Beta HCG 1086 mlU/ml w 14 dpt

JESTEM W CIĄŻY

Właśnie rozważam rozwieszenie billboardu na mieszkaniu. I może jakiś zgrabny tatuaż na czole… 🙂

Rozpłakałam się jak zobaczyłam wynik, rozpłakałam się jak się zapisywałem na konsultację do lekarki i u lekarki gabinecie też trochę. Radosna beksa ze mnie dziś. Lekarka, zresztą ta, która robiła zabieg, przytuliła nas, to znaczy mnie i naszego Okruszka.

Na razie muszę dojść do siebie, ochłonąć. Co się robi jak się wraca do domu z taką wiadomością? Ja posprzątałam łazienkę, kupiłam też po drodze z kliniki kwiat, skrzydłokwiat, dam mu nową doniczkę, nowy pokój.

Zadzwoniłam do Mamy. Razem sobie popłakałyśmy wzruszliwie przez minutkę lub dwie, jak osiki trzęsłyśmy powiekami bez zbędnych słów.

Mąż zadzwonił do Mamy nr 2, chciałam mu zabrać słuchawkę i sama coś dodać od siebie, ale usłyszałam jak Mama nr 2 przypomina Mężowi, że mam nie pić i nie palić… 🙂 to zamachałam ręką, że innym razem coś dodam, że zdążę jeszcze 🙂 dziś się bezkrytycznie, beztrosko cieszę. Niczego innego dziś nie wchłaniam.

Wieczorem wybieramy się na randkę. WE TROJE 🙂

PS. Dzisiejszy poranny test ciążowy. Dla tych wszystkich przyszłych mam, które podobnie jak ja, nie dowierzały, że taka blada kreska to wynik pozytywny.

0 komentarzy

      1. Gdybym mieszkał za ścianą, to bym rzucił twoje palenie, a Ty byś nie miała innego wyjścia, jak mi w tym pomóc. Masz teraz dobrą okazję, bo przecież szkoda zdrowia. Ja nigdy nie paliłem i wiem jaka jest różnica. Przepływam pod wodą 50 metrów, podczas kiedy mój kilkanaście lat młodszy palący kolega może wynurza się po kilku. O innych parametrach nie wspomnę, bo powstałby z komentarza niezły wpis, a może nawet blog na Twoim blogu. Niepalenie to same zalety, a palenie – same straty, a dla dziecka zły przykład i „zachęta”.
        To tak po przyjacielsku. Przyjaciel nie jest tylko od głaskania, czasem musi też huknąć w razie potrzeby 😉

        1. ~t.vik, trafiłeś w mój czuły punkt, bo pływanie uwielbiam na równi z rowerem, kilka dni przed transferem (nie sądziłam, że wyjdzie) kupiliśmy z mężem pianki do nurkowania, a kilka dni po transferze pierwszy raz w życiu przepłynęłam jedno jezior na Pojezierzu Iławskim wszerz (lekarka pozwoliła mi jedynie spacerować i pływać, nie mówiła jakie dystanse… 🙂 )
          Zgadzam się ze wszystkim co piszesz, ale – tak po przyjacielsku – średnio mnie to jednak rusza.

          Dziś, w 21 dzień życia Kruszka, zamigocą mu pierwsze komórki serca… To jest coś…! To jest cud, który się dzieje tu, teraz, właśnie w tej chwili. Nie zrobię tego temu małemu serduszku… Tak więc nie mieszkasz za ścianą, ale nie martw się wcale 🙂

          1. „Średnio wzrusza” – typowa odpowiedź palacza. Podobnie mówiła moja matka nawet kiedy na raka płuc umierał mój ojciec, kiedy ja miałem czternaście lat. Wiedziała też, że jego ojciec a mój dziadek rówież zmarł na raka płuc. Podobnie mówiła, kiedy jej ojciec umierał na raka płuc. Rzuciła palenie dziesięć lat temu, jak mówi – „dla wnuka”, ale żałuje, że nie wcześniej i że w ogóle paliła, bo od kilku lat poważnie cierpi na >>przewlekłą obstrukcyjną chorobę płuc<<, która nie pozwala jej na szybszy spacer, nie mówiąc o wejściu w normalnym tempie na pierwsze piętro, czy kilkudziesięciu metrach pod górkę. Fakt, jest emerytką, ale czas płynie szybko, a my – młodzi wcale nie jesteśmy nieśmiertelni o doskonałym zdrowiu. A wszystkie dzieci (nie tylko ja) chciałyby mieć zdrowych rodziców.
            Więcej Cię męczył nie będę, bo nie mieszkamy przez ścianę 😉
            Trzymajcie się zdrowo!

          2. Ja nie palę już. Małe serduszko bije. To mnie wzrusza. Ale zawsze będę rozumieć problem nałogowych palaczy. Co nie zmienia faktu, że w sprawach takiej wagi masz pełne prawo „męczyć” każdą sąsiadkę 🙂

  1. Kochana mowilam!!! Juz oficjalnie Gratulacje!!!! ciesze sie ogromnie Twoim placzem radosci!!! :D:D:D Nie wiem czy widzialas komenta pod ostatnimp ostem ze dmucham w rece jakby to byla beta i popatrz jak wysoko ci nadmuchalam ta bete hehe Piekny wynik!!! Jakze to wielka radosc kiedy inne kobiety z problemami maja swoj cud i jaka wiare i nadzieje daje to tym ktore ciagle walcza 🙂

    1. Ewelina, nie opuściłam żadnego komentarza, wszystkie są dla mnie cenne. Kiedyś myślałam, że nikt mnie nie rozumie i nikogo nie obchodzi problem bezpłodności, dziś wiem dzięki tym komentarzem, że są nas tysiące, miliony, a Ty chuchasz i dmuchasz w dłonie na szczęście… 🙂 dużo to dla mnie znaczy 🙂

  2. Och! No wyściskałabym Cię gdybym mogła;) Cieszę się przeokrutnie i serdecznie gratuluję!
    Udanej randki!

    P.S. (wtręt botaniczny;): Wiesz, że skrzydłokwiat to pierwszorzędna roślinka do domu, w którym urzęduje Ciężarówka, a za miesięcy kilka zawita mały Człowiek? Ta roślina oczyszcza powietrze oraz neutralizuje działanie różnych związków (np. amoniaku, acetonu i benzenu):)

  3. Nie znamy się a Ty mnie wykończysz! Znów płaczę! Córka pyta co mi się stało a to przecież cud za długo by jej tłumaczyć! Świętuj i teraz bądź egistką myśl o sobie i o okruszku ,wszystkiego dobrego!

    1. Sorryyyy 🙂
      Nie zamierzałam Cię wykończyć 🙂
      wiesz, czasem zastanawiam się jak to jest z tym znaniem się. Ile osób, z którymi spotykam się na blogu, spotkałam w sklepie, w pociągu, w pracy, a może kiedyś w szkolnej ławce 🙂

  4. Kochana, tak się cieszę! Wieści wspaniałe. Wyjeżdżałam z myślą o Twoim transferze, wróciłam z wiedzą, że jest Was troje 🙂
    Takie bety to wiesz, co nam dają? Nadzieję, że i na nas przyjdzie pora.
    Udanej randki życzę (bez alkoholu i fajczenia ;))

    1. Magda, uda Ci się. Było mi smutno, kiedy okazało się, że nie masz powodu, by nie pić piwa, bo czułam, że idę mniej więcej za Tobą. Ale okazało się, że to Ty idziesz za mną. Czyli, zobaczysz, uda się i Wam. Wiesz o tym i ja to wiem.
      Na randce byłam grzeczna jak siedmiolatka. Już wróciłam, bo siedmiolati szybko chodzą spać 🙂

  5. Trafiłam na Twój blog, gdyż sama borykam się z problemem niepłodności. Z uwagą śledzę Twoje zmagania. I mocno trzymałam kciuki, aby Ci się powiodło. Gratuluję. Chociaż wiem, że jeszcze przed Tobą długa droga do szczęśliwego rozwiązania. Mnie samej się nie powiodło, ale ten blog jest dla mnie pocieszeniem, ze pomimo wielu trudności może się udać i sama mam nadzieję, że i mnie się w końcu powiedzie.
    Jeszcze raz gratuluję i powodzenia.

    1. April, ja też czerpałam dużo nadziei z historii, które słyszałam, czytałam. To, co zdarza się innym, zdarza się w końcu też nam.
      Tak, przede mną długa nieznana droga, nie wiem co będzie. Ale już wiem, że moje ciało zdolne jest do podjęcia tej próby. To lata świetlne od wiosny, kiedy się pożegnałem z jajowodami.
      Mam nadzieję, że daję Ci siłę do walki 🙂

    1. ~Niunia, ja też się popłakałam, sto razy. Latami nie udawało się po prostu, szkoda słów. Potem wyszła endometrioza. W tym roku spustoszenie w narządach rodnych zasiała bakteria e. coli (zakażenie szpitalne po laparoskopii w marcu). Na koniec wycięli oba jajowody. Ale nadzieja jest zawsze. I, pisałam już to dziewczynom tutaj, musisz sobie wytłumaczyć, musisz zrozumieć, że nic nie jest ostateczne, zawsze jest kolejne wyjście. Trzymam kciuki za CIebie!

  6. No i widzisz! Bąbel siedzi i się nigdzie nie wybiera 🙂 Beta super, jak na ten czas to bardzo, bardzo ładna 🙂 Oby teraz ładnie przyrastała. Trzymam nadal za Was kciuki, niech nadchodzący czas był spokojny, byście się wzajemnie poznawali 🙂
    Ogromne gratulacje!

  7. Przeczytałam Twój blog jednym tchem. Gratuluję Ci z całego serca i życzę pięknej, spokojnej ciąży. To co piszesz jest inspirujące, sama czekam na kwalifikację do in vitro i mam nadzieję, że tak jak Ty zobaczę niedługo II

    1. ~czarownica_tea, czytałam te wszystkie historie innych kobiet i trochę im zazdrościłam, a trochę nie dowierzałam, że to się zdarza naprawdę. A to się dzieje. Naprawdę 🙂 Udaje się 🙂
      Bierzesz udział w programie rządowym? Trzymam kciuki, program jest świetny, żyjemy w dobrych czasach.

      1. Tak w rządowym. Za 48h mam kwalifikację. Mam niesprawne jajowody- jeden od urodzenia trefny a drugi zepsuty po operacji wyrostka. Dla nas to jedyna nadzieja na dziecko. Dlatego tak ważny jest Twój blog (i blogi innych kobiet dotyczące in vitro). Żeby pokazać, że takich jak my jest wiele, że nie rezygnujemy z macierzyństwa z lenistwa jak to często się mówi, na zewnątrz twarde, w środku emocjonalnie rozsypane toczymy zacięty bój o nasze dzieci 🙂

  8. GRATULACJE! ja miałam transfer w ubiegłą środę, to mój 1 transfer, jeszcze 2 bąbelki w razie czego się mrożą.
    Oczywiście już następnego dnia robiłam test, niestety nawet takiej kreseczki nie zobaczyłam, ale wciąż jeszcze nie tracę nadziei. Formalnie mam zrobić test 20-go… ale to jeszcze całe 9 dni 🙁

    1. ~Magdaaaa, ja tam fachowcem nie jestem po jednym transferze, ale dzień po zabiegu nic nie mogło Ci wyjść, przecież ten zarodeczek w szoku jest i dopiero dochodzi do siebie po podróży…
      Ja pierwszy test zrobiłam 10dpt, ale nic jeszcze nie musi wyjść, nie bez powodu każą czekać 2 tygodnie.
      Nooo… do 20 jest jeszcze bardzo daleko. Strasznie czas się wlecze…

      1. Uwielbiam czytać Twoje komentarze 😀 Od rana uśmiech, jak wyobraziłam sobie takiego Bąbelka w szoku po podróży 🙂 Mój chyba długo był w szoku 😉

        ~Magdaaaa – następnego dnia to chyba szkoda nerwów… Czytałam, że czasami dziewczyny robiły w 5-7 dniu, jak pojawiały sę jakieś plamienia. Czasami już wtedy beta wychodzi. Ale równie dobrze może jeszcze nie wyjść, a za te kilka dni później wyjdzie. Nie ma sensu się stresować, jak nie masz powodów to obaw 🙂

      2. NO oczywiście że nic nie mogło wyjść , ale test tak leżał i czekał… szkoda było go nie zrobić 🙂 JESZCZE 8 DNI… A mój przewrotny organizm (lub charakter, jedno z dwojga) domaga się teraz jak na złość niezdrowego jedzenia. Kawy mi się chce, pizzy mi się chce, białego pieczywa mi się chce, słodyczy… Jak na złość, bo od przeszło 2 lat staramy się jeść dość zdrowo, owsianka na śniadanie, rezygnacja z pieczywa, dużo owoców i warzyw 🙂 Wierzę, że coś jest na rzeczy 😛

        1. Wiesz co… nie wiem, może zaraz na mnie gromy polecą… Moim zdaniem jak masz nieodpartą ochotę na kawę czy białe pieczywo, to po prostu tego głosu posłuchaj.
          Miałam kiedyś kota, który lizał białe ściany. Jaki instynkt każe drapieżnikowi zlizywać farbę? Ano taki, że okazało się, że kotu brakuje wapna. Mózg sam podpowiada co powinnśmy zjeść.A do tego lekarz powiedział mi wczoraj: będzie pani miała ochotę na wielki baton Mars, ma pani zjeść wielki baton Mars.
          ~Magdaaaa, cokolwiek się dzieje u Ciebie, masz doskonałą okazję, żeby zjeść pizzę 🙂 Serio… 🙂

  9. Gratuuuuuuuulacje! Wiedziałam, ze sie uda!! :)))) Nie znamy sie, a tak mocno Ci kibicowalam, ze teraz tylko mogłam sie popłakać. Ja czekam teraz 2 tyg nawynik IUI, ale nie bardzo w niego wierze, szczególnie ze podchodząc do zabiegu byłam chora i na antybiotyki. 🙁 Lekarz powiedział, ze to nue szkodzi, ale mnie wydaje sie dziwne. Mam nadzieje, ze nie zamkniesz teraz bloga??

    1. ~Misia, taki płacz to dobra energia, niech Ci pomoże. Trzymam kciuki za Twoją IUI, ja wyczerpałam statystyki tych nieudanych inseminacji, to komuś musi się udać, prawda?
      Jesli lekarz powiedział, że można robić IUI poczas brania antybiotyków, to ja na Twoim miejscu bym mu uwierzyła. Nie chodzi tylko o szczere zaufanie. Także o to, że lekarze (może się mylę) są rozliczani, premiowanii w jakiś sposób za udaną IUI w klinikach – czy się mylę? Może ktoś się wypowiedzieć w temacie?

      Z tym zamknięciem bloga, trafiłaś w czułe miejsce. Miałam to zrobić kiedy zmieni się sytuacja, ale nie potrafię jakoś. Nie potrafię się rozstać z Tobą i wieloma wieloma innymi osobami, uzależniłam się, uwielbiam pisać dla Was i dla siebie, chłonę Twoje, Wasze komentarze, jestem ciekawa każdego słowa.
      I tak sobie myślę, że może jeszcze nie zamykać bloga, że w pewnym sensie (w moim na pewno, bez jajowodów), bezpłodność jest towarzyszem na całe życie, zupełnie jak nałóg nikotynowy, sorry za porównianie, ale właśnie to mi teraz łazi po głowie 🙂

        1. ~Misiu, miałam w sumie trzy IUI. Dwie z nich opisałam na blogu, trzeciej nie, bo przebiegła tak samo jak poprzednie, bo w tym czasie traciliśmy i ratowaliśmy (skutecznie) nasze małżeństwo, bo wszystko inne było mniej ważne… No chyba rzeczywiście tak mentalnie to nie był dla mnie dobry czas na inseminację, ale też już wcześniej ustaliliśmy, że robię trzy i koniec.

  10. GRATULUJĘ! Z całego serca życzę wszystkiego zdrowego! Niech maleństwo rośnie i rozwija się zdrowo!Cały czas wierzyłam,że uda Ci się pokonać wszystkiego przeciwności losu,udowodniłaś,że jesteś bardzo silną i godna do naśladowania kobietą.Wreszcie przyszedł czas na tak bardzo wyczekane szczęście.Cieszę się razem z Tobą 😀

    1. ~Iwona, jestem zaszczycona, że znalazłaś dla mnie czas, choć właśnie obok Ciebie leży malutka kruszyna, od której ja bym nie odrywała ani wzroku, ani rąk. I w ogóle zawsze miałaś dla mnie chwilę. Bardzo Ci dziękuję. Jesteś ze mną prawie od początku, Twoje wsparcie bezcenne 🙂
      Trzymajcie się dziewczyny!

  11. Ojej… niby wiedziałam, trzymałam kciuki z całych sił, ale normalnie mi się łezki zakręciły 🙂 i to nie dwie 😛 i gardło jakieś takie ściśnięte 🙂
    piękna beta 🙂
    strasznie się cieszę, ściskam Was mocno, a gdybym była bliżej to i ucałowałabym mocno 🙂
    pogłaszcz brzucholka od Cioci Hani 🙂
    spokojnej ciąży Kochana i raportuj nam tutaj wszystko bez upiększania 😉

    zazdroszczę…. pozytywnie, ale jednak zazdroszczę…

  12. Chciałoby się napisać „a nie mówiłam”, że to się tak skończy?! 🙂 Wreszcie 🙂
    Cudownie 🙂 Pięknie 🙂 Dosłownie serce rośnie 🙂
    Izunia, czytam bloga już od bardzo dawna. Płaczę z Tobą w trudach i teraz wreszcie w radościach. Podchlipywałam nawet w momentach kiedy podnosiłaś się z jakiegoś dołka z nową siłą.
    A dzisiaj dosłownie beczę 🙂 Jest u nas pan fachowiec remontowy i się przed nim kryję po kątach 😉
    Co więcej – zaraziłam Tobą mojego K., który co prawda nie czyta, ale regularnie dopytuje „co słychać”.
    Moja historia nie jest aż tak długa i burzliwa jak Twoja. Parę stymulacji, inseminacji, laparoskopia, hormony – tyle ile przechodzi często kobieta ze średnią endometriozą.
    W trakcie towarzyszenia Ci na blogu, walczyłam równolegle o swoją ciążę.
    No i wreszcie udało nam się. Często karmiłam się Twoją siłą. Teraz jestem w 36tygodniu.
    Nie pisałam o tym, ponieważ nie chciałam Cię demotywować. W porównaniu do Twojej historii należę do tych kobiet, którym udało się w miarę szybko i bez poświęceń. Przy problemach takich jak Wasze, o moich nie ma co nawet wspominać 😉
    Pasuje tutaj powiedzenie, że każdy ma problemy na własną miarę.

    Pamiętam to drżenie o Ludzika w pierwszym trymestrze, a teraz mam w brzucholku wielkiego chłopa 🙂 już ze 2,5kg żywego człowieka 😀 😀 😀
    Ciesz się ciążą 🙂 Fajny to czas 🙂
    I proszę mnie tu nie straszyć zamykaniem bloga! No.

    1. No, Filemoni… to mnie zagięłaś… Powietrza…
      GRATULUJĘ! 🙂 Jak mogłaś się nie pochwalić? Jak wytrzymałaś? Co Ty masz w sobie za siłę?? Szatan, nie baba 🙂 O rany…
      I byłaś ze mną cały czas, cały mój płacz, szpitale, cały czas ze mną, byliście… 🙂
      Parę stymulacji, inseminacje… – nie mów, że to nie burzliwe. Nie da się mierzyć życia cudzymi przejściami, tylko własnymi, tylko do swoich szczęść/nieszczęść można się równać. Każda z nas tutaj przechodzi własne piekiełko (no już nie chcę odwoływać się do biblijnych symboli, bo nie wiem, czy Bogu po drodze z naszym leczeniem). I często znajduje własne szczęście, jak widać 🙂
      Dzięki, dzięki, dzięki raz jeszcze, że JESTEŚCIE (nadal nie rozumiem, jak dałaś radę się nie pochwalić). Myślę (teraz, tak wstecznie łatwo robić z siebie bohaterkę), że byś mnie nie zmotywowała. Przecież są tutaj dziewczyny, które mają też podobną drogę za sobą i cieszą się dzieciaczkami. To właśnie jest piękne, że się nie odcinają od bezpłodnej przeszłości, a wspierają, pomagają, radzą.

      Ściskam Cię i Twojego Synka ! 🙂

    2. Filemoni, aktualizacja do zamknięcia bloga – jednak nie potrafiłabym się rozstać z Tobą, ze wszystkimi, z pisaniem, z ciekawością, co macie do powiedzenia… Nie da się tak po prostu zamknąć bloga. Tylko wystraszyłam Ciebie, siebie… 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *