Mój największy sukces kulinarny to wyjście za mąż za mojego męża

Wśród licznych zalet, które posiadam, jest też cnota nieprzeszkadzania innym, kiedy robią coś dobrego dla mnie.

I tak na ten przykład, kiedy mój mąż uznaje, że już dosyć mojej popisowej, trzeciej w tym miesiącu, zupy kalafiorowo-brokułowej, nie staję mu wcale na drodze do realizacji marzeń. Bynajmniej. Zasiadam w kącie odległym od kuchni na tyle, żeby nie rzucać się w oczy, żeby się o mnie nie potknął, cicho sobie robię różne głupie głupoty, można powiedzieć, że się poświęcam (przecież usuwam się w kąt, czy to nie poświecenie?), żeby tylko nie wypadł z mistrzowskiego transu.

Jednocześnie jestem na tyle blisko niego, żeby – w razie gdyby kulinarny okręt poniósł go za daleko – deptać mu po stopach co w mowie ciała kotów oznacza pytanie, czy długo jeszcze? Doprawdy, sama jestem zaskoczona, jak wysokich lotów rozwinęłam w sobie tę zaletę, raczej na pewno niezbędną do życia w symbiozie. Nieskromnie się przyznam, że zachwyca mnie ta cząstka mnie, która bez walki pozwala innym troszczyć się o mój żoładek.

Ale dość o mnie i moim szlachetnym charakterze. Oto właśnie znowu dzieki mojemu oddanemu nieprzeszkadzaniu, mąż poczarował w kuchni i nim zamrugałam naturalnie powabnie rzęsyma (no dobra, trochę ćwiczyłam przed lustrem), przed nosem pojawił mi się makaron tagliatelle  z królewskimi krewetkami, rukolą, rozmaitymi serami, kiełkami i… a co ja Was będę denerowować…

makaron tagliatelle

Mało dowodów na to, jak wdzięcznie nie przeszkadzam? Że jestem przesadnie skromna?

Kiedy po grudniowym transferze beta wyszła obrzydliwie zerowa i dostałam okres, również aktywnie nie przeszkadzałam i pozwoliłam mężowi w spokoju tworzyć.

I wytworzył ciasto drożdżowe ze śliwkami. Powiedział, że to w ogóle dla kobiet z bloga, ale  ja w swojej przebiegłości, aby się z nikim nie dzielić (to kolejna z moich cnót), częstuję nim dopiero, kiedy się skończyło.

ciasto drozdzowe ze sliwkami

Właśnie pomyślałam, że chyba powinnam prowadzić bloga kulinarnego.

67 komentarzy

  1. Myślę, że masz wspaniałego męża:) Takich jest coraz mniej na świecie – ja na szczęście mam przy sobie takie małe szczęście, które w przyszłym roku będzie moim mężem.
    Twój mąż jest dla Ciebie niewiarygodnym wsparciem i otacza Cię równie niewiarygodną miłością, której nie jedna będzie Ci zazdrościć. Myślę, że obecność takich ludzi w naszym życiu sprawia, że każdy nasz upadek tak nie boli i mamy ogromną siłę by wstać i próbować raz jeszcze. Serdecznie Was pozdrawiam!

    1. Asia, gratuluję zarówno przyszłego męża jak i podejścia do życia, bo nie każdy potrafi się cieszyć swoim szczęściem. Jest bardzo tak jak napisałaś. Bliski człowiek sprawia, że się w ogóle coś chce, że mniej boli albo nawet tak odwraca upadek, że w sumie jest śmieszny i ubaw mamy po pachy.
      Życzę Ci, żebyście zawsze mieli takie poczucie siebie jak teraz – smakujące szczęściem 🙂

  2. Mniam, mniam 🙂
    Jeżeli te potrawy wyrażają jakoś osobowość Twojego męża to wydaje się On być po pierwsze elegancki i wykwintny, a po drugie to „niezłe ciacho” 🙂

      1. Tak zapomnieliśmy 🙂 pomogło nam zapomnieć złamanie ręki…tym razem u córeczki wywaliła się na snowboardzie…- ale nie przejęła się tym wcale – błagała że chce jeździć dalej więc pozwoliliśmy jej jeździć pomimo gipsu ale już tylko na nartach 🙂

  3. Piszę pierwszy raz, nie pierwszy stwierdzam – uwielbiam Cię czytać!
    Fajnie, że jesteś, że trochę Cię poznaję 🙂 I już bardzo lubię.

    Niesamowite smakolo na na talerzu i w blaszce. Mniam 😀
    Twój Mąż przypomina mi mojego, więc domyślasz się, że się …. rozpływam? 😉 Uznanie!

    Twój wierny kibic w walce o Szczęście 🙂
    Śliwka

    1. Śliweczko! Otworzyłam Twojego bloga i co widzę? I widzę smakowitą sobotę z pizzą.
      Zobaczyłam też (nie chciałam tego zobaczyć…) to co boli 🙁 Boli Ciebie, mnie. Ale masz coś więcej. Masz zawsze-nadzieję.
      Ślwieczko, wstępuję do klubu pragnących, żeby i Wam się udało. Ty czujesz, że moja historia przypomina Twoją, ja czuję, że moja jest podobna do Twojej. Bardzo Ci życzę, żebyś mogła już zachować ten test na pamiątkę, a nie wyrzucać do do suchych odpadów 🙂

  4. O Ty kciwusie:P Łądnie to tak pokazywać takie pyszności jak już się zjadło? 🙂
    Mój też się nauczył przez czas po punkcji i transferze robić obiadki inne niż niezdrowe pierdoły:) NAwet zupę pomidorową zrobił. Pierwszy raz w życiu zupę robił:)

    Mnie stresik dopadł. Za 1,5 h odbieram wyniki z 2 weryfikacji. Tydziń minął od transferu.
    Przyznam się, że wczoraj nie wytrzymałam i zrobiłam test. Wyszła jaśniutka kreska hmm… Czakam z niecierpliwością. Iza w lutym będziemy tak się denerwować o Twoje wyniki;)

    1. Uwielbiam, ze ten blog i jego wariacje – trochę życiowy, trochę medyczny, trochę sportowy (rower i te sprawy), trochę o robótkach ręcznych, a teraz trochę kulinarny. 🙂 Nawet nie wiesz Autorko Bloga :)))) jaka radość i odstresowanie mi przynosisz. 😉

      Ja dzis odebrałam dokumentacje pełnej historii leczenia (w tym te 6 IUI!!). Odświeżam badani, zmieniam lekarza i przygotowuje się logistyczne do IVF. Psychicznie już przygotowana. Decyzja podjęta. 🙂

      @Lucy – jak Twój wynik??

      1. Misia, Misia, co tam odstresowanie versus komplementy jakie dostaję, dzięki! Przecież ja się karmię takimi słowami jak Twoje 🙂
        Wspieram cię w każdej decyzji, którą podjęłaś, uważam, że 6 IUI, które przeszłaś kosztuje bardzo dużo emocji.
        Odśwież badania, zmień lekarza albo odśwież lekarza i zmień badania 🙂 , oby nie tracić wiary. Teraz robisz duży krok i musi się udać.

        1. Oj na prawdę IUI to duże obciążenie pschiczne i poniekąd dojrzewanie do in vitro. Każde niepowodzenie mocno przezyłam, ale załamka, winko, wycie jak szalona, brak sił i poczucie beznadzei, a później cycki do przodu, głowa do góry i do przodu:) Nie chciałam nawet robić sobie przerw, ani „odpoczywać ” od starań, bo nasze mózgi są już zaprogramowane na liczenie dni cyklu itd i tylko sie męczyła i byłam zła, że marnuję cykl więc jak dla mnie to żaden odpoczynek i wietrzenie głowy. Iść za ciosem do skutku. To było moje motto:D

          Iza ja dostałam maszynę do szycia pod choinkę, ale przez to całe zamieszanie(zastrzyki, wizyty, punkcja itd itp) Stoi prawie nie ruszona i jakoś boję się ją ruszyć. Kiedyś napisałaś na blogu, że zanim zabierzesz sie do szycia to tyle przygotowań, bo sie boisz, że coś sknocisz i ja mam tak samo:) ALe się wezmę i w razie pytań to mam nadzieję, że pomożesz ekspertko:) Nauczyłam się tez w grudniu robić na drutach. Zobaczayłam poszewkę na poduszkę i musiałam ją mieć, więc musiałam sobie zrobić ją. Oto ona http://moje-asylium.blogspot.com/2013/12/druty-w-akcji-czyli-poszewka-na-poduszke.html. Wyszła cudnie i pieknie wygląda na kanapie. Zrobiłam 2 takie i teraz robię jeszcze 2 tylko inny kolor i wzór. Czeka na mnie jeszcze czapka i się do niej szykuje nie wiem ile już, bo trudna jest a jak pisałam jestem początkująca:) Sorki, że tyle naskrobałam;)

        1. Jejku przepraszam dziewczyny, że Was trzymałam w niepewności. Musiałam się otrząsnąć i stanąć na głowie, żeby zdobyć Lutinus, a i tak do Wrocka muszę jechać jutro.

          Więc tak:D
          Beta HCG 58,49
          Progesteron 138,5
          Estradiol spadł z 2135 na 1100 i mam zwiększoną dawkę Estrofenu

          Maluszek został ze mną i mam nadzieję, że tak zostanie:)

          1. wiedziałam!!!!!!!! 🙂 Lucy, słoneczko Ty moje, mamuśku, masz pod sercem okruszka!!
            Jak najwięcej takich wieści tutaj potrzeba! już mnie palce bolą od odświeżania strony, ale wybaczam Ci 🙂

            Ehh, nie wiem co napisać. Cieszę się strasznie – dajesz nadzieję!

          2. posmarowała bym Ci paluszka, ale daleko jesteś hiihih:) Do mnie nie dociera dalej co się dzieje. 80 miesięcy płaczu nad testami i betami hcg i proszę blastuś został ze mną:) MAm nadzieję, że zostanie już na 9 miesięcy (no już nie całe) i szybko wyskoczy z mamusi cały i zdrowy lub cała:D

            Bedziesz się mogła zemścić już w lutym jak to ja będę odświeżała stronę co chwilę:) i mnie palec będzie bolał hihih

            Pod szpitalem jak odebraliśmy wyniki to najpierw poryczał się mój mąż, ja za chwilę, bo jak zobaczyłam to HCG 58 to jakby mnie ktoś piznął młotem w łeb tak mnie otępiło:) Zaraz dołaczyłam do Niego i w ryk i tak się tuliliśmy i płakaliśmy śmiejąc się. Ludzie jak na czubków patrzyli albo myśleli, że któreś z nas właśńie zostało uzdrowione ze śmiertelnej choroby, bo kto normalny takie cyrki robi po odebraniu wyników? A no my staracze problemowi hhihi

          3. Super Lucy!
            Tak z ciekawości, po ile kupujesz Lutinus? Bo jak spróbowałam kupić w zwykłej aptece, to się zdziwiłam, ile drożej chcą. W Novum i Invimedzie jest za mniej niż pół ceny i od ręki.

  5. Po pierwsze to bardzo się cieszę że dopisuje Ci dobry humor.No ale co się dziwić po takim jedzonku….
    Ciasto szkoda że się skończyło,wygląda bardzo apetycznie i z chęcią bym się poczęstowała.Chyba muszę te zdjęcia pokazać mojemu mężowi, żeby wejść mu trochę na ambicje.Mi też zdarza się robić czasem zdjęcia tego co mi zaserwuje moja druga połówka,ale z innych powodów niż tobie.Mój mąż niestety nie przykłada wagi do wizualnej strony tego co przygotuje.(Tu musiałabym przedstawić zdjęcia).No ale nie powinnam jednak chyba aż tak bardzo narzekać, bo niektórzy twierdzą że powinnam się cieszyć że w ogóle coś mi serwuje.
    Pozdrowienia.

  6. No no no pysznie to wyglada 🙂 Moj narzeczony niestety ma dwie lewe rece do gotowania no ale coz wszystkiego miec nie mozna ;p Najwazniejsze ze nas kochaja, wspieraja i znosza 🙂 hehe a jak Ty sie czujesz? bo troche mnie nie bylo, wybacz przeprowadzka :d

    1. Ewelina, rzeczywiście dawno Cię nie było. Jak poszła przeprowadzka? Widzę, że internet to masz 🙂
      Ja się czuję dobrze, dziękuję kochana. Bezboleśnie czekam sobie na wiosnę.

      1. Takkk internet byl pierwszy hehe ;p Przeprowadzka w miare nam poszla mimo ze jestem na chorobowym i w sumie dopiero dzis zaleglam na lozku i olalam wszystko na okolo… Niestety u mnie nie bezbolesnie, brzuch rozszalal sie na calego, jutro jade do przychodni po nastpne zwolnienie i musze sie zastanowic czy czekam do 13tego bo wtedy moze mnie moj specjalista od zoladka przyjac czy ide na emergency do szpitala… czas pokaze dzis troche lepiej sie czuje ale caly czas bym spala chyba probuje odespac nie przespane noce… Pozdrawiam i trzymaj sie dzielnie 🙂

          1. Hej kochana ja niestety wciaz kiepsko 🙁 mam zwolnienie do 13tego czyli do wizyty w szpitalu z tym ktory mnie kroil. Zapowiada sie operacja to prawdopodobnie zrosty. Bol czesto powoduje ze mi nie dobrze albo ciezko mi sie oddycha :/ najgorsze jest ze jak czegos po tobie nie widac to wszystkim sie wydaje ze nic mi nie jest :/ takie to juz jest to zycie… Sciskam i dzieki ze pytasz 🙂

  7. WSZYSTKO będzie W KOŃCU dobrze. Jeśli nie jest, to znaczy, że to jeszcze nie koniec. Życzę Ci by to jedno WSZYSTKO i szybkie W KOŃCU nastało.
    powiem tyle: JESTEŚ – to najbardziej pocieszające słowo na świecie. (i tu do wstawienia dowolna osoba której chcielibyśmy to powiedzieć 🙂 )

  8. Wężon we Wrocku koło kliniki kupuję za 145 zł op 21 szt, a koło Invimedu 150. U mnie w mieście ponad 200 zł. Powariowali. Ceny leków na recepty powinny być wszędzie takie same. Myślałam, że w aptekach koło klinik właśnie bedą zdzierać. A tu nie. Jest najtaniej wszystko

    Francuzeczko dziękuję:)

    1. Lucy, a w Warszawie przy Invimedzie 110 zł. Nawet przy swoich klinikach mają różne ceny.
      A właściwie po co Ci Lutinus, przy takim progesteronie? Głupie są takie standardowe zasady. Sprawdziłam w zeszłym tygodniu i mam 50, a Ty taki kosmiczny wynik.
      Dla mnie Lutinus to najgorsza część procedury. Obrzydliwe jest to ciągłe wypływanie.

      1. Tylko ja mam w takich jednostkach, że to jeszcze trzeba podzielić na 3. Po in vitro to taki standard, ze się bierze progesteron na podtrzymanie. Luteina o wiele tańsza, ale dr powiedział, że jeszcze ze 2 opakowania on zaleca, a później pewnie do 12 tygodnia Luteina. O ile będzie wszystko ok. Jutro kolejna weryfikacja więc trzymajcie prosze kciuki;)MAm nadzieję, że nie spadła beta hcg. Wierzę , że nie i że będzie ok;) Mam dość pesymizmu więc czas na optymizm 😀 😀

        1. Acha to prawda z tym wylatywaniem. To masakra jest. Czsami nawet wkładka przecieka eh ale co się nie robi dla malucha;)

          A mówią, że w Warszawie najdrożej wszystko a tu proszę. U mnie to już w ogóle 220 zł Luteina no zawał na miejscu

          1. Lucy, policz dokładnie, jeśli płacisz za Lutinus o 100 zł więcej niż w Warszawie, czy nie opłaca Ci się wziąć kilku recept i przyjechać po nie. Może męża wyślij, nie wiem…

  9. Ależ zazdroszczę takiego kulinarnego mężusia. Mój niestety w kuchni robi tylko jajecznice w niedziele rano, ale zawsze coś. A jak ma dość moich monotonnych obiadków to robi wypad na miasto i przynosi nam coś dobrego z naszej ulubionej knajpki 🙂 Dobrze jest mieć wsparcie w partnerze. Mój teraz musi duzo znosić, bo zżera mnie strach przed spotkanie w sprawie in vitro, które mamy 5.02. Nie potrafię myślec pozytywnie i boje sie, ze nam sie nie uda, wiec albo użalam sie nad sobą albo planuje juz co będę robić jak zabieg sie nie uda. Pozdrawiam i ściskam serdecznie!

    1. Maja, z tego co wiem, jajecznica robiona przez męża jest najlepsza na świecie. Mężowie wkładają w to całe serce swoje…
      I Ty kochanie nie zżeraj się strachem. Miej plan B, to zawsze warto mieć z zapasie. Ale to tylko i aż plan B, na wypadek, gdyby plan A się nie udał.
      W Polsce jest taka demoniczna atmosfera wokol in vitro – niepotrzebnie zupełnie. To cudowne osiągnięcie medycyny i trzeba się cieszyć, ze możemy z niego skorzystać.
      Ściskam Majka i ja się nie boję Twojego spotkania w sprawie, ja się nim bardzo cieszę!

  10. długo zastanawiałam się, czy napisać…. Jeszcze niedawno informacja o koleżance / znajomej / osobie znanej w ciąży wywoływała u mnie złość. Ale po przeczytaniu Twoich komentarzy postanowiłam, że potraktujesz to jak dobry znak…. Otóż jestem w 10 tc. – płód ma 3 cm i jestem w niebie…. Dodam, że jak wiesz jestem po 4 – ech nieudanych inseminacjach, badaniu drożności jajowodów i badaniu śluzówki macicy….
    A zaszłam sama…. po prostu…. po tym jak już byłam pewna, że sie nie uda…. Nie wiem czy to komuś pomoże ale 2 miesiące przed zajściem zaczęłam brać wit. d3 – tak zasugerowała lekarka, rozkładając ręce po czwartej inseminacji….

    1. Natalia!!! Jesteś ze mną prawie od początku – jesteś moim dobrym znakiem! Bardzo mnie cieszą te Twoje 3 cm. Jeśli Tobie się udało, to mi też się uda 🙂
      Gratuluję z całego serca.
      Razem z Tobą przyfrunęły tutaj anioły 🙂

        1. Natalio ja też brałam wit D3, którą mi przepisał endokrynolog, ale to przez brak tarczycy prawie całej;) może i coś w tym jest, że pomaga w zajściu:) Gratuluję i życzę, żeby maleństwo rosło zrdowo.

          Izabello kiedy się dowiemy co i jak z krio?
          Acha w piątek miałam betę HCG 384;)
          W czwartek wizyta w klinice i może zobaczę serdunio już:)

    2. Natalia!!! Gratulacje!!! Jaki to daje promyk nadzieji dla nas starających sie!! 🙂 Zastanawiałam sie nawet dlaczego zniknęłas i nie ma Twoich komentarzy. 🙂 Piękne wieści. Nareszcie. 🙂

  11. Natalia, ja też czytałam o wit. D3. A ponieważ ciągle szukam przyczyny moich 2 poronień, to chwytam się dosłownie wszystkiego. I zbadałam wit. D, i biorę ją od jakichś 3 tygodni, bo poziom wyszedł niewystarczający. Szkoda, że nie powiedział mi o niej lekarz, tylko internet…

    Iza kiedy transfer?

    U mnie zostały 23 dni do wizyty u lekarki w Poznaniu 🙂 czekam ze zniecierpliwieniem i przebieram nogami 🙂 a dla zabicia czasu i w ramach przygotowań do powiększenia rodziny kupiłam sobie nowe auto 😀

    1. No właśnie moja gin mówiła, że to jakieś nowe badania z tą d3 – ja biorę cały czas 1000 jednostek – ciekawe czy to właśnie wit. zadziałała czy wreszcie ujarzmione hashimoto.

    2. R! O witaminie D napisałam osobno tutaj, tak czy siak nie zaszkodzi mieć ją w normie. Każdy sposób, który nie zaszkodzi, może pomóc 🙂

      Wiem, że to nie jest najważniejszy wątek, ale właśnie od miesiaca chodzę podjarana, bo też zmieniliśmy auto. Na większe, na wszelki wypadek, to najdroższy dowód naszej wiary, że się uda!
      Stary staruszek mocno dał nam sie we znaki ostatnio, z żalem go sprzedałam. Nowy stary samochod też już się dał, zżarł mi większość pensji na naprawie, cham, ale nadal się jaram, mam teraz takie śliczne auto… 🙂

    1. Nowe nie nowe, lekarz powinien o tym mówić… W takich sytuacjach człowiek chwyta się wszystkiego, jakby to była ostatnia deska ratunku. Ja biorę na razie 2000 jednostek, za jakiś tydzień mam w planie powtórzyć badanie, żeby sprawdzić ile mi wzrósł poziom. Jeśli będzie ok, to schodzę na 1000 j.

      Gratuluję Ci Twoich 3 cm 🙂 a co do zajścia samemu to tak czasem bywa 😉

  12. Dwa słowa o witaminie D
    Moja gin zbadała mi poziom wit. D w grudniu. Zdziwiła się, kiedy zobaczyła wyniki. Były w normie. Powiedziała, że dawno nie widziała nikogo z tam dobrym wynikiem zimą, kiedy brakuje słońca.
    Powiedziała, ze to ważne, bo witamina D zapobiega poronieniom.

    Sama się zdziwiłam, bo nic w tym celu nie robiłam, żeby zadbać o tę witaminę, więc zaczęłam czytać co i jak.
    Okazało się, że to zasługa mojej teściowej…

    Teściowa dała nam świeże jaja, zdobyła je dla nas od kobiety, która hoduje kury na działce, szczęśliwe zielononóżki.
    A ja uwielbiam… kogla-mogla. Tak, wiem, nie wolno surowych jajek. Tak, tak…
    No to pożerałam te jaja nie chwaląc się tym za bardzo, bo nie chciało mi się słuchać, jak to się narażam na salmonellę.
    I co? okazało się, że salmonelli nie mam, ale mam witaminę D. Bo żółtka są jej doskokałym źródłem 🙂
    Nigdy bym nie doraziła nikomu jedzenia surowych żółtek, bo wiadomo… Ale sama je jem. Teraz, przed transferem, bo po oczywiście nie ryzykuję.

  13. Witamina D potrafi zafalszowac wynik AMH. Ja biorę witaminę D plus cały inny koktajl na płodność (Q10, DHEA, folic 5mg, witamina B i jod) i dzięki temu poprawiłam AMH z 0.59 na 1.14! To w ciagu 6 miesięcy.

    1. Misia, Misia, zgubiłam się. Co masz na myśli pisząc, że witamina D potrafi zafałszować wynik, a zaraz piszesz poprawiłaś AMH. To D zafałszowała czy poprawiła, bo różnica jak stąd do konca świata! 🙂 Ważne! 🙂

      1. Przeczytałam jeszcze raz mój post i faktycznie był mało precyzyjny. 🙂 A wiec jeszcze raz…. Niski poziom witaminy D potrafi zafalszowac wynik AMH i pokazać go jako niższy niż jest naprawde. Badania pokazują, ze po suplementacji wit D i jej powrocie na odpowiednie poziomy, poziom AMH wzrasta, a raczej zaczyna pokazywać faktyczny prawdziwy poziom. Moja witamina D była poniżej niewystarczajacego poziomu, a teraz po kilku miesiącach koktajlu suplementów (który opisałam wcześniej) znowu zrobiłam test AMH i teraz ten poziom prawie sie podwoił. Czy to teraz jaśniejsze? 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *