pokój z duszą (albo pazurem), z krążącymi duchami Licznych Ciotek w powietrzu i ze specjalną historią, wypas :-)))
Widziałam posty dot. tajemniczej akcji, szczerze mówiąc nie miałam śmiałości napisać i się wychylać…i teraz żałuję, że nie dolożyłam swojej śrubki do Air Compresora ;-))))
Ja na bloga trafiłam (wydaje mi się, że) z rok temu…
Co nie jest równoznaczne z tym, że wtedy w ogóle zaczęła się moja przygoda z niepłodnością tylko raczej, że z uświadomieniem sobie, że coś jest zdecydowanie nie tak i nazwaniem tego…
Chyba wtedy po raz pierwszy siadłam i googlowałam już nie o konkretnych badaniach, które może powinnam zrobić (które w końcu dadzą mi jakąś konkretną odpowiedź), o hormonach i innych sprawach, które jeszcze muszę zbadać tylko wpisując „niepłodność” i godząc się z tym, że to o mnie i myśląc „kurde, to co dalej?”…
I nagle jakbym przekroczyła próg drzwi do innego świata, o którego istnieniu do tej pory nie miałam pojęcia…
A jednak okazało się, że jest w jakimś alternatywnym wymiarze miejsce, gdzie są Ludzie, którzy też przechodzą przez takie problemy, gdzie nie są im obce takie uczucia, jakie mi towarzyszą w tej podróży przez niepłodność, gdzie historie powaliły mnie na kolana i przez parę wieczorów siedziałam, czytałam całe archiwum i zalewałam się łzami…
Akurat była to końcówka parszywego roku, w którym umarł mój Tata…a miałam nadzieję, że to będzie tylko kolejny pobyt w szpitalu, po którym wróci…
Niestety była to pierwsza Wigilia bez Niego przy stole (przeszywające do szpiku kości uczucie rozpaczy, kiedy musiałam jako ostatnia z rodziny wyjść tego dnia ze szpitala i zostawić Go tam, żeby dojechać do reszty na wieczerzę), a parę dni później Go nie było i rano puste łóżko i dwa czarne podpisanne worki z rzeczami do odbioru…
O niepłodności niechętnie rozmawiam, dlatego tym bardziej cieszę się, że znalazłam wtedy tę alternatywną krainę 😉
W rodzinie nie przypominam sobie, żebym z kimkolwiek o tym rozmawiała…w sumie to zawsze ja byłam od dawania wsparcia i walki z czyimś zdrowiem, Mamy nie wiem…chyba nie chcę martwić? Nie wiem…
Koleżanki są albo na etapie posiadania pierwszych lub kolejnych dzieci albo starań (u wszystkich wokół jest szast prast…mówią i mają…jak to bywa w tym innym świecie) albo ciąży, a ja coraz bardziej jak kosmita…więc w sumie im więcej czasu upływa, tym bardziej szkoda mi strzępić języka i wysilać się w próbę przekazywania swoich odczuć.
Nie czuję, żeby ktoś to rozumiał i czuł tak naprawdę…a po doświadczeniach ze śmiercią przekonałam się, że takie nieprzyjemne, niewygodne, takie tematy a la drzazgi pod paznokciem powodują jakieś topnienie chętnych do prawdziwego empatycznego odbioru…
Czym dla mnie jest blog Izy?
Chyba nazwałabym to drogowskazem.
Może mapą?
Takie poczucie jakbym znalazła się w ciemnym lesie, w którym wcześniej nie mogłam znaleźć żadnej wydeptanej drogi i nie wiedziałam gdzie mam iść i tak jakby ktoś mi dał mapę, która daje nadzieję na wydostanie się gdzieś do ludzi.
Co prawda nadal gubię się w gąszczu przeplatającego się chaotycznie ogromu informacji, ale próbuję sobie uporządkować swoją drogę i znaleźć jakieś szlaki, żeby wiedzieć co dalej zrobić (chociaż ostatnio wcale nie wiem) 😉
I nadal optuję za drzewem decyzyjnym, uporządkowaniem wiedzy, żeby była obrazowa i dostępna, bardzo chętnie wezmę udział, jeśli byłaby taka wola i chęci do produkcji jakichś schematów, kolejnych kroków, itd. 😉
Także jeszcze raz dzięki Matce Założycielce i Reszcie za ten świat, po wdepnięciu do którego człowiek jest w stanie jeszcze wykrzesać z siebie siłę, żeby podnieść się na nogi, strzepać brud i jakoś iść dalej 🙂
Trochę długo mi wyszło, sorka.
Zouza, piękny wpis, dziękuję za to co napisałaś. Zastanawiam się nad jednym. Nie chcę się wtrącać, ale z perspektywy czasu widzę, z jakim olbrzymim zrozumieniem moja mama przyjęła temat niepłodności, inseminiacji i in vitro. Po trochę ją wprowadzałam, teraz bardzo się cieszę.
Okazała sie dla mnie dużym wsparciem (choć czasem nie wie co powiedzieć, ale zawsze jest taktowna), popiera mnie w każdej decyzji. A przede wszytskim – nie martwi się, że nie wie, co się dzieje. Człowiek czuje, że nie wie wszytskiego, gdzieś podskórnie to się czuje.
Przepraszam, że namawiam do rozmowy z mamą, każda z nas ma inne relacje i ja oceniam tylko po sobie 🙂
O Boże przegapiłem, umknęło mi, przespałam taką ważną akcję. Dziewczyny jesteście genialne. My z Julką, która przeciez powstała, rosła i rodziła się na tym blogu, z Wami wszystkimi też byśmy się dołączyły do wyprawki. Gapa ze mnie, widać zbyt rzadko tu zaglądam w ostatnich tygodniach. Iza pomogłas mi przetrwać ten czasu lęku i obaw przy procedurze a potem i całej zwariowanej ciąży. Dziękuję że jesteś i nie zostawiaj nas pisz, choćby i o niczym, bo masz dar dziewczyno. Ściskamy razem z Julką i M-ŻONka
Wiktoria, a mnie się wydaje, że to Ty mi pomogłaś, pisałaś, byłaś, jesteś… 🙂 Wracasz cały czas. Nikogo nie zostawiam, jestem bardzo też! Uściski dla Julki!
Offtop:
Podczas tego całego zastanawiania się nad niepłodnością przypomniała mi się migawka sytuacji sprzed iluś lat…
Ktoś mówił do mnie mimochodem o tym czemu znajoma Włoszka, żona znajomego nie może mieć dzieci…że jej mama brała w czasie ciąży (lata ’70? ’80?) leki, których efektem ubocznym była niepłodność u córek…
Wtedy przyjęłam to do wiadomości, nie wnikałam i odłożyłam w głowie na dno do szuflady.
I tak się zaczęłam zastanawiać…
Kojarzycie taki temat? Rozmawiała któraś z Was ze swoją mamą?
Myślę, że wielu naukowców szuka przyczyny obniżania się niepłodności. Wielu oskarża pigułki – pewnie większość z Was łykała, ja pewnie z 10 lat lekko.
Jest także ogromny problem z płodnością męską – normy są co kilka lat obniżane, bo nikt by tych sprzed kilkudziesięciu lat już nie spełnił.
Obawiam się, że jest to po prostu czynnik cywilizacyjny – mnóstwo nakładających się przyczyn, i zanieczyszczenie środowiska, i stres, i różne „chemie”, które mamy w jedzeniu.
Zouza (piękny wpis!) pisze, że jest osamotniona ze swoją niepłodnością. Ja odwrotnie – gdzie nie spojrzę, ktoś ma problem.
Z mojej klasy LO połowa dziewczyn nie ma dzieci. I pewnie mieć już nie będzie, bo jesteśmy rocznik ’77.
W mojej klasie widzę silną korelację kariera = brak dzieci. Im ktoś wyżej zaszedł, dorobił się, tym bardziej ich nie ma. Oczywiście tylko u kobiet…
To, że przyczyn jest cały bujny i różnorodny wachlarz, to jak najbardziej się zgadzam, jasna sprawa.
Tylko, że przy tym leku chyba chodziło o udowodnione działanie, które wyszło po wielu latach w jakimś badaniu z córkami mam, które brały te leki, gdzieś padło określenie „cichy talidomid”.
Coś takiego znalazłam (syndrom DES daughters):
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/12286762
Żeby nie było, nie jestem jakąś zwolenniczką teorii spiskowych, tak po prostu zaczęłam się zastanawiać 😉
Dlatego napisałam, że to offtop, tak trochę z ciekawości czy ktoś inny się z tym w ogóle spotkał z tematem i czy któraś właściwie wie co jej mama brała będąc w ciąży 😉
Zouza talidomid to różne gorsze rzeczy powodował. Akurat o takim „drobiazgu” jak niepłodność córek nie słyszałam.
Dzieci rodziły się martwe, potwornie zniekształcone, z różnymi wadami. Podobno kilka tysięcy dzieci dosięgnął ten los.
Niedawno jakiś film dokumentalny o tym widziałam. O ludziach, którzy walczą o odszkodowanie za niepełnosprawność.
A najsmutniejsze to to, że to nie była niefrasobliwość matek, czy branie niebadanego leku. Talidomid wszedł jako lek zalecany głównie do użytku ciężarnych. Chyba mdłości miał powstrzymywać. A do tego zalecany był kobietom w ciążach powikłanych, jako środek przeciwbólowy i uspokajający. Dlatego wady objawiły się na taką skalę.
Nikt się tym nie przejmował. Dopiero jak zwrócili się o rejestrację w USA, to jakaś młoda gorliwa urzędniczka nie klepnęła na podstawie tego co dostarczyli, tylko zażądała badań dotyczących wpływu na ciążę.
I wybuchła afera. Ale to były lata 60. W latach 70 i 80 był wykreślony z listy leków i zabroniony. To nie wiem, jak te matki kolegów mogły to brać tak późno.
I lata procesów. Jakoś bardzo brzydko się ta firma zachowuje. Ciężko im idzie wypłacanie. Więcej wydali na prawników niż na odszkodowania.
Teraz talidomid jest stosowany w leczeniu raka – oczyszczony ze szkodliwego składnika.
Wężon chyba nie za dobrze się zrozumiałyśmy…
Napisałam o zupełnie innym leku (Diethylstilbestrol – DES) i skutkach jego brania w ciąży dla przyszłego pokolenia.
Jego określenie jako „cichego talidomidu” przez tych którzy badali ten syndrom było właśnie dlatego, że powodował niewidoczne przez lata, „ciche” skutki, nie tak drastycznie widoczne na pierwszy rzut oka jak te powodowane przez talidomid.
https://rarediseases.info.nih.gov/diseases/1859/diethylstilbestrol-syndrome
Kobieta (której mama brała lek), którą przywołałam w przykładzie wyżej urodziła się w latach ’70? ’80?, więc lek był wtedy dostępny w Europie.
Talidomidową historię znam 😉
Rzeczywiście nieporozumienie. Myślałam, że piszesz o nieznanych skutkach talidomidu.
Na pewno wiele jest takich leków, które po cichu mogą wyrządzać szkody. Jak coś brałaś na przeziębienie, sen, czy cokolwiek przez krótki czas to nawet sama nie powiążesz tego z tym, że 10 lat później nie możesz zajść w ciążę.
A może być tak, że połączenie leków robi szkody, czy lek tak działa na konkretny organizm…
Gaju, wina pigułek mnie nie do końca przekonuje.
Znam wiele, które nie miały żadnych problemów po pigułkach. Wręcz przeciwne, często w pierwszym cyklu się udawało. Ja zaszłam w miarę szybko. Moja mama brała przed ciążą, żeby szybciej zajść. Bo po odstawieniu organizm bardziej jajeczkuje z odstawienia.
Poza tym, czy znasz kogoś, kto zbadał swoją płodność przed braniem pigułek? Bo ja nie. Nie chcesz zajść ciążę – zaczynasz brać. Nie zakładasz, że jesteś niepłodna. A po odstawieniu są problemy i wina pigułek. Jeśli owulacja wraca, to co niby miałyby spowodować? To głupi argument m.in. przeciwników ivf. Najpierw się zabezpieczała, a teraz ma. Złe nasienie, niedrożność, problemy z immunologią nie biorą się z pigułek.
To prawda, że płodność męska leci na łeb na szyję. Tylko czemu u tych alkoholików nie?
To wokół mnie też raczej problemów nie ma. Wszyscy mają dzieci. Robione na zawołanie w dowolnym wieku.
Gaju, a ten brak dzieci to niechcący, czy specjalnie? Pewnie nie pytałaś. Czy ta kariera to zastępczo, czy długo była najważniejsza, a teraz zrobiło się za późno? Czy może już w tym wieku im się nie chce?
Ja też zaczynam mieć wątpliwości. 😉 Całe wspólne życie dzieci. Po 60 będziemy wolni. Zaczęło mnie to przerażać.
Myślę, że niekiedy „robienie kariery” się przedłużyło i nagle okazało się, że dzieci to nie taki prosty temat.
Ja sama czekałam do 29. roku, chcieliśmy najpierw wprowadzić się do nowego domu, obronić doktorat itp. Nie wydawało mi się to złe.
Dużo bym dała, żeby się dowiedzieć, czy już wtedy miałam tak niskie AMH i czy to prof pokpił sprawę.
Kilka moich koleżanek z LO po prostu jest w życiu sama. Mądre, niezależne babki, czasem myślę, że zbyt mądre i zbyt niezależne…
Gaju, 29 lat to nie jest przecież długo.
Ja sama nie chciałam dzieci przed 30. Mimo, że wiedziałam, że różnie może być, to wołałam nie mieć nigdy, niż tak młodo.
No i udało się w pół roku, ze słabym nasieniem i dziwnymi cyklami. Zaszłam trochę przed 31 urodzinami, zgodnie z planem. No i przed 30 to bym miała dziecko z mężem, co by skomplikowało sprawy.
Ale fakt, przydałoby się oglądać wcześniej i wiedzieć, czy się ma czas.
Jak bardzo przychylam się do tego co napisałaś Gaja…
Dużo bym dała, żeby wiedzieć, żeby drążyć…wtedy…
I ja się podpisuje w 100%. Gdyby człowiek wiedział. …..
Iza, chcialam Ci pogratulowac Waszej decyzji o adopcji a takze powiedziec ze dobrze jest „zobaczyc” ten jakze zasluzony spokoj ktora ta decyzja Wam przyniosla.
Pewnie wiekszosc mnie nie pamieta, trafilam na blog zima 2015 po 1szym poronieniu kiedy szukalam informacji w internecie. Potem byly jeszcze trzy, sama nie wiem jak to przeszlam, gdyby nie maz nie wiem gdzie bym teraz byla.
Dzis jestem w ostatnim tygodniu ciazy i czekam na narodziny naszego pierwszego dziecka.
Zauwazylam ze zaczelyscie dyskutowac na temat immunologii. U mnie to byla jedyna dziedzina w wszystkich badaniach ktore zrobilismy gdzie wyniki odstepowaly od normy. Zaczelismy leczenie, choc to i tak nie zapobieglo jednej z naszych strat…
Wszelkie informacje jakie posiadam czerpalam z angielsko-jezycznego forum Fertility Friends – Immune Issues and Investigations. Bardzo polecam tym ktorzy chca rozszerzyc wiedze/porownac informacje/dowiedziec sie o metodach leczenia i efektach:
http://www.fertilityfriends.co.uk/forum/index.php?board=52.0
Szczegolnie pomocny jest post Immune FAQ gdzie Agathe alfabetycznie wyjasnila wszystko od podstaw (ma niesamowita wiedze).
Pozdrawiam Was i wszystkim zycze spokoju takiego jaki jest udzialem Izy, bez wzgledu na to co dalej zycie przyniesie.
Yarzynka gratulacje. Cieszę się, że wreszcie Wam się udało.
To zasługa leczenia, czy po prostu tym razem się udało? Na jakim etapie traciłaś ciąże? Z jakiego powodu (obumarcie zarodka, krwotok, wady)?
Yarzynka , pewnie, że Cię pamiętam. Gratulacje!
Dzięki za linka, faktycznie – kopalnia wiedzy! Ale widać też, że w PL nie odstajemy leczeniem od reszty świata. Cytostatyki tylko inne (piszą, że bardzo drogie) muszę dopytać lekarza, może lepsze…
Asti, jak sytuacja u Ciebie? Okres przyszedł?
Melisko, nie odpisałam Ci wcześniej, tu odpiszę.
Teraz jestem w połowie 18 tc. Płci nie znam. Po USG genetycznym miałam jedno USG i akurat nie było widać. Niedługo połówkowe, to się pewnie okaże.
Po dobrych wynikach Pappa nie zrobiłam w końcu żadnych dalszych badań. Jakoś chorób genetycznych się nie boję.
Cały czas pracuję.
Wężon, super 🙂 Czas leci. Jeszcze przed Świętami będziesz wiedzieć więcej 🙂
Jednak pracujesz, myślałam, że na wolnym jesteś, bo na początku wspominałaś, że szybko planujesz iść na zwolnienie.
U mnie lekarz na tym usg w 13 tc określił płeć, ale może tak była malutka ułożona, że dobrze było widać.
Pozdrowienia.
Wężon 🙂 ale ten czas leci 🙂
masz jakieś przeczucie co do płci?
Na usg genetycznym powiedziała, że raczej dziewczynka.
Ja przeczuć nie mam. Jarek mówi, że jak taki silny zarodek, stał się blastką, dał dwa razy rozmrozić, przyczepił do mojego endometrium NIKCZEMNEGO, jak powiedział lekarz, i daje radę, to na pewno dziewczynka.
Ja widzę wady i zalety obu płci.
Z jednej strony fajnie by było mieć chłopca dla odmiany. No i wychować super faceta dla jakiejś kobiety w przyszłości. 🙂
A z drugiej dziewczynka to już teren znany i praktycznie wszystko mamy – zabawki, góry ubranek…
Oh, Wężon, miałybyśmy tutaj drugiego Wężonika… 😀 Super!
Już trzeciego nawet. 🙂
Laura ogląda ostatnio Lego Ninjago i tam głównymi przeciwnikami ninjów są straszni wężoni. Rozbawiło mnie to.
Wężem, ależ się cieszę. Gratuluję i trzymam kciuki.
Wężon, zaraz będziecie mieć połówkowe 🙂 Szybko ten czas leci. Jeszcze chwilka i będziesz tulić maleństwo 🙂
Ja nadal czekam na @. Niestety, stwierdzam, że to okropny minus postu Dąbrowskiej. Że „TO CO W ŚRODKU” się rozregulowuje. W związku z tym, że gdzieś tam czekali na info co u mnie to zdążyłam już zrobić betę (0,2). No i dzięki temu wynikowi idę dalej w tych ważnych sprawach. Byłam na pobraniu krwi, które mam nadzieję, potwierdzi zgodność z Biorcą oraz nie wykaże, że jestem na coś-tam chora co mogłoby mnie zdyskwalifikować..
Więc czekam na kolejny telefon 🙂
A wcz zadzwonili w innej sprawie, z innej bajki.
Kiedyś Wam chyba wspominałam – w jednej z warszawskich klinik była akcja darmowych iui. Akcja trwała od czerwca, ja na temat wpadłam przypadkiem na koniec sierpnia. Oczywiście wszystkie miejsca były już zarezerwowane, ale Pani wzięła mój nr telefonu, wpisała nas na listę rezerwową.
No i wcz się ze mną skontaktowali, że zapraszają nas na rozmowę kwalifikacyjną (musimy mieć tylko aktualne badanie żołnierzy).
Jestem w jakimś matrixie. Już miałam zacząć wspomagać się antkami, żeby przetrwać ten czas, który muszę poświęcić dla dkms. Bo nie jestem zwyczajna do antykoncepcji w ogóle w ostatnich latach. A tu taka niespodzianka.
Jeśli mielibyśmy przystapic do tego programu to raczej muszę zdążyć wyregulować cykl.
Także takie kwiatki u nas w tych zimowych klimatach.
Asti, trzymam kciuki i za przeszczep i za wyregulowanie cyklu. A potem w nagrodę za dobry uczynek powodzenie inseminacji. 🙂
Martyna o co u Ciebie? Ile w końcu pobrali, ile zapłodnili, co z resztą komórek, ile zarodków?
Jak się czujesz po punkcji?
Pobrali 13, zaplodnilo się 11. Lekarze powiedzieli ze śmiało mogę mieć transfer w poniedziałek. Dziś za to czuje się fatalnie, w zasadzie od wczoraj wieczorem bardzo boli mnie brzuch. Nie mogę się normalnie poruszać. Dzwoniłam do kliniki, mają oddzwonić bo wszyscy są zajęci. Obawiam się hiperstymulacji.
Jeżeli masz rowniez problem z oddechem i goni Cie do toalety to niestety hipka. Pędz do lekarza bo będzie co raz gorzej. Wiem bo to przeszłam.
Jest ok. Rozmawiałam z lekarzem. To ból po puncji. Mam odpoczywać i powinno się unormować. Obserwuje swoje ciało, staram sie byc czujna.
To w związku z tym, że jest OK zdecydowałaś się na transfer dzisiaj?
Daj znać.
Dziewczyny co oznaczają takie wyniki?: progesteron 24,45 ng/ml, estradiol II 2693,89 pg/ml, hcg:< 2 mlU/ ml.Dodam że miałam 28.11 criotransfer 5 dniowej blastocysty-lekarz zlecił na dzis (Tj.01.12)weryfikację nr I .Jutro będzie do mnie dzwonił lekarz ale póki co moze Wy coś mi podpowiecie…czy z tych fusow można jeszcze (andrzejki za nami:)) coś wdrożyć:)….. choć oczywiście bardzie pasuje okreslenie już" przewidziec".Napiszcie jeśli coś wiecie na ten temat….bede wdzięczna,pozdrawiam Was wszystkie:)
Coś wywrozyc:)oczywiście
Chyba jedynie to, że do implantacji zarodka (jeszcze) nie doszło, bo nie zaczęła się produkcja bHCG. Czekaj do kolejnej weryfikacji, powinna już coś pokazać przy blastce.
Dzięki,fakt,z hcg to za wcześnie , ciekawi mnie ten progesteron, bo to chyba głównie o niego chodzi….
Progesteron jest zależny od tego, ile go bierzesz, bo jakiś na pewno Ci przepisali. O ciąży nic nie mówi. Mi mówili, że ma być min. 30, przy mniejszym kazali brać prolutex.
Gaju, 30 w których jednostkach? Bo 30 w ng/ml (tych, w których jest go mniej) to ja nigdy na początku ciąży nie miałam.
Z Laurą miałam 13 przy becie ponad 36 tys. (pierwsze i jedyne badanie, potwierdzające ciążę). Z bliźniakami nie sprawdzałam na początku, pod koniec 3 miesiąca był 56.
A teraz na początku miałam 16-17. Niedawno zrobiłam sobie tak z ciekawości i było 26. 30 to ja nigdy nie miałam i nigdy nie było problemów progesteronowych.
Wkurza mnie ta mania progesteronu. Progesteron ma być w normie, a norma jest od 11.
Biorę 3x dziennie po 1 globulce lutinusa oraz od wczoraj 3 x dziennie po 2 tabletki luteiny pod język….czekam na tel lekarza…ale o tym,że progesteron powinien być pow.30 to pierwsze słyszę…dzieki śliczne Gaju.Tak na marginesie:zdecydowanie lepiej mi psychicznie z tym,że co 3 dni robię te badania.Wkurzalo mnie to przy poprzednich 5 transferach czekanie chociażby do 12 dnia po…
No i znowu ta mania progesteronu u lekarzy. 🙁
24,5 ng/ml w 3 dpt to doskonały wynik, po co Ci jeszcze dołożył?
Ja miałam 17 w 12 dpt i jakoś ciąża ma się dobrze, a już 19 tydzień się zaczyna. Podnoszą ten progesteron w kosmos, jakby to był wyznacznik sukcesu.
Dzwonił mój prowadzący,powiedział,że hormony są w porządku,że to jest za wcześnie rzecz jasna i żeby wszystkie leki kontynuować,które do tej pory przyjmuje i iść we wtorek (Tj.05.12) na ponowne badania tego samego,wtedy juz cos bedzie wstepnie jasne…no i git przynajmniej jakiś konkret a nie katowanie sie:)
Iza, mimo tego, ze od czasu do czasu zagladam na bloga, to nie mialam pojecia, ze juz tak dlugi okres oczekiwania jest za Wami. 🙂 Ciesze sie z tej „wyprawkowej” akcji Olgi i dziewczyn. Mysle, ze czas najwyzszy na to, zebyscie zaczeli pozytywnie przezywac czas oczekiwania na dziecko. Tym bardziej, ze tym razem efekt koncowy jest pewny, nawet jesli data „rozwiazania” jest wciaz tajemnica. 🙂
Choc zazwyczaj tylko czytam, dzisiaj postanowilam tez naskrobac od siebie, bo wiem, ze sporo dziewczyn, ktore byc moze pamietaja mojego bloga, wciaz tu sa, pisza, zagladaja. Poza tym nawet tak beznadziejne (teoretycznie) przypadki jak ja moga dorobic sie „happy ending”.. 😉
Dla tych, ktorzy mnie nie znaja, w skrocie – z mezem staralismy sie o dziecko od ponad 10 lat, zaczelismy tuz po slubie. Po ok. 4 latach zaczelismy leczenie. Nieplodnosc idiopatyczna. Przeszlismy stymulacje, 3 IUI a po drugim IVF zaszlam w ciaze, niestety tylko na chwile. Doswiadczenie poronienia bylo dla mnie tak powaznym ciosem, ze chyba juz zawsze we mnie bedzie, jak drzazga..
Tuz po poronieniu dostalam diagnoze DCIS – nieinwazyjnego raka piersi.. W ciagu tego pechowego roku – 2014 – stracilam ukochanego dziadka, pierwsza ciaze, oraz piers.
Dlugo potem nie bylo nawet mowy o staraniu sie o dziecko. Kiedy czlowiek wchodzi w tryb „przetrwania”, czesto marzenia odklada na polke. Nie wiedzielismy, czy kiedykolwiek do tego tematu wrocimy, tym bardziej, ze w chwili diagnozy mialam 37 lat..
Pisze to patrzac na nasz maly cud – moja kochana coreczke, ktora przyszla na swiat 6 tygodni temu. Jest najwspanialszym stworzeniem na swiecie, ma moje oczy i usmiech meza, i juz nie pamietam zycia zanim sie pojawila. 🙂 🙂
Mimo tego, ze szczerze wierze w to, ze kazda ostateczna decyzja, ktora podejmujemy, jest decyzja dla nas osobiscie najlepsza, niezaleznie od tego, czy – po dlugim leczeniu – jest to decyzja kontynuacji leczenia, przerwania leczenia, czy zmiany sposobu, w jaki dziecko do nas trafia, wazne jest to, aby podejmowac ta decyzje swiadomie i nie ogladajac sie za siebie.
We mnie przez te lata wciaz byla tesknata za moim dzieckiem. I mimo tego, ze moje zycie moglo byc szczesliwe bez dziecka, to jednak widocznie bycie mama jednak gdzies w gwiazdach bylo mi zapisane. Moj maly, prywatny cud wykonuje wlasnie bardzo skomplikowany trening ninja, kopiac i wymachujac rekami we wszystkie strony, wydajac przy okazji glosne chrzakniecia.. bo mecza ja gazy. 😉 :p
Wszystkim dziewczynom, ktore sa wciaz „w drodze” zycze szczesliwych zakonczen, niezaleznie od tego, jakie te zakonczenia beda. I szczesliwego, dluuugiego zycia. 🙂
Izus – bede wciaz wchodzic i podgladac, czekajac na Wasz maly cud. 🙂
Kasia, przychodzisz z happy endem, niesamowita historia. Dzięki, ze się odezwałaś. Właśnie zapaliłaś nową gwiazdę na niebie, to bezcenne. Ściskam :*
Kasiu gratulacje z okazji narodzin córeczki! Życzę Wam wszystkiego dobrego 🙂
Kasia!!! Uściskaj swoją małą Dziewczynkę. Od ciotki, co z tych, co „być może pamiętają Twojego bloga” 😛 I doczekać się wciąż nie mogą, aż na niego wrócisz;)
Kasiu, gratuluję Waszego Malenkiego wielkiego cudu. Witaj dziewczynko i rośnij zdrowo!!! 🙂
Czytając Wasza historie aż mi się łezka w oku zakręcila. Wspaniale, że szczęście w końcu i Was odwiedziło 🙂
Kasiu też pamiętam bloga i od czasu do czasu zaglądałam, licząc, że coś napiszesz.
Gratuluję córeczki. To wspaniała wiadomość.
Rozumiem, że to całkowicie maturalny cud? Po prostu samo przyszło?
Życzę długiego zdrowego życia całej rodzince.
Dziekuje dziewczyny! Mala w ogole nie spi mi w dzien, wiec nocki zarywam na prania, sprzatania i placenie rachunkow.. 😉
Wezon – nie naturalny, choc niewatpliwie cud. Zostala nam jedna proba IVF sponsorowana przez ubezpieczenie. Zdecydowalismy sie wlasciwie w ostatniej chwili, i bez przygotowania, bez zmiany grafikow.. stymulacja byla generalnie porazka i podchodzilismy do transferu z jednym zarodkiem. No i ten jeden zarodek zdecydowal sie z nami zostac. 🙂 A przy okazji – gratulacje i trzymam kciuki za dluuuga ciaze. 🙂
Na bloga nie mam mozliwosci, niestety, wrocic. Onet stwierdzil, ze skoro wygaslo mi konto emailowe na onecie (po braku logowania w ciagu 6 m-cy), z ktorym zwiazany byl blog, to.. jakby po ptokach i nic sie nie da zrobic. A wiec blog bedzie wisial do czasu, az zniknie onet, juz bezpanski.. :/
Mam nadzieje, ze wszystkim w tym roku dostanie sie choc szczypta magii na swieta. 🙂
Kasia, wow:) zniknęłaś z sieci, przeczuwałam, że chcesz odpocząć, a tu taka piękna niespodzianka:) Gratuluję! Jak ma na imię ta Panienka?
Iza,
ja tez pamiętam i często zaglądam. Chocimia akcja prezentowa mnie ominęli to wiedz proszę, że jestem z Tobą też długo. Pisałam chyba tylko w tych gorszych czasach i trudnych chwilach ale take czuje się częścią tej Waszej/Naszej społeczności. U mnie tez wiele się podziało przez te lata, ale smak tej pustki pamiętam doskonale. Wszystkiego dobrego i teraz będzie już tylko lepiej.
Pisz częściej i nie skazuj nas na pustkę stworzylas ten zakątek.
Pozdrawiam :*