gdzie byłabym dziś, gdybym nie zaczęła kilka lat temu starać się o dziecko? Ile to już lat? ile pękających w zielonych szwach wiosen pełnych nadziei? Ile zimowych za dużych płaszczy odłożonych na rosnący z dzieckiem brzuch?
Gdzie bym dziś była, nie wiem. Ale przypuszczam, że nie znowu tutaj, nie w szpitalu.
Żadne czary mary ani antybiotyki ani próba życia normalnie nie odpędziły ducha tego jak źle się czułam po laparoskopii. Od kilku dni chodziłam do pracy, z czopkiem w de, ale chodziłam. Jeździłam też na rowerze, robiłam zakupy, sprzątałam, sadziłam dalie. Postanowiłam normalnie żyć, ale nie udało się zaczarować rzeczywistości.
Wyniki raz poprawiały się, raz pogorszały, bolało raz mniej, raz bardziej. Ale w ostatnich dniach moją normalną temperaturą stało się 38 st. Poziom białka stanu zapalonego (CRP) był przekroczony o jakieś 2000 procent (słownie: dwa tysiące ). Mój lekarz nie czekał nawet na umówioną wizytę. Sprawdził wyniki wprost w laboratorium, kiedy ja jeszcze byłam w pracy i wysłał mi SMS, że mam się pakować do szpitala.
Nie jest zupełnie jasne co mi jest. Podejrzewaliśmy jakąś bakterię, ale teraz na obrazie usg coś się pojawiło. Może tak szybko odrosła torbiel. A może to ropień i to on tak bruździ i robi w moim brzuchu dyskotekę. Dostałam bombę antybiotykową, tzw. triadę (mieszankę dożylną o szerokim spektrum), która być może rozpuści tego ropnia, jeśli wcześniej nie położy mnie 🙂 jak antybiotyk nie pomoże, będę malowała pisanki w szpitalu.
Nie chcę myśleć gdzie bym była, gdybym inaczej pokierowała swoim życiem. Być może, zamiast w szpitalu, leżałabym dziś na plaży Lanzarotty i żałowała, że nie zrobiłam wszystkiego co w mojej mocy, aby choć spróbować…
Jeszcze się nabędziecie na tych plażach 🙂 specjalnie nie piszę, że się „należycie” bo przy dziecku trudno poleżeć, ale będziecie tam, w końcu, we troje, czy czworo, całą rodziną. Nie byłabyś szczęśliwa na tej plaży, wiedząc, że zrezygnowałaś z marzenia… nawet nie próbuję sobie wyobrażać, jak ciężko musi ci być, ale wierzę, że w końcu się poprawi i Twoje mrozaki przekształcą się w piękny brzuch, który wypełni te wszystkie płaszcze 🙂
Rany julek kochana!Nie dawaj się!Skompikowało się na amen ale gorąco trzymam kciuki aby Ci pomogły te antyki i wkońcu poukładało się z Twoim zdrowiem.Powodzenia!
Ojjj wyjezdzam do Pl na chwile a tu takie rzeczy sie dzieja u ciebie 🙁 Kochana przede wszystkim zycze ci szybkiego powrotu do zdrowia wiem jakie to uczucie bo ja mialam komplikacje po laparoskopi zoladka pozniej otwarta operacja i wypuscili mnie przed swietami bozego narodzenia bylam prze szczesliwa niestety nastepnego dnia 23.12 wrocilam do szpitala i tak swieta i sylwestra spedzilam w szpitalu choc na przepustce ;p bylam tam juz tak dlugo ze po raz pierwszy zgodzili sie zrobic przepustke na noc do domu zebym mogla sylwka w domu spedzic a ile bylo kombinacji zeby nikomu nie podpadlo ;p hehe Zycze ci zebys nie musiala spedzac swiat w szpitalu to nic przyjemnego… A tak co do wpisu to tylko powtorze po KAS ze nie bylabys szczesliwa na tych plazach wiedzac ze tak szybko sie poddalas i ciagle bys myslala co by bylo gdyby ale w znacznie gorszym znaczeniu… Cale to nasze cierpienie, szpitale, operacje i nie udane proby sa wiecej warte niz lezenie na plazy bo zawsze jest nadzieje na zakonczenie sukcesem 🙂 Trzymaj sie 🙂
Żałowałabyś na pewno. To cierpienie ma sens, nie może być inaczej. Powodzenia i trzymam kciuki za Ciebie. Oby krótki blog był jak najkrótszy. Albo, żeby jak najszybciej zmienił tematykę na dzieciowatą, czego Ci serdecznie życzę 🙂
Wczoraj przypadkiem trafilam na Twoj blog. Przeczytalam wszystkie wpisy. Podziwiam Cie. Podziwiam Twoj upor, a przede wszystkim podziwiam Twoja sile. I jeszcze optymizm i wiare, ze bedzie dobrze.
Trzymam kciuki za Twoje starania. Wierze, ze to wszystko przez co przechodzisz jest tylko etapem w zyciu, ktory wkrotce sie zakonczy. A potem rozpoczniecie nowy etap – tym razem ze szkrabikami na pokladzie.
No nieeeee… tego to się nie spodziewałam :>
wysokie CRP to ewidentnie stan zapalny i to konkretny..
oby bomba antybiotykowa wybiła zarazę, żebyś jednak coś miała ze świąt 😉
ściskam 🙂 i pozytywne fluidy posyłam – na zdrowie 🙂
Haniu kochana Twoje fluidy bezcenne. Dzięki!
Czasem jesteście bliżej mnie niż prawdziwi znajomi 🙂 dziewczyny, dajecie nie tylko dobre słowo, ale zrozumienie, to deficytowy towar…
Ewelina Twoja historia ze szpitalem mrozi krew w żyłach, ja to jestem mały pikuś przy tym co się Tobie zdarzyło.
Kas, Iwona, dzięki, ja się nie dam tak łatwo.
Paradożycia, ten blog już jest trochę za długi, ale ok, wierzę, że ma to gdzieś sens.
Magda, dzień dobry 🙂 trzymam Cię za słowo 🙂