Mama

Zadzwoniła, że bardzo smakowało jej to jabłko. Zawróciłam. Kupiłam dwa kolejne i podałam w drzwiach szpitala pielęgniarce. To ostatnia rzecz, jaką dla niej zrobiłam.

Kiedy przestała odbierać telefon. Kiedy lekarz powiedział, że wpuści mnie do niej na oddział. Że w maseczce, że dadzą mi szpitalny skafander. Zrozumiałam. Żeby się pożegnać. Nie potrafiłam powiedzieć tego tacie. Bratu. Sobie.

Jechałam. Nie zdążyłam.

Jabłko było ostatnie. A potem nie było już niczego.

Nie zostało po niej prawie nic. Plastikowe spinki. Wsuwki z cyrkoniami. Fioletowa apaszka. Ulubiona piosenka. Butelka perfum, które były dla mnie za ostre. Skórzane rękawiczki. Dziurawe serce.

Chciałabym Ci obiecać, Synku, że nigdy Ci tego nie zrobię. Nie mogę przysiąc, ale postaram się. Obiecuję, że nie umrę tak wcześnie. Nie z tyloma nieopowiedzianymi historiami. Nie w tajemnicy. A jeśli umrę, to tak, abyś nie był na mnie ani trochę zły. Żebyś nie miał wątpliwości, że byłam szczęśliwa. Żebyś nie musiał pisać mi w listach tego, czego nie zdążyłeś powiedzieć.

55 komentarzy

  1. Dziewczyny. I jeszcze… Tak mi przykro, że blog też umiera… Skopałam sprawę. Chciałam wydać książkę z bloga. Nie udawało mi się samej przebić w wydawnictwach. Zaczęłam pytać po znajomych. Coraz dalej. Bez hamulców. Pokazałam bloga wielu osobom, wśród nich takim, którym nie chciałabym się zwierzać. Książka nie wypaliła, a ja zupełnie się zablokowałam.

    Przepraszam, że tak Was zaniedbałam.

    Mimo tego, jak trudny to był rok, życzę Wam spokojnych świąt. Niech będą najlepsze, jakie się da.

    1. Zaglądam tu cały czas..
      Iza, tak bardzo mi przykro z powodu Twojej mamy..
      Nie miej wyrzutów sumienia, jeśli chodzi o bloga. Życie toczy się dalej, jesteś w innym miejscu niż kilka lat temu..
      Dla mnie Twój blog zawsze pozostanie ważną częścią mojego życia. I zawsze będę wracała tu z sentymentem..

    2. Cześć Iza,
      Zacznę od tego że bardzo mi przykro. Pamiętam dobrze ból i pustkę po stracie taty. Ciężko oswoić to uczucie. Naprawdę współczuję.

      A co do książki – czy rozważałaś self-publishing?
      Znam dziewczynę (niestety nie mam już z nią kontaktu), która napisała kryminał i sama go wydała w formie e-booka.
      Jak z nią rozmawiałam, to mówiła, że mnóstwo informacji na ten temat jest w internecie i jak się chce (i ma czas), to jest to do zrobienia.

  2. Izo! Jestem właśnie z synkiem na spacerze, mały słodki śpi, a ja pomyślałam, że zajrzę do Ciebie, może napisałaś choć kilka słów. I są, ale nie spodziewałam się, że tak smutne :/. Jest mi niezmiernie smutno, że tak mocno doświadczył Was los. Najszczersze wyrazy współczucia. Nawet nie wyobrażam sobie, co teraz czujesz. Przytul mocno swojego malucha <3. Ściskam Was ciepło!

    Ps: Twój blog dawał mi wielkie oparcie w walce o obu synków. Nie miej proszę wyrzutów sumienia. Dla wielu osób stworzyłaś niezwykłe miejsce.

  3. Hej Iza! Zostalas Ty. Po Mamie. To nie jest nic. To jest najwiecej. Jest mi niewypowiedzialnie przykro, ze Twoja Mama juz po drugiej stronie lustra:(
    Mimo wszystko niech to beda dla Was pogodne Swieta, ocieplane wspomnieniami milych chwil, jakie byly Wam dane przezyc z Mama.

  4. Tak mi przykro…
    Mam nadzieję jednak, że mimo tych wszystkich niefajnych rzeczy wrócisz tu.
    Stworzyłaś miejsce, które takie wiele dało tylu dziewczynom!
    A ja ciągle liczę na Twoje opowieści o Synku, o adopcji.
    I na to, że nadal będzie to miejsce, gdzie można o coś spytać, czy po prostu się wyżalić. Albo wrócić do wspomnień – pewnie nie tylko ja przeglądam czasem stare komentarze…
    W pewnym sensie byłaś dla mnie inspiracją i masz swój udział w kompletnym przemeblowaniu mojego życia 😉
    Ja też się zbieram, i zbieram, aby opisać Wam ostatnie pół roku. Obiecuję, że to zrobię.
    A za bloga trzymam mocno zaciśnięte kciuki.

  5. Droga Izo, niezmiernie mi przykro, bardzo.. ściskam Cię wirtualnie ale mocno i przesyłam ciepłą energię. Dziękuję Ci jednocześnie za czas jaki poświęciłaś na prowadzenie tego bloga, był dla mnie ogromnym wsparciem w mojej walce, mimo że jedynie czytałam, nie pisząc tu nic do Was. Stworzyłaś coś niesamowitego, zgromadziłaś tyle osób, absolutnie nie masz za co przepraszać. Uściski raz jeszcze, trzymajcie się

  6. Iza, szczere kondolencje….
    Wyrzuty sumienia??? Niepotrzebnie!!! Stworzyłaś to miejsce, gdzie tyle osób mogło wylać łzy, otrzymać wsparcie, znaleźć bratnią dusze. Twój blog dawal nadzięje wielu osobom, w tym i mi. Dzis tule syna i tego życzę każdej staraczce.

  7. Iza… już dawno chcialam do Ciebie napisać na komunikatorze. Po poście z maszyną do szycia Mamy, tak myslalam… serce mi wtedy stanęło na chwilę. Nie umialam napisać nic, bo co mozna w takiej chwili, wobec takiej niewyobrażalnej straty.
    Bardzo mi przykro.
    Jedną z moich największych obaw jest to, że albo ja, albo Emek dojedziemy nagle, jak dzieci takie małe. Kolejną jest obawa o to, ze moja mama odejdzie. Taty juz nie mam.
    Tutaj zaglądam choć raz w tygodniu, z nadzieją na nowe posty.
    Dziś odeszla tez moja ciocia. W samotności. Covid. Jest mi dziś źle.
    Wpadlam przed chwilą na wiersz.

    Podróż
    Konstanty Ildefons Gałczyński

    Podróż

    A podobno jest gdzieś ulica
    (lecz jak tam dojść? którędy?)
    ulica zdradzonego dzieciństwa,
    ulica Wielkiej Kolędy.
    Na ulicy tej taki znajomy,
    w kurzu z wegla, nie w rajskim ogrodzie,
    stoi dom jak inne domy,
    dom, w ktorymżeś się urodził.
    Ten sam stróż stoi przy bramie.
    Przed bramą ten sam kamień.
    Pyta stróż: „gdzieś pan był tyle lat?”
    „Wędrowałem przez głupi świat”.
    Więc na górę szybko po schodach.
    Wchodzisz. Matka wciąż taka młoda.
    Przy niej ojciec z czarnymi wąsami.
    I dziadkowie. Wszyscy ci sami.
    I brat, co miał okarynę.
    Potem umarł na szkarlatynę.
    Właśnie ojciec kiwa na matkę,
    że już wzeszła Gwiazdka na niebie,
    że czas się dzielić opłatkiem,
    więc wszyscy podchodzą do siebie
    i serca drżą uroczyście
    jak na drzewie przy liściach liście.
    Jest cicho. Choinka płonie.
    Na szczycie cherubin fruwa.
    Na oknach pelargonie
    Blask świeczek złotem zasnuwa,
    a z kąta, z ust brata, płynie
    kolęda na okarynie:

    LULAJŻE, JEZUNIU,
    MOJA PEREŁKO,
    LULAJŻE, JEZUNIU
    ME PIESCIDELKO……

    1. Iza, bardzo mi przykro, trzymaj się.
      Przy okazji tak sobie uświadomiłam, że miałam trudny czas gdy tu z Wami byłam te kilka lat temu, a jednocześnie mimo, że życie zmieniło się o 180 stopni, tęsknię.
      Życzę Wszystkim w Nowym Roku dużo zdrowia, szczęścia i żeby każda z Was doczekała się bycia mamą, sama jestem przykładem praktycznie już niemożliwego, mój cud pojawił się na 40tkę i ma już prawie 3 latka 🙂

  8. Bardzo wspolczuje. Jednoczesnie dziekuje za to miejsce, od lat. Mimo ze jestem juz mama dwoch szczesc, to ciagle tu wracam. Dlugo ten blog byl dla mnie lykiem wody w zacisnietym z bolu gardle.

  9. Iza, przytulam, tak mi przykro…
    Ostatnio zawsze, gdy ktoś znany czy znajomy umiera, liczę, ile miałyby lat moje dzieci, gdybym to ja umarła w wieku tej osoby. I czy to jest 50cio czy 75cio-latek/-latka, to i tak zawsze stwierdzam, że miałymy za mało, byłyby za małe, za młode, żeby stracić rodzica. Póżne macierzyństwo potęguje to poczucie. Boję się, że nigdy nie zobaczę, jak im się życie ułoży, czy będą szczęsliwi, nie poznam swoich wnuków. Rodząc dziecko w wieku 43 lat, to tak jakby jedno pokolenie wypadło…
    Tak jak dziewczyny pisały, ten blog był i nadal jest dla wielu ważny. Te 5-6 lat temu, kiedy tu trafiłam, ratowałyście mi życie, byłam tu z Wami, to dawało siłe, wiedze, moc. Życie toczy się dalej. Szkoda, że z książką nie wyszło, ale blog cały czas jest. Nadal żyje. Jesteś nam potrzebna, Iza!

  10. Iza, wróć.
    zaglądam tu codziennie. nigdy nie napisałam ani słowa. mimo lat starań, ogromnych kłopotów. mimo Synka, ktory jest już taaaaaaki duży…
    czekam codziennie na wpis.
    przykro mi strasznie, że to Cię spotkało.
    jako lekarz pracujący w tym przeklętym kombinezonie na co dzień… wiem co to jest bezradność.
    wróć. dawaj siłę innym.
    mnie dałaś.

  11. Obiecałam napisać.
    Jest okazja, bo minęło właśnie pół roku. Chyba najszybsze pół w moim/naszym życiu.

    Z 4,5 latka zrobił się 5latek. A w zasadzie poznaliśmy się 2 miesiące po jego 4 urodzinach.

    Początek był wyczerpujący, i psychicznie, i fizycznie. Spałam na stojąco.
    Milion razy nie wiedziałam, co zrobić, jak się zachować, co powiedzieć.
    Obcy człowieczek w naszym miłym, uporządkowanym domku.
    Koniec czasu wolnego, książek, Netflixa, popołudniowych przejażdżek czy wyjść na sushi.

    Po 2 tyg. wróciłam na 2-3 h dziennie do pracy, żeby nie zwariować.
    Potem okres buntu. Krzyki, histerie, szczypanie, bicie…
    Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że można mieć ochotę uderzyć takie małe dziecko! Ja, która, nigdy w życiu nie dostałam nawet klapsa!

    Na szczęście był mój mąż – ostoja spokoju. Brał wrzeszczącego małego pod pachę i zamykał się z nim w pokoju. Nawet kilka razy dziennie.

    A w głowie myśli – czy można to wszystko jakoś odkręcić??

    Na szczęście coraz częściej pojawiały się okresy spokoju, choć tajfuny potrafiły przechodzić kilka razy w tygodniu.

    Teraz jest o niebo lepiej. Są już chwile, kiedy mały bawi się sam (nawet pół godziny 😉 ), nie muszę mieć go cały czas na oku z myślą, co znów narobi 😉
    No i wrócił do przedszkola, całe 5 h wolności dziennie 😉

    Ale nadal się martwimy – czy nadrobi rozwojem fizycznym? Czy nadrobi rozwojem emocjonalnym? Kiedy w końcu zacznie spać bez pieluchy?
    Czy później nie wyjdą jakieś opóźnienia intelektualne czy FASD (na razie nic – świetna pamięć, zdolny manualnie, zaczyna pisać, czytać, liczy do 100).

    Nadal nie umiem odpowiedzieć na pytanie czy czuję się matką. Mówimy sobie codziennie, że się kochamy, ale czy zrobiłabym dla niego wszystko? Nie wiem. Tęsknię też nadal za swoim poprzednim życiem, choć nie tak boleśnie, jak na początku.

    Gdy czytam łzawe adopcyjne historie pt. „jak tylko zobaczyłam, to pokochałam” to się zastanawiam, czy z nami wszystko jest OK…

    Pewnie większość tego, co napisałam, jest też doświadczeniem biologicznego rodzicielstwa. Tylko może Wam nie zwaliły się wszystkie problemy na raz 🙂

    Mam nadzieję, że za kilka lat będziemy mogli z dumą spojrzeć na Synka i powiedzieć „było warto”.

    W sumie, to już bywają momenty, kiedy jesteśmy z niego dumni.
    Jest jedynym przedszkolakiem, który codziennie przyjeżdża na rowerze. Bez kółek bocznych! 🙂

    1. Gaju, cieszę się, że w końcu napisałaś..
      Co mogę Ci napisać? Że macierzyństwo jest piękne, ale to chyba najtrudniejsze wyzwanie z jakim przyszło mi się zmierzyć..
      Twoje uczucia są jak najbardziej normalne.
      Ja też na początku zadawałam sobie pytanie, czy ze mną wszystko ok, że tęsknię za „poprzednim” życiem..
      A myślę, że było mi o wiele łatwiej, bo córka trafiła do nas w wieku niespełna dwóch miesiecy. Po ponad 4 latach spedzonych razem mogę z całą pewnością powiedzieć, że nie pamiętam jak to było „przed dzieckiem” 😉 Tzn. tylko do tej pory się zastanawiam, jak ja mogłam narzekać na brak czasu? 😉
      Wasz synek trafił do Was stosunkowo niedawno i do tego nie był niemowlakiem, a chłopcem, który wiele przeżył i pamięta.. To o wiele większe wyzwanie niż adopcja niemowlęcia. Daj sobie i synkowi czas. Pozwól sobie na złość, łzy i odpoczynek.
      Pozwól na złość synkowi, bo jemu jest tak samo trudno jak i Tobie.
      Kiedyś wyczytałam, że dziecko potrzebuje na zadomowienie się w nowej rodzinie tyle samo czasu, ile przebywało poza rodziną. I chyba coś w tym jest.. Może to nie jest pocieszające, ale wierzę, że z czasem będzie u Was lepiej..
      Nie porównuj synka do zdrowych dzieci, wychowujących się w biologicznych rodzinach. Daj mu czas..
      Wiesz, moja córka pomimo 4,5 roku nadal śpi z pieluchą. Rano i wieczorem pije mleko z butelki. Emocjonalnie i rozwojowo w tyle za rówieśnikami. Widzisz, ja kompletnie nie nadaje się na matkę 😉 Na szczęście trafilam na super terapeutów, do których kilka razy w tygodniu jeżdżę z córką. Są też moimi terapeutami i potrafią ustawić mnie do pionu 😉 A córka idzie do przodu swoim tempem. Jestem z niej dumna!
      Trzymaj się!

    2. Gaja, jakbym czytała siebie. Też nie mogę uwierzyć, jak słyszę, że początki adopcji to wybuch miłości. No nie. To szok. Dla Ciebie, dla dziecka. Życie wszystkich wywraca się do góry nogami. I to dziecko, które nie potrafi jeszcze odreagować inaczej, w strachu, w niepewności, w długotrwałym budowaniu poczucia bezpieczeństwa.

      Tęsknimy za swoim dawnym życiem. Ale czasem próbuję sobie wyobrazić, że ono wraca. I chociaż za nim tęsknię – nie chcę, żeby wróciło. Nie potrafiłabym już go tak zapełnić od brzegu do brzegu.

      1. Iza, pytałam kiedyś o te wszystkie płynące miodem wpisy mojej psycholog z OA. Takiej starszej, doświadczonej (boże, jak ja jej nie cierpiałam na początku! Jak ona nas przeczołgała!).
        Powiedziała, że takimi wpisami kobiety rekompensują sobie trudną rzeczywistość. Albo nie chcą pamiętać, jak było naprawdę.
        Ja pamiętam, jak w czasie szkolenia dowiedziałam się, że znajomi adoptowali trójkę (!!!!). 4+3+3. Pytam i drążę, i drążę przez telefon, a znajomy – nie, jest super, idealnie, zero problemów.
        Rok temu spotkałam ją. I pytam. A ona „pierwsze pół roku to był horror.”

    3. Gaju, macierzyństwo to najtrudniejsza rola w moim życiu. Mimo, że mam 2 biologicznych dzieci to są bardzo wymagające. Starsza córka zbuntowana nastolatka, młodszy nadpobudliwy 4-latek. I nie raz i nie dwa pytałam męża: przypomnij mi z jakiego powodu chcieliśmy dzieci? I często wydaje mi się że inni mają łatwiej, grzeczniejsze dzieci, mniej wymagające, nie robiące ekscesów itp. I choć wiem, że każdy ma swoje garby to czasem mam myśli że macierzyństwo jest mocno przereklamowane. Ale na szczęście są też dobre chwile, które dają radość i siłę. I życzę Ci żeby tych małych radości było coraz więcej i żeby ładowały wasze akumulatory.
      Iza- tak mi przykro ja ciągle tu wchodzę i sprawdzam, a może jest coś nowego. Po cichu, bez nacisku ale jestem.

  12. Iza, tak bardzo mi przykro 🙁 śmierć rodziców to ten ostatni moment, który kończy nasze dzieciństwo. I czy mamy 30, czy 40, czy 50 lat, ten symbol końca zostawia wyrwę w sercu. Cierpisz teraz, daj sobie do tego prawo, daj sobie czas. Może warto sięgnąć po pomoc, jeśli jej potrzeba… za jakiś czas cos się zmieni, cierpienie, ból zostaną, ale przyjdą też inne emocje.

    Mój syn ostatnio bardzo dużo pyta o śmierć, zawsze mówię mu, że nawet jeśli ktoś odejdzie, to jest z nami tak długo, jak o nim pamiętamy. Babcia jest ze mną w każdej kołysance, którą śpiewam moim dzieciom, bo to ona mnie ich nauczyła. Oczywiście, że to nie to samo, nie można wziąć telefonu, poradzić się, czy po prostu wyżalić, ale wierzę, że w naszych sercach nasi bliscy są z nami nadal.

    Izunia, ja też zaglądam codziennie, myślę o Was tu, o tym, co u Was, co u dzieciaków, które w 2016 w największym boomie pojawiały się w naszych rodzinach. Dałyście mi tyle siły i wsparcia w czasie choroby Soni, zawsze pozostanę wdzięczna. Smutno, że tu cicho, ale też rozumiem, że część z nas poszła do przodu i zostawia te przeżycia w przeszłości. Ale ja jestem nieustannie od 2015

    1. Kas, sięgnęłam po pomoc. Mama odchodziła w zawiły sposób. Bardzo potrzebowałam tej pomocy. Chciałabym to opisać, bo dużo mi daje, ale tak strasznie spaliłam swoją prywatność podczas tego bezsensownego poszukiwania wydawcy, że włącza mi się autocenzura… Może z czasem sobie poluzuję.

      A póki co, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jesteś. Ty i dziewczyny. Tutaj. Robi się ciepło 🙂

      1. Iza, jakby coś, to pisz, masz maila.

        Moja mama miała zawał dwa tygodnie temu. Wyszla z tego, ale nie jest z nią najlepiej, a szukanie teraz pomocy… jak nie masz covida, to nikogo nie obchodzisz.

  13. Iza, ja również jestem z Wami i sprawdzam co u Was,myślę, zastanawiam się.. czekam czekam i czekam z wytęsknieniem. Jak dobrze, że napisałaś, choć tak smutno zarazem 🙁

  14. Iza, przytulam, ściskam w tych trudnych chwilach. I wiem, że nie ma żadnych słów, które teraz poprawia Tobie humor. Wiem, że to najtrudniejsze Twoje święta w życiu… moja mama też umarła krótko przed świętami ale 13 lat temu i je całe przeryczalam, kolejne były już trochę lepsze i sporo czasu zajęło mi zanim się jakkolwiek zaczęłam zbierać. Ty jesteś silna, mądra i masz wsparcie wspaniałego męża. Jesteś cząstką Twojej mamy. Ona zyje w Tobie tak długo jak trwa pamięć! Najszczersze kondolencje.

  15. Iza, bardzo mi przykro, trzymaj się.
    Przy okazji tak sobie uświadomiłam, że miałam trudny czas gdy tu z Wami byłam te kilka lat temu, a jednocześnie mimo, że życie zmieniło się o 180 stopni, tęsknię.
    Życzę Wszystkim w Nowym Roku dużo zdrowia, szczęścia i żeby każda z Was doczekała się bycia mamą, sama jestem przykładem praktycznie już niemożliwego, mój cud pojawił się na 40tkę i ma już prawie 3 latka

  16. Iza, Bardzo mi przykro. Przytulam Cię mocno.

    Wszystkie jesteśmy w innym miejscu niż byłyśmy kilka lat temu. Ja mam Julkę, Ty Olusia,a Dziewczyny inne cudowne bąbelki, których narodzinom wszystkie kibicowałyśmy. We wrześniu straciłyśmy 2 wampirka. Do tej pory nie potrafiłam tego napisać Wam, bo zablokowałam swoje serce.

    To miejsce było moim domem przez kilka lat. Dzięki Tobie/Wam nie bałam się . Byłyście zawsze. Jesteście. I Będziecie w moim sercu, nawet jeśli podejmiesz decyzję by zamknąć ten kramik z Wariatkami 😉
    Dziękuje za To.

    A Ty Iza, przetrwasz z pięknymi wspomnieniami o Mamie i miłością bliskich. Bo masz po co żyć, musisz dotrzymać słowa danego Olusiowi. Pokazać mu świat i nauczyć go kochać .

    Mimo wszystko wszystkiego najlepszego na Nowy Rok.

  17. Iza kochana bardzo mi przykro… Bardzo Ci współczuje i wiem co czujesz…
    Pamietam jak ja straciłam najpierw mame (w wieku 6 lat) i tate w wieku 20 lat i Ktoś bardzo mądry mi powiedział :” straciłaś rodziców co jest poprostu naturalne, napewno Ty akurat duuuuuzo za wczesnie ale jednak nadal tak to natura starała siw stworzyć,pomysl sobie co by było gdybys to Ty odeszła a rodzice by zostali ,czy nie byłoby tak ze płakaliby i pytali Boga dlaczego to właśnie nie ich zabrał?”
    To mi pomogło bardzo zrozumieć smierć. Zwłaszcza będąc mama.
    Na bloga zaglądam raz na jakiś czas i również żałuje ze nie żyje już tak jak kiedyś ale uznałam ze No cóż czasem tak bywa ze coś się kończy… choć niezmiennie odsyłam wszystkie koleżanki które nie mogą zajść w ciąże zeby poczytały nasze historie. Ze to nie jest tak ze nie możesz i koniec. Czasem poprostu trZeba się bardziej postarać….
    Pozdrawiam Waszą cała trójkę

    1. Sza, domyślam się, że to skrót myślowy, ale jednak pisanie na tym blogu, że „po prostu trzeba się bardziej postarać”… 🙁
      Wiele z nas starało się cholernie bardzo. W tym Iza.
      Pamiętajmy, że słowa mogą ranić, każda z nas nasłuchała się już dobrych rad.

    2. Wiesz Sza, ja zupełnie inaczej odebrałam Twoje słowa „bardziej się starać „. Odebrałam je jako „nie poddawać się, należycie opłakać porażki, potem znowu się nie poddawać, a czasem umieć przerwać w odpowiednim momencie, choć
      zwykle wiemy dopieropo fakcie, ze to był odpowiedni moment… „.

      Dziękuję za to, co napisałaś o śmierci rodziców. Jest mi niewyobrażalnie przykro, gdy myślę, jak czuła się 6-letnia Sza próbując zrozumieć stratę Mamy.

  18. Gaja to skrót myśle ze większość zrozumie o co mi chodziło. Często kobiety (przynajmniej te z mojego otoczenia) słuchają się lekarzy… a ja jak i tu inne dziewczyny wiedza ze trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. A nie tylko sluchac lekarzy. Bo jak tu doświadczenie pokazało często bywało tak ze się dziewczyny dowiadywały o różnych badaniach,suplementach etc właśnie stad a nie z gabinetu….
    Wiec nie rozumiem co jest nie na miejscu…

    1. Sza ja zrozumiałam. Jestem taka kobieta która się bardziej postarała, sama czytałam, szukałam, korzystałam z doświadczeń innych dziewczyn. Dzięki temu trafiłam na tego bloga i przeczytałam w kilka dni od deski do deski. Jestem bardzo wdzięczna za to miejsce i przestrzeń. Miałam opisać tu swoją historię obiecywałam to sobie ale jakoś nie wyszło…. Pozdrawiam Mama dwóch córeczek.

    2. Gaja ma rację. No nie wystarczy czasem bardziej się postarać… I smutne jest to jak zapominają o tym osoby, którym się udało. Wszystkie osoby z rozwiązanym problemem niepłodności, które znam osobiscie tak mają, więc chyba to tak poprostu jest..

      Iza, bardzo mi przykro z powodu mamy.

    3. Izo…Trzymaj się. Nigdy nic tu nie pisałam..ale czytałam od deski do deski. Twój blog dodawał sił…Czytałam Wasze wszytskie komentarze, cenne porady. Byłam takim przypadkiem z 4 st endometriozy że szans na dziecko już nam nikt nie dawał. Tyle lat walki tyle wylanych łez..Próbowanie układania sobie życia bez dziecka…Ale udało się. Mój cud ma już dwa lata , ciąża była wysokiego ryzyka , a teraz już słodko śpi. Dziewczyny nie poddawajcie się Pozdrm Izo i dziękuję za Twojego bloga

      1. Iza,Katarzyna W cieszę się ze Wy zrozumiałości moje słowa… ze nie bierzecie wszystkiego do siebie … nie miałam intencji nikogo urazić… absolutnie ale czasem ludzie mam wrażenie ze szukają jakiś zaczepek…
        co do śmierci mamy… pamietam jak dziś… szczerze mówiąc przydałaby mi się terapia zeby „przerobić „ten temat…. bo niestety ale dalej to we mnie tkwi…
        trzymaj się Iza. Wierze ze w końcu uśmiechniesz się w sercu myśląc o mamie i wspominając ją poczujesz nie tylko zal i smutek ale radosc

        1. Ja jestem daleka od „szukania zaczepek”. Po prostu lata walki o bycie mamą upłynęły mi na ciągłym wyjaśnianiu komuś, że nie wystarczy to czy tamto.. I reaguje na te słowa alergicznie, bo to trochę tak jakby powiedzieć otyłej osobie, że wystarczy mniej jeść. Peace and love 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *