Olo mówi

– Oluś, kto jest łajzą?

– Lola!

Nie wierzę. Dopiero co przerażona przytulałam tak samo przerażonego niemowlaka, nie wiedząc, jak się obchodzić małym człowiekiem, a dziś ten mały nazywa życie po imieniu. Loli oberwało się pierwszej. Tylko nie jestem pewna, której Loli, bo wszystkie koty-zabawki, koty-klocki, koty-książkowe, noszą to imię.

Mówi.

Komponuje świat, starannie dobierając opis spośród słów, które potrafi wymówić. W tych kalamburach nie dorastam mu do pięt.

– Boli – słyszę kilka dni temu.

– Co boli? – kucam przy nim.

– Brzuch. Szyja – zjadł kilka liter w brzuchu, ale wiem, że o to mu chodziło.

– Ah, gardło cię boli! – masuję mu brzuch i podaję lek na gardło.

Nie miałam racji, Oluś nie zapomniał słowa „gardło”. Chwilę później wymiotował. Jak powiedzieć „Mdli mnie, jest mi niedobrze”, kiedy nie zna się takich słów? Teraz to dla mnie oczywiste.

Olo wprowadza mnie w świat dziecka, a ja oddaję się temu całkowicie. Zniknęłam na planecie Aleksandra. Wszystko, co dawniej było tak ważne, może poczekać. Co nie może poczekać, nie jest tak naprawdę ważne.

Bardzo mnie absorbuje, ale skłamię, jak powiem, że jest niezwykle wymagającym dzieckiem. Chcę z nim być i jestem, bo bardzo za nim tęsknię. Chodzę do pracy. To tylko pół etatu, ale kiedy staję w drzwiach sali po niego, tupta do mnie z dzikim okrzykiem „mama!!!!”.  Wyciskam sok z tego czasu, który pozostaje mi z nim po pracy, do ostatniej kropelki.

Chciałabym zatrzymać czas. Chciałabym, żeby zawsze było już tak, ja teraz. To uczucie towarzyszy mi od ponad roku. Skoro tak, może mi się udało?

128 komentarzy

  1. PS. Mam kilka zaczętych wpisów na bloga, nieopublikowanych, niedokończonych, deszczopachnących z wiosny, upalnych z lipca. Wszystko, co piszę, wydaje mi się głupie, miałkie. Zamykam laptopa i zwijam się na noc z obietnicą, że jutro na pewno wrócę.

  2. A ledwo co robiłam wam zdjęcie w oknie schroniska…. Też chciałabym ten czas zatrzymać i robię zdjęcie każdej chwili.. Jest coś, o czym pomyślę umierając – ciepłe łapki Heleny i ciepły policzek Zośku. Mam to w sercu. Najcenniejszy skarb.

    1. Piszę nieśmiało ponieważ podczutuje Wasze historie od bardzo dawna ale nigdy nie mialam smiałosci zeby sie odezwać ale teraz po prostu chce mi sie krzyczeć z radości. Po 4 latach nierównej walki z niepłodnościa, po 4 procedurach in vitro mogę w końcu to powiedzieć… 6 grudnia 2019 r o 17:06 zostałam mamą cudownego chlopca! Dziewczyny niepoddawajcie się, cuda naprawdę się zdarzają!!!

  3. Uwielbiam Twojego bloga, Iza. Jesteś wspaniałą ciepłą kobietą. Stworzyłaś miejsce, gdzie dziewczyny mogły zawsze liczyć na wsparcie, na dobrą radę, na to, że ktoś podzieli się wiedzą i doświadczeniem. Nie przesadzę jeśli powiem, że dzięki Tobie urodziło się przynajmniej kilkoro dzieci.
    I dlatego przykro mi patrzeć jak ten blog umiera. Jak powoli gaśnie. Jak ważne kiedyś dla wszystkich tematy już się nie pojawiają, jak pytania dziewczyn na blogu pozostają bez odpowiedzi.
    Jesteś na innym etapie i to jest normalne i zrozumiałe. Po takiej walce jaką stoczyłaś, nic nie jest wystarczająco ważne, żeby odciągać Cię, twoją uwagę od Syna.
    Chciałabym żeby mimo to to miejsce przetrwało. Zastanawiałaś się może nas tym, żeby pozwolić komuś współtworzyć tego bloga? Żeby dalej żył, kwitł i służył do tego dzięki czemu jest taki wyjątkowy – poruszał tematy związane z niepłodnością?

    Piszę anonimowo, bo boję się „linczu” 😉
    Od 5-6 lat regularnie czytam Twojego bloga, czasami się udzielam.
    Pozdrawiam ciepło

    1. Assutka… Moze ja tez powinnam napisać to anonimowo… 🙂 Ale mi się Twój pomysł podoba.
      Tak bardzo mi szkoda, że blog zamarł. Wiem, że go zaniedbałam. Wrócę do Twojego pomysłu. Dzięki.

    2. Większość dziewczyn, które kilka lat temu trafiły tu do Izy, jest już mamami, a co niektóre nawet podwójnymi lub potrójnymi.
      Temat niepłodności zamieniły na tematy związane z dzieci. I to jest naturalne.
      Pytania o niepłodność pojawiają się tu już chyba coraz rzadziej. Nie wiem, może nowe osoby nie znają tego bloga.
      Szkoda, że blog umiera.
      Myślę, że to całkiem fajny pomysł, by ktoś współpracował z Tobą, Izo i nawiązywał postami do tematu niepłodności.

  4. Śledzę Twojego bloga już od kilku lat, przez większość mojej walki o dziecko. Dziś leżę sobie na kanapie z synkiem na sobie, brat bliźniak śpi obok w łóżeczku. Chce zatrzymać te chwile. Też tak masz że w obliczu macierzyństwa troche zapominasz jaka to była ciężka droga? Może z niepłodnością jest tak jak z ciężkim porodem? Bardzo bolało ale macierzyństwo wszystko wynagradza i zapomina się o ciężkich chwilach?

  5. Iza, łap te chwile ile możesz. Nie miej wyrzutów, że jesteś mniej aktywna na blogu.
    Blog jest ważny, ale tak jak napisałaś, to co ważne może poczekać 🙂

    To zawsze było Twoje miejsce w sieci i myślę, że wszyscy tu zaglądający chcą czytać Ciebie i Twoje doświadczenia. Albo to tylko moje zdanie, ale weź je proszę do analizy za i przeciw przy ewentualnym współtworzeniu go z kimś.

    Ten post był taki jak potrzebowałam. Dał mi nadzieję, że warto tak długo czekać na TEN telefon, na NASZE dziecko.
    Ściskam
    Lidia

  6. Brawo dla Olusia!
    Iza, wyciskaj tego wspólnego czasu, ile się da!
    Nam też doba bardzo się skróciła, odkąd L. poszła do przedszkola. I chodzi tam tylko na 5 godzin.
    Ostatnio trochę wieczorem kaszlała. Została w domu. W zasadzie to w piątek mogła już iść do przedszkola. Siedzimy wieczorem z mężem przy kolacji i zagaduję: Chyba L. zostawimy już w domu. Po co ma iść na jeden dzień.. Mąż przygląda mi się uważnie, po czym pyta: Cieszysz się, że możecie trochę więcej czasu spędzić razem? Tak na spokojnie, bez gonitwy? Fajnie jest, co?
    No, fajnie jest, nie będę kłamać, że nie 🙂

  7. Ja myślę, że współtworzenie bloga z kimś jeszcze to fajny pomysł. Te osoby, które czekają na wpis Izy dalej będą czytały jej teksty, a te które chcą drażyć temat niepłodności, leczenia, itp będą mogły czerpać wiedzę z tego bloga i wymieniać doświadczenia aktywnie.

  8. Dziewczyny. Nie wiem gdzie napisać, więc napiszę pod najnowszym postem. Taka tu chyba u was tradycja 🙂 Trafiłam do Izy jakiś tydzień temu. Nie wiem jakim cudem tak późno. Przez ten tydzień nadrobiłam chyba wszystko. Posty, setki komentarzy, Wasze historie. Mam wrażenie, ze jesteście moimi dobrymi znajomymi, choć Wy mnie nie znacie. Czytałam z wypiekami na twarzy, smuciłam i cieszyłam się razem z wami. Ujmuje mnie ciepło tego miejsca. Wsparcie, jakim się obdarzacie. Żałuję, że nie trafiłam do Was już cztery lata temu, gdy po raz pierwszy walczyłam o dziecko. Los się do mnie usmiechnal, powiodła się trzecia inseminacja, mam synka. Teraz stajemy do boju o drugą ciążę. Dziś rozpoczęłam stymulację do swojego pierwszego invitro. Iza, dziękuję, że stworzyłaś to miejsce. Czekam z niecierpliwością na kolejne Twoje posty o Olusiu. I na wieści od wszystkich Was. :*

  9. Cześć dziewczyny, jako stała czytelniczka niezmiennie jestem rozczarowana brakiem nowych wpisów. Pomysł z zaangażowanie jeszcze kogoś do pisanie bloga super, bo zapewne zainteresowanie niepłodnością nie maleje, ale za Izą też tęsknimy i łakniemy nowych wieści. W końcu trochę mamusiek już tu jest, ale to nie znaczy, że jak już masz dziecko to od Izy chcesz się uwolnić:))))
    Buziaki

  10. Iza, a może byś tak do nas napisała coś w stylu krótkiego smsa:wracam z pracy, padam na twarz, ziemniaki ugotuje i będzie jajko. Olo biega jak szalony, złości się na huśtawke.
    Co myślisz? Tak tęsknimy…

    1. Boskie Martka!!! 🙂 Nadaję z dziś:

      Spóźniłam się do pracy. Makaron mi się zaparzył, bo wlałam za mało wody do gara (żeby było szybciej). Olo znowu pluł jajkiem. Zjadł zaparzony makaron. My też. Przytrzasnęłam dziś Olusiowi szyję paskiem do kasku. Szkoda, bo drugi raz w życiu dał się namówić na założenie kasku na rower. Znowu 2 miesiące namawiania przede mną. Też tęsknię. To świetny pomysł. A co u Ciebie? 🙂

  11. Fantastycznie! U mnie co rano moim dzieciom włącza się czujnik i zawsze jak już zakładam buty to krzyczą z łóżek :”mamoooo, nie jedź, proseeee, nieee jeeedź”. Co rano mam wyrzuty sumienia… Przechodzimy książkowy bunt dwulatka i trzylatka:) w pracy nerwówka, ech… Ale teraz siedzimy przed Peppa i się przytulamy, zjadlabym ich!

    1. Ja mam piękny październik 🙂 tata w kontrolnych badaniach nie ma śladu raka, zrobiłam w ramach rozwijania swojego hobby piękną wiązankę ślubną i dekoracje sali, miałam super spotkania z parami z OA i w ostatni weekend świetnie się bawiłam na weselu kuzyna. Do pełni szczęścia pozostaje nie dostać okresu :))) tyle u mnie

  12. Oj cudowny moment ciesz się nim. Jula zawaliła ostatnio z pełną powagą dziadkowi hasło przy stole „Pij mleko kolego!”. Poleciałam zapisać to w jej pamiętniku. By nie uleciało. Bym nie zapomniała. By przetrwało.
    Iza pisz kiedy masz chwilę. Wszystkie za Tobą tęsknimy. A jak Twój boski Mąż, dawno go tu nie było.
    Całusy dla całej 3.

  13. Dziewczyny melduje, że nasz cud ma 7 cm, ma się dobrze, wszytko jest tam gdzie powinno być. Dzisiejszą noc w końcu dobrze przespałam, bo od 2 tygodni to usg nie dawało mi spokoju. Kolejne za 8 tygodni. Pozdrawiam Was.

  14. Dziś jest wyjątkowy dzień…dzień pełen smutku, pustki i zadumy dla wielu z nas. Dzień Dziecka Utraconego.

    Trudno być w gronie aniołkowych mam, wiem, że jest nas wiele…Pewnie z czasem będzie łatwiej, chociaż wyrwany fragment serca nie zabliźni się już nigdy.

    Mój mały Aniołku, nasz cud trwał tak krótko, ale na zawsze pozostaniesz w moim sercu i wierzę, że spotkamy się po drugiej stronie, gdy i na mnie przyjdzie czas…

    Mnóstwo siły i dla Was aniołkowe mamy…

      1. Borówka, mnie też jakoś pozamiatal ten Dzień… Dwie straty w przeciagu pol roku, nie ma dnia zebym
        o moich Aniolkach nie myslala. Moze to juz czas na psychologa, nie wiem? A moze tak to juz bedzie, trzeba nauczyc sie z tym zyc? Przytulam Cię i Was wszystkie wirtualnie ♡
        Kiedyś pytałaś o statystyki z zapladnianiem komórek. Ja miałam w pierwszej procedurze chyba 18 sztuk, zaplodnili 6, do transferu w piątym dniu nie dotrwal żaden. Zamrozilam wtedy 10 komórek myśląc że są ok. Po tym wyniku zero blastocyst odstapilam po roku od umowy bo z mrożonych podobno jest jeszcze trudniej. Zrobiliśmy druga procedurę. Komorek mialam na rekord 25, nic nie mrozilam po tamtej akcji. Zaplodnili 10 komórek, 3 blastocysty powstały. Jedna to Synek, druga Aniołek, trzecia bez wiary czeka. Myślicie jeszcze o procedurze czy naturalnie jednak?

        1. Ana86 współczuję bardzo trudno pozbierać się po stracie, może warto szukać pomocy i przepracować to na miarę możliwości? Robiliście badania w poszukiwaniu przyczyny?

          Właśnie jesteśmy w trakcie procedury z rozmrożonych jajeczek. Zobaczymy co będzie, jestem pełna niepokoju i wątpliwości.
          Trzymajcie kciuki!

          1. O to u Was już się dzieje, super 🙂 A kiedy zamrazalas komorki, Dużo ich masz? Rozumiem że teraz zapladniacie 6 sztuk? Niech się pięknie dzielą. Powiedz mi jeszcze czy w związku z tym poronieniem robiłaś jakieś badania? Albo dr proponuje przy transferze np clexane? Mi jeden dr powiedział że w razie testu od razu clexane i może acard więc po co badania. Drugi dr ze to pech po prostu niby. Watpie… W klinice nie byłam bo daleko, pojadę za 2 tygodnie. Tylko czy jest sens te mutacje badać czy faktycznie i tak stanie na zsstrzykach? Nie wiem. Zaciskam kciuki!

        2. Ana86 mamy 7, rozmroziliśmy wszystkie. Mroziłam je przy pierwszej procedurze (było 13) prawie 4 lata temu.
          Odnośnie badań po poronieniu, żaden lekarz nie chciał mnie kierować na diagnostykę, bo brutalnie rzecz ujmując, jedna strata jest w normie i mieści się w statystykach.

          Właśnie czekam pod gabinetem, serce mi wali jak szalone…Chyba udało się pozyskać chociaż jedną blastkę, bo nie dzwonili, żeby odwołać transfer…

          1. Wiem Gaja tylko zamierzamy teraz postarać się naturalnie skoro raz się udało chociaż zajść. A wtedy clexane niby od razu po teście, acard może też. Ale dr stąd odsyła mnie do kliniki niech w razie czego ustala co i jak. Jak się masz Gaju? pozdrawiam
            No i jak Borówka? Dawaj wieści bo przebieram nogami z napiecia całe popołudnie. Blastka po transferze się rozgaszcza mam nadzieje

          1. Super. Wreszcie przyszedł ten czas, że można się ruszyć gdzieś, bez pakowania połowy domu i korzystamy z tego (i z tej nieziemskiej jesieni) do oporu. Dziś byliśmy w Dino parku:) jest dobrze… inaczej, ale dobrze. Od września dziewczyny zaczęły przedszkole, a ja wróciłam do pracy (po 5.5 r.przerwy). Zaadaptowały się genialnie, poszły do starszej grupy na mój wniosek, gdzie jest 4 trzylatków i reszta cztero. One nie są typowymi trzylatkami, ja też miałam nadzieję, że tam będzie mniej chorób i płaczu u innych dzieci. To był strzał w 10. Co prawda w pierwszym miesiącu mieliśmy 2 gile i rota, ale teraz chodzą już trzy tygodnie (odpukuję;) ). Leci ten czas jak szalony, dorosłe te moje dzieci takie. Fajne. W pracy dostałam grupę przedszkolną, początki miałam kiepskie, ale już się ogarnęłam. Pozdrów doktora od naszej piątki!

    1. Dziewczyny melduję się po transferze 3-dniowego malucha.
      Z 7 zamrożonych jajeczek, rozmroziło się 5, prawidłowo zapłodniły 2. Zobaczymy czy drugi dotrwa do mrożenia.
      Mój mąż zawsze marzył o trójce dzieci, więc na chwilę obecną jest potencjał
      Przeczuć jakichkolwiek brak. Pozostaje czekać na betę.
      Kciukasy mile widziane.

  15. Dziewczyny, mam nietypowe pytanie. Szukam książeczek dla dzieci IVF (anglojęzycznych, bo polskich chyba nie ma w takiej tematyce dla małych dzieci). Czy któraś z Was ma i chciałaby odsprzedać?

  16. Dziewczyny, pisałam tu około 3 tygodni temu jak rozpoczynałam procedurę. Napisałam wtedy, że przeczytałam całego bloga wzdłuż i wszerz, ale myślę, że dopiero teraz naprawdę tak się stało – bo może nie uwierzycie, ale przez te 3 tygodnie trwania mojego invitro przeczytałam niemal wszystkie komentarze pod wszystkimi Izy postami, od samego początku. Nie miałam takiego zamiaru, ale nie mogłam przestać – tak wciągnęły mnie wasze historie. Musiałam, po prostu musiałam dowiedzieć się, jak potoczą się lody S-Mother, Olgi, Gai, Kas, Pati, Mojry, Anitt czy oczywiście Wężona, a także wielu wielu innych dziewczyn – nie wymieniłam wszystkich, ale wszystkie z was kojarzę. Jeszcze raz chylę czoła przed tą niesamowitą kobietą, jaką jest Iza, i tak bardzo cieszę się jej szczęściem. Może to głupio zabrzmi, ale żałuję, ze moje invitro nie wypadło w okresie, gdy było tu codziennie szumnie i wesoło-smutno, a Wężon prowadziła swoje żołnierskie statystyki 🙂 Cieszę się, ze choć cześć dziewczyn wciąż się odzywa, widziałam wyżej posty Kas, Gai i Samosiejki. Ja wczoraj miałam transfer. Jeśli jesteście gdzieś Dziewczyny, to proszę trzymajcie za mnie kciuki, tak jak ja za was trzymałam (choć po czasie ;)) przez ostatnie trzy tygodnie :*

      1. Niebieska, dzięki 🙂 A może jako specjalistki weteranki podpowiecie mi coś? 🙂 Czy powinnam zbadać sobie progesteron w kilka dni po transferze? Jestem na cyklu sztucznym. Lekarz nic nie mowil. Biorę luteinę dopochwowo i podjęzykowo (blee). Coś mi się kojarzy, że czytałam wasze komentarze, w których pisałyście, że na cyklu sztucznym progesteron w krwi może być niski i nie należy się tym martwić (a zatem badac), ale nie jestem pewna.

      2. Hej dziewczyny, beta w przyszłą środę, ale nie wiem czy nie siknę tylko…drugi maluch nie przetrwał do mrożenia. Trochę jestem zdołowana. Transfery z mrożonych jajeczek statystycznie wypadają dużo gorzej. Objawów ciążowych brak, a poprzednio cycuchy bolały niemiłosiernie…
        Jeśli z dzidzi nici czeka mnie laparoskopia i usunięcie torbiela, więc wizja dość przygnębiająca…

  17. Borówko, to faktycznie masz dodatkową motywację, żeby teraz wyszło. Bardzo mocno trzymam kciuki. A objawy ciążowe to dobrze wiemy, ze możemy sobie wsadzić nie powiem gdzie i za każdym razem może być zupełnie inaczej.

      1. Minęło 1,5 miesiąca. To wszystko trwało tak krótko, że jakby wcale.
        Wróciliśmy do punktu wyjścia.
        Nie jestem osobą, która będzie przeżywać i rozpaczać.
        Pracuję, dodatkowo zawalili mnie robotą po kokardki, aż mam dość.
        I chyba na całego zwaliła się na mnie menopauza, ani widać okresu, za to uderzenia gorąca nie dają zasnąć.
        Mija też właśnie 1,5 roku od złożenia papierów w OA.
        Aha – wykryto mi właśnie hiperinsulinemię. Jeśli to jest przyczyna moich niepowodzeń, to rychło w czas… Nikt nigdy, w żadnej z 3 klinik, nie zlecił mi krzywej cukrowej. A może należało.

        1. Nawet nie wiem, co napisać, Gaju.. Przykro mi.
          Jeśli to faktycznie przyczyna niepowodzeń, to faktycznie rychło w czas. Z drugiej strony jeśli masz objawy menopauzy, to hiperinsulinemia wcale nie musi być przyczyną. Ale to tylko moje gdybanie. Nie znam się.
          Tak myślę sobie, że każda taka nowa diagnoza, może sporo namieszać, bo człowiek znowu ma nadzieję..
          1,5 roku czekania to pewnie połowa drogi, patrząc na to, że czas oczekiwania na ten telefon znacznie się wydłuża? Ja do tej pory pamiętam, jak trudne było dla mnie czekanie.. Tym bardziej że telefon zadzwonił do nas 5 miesięcy po telefonie do ostatniej pary w naszej grupie.
          Tyle czasu już czekasz na dziecko.. Kurcze, to wszystko jest takie niesprawiedliwe!
          Jak już ogłosisz nam, że w końcu jesteś mamą, to zrobimy wielką imprezę na blogu Oczywiście, jeśli Iza na to pozwoli

          1. Menopauzę mam już zdiagnozowaną ładnych kilka lat, jednak nie powinna ona mieć wpływu na zagnieżdżanie/donoszenie ciąży, natomiast hiperinsulinemia podobno tak. Zobaczymy co powie diabetolożka, muszę się tym zająć, bo to może się skończyć cukrzycą.
            Ze 3 ostatnie lata byłam na hormonach, więc nie miałam objawów, teraz mam. Boję się jednak dalszego brania estrogenów, bo tony już ich zjadłam przy okazji transferów, a podwyższają ryzyko raka piersi.

    1. Hej Wisienko. Trzymam mocno kciuki za Twoj Transfer tak samo za Borówke. Do boju dziewczyny!!
      PS ja szłam cyklem naturalnym więc niemoge Ci nic doradzić ale z tym progesteronem to tak jak piszesz… Teraz czekają Cię najgorsze 2 tyg bo już nic nie zależy wtedy od nas. Trzymaj się mocno, odpoczywaj, relaksu się i myśl pozytywnie.

      1. Gaja-podobnie było z moją córką.Dr L też na to nie wpadł.Krzywa była prawidłowa ,w usg jajniki nie wyglądały na pcos
        Ja jednak miałam przeczucie ,że to właśnie tutaj coś nie gra( oprócz nadmiernej kurczliwości macicy -ją też bagatelizował dr L
        W K, u dr K potwierdziły się moje obawy-włączył metformax + dodatki o których opisała w historii-doczekałam się jak wiesz cudownej wnuni
        Powodzenia

  18. Moje Kochane Ekspertki, czy pamiętacie może co twierdziła zawsze Wężon na temat bety po transferze blastki? Którego dnia kazała chodzić najwcześniej? Pamietam, że zawsze o tym napisała, a nie pamietam który dzień 🙂
    W ogóle szkoda, ze tak dawno jej tu nie było. Miałabym do niej dużo pytań 😀 I jestem bardzo ciekawa, jak się ma mała Ariadna (już nie taka mała na pewno).

      1. U nas we wtorek pozytywny sikany. Beta HCG 12dpt (3-dniowy zarodek) 413, 14 dpt 895. Boję się cieszyć, jestem w ciągłym stresie. Do pierwszej wizyty USG jeszcze sporo czasu…Kciuki mile widziane!

          1. Dziewczyny, usg we wtorek, czekam w stresie…
            Na bliźnięta się nie nastawiam, w ciąży z córcią 2 beta była na poziomie 8550, więc chyba nie ma reguły. Ponoć przy kobietkach beta tak szybuje, więc kto wie 😉
            Wisienko co u Ciebie? Jaki masz dalszy plan działania? Masz mrozaki?

          1. Wisienko daj znać kiedy, żeby kciuki były mocno zaciśnięte. Moja córcia jest właśnie z transferu crio, więc wierzę, że tym razem Ci się uda!
            Moja dziewczyna ma prawie 3-lata, czas ucieka jak szalony 🙂

    1. Ilo, po adopcji masz identyczne prawa jak po urodzeniu dziecka. Dzień przysposobienia = poród, od tego dnia wzięłam rok urlopu macierzyńskiego.
      Na plus w tej sytuacji jest to, że gdy skonczylam macierzyński, Olo miał 15 miesięcy. Był znacznie bardziej zaradny niż roczny szkrab 🙂

    1. Borowko, za pierwszym razem z lekkim wspomaganiem – udała się nam trzecia inseminacja. U was wiem że za pierwszym razem było crio, ale nie pamietam które, długo walczyliście? Teraz miałaś jeszcze zamrożone komórki z tamtych czasów właśnie?

          1. Dziewczyny…po wczoraj wciąż zbieram się, żeby coś napisać. Na usg dwa zarodki, dwa serduszka. Nie wiem kto był bardziej zaskoczony ja czy doktor D.
            Wciąż nie mogę w to uwierzyć…Jeden bąbel z transferu, drugi naturals, życie potrafi zaskakiwać.
            Póki co jest dysproporcja między maluchami, więc nie wiadomo co będzie.

            Kas jakieś słowa wsparcia i otuchy? Jak to będzie?

            Wisienko dziękuję za pamięć :*

          2. Borówki, wielkie gratulacje! I trzymam kciuki za szczęśliwe rozwiązanie!
            I faktycznie, już był tu na forum taki przypadek. Tylko nie pamiętam u kogo..

  19. Wow Borówka ale news! Gratulacje, ściskam kciuki niech się już tylko dobrze dzieje. Jaka Ty plodna kobitka jednak jesteś 😉 A długo się staraliscie przed in vitro? To chyba Gatek miała też taki przypadek albo coś pokrecilam. Kciuki!

  20. Borówko, dobrze będzie! Pisz maila, powinnaś mieć mój adres z dawnych lat. Bliźniaki są super. A już jak masz starsze dziecko i obsługę masz w małym palcu, to naprawdę daje radę ogarnąć. Ile będzie u was różnicy? Niecałe 4 lata? Ciąża 2k2o? Najbezpieczniejsza z twinsowych. Są fajne grupy na fb dla rodziców bliźniaków.

    Jakoś tak czułam u Ciebie, że tak będzie!

  21. Iza i dziewczyny moja wiadomość jest ku pokrzepieniu serc, ma wam dodać wiarę i naładować akumulatory do dalszej walki. Niektóre z was pamiętają moja skromna osobę. Z mężem staraliśmy się dość długo o malucha. Po hsg zielone światło na inseminacje – 4 próby bez skutku. Po laparoskopi wyrok – oba niedrożne jajowody. Tylko in vitro. W skrócie – przeszłam z mężem przez 4 pełne procedury, 11 zarodków, 7 transferów, hashimoto i NK – natural killers unicestwiające moje zarodki. Udało się Mamy z tej walki wspaniałą córeczkę, która obecnie ma 2 lata i 3 miesiące. A wczoraj na świat przyszedł moj Syn, który jest naturalnym cudem natury i wpadką w wielu 37 lat. Mało tego jest synem którego nie powinnam mieć bo mąż ma polimorfizm chromosomu Y i genetyk wskazywał, że mogą być problemy w uzyskaniu zarodka męskiego. Wiem, że łatwo się mówi trzeba odpuścić ale głowa blokuje i to bardzo. Życzę wam wytrwałości w walce prędzej czy później się udaje 🙂

  22. Dziewczyny, wy wszystko wiecie…może któraś mi coś podpowie? Otóż pomagałam trochę pewnej rodzinie, tzn babci i jej wnuczkowi, który ma niespełna 2 latka. Mieszkaja razem w tragicznych warunkach, mama chłopca siedzi w wiezieniu, dlatego opiekuje się nim babcia. Opieka społeczna kilka dni temu wkońcu zabrała Małego, bo podobno babcia sobie nie razi ze sobą, podobno pije, nigdy nie pracowała, urodziła 6 dzieci i podobno zawsze żyła z opieki społecznej. Byłam tam kilka razy, w domu tragedia, tynk się sypie ale ogólnie czysto. W każdym razie wiem, ze ta babcia starała się o uzyskanie prawa do opieki nad tym dzieckiem razem ze swoją którąś córką ale tak: mama dziecka ma odebrane prawa rodzicielskie, tata wypiera się dziecka więc Sąd zlecił badanie dna, sprawa w toku w sądzie. Panie z opieki mówią, że tej babci zabrano też całą jej 6 dzieci bo sobie nie dawała z nimi rady. I moje pytanie jest takie: czy ja, obca kobieta, mająca dwoje dzieci ( in vitro) mogę się starać z mężem o adopcję tego dziecka??

    1. Martka, bez owijania w bawełnę: tyle bezdzietnych rodzin czeka na dziecko, że rodziny z 2ką dzieci szans nie mają. Chyba, że chodzi o dziecko, którego nikt nie chce, np. ciężko chore.
      Ale jeśli czekają na ojca (po cholerę robić badania DNA, skoro się wypiera??), babcia się będzie odwoływać, to pewnie dziecko z rok-dwa poczeka na adopcję. Możecie w tym czasie zrobić kurs, ale… jak wyżej.
      Oby dziecko jak najszybciej miało wyjaśnioną sytuację i znalazło rodziców, bo to co opisujesz nie wygląda dobrze.

      1. Dzięki Gaju za odpowiedź. Jeśli chodzi o adopcję, to tak naprawdę jakoś wcześniej o niej nie myślałam. (tzn myślałam jeszcze rzed in vitro). A chcielibyśmy adoptować tego chłopca dlatego, że go poznaliśmy, polubilismy, pomagalismy tej rodzinie właśnie ze względu na Malucha… I tak mi go poprostu po ludzku szkoda, a wiem że moglibyśmy go szczerze kochać, całować i przytulać do serca. Chciałabym, żeby był kochany i żeby o niego dbano, chętnie się tego podejmę ale oczywiście rozumiem, że jeśli ktoś z jego krewnych będzie chciał się nim opiekować to nie będę walczyć.

    2. Marta, powiem tak: to wszystko może potrwać kilka lat. Jeśli chłopiec ma trafić do adopcji, to muszą zostać odebrane prawa rodzicielskie obojgu rodzicom. Z tego co piszesz matce już odebrali, ojca muszą sprawdzić właśnie po to, by sąd wiedział, co dalej – czy adopcja, czy ewentualnie rodzina zastępcza (jeśli dziecko nie będzie mialo uregulowanej sytuacji prawnej).
      Jeśli dziecko ma dobry kontakt z babcią, to pewnie trafi do rodziny zastępczej, po to by ten kontakt zachować. Napisałaś, że opieka wie, że babcia naduzywa alkoholu i sama jest klientem opieki społecznej. Nie sądzę, by sąd znając sytuację babci, zgodził się na to by wnuk pozostał pod jej opieką, choć w naszej Polsce różne dzieją się rzeczy.. Pytanie – jaka jest sytuacja cioci chłopca? Może sąd powierzyć tylko jej opiekę nad dzieckiem.
      Na szkolenie adopcyjne czeka się nie raz nawet 2 lata, zależy od ośrodka. Po drugie w naszym kraju nie ma już czegoś takiego jak adopcja że wskazaniem, więc wątpliwe jest by Wam pozwolono adoptować tego konkretnego chłopca. Nie wiem, w jakim wieku macie dzieci? Zazwyczaj ośrodki pilnują tego by dziecko wchodzące w daną rodzinę było młodsze niż dzieci obecnie w niej przebywające.
      Jeśli naprawdę zależy Wam by zająć się tym dzieckiem, to chyba lepszym rozwiązaniem byłoby zrobienie szkolenia na rodzinę zastępczą(mniejsze wymagania niż względem rodziców adopcyjnych,lepszy dostęp do psychologa i innych osób, które mogą pomoc, w razie problemów). Wtedy też możecie starać się o włączenie do Waszej rodziny konkretnego dziecka. Wtedy też macie obowiązek utrzymywać kontakt z rodziną biologiczną chłopca, jeśli ona tego chce. Co nie zawsze należy do łatwych i miłych obowiązków RZ.
      Nie zniechęca Was w zadem sposób. Piszę tylko, jak może być.
      Sama jestem przecież mamą adopcyjną i wiem jakie to szczęście

      1. Jakie to jest głupie, że trzeba robić badania DNA, żeby odebrać ojcu prawa, kiedy on ich nie che. Czy jedno oświadczenie ojca – zrzekam się ewentualnych praw by nie wystarczyło? A jeśli to nie on będzie ojcem, to co? Będą go latami szukać, żeby mu odebrać prawa? Gdzie tu dobro dziecka? Eh…
        I jeszcze te obiegowe opinie, że w Polsce zabiera się dzieci rodzicom. Prawda jest zupełnie gdzie indziej. Ale Ty pewnie doskonale o tym wiesz jako matka adopcyjna…

    3. Martka… Masz kobieto wielkie serce… Zadzwoń do osrodka adopcyjnego w swoim mieście – albo w innym. Dowiedz się u źródła.
      Ja skończyłam kurs w ośrodku TPD (Towarzystwo Przyjaciół Dzieci), mam porównanie z innymi, tam naprawdę sie starają. Może coś Ci doradzą. Pomysł z rodziną zastępczą też wydaje mi się rozsądny.
      Jesteś niesamowita za sam pomysł 🙂

  23. Malibuuu gratulacje!

    Dziewczyny u nas 9tc, oba maluchy mają się dobrze, oby tak dalej. Czuję się paskudnie, zupełnie inaczej niż w ciąży z maluszką. Staram się nie stresować, ale odliczam dni od wizyty do wizyty.

    Kaś jak długo pracowałaś zawodowo w ciąży bliźniaczej?

    Wisienko jak u Ciebie sytuacja?

    1. W ogóle nie pracowałam, nie wróciłam do pracy po synku, chciałam być z nim w domu przez pierwsze 3 lata, stąd w sumie też była decyzja o kolejnej ciąży. Nie dałabym rady pracować. Też się koszmarnie czułam całą ciążę. W ciąży z synem wymiotowałam raz. A z dziewczynami jak zaczęłam 3 tyg po transferze, tak skończyłam na sali operacyjnej przy cc. Koszmar. A do pracy wróciłam dopiero teraz od września, jak M miał 5, a dziewczyny po 3 lata.

  24. Dziewczyny! Tym razem prośba o pomoc nie dla mnie, a mojej koleżanki. Czy możecie polecić najlepszą klinikę leczenia niepłodności w Warszawie? Może też jakiegoś dobrego lekarza? (głównie chodzi o męski czynnik niepłodności). Ja leczyłam się z mężem z sukcesem w Gamecie w Łodzi i niestety nie mam namiarów na Wawę. Z góry dziękuję!

  25. Hej to jest miesiac cudow!!! Nie wiem czy mnie pamietacie mamy corke Sonie2,5 roku z IVF i przytrafil nam sie naturalny cud,nie staralismy sie poproatu wyszlo,myslalam,ze juz wszzystko za nami a tu wychodzi,ze przed nami…
    Test pozytywny wyszedl 4 dni temu,jestem z uk wiec bety nie mam za bardzo jak zrobic wiec czekam cierpliwie co bedzie dalej.Pozdrwiam i wszystkim zycze takiego cudu na swieta

  26. To ja dorzuce coś na temat cudów, ale z innego bieguna Przedwczoraj pierwszy raz w życiu powiedziałam lekarzowi, że dzieci nie będzie i nie dość, że przeżyłam to jeszcze dobrze się z tym poczułam Życzę wszystkim wesołych i szczęśliwych świąt

  27. Cześć dziewczyny, bardzo was chciałam prosić o pomoc; bo wiem, że to jest miejsce, z którego można uzyskać bardzo dużo wsparcia. Córeczka mojego kolegi, ma 5 miesięcy i ogromnego guza w sercu. Jedyna nadzieja na przeżycie dla tego malucha to operacja serca w Bostonie. Koszt: 2.000.000 zł. Termin na zebranie pieniędzy 27 dni . Każda złotówka się liczy. Podaje link poniżej. Wiem, że wiele z Was pewnie ponosi ogromne koszty leczenia, ale nie liczy się kwota, tylko ilość darczyńców. Ja mocno trzymam kciuki i wierze, że się uda. Wielu z nas się udało bo nigdy się nie poddałyśmy. Rodzice małej Julki też walczą i się nie poddają…

    Wpłat dla Julci można dokonać:
    przez portal http://www.zrzutka.pl/sercejulki
    lub na subkonto Fundacji „Kawałek Nieba”: 31 1090 2835 0000 0001 2173 1374, tytuł: „2477 pomoc dla Julii Ciesińskiej”
    Liczy się każda złotówka i każdy dzień!

    1. Wisienko, mój starszak ma ponad 3 lata. A z cudem naszym małym.. 2 nieudane inseminacje, nie chcielismy brnąć w 3 tylko przygotować się do in vitro. Po drodze niestety duże kłopoty ze zdrowiem, które wykluczyły nas z jakichkolwiek starań. Odpuscilismy, mieliśmy wrócić na jesień do kliniki.. Lato, morze, szum fal, głowa całkowicie wyłączona jeśli chodzi o dni płodne, czy już teraz, czy poczekać itp… i wróciłam juz z wakacji, jeszcze o tym nie wiedząc w dwupaku;) pozdrawiam i trzymam za Ciebie kciuki.

  28. Witajcie, dawno tu nie pisałam, czasem zaglądałam. Masa nowych ników się pojawiła, może nie znacie lub już nie pamiętacie mojej historii. Wracając więc w skrócie, podchodziłam do in vitro z PGD z uwagi na bardzo ciężką chorobę u pierwszego dziecka, która została zdiagnozowana parę miesięcy po narodzinach. To co przeszliśmy przez 3 lata to 8 nieudanych transferów, beta ani razu nie drgnęła. 8 nieudanych transferów… W którymś momencie poszerzyliśmy diagnostykę immunologiczną, docent po badaniu KIRów stwierdził halotyp AA, co jak uznał może bardzo utrudnić implementację zarodków jak i naturalną ciążę, zwłaszcza, że nasienie męża dalekie od „przystępnego”. Ostatni, ósmy transfer przeszłam z Accofilem, nieskutecznie, ale zaczęliśmy jesienią szykować się do następnego, bo jeszcze mamy dwa zarodki. A tu niespodzianka… ciąża naturalna, niespodzianka w sumie chciana aczkolwiek obciążona 25% ryzykiem, że to dziecko też będzie chore. Ciężkie dwa miesiące za nami, pełne nieopisanego stresu, ale jesteśmy już po odebraniu wyników po biopsji kosmówki, które jednoznacznie wskazują, że dziecko będzie zdrowe. Jestem w 14stym tygodniu ciąży i czekamy na synka.
    Co mogę powiedzieć… Po cholernie trudnych doświadczeniach, porażkach, załamaniach, myślę tylko, że może wszystko ma swój czas. Cieszę się moim szczęściem jak dawno nie byłam szczęśliwa i życzę Wam wszystkim oczekującym tego samego!

  29. Dziewczyny Wszystkiego najlepszego.

    Gratulacje dla Mamusiek!

    Z tym nowym rokiem wracam do gry. W najbliższy czwartek mam wizytę u mego prowadzącego i rozpisujemy plan kolejnego in vitro. Trzymajcie kciuki – 4 mrozaczki czekają na lodzie, a Julka właśnie skończyła 4 lata i upomina się o siostrzyczkę Anę i Elsę więc musimy trafić w bliźniaki tym razem, by uszczęśliwić młodą.

    Wężon, jesteś tam co ?

    Iza pora na wpis na dobry początek tego roku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *