Jestem podekscytowana. Trochę poddenerwowana. A nawet się wzruszyłam – do łez, jak w polskich serialach.
W 12 dniu cyklu mam dwa pęcherzyki – każdy po 19 mm. Dostałam zastrzyk (ma przyspieszyć i w ogóle spowodować pękanie pęcherzyków) i lekarz wyznaczył termin inseminacji. Na jutro.
To już jutro!
Nie boję się. Jedyne co mnie niepokoi, to moja galopująca wyobraźnia, która już nieraz spłatała mi figla. Teraz podsuwa mi taki obraz, że zastrzyki zadziałają za szybko na moje 50 kg wagi i pęcherzyki pękną przed czasem. Czuję jak się kotłują, rozpychają w jajniku. Najchętniej zrobiłabym sobie z nimi zdjęcie.
Jestem też podekscytowana. Chociaż tłumaczę sobie, że w gruncie rzeczy inseminacja niewiele się różni od stosunku – jeśli chodzi o ingerencję, działanie. Skuteczność od 5 do 25 proc. Nigdy w życiu nie wygrałam nawet złotówki w totolotka, to jak mam nagle trafić w te 5 procent??? Ale, ale… Może po to nie wygrywałam na loterii, żeby teraz mieć swój los.
Udziela się nam obojgu takie podniecenie jutrzejszym dniem. Mąż głaszcze moją skórę brzucha, woła te pęcherzyki po imieniu… Właściwie to jednym imieniem do obu, bo nie mamy pomysłu na męskie. Zaraz mnie zagłaszcze na śmierć (nie mówię, że ze mną jest łatwo). Nie chcę koloryzować, przesadzać, przecież to tylko pęcherzyki… Normalne dla innych… Czy ludzie potrafią tak się cieszyć innymi normalnymi rzeczami? Czy głaszczą się po paznokciach, bo wyrosły? A Mąż całuje mnie w brzuch, nie może rąk odkleić. I ja w pracy dziś, schowana za biurkiem, pogłaskałam te dwa wielkoludy…
Muszę napisać sama do siebie list:
Zapamiętaj sobie to uczucie i miej pokorę, jeśli to nie ostatnia próba. Zapamiętaj sobie co teraz czujesz i z czego można się cieszyć. Nawet, jeśli inseminacja jutro się nie powiedzie, zapamiętaj, że można się cieszyć z wyhodowania pęcherzyków. Nawet jeśli jutro nic się nie wydarzy, zapamiętaj, że skoro raz Ci się udało wyprodukować pęcherzyki, uda Ci się i drugi raz. Pokora! Jak łatwo zapomnieć, że jeszcze niedawno nie miałam nawet tego – tych 19-sto milimetrowych mikrogalaktyk.
Tyle jest w nas nadziei. Muszę napisać do siebie list, na wypadek, gdyby ta nadzieja przerodziła się w lepkie rozczarowanie. Żebym – jeśli będzie mi bardzo smutno – mogła wrócić do tej chwili i chciała próbować jeszcze raz. Nadzieja – ostatnio rzadki gość. Czy będę naiwna, jeśli ją ugoszczę, zanim sobie pójdzie?…
Powodzenia! Powodzenia! Powodzenia!!!
Jej jutro moja pierwsza inseminacja. Pomyślałam, że poczytam o Twojej bo zachowuje się jak wariatka ale to chyba jednak normalne heheh Strasznie boje się rozczarowania. Mam tylko jeden pęcherzyk. Lekarz mówi że to nic nie szkodzi ale może po prostu nie chce mnie martwić. Jak strasznie dużo bólu psychicznego to kosztuje. Nie powinno tak być. Trzymam za was kciuki – za to żeby wam się udało dotrwać szczęśliwie do końca.
Twoje posty dodają mi otuchy… Dziękuję!