Oluś rozwija się fantastycznie. Nasza duma, nasz mądry syn. Ze znakomitą pamięcią, charakterny, wyjątkowy. Cudowne dziecko, rozolutne, zdrowe, bystre.
Akceptuję go w całości. Szanuję odrębność, to, że ma inne zdanie niż ja, wybiera inne kolory ubrań, nie ma ochoty iść na dwór, uwielbia szambiarki, nie lubi kredek. Ma inny temperament. Nie podważam tego. Może dlatego nic nie zauważyłam. Bo po prostu taki jest.
A może za mało czytałam, interesowałam się.
Pierwsze sygnały o tym, że może nieco różni się od niektórych rówieśników, dostałam, gdy miał 2,5 roku. Ciocie w żłobku skarżyły się, że bije, gryzie dzieci. Nie mam doświadczenia, nie mam porównania. Wielokrotnie rozmawiałam z nimi o tym, że w domu się tego nie nauczył, tylko od kolegów, że to normalne w tym wieku, gdy dzieci walczą o zabawkę.
Rozmawialiśmy z synkiem. Nic wielkiego, pełna zgoda i pełne zrozumienie co to jest krzywda, co boli, jak sobie radzić w trudnych sytuacjach, jak rozładować emocje.
Ostatnie dni w żłobku, tuż przed przejściem do przedszkola, zaprosiła mnie na rozmowę psycholog ze żłobka. Zaniepokojona znacznie bardziej niż ja. Nie mogłam się po tej rozmowie pozbierać.
Olutek bił dzieci bez powodu. Bez walki o zabawkę, bez zaczepki, nawet bez kontaktu wzrokowego z ich strony. Podchodził, uderzał, wracał do swoich zajęć. „Uderzyłem Stasia” opisywał mechanicznie ciociom swoje zachowanie.
Zwróciła mi uwagę, że to, że ma taką świetną pamięć, recytuje książki, to wcale nie jest takie oczywiste i niekoniecznie w tym wieku wszystkie dzieci tak robią.
Że się obija o ściany, wspina się na palce, wiesza na placu zabaw do góry nogami, buja tak, jak żadne inne dziecko. Że mówi o sobie w trzeciej osobie.
Że nie pozwala się dotknąć.
Że być może nie czuje swojego ciała tak jak ja. Że być może czuje się w swoim ciele źle, niepewnie. A jeśli czuje się w swoim ciele źle, to czuje się źle cały czas. Że aby coś poczuł, aby uspokoić swój układ przedsionkowy, musi to być mocny dotyk. Taki jak uderzenie kogoś.
Epidemia trwała od ponad pół roku. Z nikim się nie spotykaliśmy, zresztą nawet bez epidemii nie mamy znajomych z tak małymi dziećmi. Nie mam możliwości porównania albo obserwowania Olusia z innymi maluchami.
Był środek lata. Zabrałam go na plac zabaw. Puściłam samego, nie za rękę. Nie wchodziłam z nim po drabinach, nie czekałam na dole zjeżdżalni. Usiadłam, patrzyłam (nie bez strachu, że skądś spanie). I zobaczyłam. Po raz pierwszy zobaczyłam, jak czuje się i jak zachowuje wśród innych dzieci, gdy nie ma uspokajacza – mamy.
Krzyczał. Płoszył. Wpadał w jakiś trans huczenia na innych. Uderzał. Po prostu podchodził do dziecka, uderzał i biegł dalej. Podeksyctowany. Przebodźcowany. Nie do zahamowania.
Wszystkie te rzeczy wcześniej widziałam osobno. Pojedynczo. Nie potrafiłam zobaczyć ich razem. Dla mnie to po prostu moje dziecko, z burzliwym temperamentem. Z potrzebą wielkiej uważności, której nie mogli zrozumieć moi rodzice.
Dopiero ktoś musiał mi to powiedzieć, pokazać, połączyć linią kropki.
Oluś pozwala się dotknąć tylko nam. Jest bardzo aktywny w domu, mówi, że robi sztuczki i zawału można dostać, gdy zsuwa się z fotela głową w dół, dynda na grzejniku, wdrapuje po stercie poduszek na parapet albo robi z szafy drabinę. Nie toleruje żadnych zmian, odchyleń od doskonałości: gdy książki nie są ułożone grzbietami, gdy zaparkuję samochód inaczej niż zwykle. Nigdy przenigdy nie zgodził się na zmianę siedziska na huśtawce (jak raz w życiu usiądzie w określony sposób, ma już tak zostać na zawsze). Nie dotknie ciastoliny, galaretki, piasku (patrz zdjęcie), serka, najlepiej niczego. Kanapkę chwyta wnętrzem dłoni, za skórkę i wyjada tylko środek. Niedomykające się drzwi w resoraku doprowadzają go do histerii. Te histerie są bardzo destrukcyjne. Potrafi tak długo rzucać zabawką, aż rozsypie się do stanu, który nadaje się jedynie do pozamiatania.
To jest mój synek. Wiem, że świat jest wielki, a on malutki, że jego umysł potrafi już dużo, a rączki nie nadążają oraz że nie rodzimy się z gotowością do radzenia sobie z emocjami. I tego uczą rodzice, to oczywiste. Dla mnie to było zupełnie normalne.
Ale po rozmowie z psycholog ze żłobka, zdecydowaliśmy się sprawdzić, tylko sprawdzić, tak tylko troszeczkę, profilaktycznie, czy to nie są zaburzenia czucia głębokiego…
Mój Ryś jest taki sam. Od września chodzimy na terapię, wygaszania odruchów pierwotnych. Warto o tym poczytać. Dodatkowo (a może wkrótce zamiast) planuję zrobić mu diagnozę si. Teraz jak jest już starszy. Fajnie, że ktoś Wam zasygnalizował, że warto sprawdzić zachowanie Olka. Ja mam wrażenie,że ludzie myślą, że przesadzam. A ja znam swoje dziecko i widzę że pewne rzeczy wymagają naprostowania. Powodzenia!
Iza ja chciałabym napisać a propo tego że blog umiera. Wydaję mi się że bardzo dużo dziewczyn temat niepłodności ma za sobą i aktualnie są w temacie dzieci. Jeśli Twój Oluś faktycznie rozwija się w spektrum autyzmu to Twój blog może stać się miejscem wsparciem dla rodziców takich dzieci. Ogólnie temat autyzmu bliski mi odobiście jest tematem gdzie jest bardzo dużo stereotypów, rodzice nie dostają wsparcia a co gorsze wiedzy na temat wspierania swoich dzieci i jak je zrozumieć.
Czy moglabym prosic o twoj prywatny adres e-mail, mam kilka pytań. Dziękuję serdecznie
Iza, przytulam.. Tak po prostu..
Wiem, o czym piszesz..
Fajnie, że był ktoś, kto nie zbagatelizował zachowań synka.
Kto podpowiedział.
Ja czułam, że coś jest nie tak..
I miałam wrażenie, że wszyscy dookoła mają mnie za matkę – wariatkę, bo wymyślam dziecku choroby. Bo córka ma czas.. A ja wieczorami, czytałam i szukałam dobrych specjalistów.
Dzięki mojemu uporowi córka trafiła na terapię w wieku 2 lat, Do cudownych terapeutów.
Potem zmieniliśmy przedszkole na takie, gdzie jest indywidualne podejście do dziecka, gdzie pracownikom naprawdę zależy na dobru dziecka i współpracy z rodzicem.
W przypadku córki terapia SI bardzo polepsza komfort życia, zarówno corce, jak i wszystkim dookoła.
Mam jeszcze jedno przemyślenie – rodzicielstwo adopcyjne jest inne niż biologiczne. Im dziecko starsze, tym bardziej widać deficyty. I nie myślę tu o poważnych chorobach, a – zaburzeniach SI, obniżonej koncentracji, zaburzeniach lękowych i traumie.
Nasze dzieci są cudowne, ale potrzebują więcej uwagi, często odpowiedniej terapii.
Iza, nie obwiniaj się o nic.
Jesteś cudowną mamą dla Olusia!
Będzie dobrze!
Jeszcze jedno..
Możesz udać się z Olusiem do Paradni Psychologiczno-Pedagogicznej. Nie trzeba skierowania. Tam specjaliści zrobią mu diagnozę. Na podstawie tej diagnozy możesz starać się o wczesne wspomaganie rozwoju (do 2 h w tygodniu) i ewentualnie, jeśli synek dostanie orzeczenie, to kształcenie specjalne w przedszkolu (indywidualne zajęcia w przedszkolu).
Czytam, któryś raz opis zachowań Olusia..
Sprawdźcie to..
Możesz poprosić o opinię z przedszkola, to ułatwi diagnozę.
EwaJa, dziękuję.
Trochę źle zrobiłam, że nie wyjaśniłam we wpisie… Ponieważ bardzo długo nie pisałam o Olku (prawie rok), nabierało się tych historii.
Zdecydowałam się opisać je po kawałku.
Te początki opisane wyżej to było w sierpniu, od tamtej pory nieco się zmieniła sytuacja.
Iza, rozumiem. I chyba wiem, co chcesz powiedzieć, a raczej napisać..
Poczekam na kolejne wpisy.
Jestes mamą wyjątkowego dziecka!
Diagnoza spada jak grom z jasnego nieba. Jest niedowierzanie i bunt, pytanie – dlaczego? Potem, bieganie po specjalistach, że może to jednak nie to, że wcześniejszy lekarz się pomylił..
Z diagnozą czy bez, to nadal to samo nasze dziecko.. Nic się nie zmieniło, tylko pomaga zrozumieć pewne zachowania dziecka i daje narzędzia by mu pomóc. Odpowiednią terapią można nadrobić wiele deficytów.
Szukaj też wsparcia dla siebie. Takie wygadanie się bardzo pomaga.
No właśnie Ewaja na tym polega dramat dzieci autystycznych. Po diagnozie rodzice głownie dostają listę deficytów dziecka i sposoby jsk zrobif z dziecka dziecko tzw normalne aby tak naprawdę dziecko jak nnajbardziej przypominało dzieci neurotypowe. I tu zaczyna się dramat tych dzueci. Tak naprawdę terapii głownie potrzebują rodzice aby umieć rozumieć swoje dziecko. Tak naprawdę bez autyzmu nie byłoby nauki. Mało kto wie że np Einstein,Mozart,Newton to były odoby ze spektrum.
Czekam na ciąg dalszy, co u Olusia?
Iza a dlaczego napisałaś że chcesz sprawdzić tylko profilaktycznie? Czego się boisz? Ogólnie każdy człowiek rodzi się z pewnym profilem sensorycznym. Mój syn trafił na diagnozę SI jak jeszcze nie miał 2 lata. Zabawy sensoryczne bardzo go rozkręciły. Kiedyś tez tak jak upadł to podnosił rączki jak Twój Oluś a teraz ręce wsadza w błoto i w kałużę, chodzi po trawie i dotyka różnych rzeczy typu kisiel itd. Mega ważne aby poznać z jakimi problemami boryka się dziecko bo dzieci fajnie reagują na terapie jeśli jest dobrze prowadzona. Polecam też książkę Self – Reg bo tam mega dużo jest o właśnie tym profilu sensorycznym i jak stworzenie dobrych warunków pod dany profil pomaga dziecku.
Jeśli natomiast obawiacie się że Oluś rozwija się w spektrum autyzmu to polecam Prodeste. Mają bardzo humanitarne podejście i szkolenia dedykowane dla dzieci rozwijające się w spektrum autyzmu które są tak uniwersalne że każdy rodzic nawet dzieci neurotypowych powinien je przejść. Prowadzą też diagnostykę.
Atagad, no właśnie właśnie 🙂
Napisałam już wyżej – chyba zbyt teatralnie buduję napięcie 🙂 Chociaż nie powiem, bardzo mnie zainteresowało to, co napisałaś dalej…
Nie wyjaśniłam.
Ciąg dalszy tej historii nastąpi.
Mam kilka zaległych kolejek do opisania. Nie chciałam ominąć początków na wypadek, gdyby ktoś szedł podobną drogą.
Iza, nasz też chodzi od września na SI, choć takich objawów „aż” nie ma.
Ma zaburzenia czucia głębokiego.
Dla mnie dziwne było to, że upadał, walił głową aż huczało i wstawał jakby nic.
Kupiliśmy kołderkę obciążeniową, szczotkujemy co wieczór, masuję tak mocno, że mi ręce odpadają, huśtamy na placu zabaw.
Wielkich zmian od terapii nie widzę, choć np. zaczął czuć łaskotki, no i mniejsze problemy z równowagą.
Ale ogólnie tyle się w nim zmienia, że ciężko wiedzieć, co działa.
Teraz doszedł logopeda.
Ogólnie mamy problem z rozwojem emocjonalnym – jest po prostu do tyłu. Ale na to nie ma terapii.
To co opisujesz, przypomina mi przypadek w rodzinie, tylko tam było mniej agresji. Na razie padła diagnoza Aspergera, dostali niepełnosprawność, żeby mieć wspomaganie w przedszkolu + 8h terapii tygodniowo.
Trzymam kciuki!
PS Bardzo się cieszę, że piszesz !!!
Nic dziwnego, Wasz synek został nieźle poturbowany przez życie… Ale powoli wyjdziecie na prostą, trzeba tylko dużo czasu :*
Iza to dobrze, że sprawdzasz, to poprawi Wam wszystkim komfort życia, a w szczególności Olusiowi. Tym bardziej, że coraz więcej widzę dookoła chociażby „godzin ciszy” w sklepach czy galeriah handlowych, więc potrzeby tych dzieci/dorosłych zaczynają być werszcie zauważane. Powodzenia, bo pewnie długa droga za Wami i jeszcze dłuższa przed Wami 🙂
Cieszę się, że nadal tu jesteś.
Dziewczyny, skoro zeszliśmy na tematy dzieciowe…
Poradźcie, jak w starych dobrych czasach 😉
Przedszkole w czasie zarazy.
Jak wygląda wasz kontakt z przedszkolem? Bo ja oddaję Małego w drzwiach i odbieram 5 h później. I to nawet nie przedszkolance, tylko pomocy.
Sam mało co opowiada, mało spadłam z krzesła widząc na FB, jak recytuje wierszyk 😉
Więc nie mam pojęcia, co się tam dzieje. Bawi się z dziećmi czy nie? Dobrze mu tam czy nie? Odstaje od reszty?
A może ja jestem przeczulona? Przecież gdyby coś było nie tak, to by dali znać.
Ze 2 razy pytałam o aklimatyzację i usłyszałam, że wszystko OK.
Mały idzie rano ze śpiewem na ustach (w sensie dosłownym ;), nie marudzi, nie żali się.
Nie mówiłam nic o adopcji, bo nie chcę tego „wypisywać na sztandarach”, ale z drugiej strony, pewnie tłumaczyłoby to pewne zachowania.
Mały jest mocno dziecinny, pieści się, mówi takim słodziutkim tonem, do tego jest bardzo drobny… Więc odstaje od reszty tak czy siak.
To prywatne przedszkole, 10 osób w grupie, tuż przy domu, polecane.
Jestem przeczulona?
U nas w przedszkolu jest tak samo. Założyliśmy sobie na WatsUp grupę, w której są wszyscy rodzice i wychowawczyni. Codziennie przesyła nam zdjęcia co robią dzieci, czasem pisze ze wycinają nożyczkami i kilkoro dzieci ma problem, prosi o poćwiczenie w domu. Ale ja też lubię wszystko wiedzieć i po prostu dzwonię raz na dwa tyg i pytam o wszystko. U nas w trzylatkach są 4 Panie, w tym Pani dyrektor, czasem dzwonię do jednej, czasem do drugiej
U moich dzieci identycznie. Z Paniami mogę spotkać się raz w miesiącu, na dniu otwartym. A no i mam ich maile.
Ja (pracuję teraz w oddziale przedszkolnym) kontaktuję się przez dziennik elektroniczny, ale mamy tez grupę na fb, wrzucam tam im, co ciekawego robimy, jakieś filmy, zdjęcia. Szału nie ma, ale jak na te chore czasy, robię, co mogę.
My całkiem niedawno zmieniliśmy przedszkole. Z publicznego integracyjnego na prywatne masowe, które zatrudnia specjalistów. Rodzice mogą wejść do budynku i odprowadzić dziecko do sali. Oczywiście w maseczkach i po dezynfekcji rąk. Kontakt z paniami mam codziennie. Często panie przesyłają zdjęcia na maila. Ze specjalistami – w razie potrzeby. Zawsze mogę umówić się też na dłuższą rozmowę.
Dla mojej wrażliwej córki, to super rozwiązanie. Widzę, że w tym przedszkolu pracują osoby, którym zależy na dobru dziecka. Córka jest jedynym dzieckiem z orzeczeniem w grupie. Panie otoczyły ją szczegolną opieką.
Wybierając to przedszkole, byłam na kilku rozmowach i o wszystko wypytywałam, bo poprzednie to była porażka.
Gaju, a jeśli chodzi o tą „dziecinność”, to u nas to samo. Córka uwielbia zabawę w „lulanie”. Kładzie mi się na rękach i udaje małego dzidziusia.
Potem wstaje i mówi, że już jest duża.
Usypianie to cały rytuał. Znosi maskotki, układa na łóżku, usypia wtulona we mnie. Praktycznie co noc przychodzi do mnie spać.
Ogólnie to w sferze emocjonalnej widzę różnicę między nią, a rowiesnikami. Jest też mniej samodzielna, choć jest coraz lepiej i potrafi mnie zaskoczyć.
Nasze dzieci mają wiele do nadrobienia.
Myślę, że warto podążać za dzieckiem.
Gaja , mamy przedszkole prywatne , bardzo małe , zaledwie 3 grupy , z utrudnień , jeden Rodzic w szatni , więc jak przychodzę z Agatką to czasem czekam , bo mój Rzep woli żeby to Mama była przy przebieraniu . Kontakt z Paniami na bieżąco , jak potrzebuje to pytam jak oddaje Ati , moge zadzownic , mamy watsupa , no i codziennie praktycznie nowe zdjęcia co robią Dzieciaki 🙂
Grupy u Nas tez sie mieszają , Dzieci bawia się z sobą , Panie tula , taka mała oaza normalności w pandemicznym syfie 🙂
Ps. Wielkie Gratulacje , trzymam za Was kciuki <3
Dziewczyny z całego serca polecam poczytać o terapii czaszkowo krzyżowej. Warto. Widziałam meega efekty u 3 bliskich mi dzieci
Czy moglabym prosic o twoj prywatny adres e-mail, mam kilka pytań.j i
marta.chalinska@vp.pl
Martka, czytam. Ciekawy temat..
Też poczytałam. I zastanawiam się, czy każdy rehabilitant od masaży daje radę? Czy trzeba tu kogoś jednak „w temacie” ?
Bo widzę, że mnóstwo poradni to oferuje…
Zdecydowanie ktoś, kto się w tym specjalizuje.
Iza, cieszę się, że znów mogę poczytać, co u Was. Czekam na ciąg dalszy historii Olka, zanim coś napiszę.
Jeśli chodzi o SI, to dwoje z mojej trójki jest na terapii. To fajne zajęcia, dzieciaki je uwielbiają 🙂
Pracuje w przedszkolu. Z doświadczenia wiem że tego typu rozmowy są tylko gdy problem jest duzy. Miałam takiego chlopca w zeszlym roku. Rodzice nie chcieli słyszeć. Zabrali synka… wg mnie zaburzenia integracji sensorycznej ..mozliwy zespol aspergera…bardzo dobrze że dzialacie. Jesli sie dziala w tym wieku to tak szybko przychodzi poprawa funkcjonowania dziecka! tak wiele można zrobic! powodzenia!
U nas było podobnie. W przedszkolu uderzenie, albo kładzenie się na dzieci, szczypanie. Echolalie, duża stymulacja dźwiękiem, książeczki znał na pamięć po 2 przeczytaniach, tak jest w zasadzie do dziś. Diagnoza: zaburzenia czucia głębokiego, i jeszcze kilka innych. Po terapii dużo, dużo lepiej.
Izula , ja podczytuje ale mam tak mało czasu .
Strasznie mi przykro z powodu Mamy , poprzedni rok był dla mnie najchuj…ze wszystkich , dla wielu moich Przyjaciół też , odeszła moja ukochana Babcia , wiec tym bardziej tule .
Powiem tylko ze mam w Rodzinnie dwóch Chłopców ze spektrum , plus kilkoro Dzieci w najbliższym otoczeniu , nie wiem może mam słabe doświadczanie ale nie sądze że spektrum jest więcej u Dzieci adopcyjnych ( nie chcę żeby to źle brzmiało )
Powiem tak : terapia czyni cuda , Syn Brata M z Dziecka nie mówił , krzyczał i cały czas się fiksował (wentylatory , kwiatki , potrafił cały dzień stać i oglądać wentylator ) , nie odpowiadał na pytania , no cała masa tego …
Każdego mce robi nowe postępy , mówi , rozmawia , odpowiada na pytania , tak ma swoje fiksacje czasem , tak jest troche inny , ale z drugiej strony Ludzie się różnia , ale terapia zrobiła cuda .
Trzymam za Was kciuki <3
Jestem anonimową czytelniczką i wielbicielką Twojego bloga. To najlepszy blog jaki czytałam. Nie musi umierać… Tak jak któraś dziewczyna tu napisała, wiele ze staraczek doczekało się potomstwa i na pewno będzie Cię czytać. Ja na pewno.
hcswhk