Who's the king?

Praca

Środę, czwartek przetrwam, w piątek jadę na 3 dni skorzystać z resztek lata (i może złowię jakąś spóźnioną perseidę), a w poniedziałek składam na biurko przełożonego wypowiedzenie.

Mogłabym to zrobić dziś, ale tak mnie podnieca wyobrażenie tej sceny, chwilo trwaj!! 🙂 Mam mermamentny  (heh, permamentny) orgazm od wyobrażania sobie naszej rozmowy – pocieszę się tym obrazkiem jeszcze kilka dni.

Taaak! Udało mi się! Dostałam tę nową pracę i lubię ją z godziny na godzinę coraz bardziej. Wytłumaczyłam sobie wiele rzeczy z nią związanych (mąż wytłumaczył jeszcze więcej), znaleźliśmy 10 dodatkowych plusów, no wspaniale po prostu (choć strasznie daleko), pysznie, nowocześnie, rozwojowo, pachnie świeżym powietrzem, energia płynie.

Z tym jednym małym ziarnem piasku w zębach  – co zrobię po jesiennym transferze? Ale to pieśń przyszłości, na razie trwa mój permanentny orgazm. W swoim czasie wszystko się ułoży, jak zawsze. Zawsze jakoś się układa.

Zdrowie

– Panie doktorze, jest pan cudotwórcą – przywitałam się wczoraj z lekarzem (TYM lekarzem). – Jak tylko kilka dni temu zadzwoniłam się do pana umówić, wszystko mi minęło, nic nie jest, nie mam żadnych problemów.

Lekarz się ubawił, ale kasę skasował. Za to tylko, że obejrzał mnie ze strony, gdzie mój wzrok nie sięga, powciskał palec („Boli?” „No wie pan, nie powiem, że nic nie czuję”)  i powiedział, że tutaj wszystko w najlepszym porządku. Może to była mała żyłka. Tylko, żeby sobie profilaktycznie w jakiejś rozsądnej przyszłości zaplanować rozszerzone badania.

Wyszłam w miarę zadowolona (nie ma w tym żadnego podtekstu), bo ta rozsądna przyszłość na razie jest nabita innymi planami i wrócę do sprawy dopiero, jak będę miała na nią czas.

***

Cieszę się. Od kiedy dla Was i dla siebie piszę bloga, i długo, długo wcześniej, tkwię w jednej firmie. Już nieraz chciałam uciekać, ale przecież wiadomo, ze za chwilę będę w ciąży i potrzebuję stabilizacji.

Właśnie wywalam wszystko do góry nogami! Niech fruwa!

0 komentarzy

  1. Wywalisz wszystko do góry nogami, przestaniesz trzymać się stabilizacji i wszystko ruszy się naraz. Dostajesz okres próbny, czy umowę na czas określony?
    Po jesiennym transferze pójdziesz na zwolnienie i urlop macierzyński. 🙂

    Trzymam kciuki za pozytywne rozwiązania na wszystkich frontach.

    1. Niestety okres próbny na początek. Co więcej, w obecnej pracy mam 3-miesięczny okres wypowiedzenia, wiec jeśli pracodawca nie bedzie miał dobrej woli bądź możlowości zasobowych puścić mnie wcześniej, do nowej pracy moge trafić nawet 1 grudnia.
      To sie wszystko jeszcze okaże.

      1. Zawsze mozesz po prostu nie przyjsc do pracy. Tzn tej obecnej. Tylko na świadectwie będzie brzydko wyglądać: „porzucenie pracy”. Ciekawe czy nowemu pracodawcy by to nie przeszkadzalo….
        Co by nie było i kiedy by nastąpiło: trzymam kciuki za powodzenie całej akcji 😀
        Może właśnie tego w Twoim życiu potrzeba: totalnej rewolucji 😉

        1. Eee, zwolnienie dyscyplinarne na świadectwie niezbyt dobrze wygląda i ciągnie się do końca zatrudnienia. Jakby Iza znowu zmieniała pracę, to lepiej nie psuć sobie opinii.
          W nowej bez problemu poczekają do grudnia?

          1. Iza, tak wcześnie wstać zdarza mi sie bardzo rzadko. Jestem śpiochem jakich malo 😉

            A że pracuje w mojej mieścinie to i 5 min przed rozpoczęciem pracy mogę z domu wyjechać.. Więc raczej śpię do 7… B|

            Co do świadectwa pracy – Wężon zawsze cos takiego źle wygląda.. Ale czasami ludzie są tak zdesperowani, tak dogadani z nowym pracodawcą, tak pewni tego, że cos takiego jak porzucenie pracy nie stanie im na przeszkodzie, że po prostu to robią.

            Może jak raz pracodawca Izy nie będzie robił problemów?
            Wszystko może się zdarzyć 🙂

          2. E tam brzydko wygląda 😉 w życiu trzeba ryzykować, żeby dostać to co się chce. Jak się jest dobrym w tym co się robi to nikt cie nie będzie pytał o przeszłość, bo liczy się to co jest teraz. Ryzykowanie utraty czegoś nowego i dobrego na rzecz strachu to dopiero może bolec za jakiś czas. Zawsze lepiej i spokojniej załatwić sprawę polubownie, ale jeśli nie ma innego wyjścia to pozostaje tylko zaryzykować. Myślę, że sprytnie poprowadzona rozmowa zwykle kończy się rozwiązaniem za porozumieniem stron i tego Ci Izo życzę 🙂

  2. Iza gratulacje! To cudne uczucie zmieniać pracę. Nowe oczekiwania, ogromne zaangazowanie, rozwój. Super!
    Mam nadzieję że Twój szef będzie tak samo wyrozumiały co do wizyt lekarskich jak ten poprzedni! W Twoich słowach tak czuć tę euforię jakbyś była obok!

  3. Najlepsze uczucie świata tak rzucić wypowiedzeniem na biurko 😀 chwilo trwaj! A po transferze będzie, co ma być. Pomyślisz o tym po transferze, w listopadzie. Na razie mamy sierpień I ciesz się tym, co przed tobą 🙂 I tym, że to, co „za tobą” jest zdrowe 😛 no i łap ostatnie promienie słońca, grzej się w nich i zbieraj witaminę D na tę długą ciekawą jesień 🙂

  4. Ja też kiedyś tak odliczałam do końca w pewnym miejscu:) Minęło kilka lat a ja czasem ciągle upajam się tą chwilą: rozmowy z przełożonym i w ogóle, że rzuciłam wszstko w diabły:) Powodzenia i niech to będzie piękny początek tej wyczekanej jesieni:)

  5. No super, gratulacje!!! Ja tez podjelam prace, pomimo tego ze ciagle planuje transfer. Ale wiadomo jak to z tymi transferami jest. A praca tez potrzebna i jakies zycie poza tym. Co prawda z powodu zastanej sytuacji w miejscu pracy (jesien obstawiona urlopami innych pracownikow), musialam troche przesunac transfer. Za to wiecej zarobie na zasilek.
    A i inny plus tego. Zostawiasz za soba miejsce, ktore pewnie kojarzy Ci sie z nieudanymi transferami. Zaczynasz na nowo, na swiezo. Ja zrobilam to samo, ja to jeszcze zmienilam miejsce zamieszkania, ale nie kazdy musi byc az tak radykalny ;).

    1. Basiu, szkoda mi strasznie, że musiałaś przesunąć transfer z powodu urlopów 🙁 Ale masz rację, praca jest bardzo potrzebna nie tylko,żeby zarabiać, ale żeby nie zdziczeć ze swoimi myślami.
      Gdybym się miała gdzies przeprowadzić, żeby zostawić myśli za sobą, to chyba na Islandię 🙂

  6. hej kochana cudowne wiesci 🙂 Wiem ile kosztuje odwagi i przemyslen taki krok ale to napewno dobra decyzja 🙂 bedzie dobrze wszystko sie ulozy 🙂 Musi !! Trzymam kciuki 🙂 I udanego weekendu 🙂 Ja w piatek bede w okolo 16 godzinnej drodze do PL :D:D Pozdrawiam

      1. Tak przyjezdzam na dwa tygodnie odpoczac od czekania na date operacji/ Tydzien u mojego M w Toruniu i tydzien u siebie na slasku 🙂
        Czasem desperacja jest nasza najwieksza odwaga 🙂 Nie wazne z czego wynikla decyzja wazne zeby poprawila to co bylo do poprawy 🙂 sama powoli zaczynam dochodzic do granic z moja praca, jednak nocki nie sa tak zabawne jak myslalam i po dwoch latach zaczynam myslec o zmianach a tak czekalam na ta dwuletnia rocznice bo teraz mam wszystkie mozliwe swiadczenia ;/ zycie zawsze pokazuje bezczelnie palcem to co jemu sie podoba ;p pozdrawiam

  7. Jaki energetyczny post! 😀
    bardzo się cieszę, że tyle w Tobie radości i nadziei! 🙂
    i cholernie Ci zazdroszczę (pozytywnie 😉 tego, że tak diametralnie zmieniasz swoje życie.. 🙂
    mnie odwagi brak…

    trzymam kciuki, żeby od teraz wszystko zaczęło się układać… lata tłuste przed Tobą 😀
    ściskam 🙂 :*

  8. Iza gratuluję nowej pracy:D Obrze, że z tamtą stroną w porządku. Pewnie pękło jakieś naczynko i CI stracha narobiło:) Pewnie będzie tak, że zmiany w życiu to już na całego i dojdzie bobasek do tego. Bardzo mocno trzymam kciuki żeby się udało. Nie ma bata, ten blog musi mieć szczęśliwe zakończenie;*

  9. Wieczorem zarezerwowaliśmy wyjazd na ferie – pierwszy raz trzyma nas szkolny termin. Lecimy na Lanzarote – tylko Kanary są dostępne zimą za przyzwoitą cenę (Egipt odpada). Oczywiście z ubezpieczeniem kosztów rezygnacji.
    To jeszcze prawie pół roku, ale jak się transfer nie uda i będę czekać na kolejną stymulację, to będzie czym się pocieszyć.
    No i może któraś z Was skorzysta z tego wyjazdu. Mam nadzieję Izo, że Ty już nie będziesz potrzebowała. Ferie w Warszawie są od 1 do 14 lutego. 🙂

  10. Jakie dobre fluidy zagościły na blogu! Bardzo się cieszę, że idą zmiany, dla mnie każda nowa praca też była ciekawym wyzwaniem i wierzę, że dla Ciebie to będzie zmiana tylko na lepsze. Sama jestem podekscytowana po przeczytaniu tego wpisu 🙂
    Nie radzę jednak uciekać i palić mostów. Już kilka razy przekonałam się, że nigdy nie wiadomo, na kogo trafisz za kilka miesięcy czy lat. Choćbyś zmieniała branżę i przeprowadzała się do innego miasta. Lepiej pozostawić po sobie dobre wrażenie i móc liczyć w razie czego na przyzwoite referencje.
    Nie będę kłamać, że wierzę, że jak zaczniesz nowe, to zajdziesz w ciążę. Znasz moją historię. Ale z całego serca Ci tego życzę 🙂 Do jesieni już tak niedaleko! 🙂

    1. S-mother, ja tylko głośno szczekam. Dobrze wiem, jak mały jest świat, składa się z 26 osób i prędzej czy później się spotkamy wszyscy. Oczywiście, że odejdę bez awantur 🙂

    1. Brawo S-mother. To już masz o 100% więcej szans niż poprzednio i do tego jeszcze te zamrożone komórki. 🙂

      Jakby to się odbywało w razie czego? Jakby ciąży nie było to odmrażają i zapładniają 6 komórek, tak jakbyś była po kolejnej stymulacji? To cały czas byłoby w ramach programu?

      1. Niestety to tak nie działa. Jeśli nie byłoby ciąży i nie byłoby też mrozaków, to musiałabym i tak przejść kolejną stymulację. Stąd nasza ostatnia decyzja o oddaniu nadwyżki oocytów do adopcji. W przypadku gdy są mrozaki, wykorzystuje się je w pierwszej kolejności, a dopiero gdy kriotransfery nie przynoszą ciąży stosuje się kolejną stymulację. Nasze oocyty czekają więc tak naprawdę na czasy, gdy wykorzystamy wszystkie możliwości programu. Wtedy możemy je zapłodnić, ale już tylko komercyjnie. Ale odpadają niedogodności i koszty stymulacji i punkcji.
        Dopytam jeszcze w piątek lekarza i jeśli czegoś nowego się dowiem, to zdam relację.

        1. To tak trochę nie wygodnie. Bo najpierw będą trzeci raz stymulować i jak się uda, to zostanie mnóstwo nieudanych oocytów.
          Pewnie to wymogi programu. Gdyby się komercyjnie zdecydować na mrożenie komórek, to pewnie odmrażaliby je zamiast kolejnej stymulacji. Komercyjnie pewnie większość woli zapładniać wszystkie, ale przy takiej ilości jak u Ciebie można by część zamrozić.

  11. Gratuluję tego śmiałego posunięcia! Ja nie odważyłam się nigdy na to, zresztą u mnie na „prowincji” trudno o przyzwoitą pracę a ja nawet nie mam na siebie jakiegoś wyraźnego pomysłu. Tymczasem doję tą krowę zwaną korporacją 😉
    Nieraz marzyłam o tym żeby rzucić wypowiedzenie na biurko przełożonego – ale kilka historii znajomych z pracy, którzy po próbie odejścia wrocili do firmy, podpowiada, że polityka palenia mostów nie jest najlepszym wyjściem, choć by nie wiem jak kusiło 😉

    1. Ruda, mnie się wydaje, że to nie my doimy korpo, ale krowa doi nas… 🙂
      Nigdy w życiu nie spaliłam i nie spalę za sobą mostu, honor honorem, ale życie życiem. Pożegnam się przegrzecznie.

  12. Dziewczyny od trzech dni chodziłam załamana bo boli mnie brzuch jak na okres. Dziś nie wytrzymałam i zrobiłam betę, i nieśmiało powiem 8dpt – 213,3! Proszę o kciuki, bo znów bardzo, bardzo się boję

    1. Jagoda, 213 w 8 dniu to piękna beta, można śmiało trzymać kciuki. Kiedy testujesz oficjalnie. 🙂
      Tak się cieszę, dajesz nadzieję, że transfer może się udać dwa razy pod rząd.
      Bo szczerze mówiąc, raczej nie wierzę w naszego mrozaczka. Traktuję to crio, jak krok do następnej stymulacji. Nie wierzę, że mogę mieć tyle szczęścia i uzyskać kolejną ciążę tak od razu.

      1. Wężon i ja mam podobnie. Krio w listopadzie/ grudniu, ale podchodzę do niego bardziej na Zasadzie zabrania zarodków i zamknięcia tematu niż z nadzieją na ciążę. Chyba rozbiłabym bank, gdybym z jednej procedury miała dwoje dzieci.

      1. Jajniki mam lekko powiększone, ale przy takich efektach stymulacji nie ma powodów do niepokoju. Płynu w otrzewnej brak. Tylko czuję się teraz taka…ciężka.
        A testuję dopiero 31.08. Postanowiłam nie fundować sobie takiej huśtawki emocji jak ostatnio.
        Pytałam o procedury w programie i lekarz potwierdził wszystko to, o czym pisałam kilka dni temu.

  13. Jagoda, kciuki zaciśnięte 🙂 będzie dobrze! 🙂

    A my pomału pomału zaczynamy się oswajać z myślą, że zostaniemy we dwójkę. Swiadomie nie piszę „tylko” we dwójkę, bo nie zapominam ani na chwilę, że dla wielu osób na swiecie to jest „aż” we dwójkę. Zaczynamy przyjmować do wiadomości, że być może dziecko się nigdy u nas nie zjawi. Mój M. ostatnio do mnie powiedział: a co my mamy do powiedzenia w tej kwestii 🙂 i ma rację, robimy wszystko, chcemy (czasem pewnie obsesyjnie, wyobrażając sobie, że nasze właściwe życie zacznie się wraz z pojawieniem się dziecka), ale nie wszystko od nas zależy. Zaczynamy zatem mieć nowy plan, plan w którym nie ma dziecka, ale pomimo to jest radość i spełnienie. Bo albo mogę pogodzić się z obecnym stanem rzeczy (którego nie jestem w stanie zmienić), albo będę sfrustrowana bić głową w mur. Wybieram pierwszą opcję, szkoda życia. Gdyby to zależało od nas już dawno mielibyśmy dzieci, ale cóż… widać On ma wobec nas inne plany (co nie znaczy, że gorsze) 🙂

    1. Malgoosia, dla mnie to co napisałaś jest bardzo przejmujące. Kiedyś dość długi przyzwyczajałam się do myśli o in vitro. Teraz czasem przemknie mi przez głowę, że muszę przyzwyczajać się do innych rzeczy. Jeszcze nie sami, ale adopcja już tak.

      Jesteś mądrą kobietą, poukładałaś sobie to wszystko tak dobrze, jak tylko rozum pozwala ogarnąć te sprawy.

  14. Ja też swego czasu wywaliłam wszystko do góry nogami i nie żałowałam nawet przez chwilę (może jedynie tego, że przez 5 lat pozwalałam wykorzystywać się swojemu eks-pracowdawcy, odwalałam za niego całą brudną robotę i harowałam jak wół za śmieszne pieniądze). Masz rację – zawsze jakoś się układa, a akurat praca nie jest czymś, co powinno determinować nasze życie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *