Znam ten smród. Czułam go już od siebie. Niedawno.
Wtedy, kiedy leżałam z zapaleniem otrzewnej, zakażona E.Coli, smród strachu wyłaził ze mnie wszystkimi porami i przedostawał się na zewnątrz mimo naciągniętej po szyję kołdry, koca i grubego szlafroka. Wyczuł go nawet lekarz, który operował podczas wcześniejszej nieszczęsnej laparoskopii.
Dziś znowu poczułam ten smród od siebie. Najpierw poczułam smród, potem musiałam znaleźć źródło.
Sądziłam, że się nie boję, ale czuję ten zapach, więc muszę się bać najwidoczniej.
W listopadzie lekarz zleciła mi badanie antygenu nowotworowego CA-125. Robiłam taki już rok temu, był dwa razy za wysoki, ale każdy, kto się interesuje tematem, wie, że tak się dzieje przy endometrioze, więc do nowego badania podeszłam bez stresu. Niech sobie wychodzi jaki chce.
Dziś jednak lekarz była innego zdania. Przy wyniku 200 U/ml znowu nie zgodziła się na transfer, skonsultowała się z kimś i skierowała mnie na kolejne badania pod kątem raka jajnika, test roma (dość nowe badanie w Polsce, też z krwi, koszt w Novum 145 zł).
– Jakie są dla mnie konsekwencje, jeśli ten wynik będzie pozytywny? – pytam. – Wiem, jakie są konsekwencje raka, pytam o transfer.
– Jeśli wynik będzie pozytywny, transferu nie robimy, a pani idzie do onkologa – wyjaśniła lekarz.
Założyłam ręce na krzyż.
– Nie. Jeśli wynik będzie pozytywny, robimy transfer, a do onkologa pójdę po porodzie – patrzę na nią bez mrugnięcia okiem.
Cisza.
– Zróbmy to jednocześnie. Zrobię badanie i zacznijmy planować transfer – ciągnę „negocjacje”.
– Dobrze. Zastanowimy się co dalej na kolejnej wizycie.
***
I nic. Wybiegłam z klinki – bo już jestem spóźniona do pracy 2 godziny, brr… Buzi, pa, kochany mężu, który zawsze jesteś ze mną i biegiem do fabryki.
Wiem, że a) będzie dobrze, b) gdyby było źle, nie powinnam się opierać przy transferze, c) ale na pewno będzie dobrze, d) w razie choroby i tak się uprę przy transferze, a potem mogę dać sobie wyciąć te resztki, które mi zostały w brzuchu.
Z takim nastawieniem weszłam do biura. Zdjęłam płaszcz i wtedy poczułam ten smród. Niezależny ode mnie smród strachu.
Twoje zdrowie i życie jest najwazniejsze. Ale wierzę w nieprzypadkowosc pewnych zdarzeń. PEWNIE zycie widzac jaka jestes silna chce cie wystawic jeszcze na wieksza probe. Trwaj przy swoim i walcz o transfer. Nie zachorujesz i nie bedzie potrzeby wyciecia jajnika. No chyba ze jak bedziesz miec swoj cud na rekach ale wtedy ten malo produktywny organ nie bedzie mial znaczenia. Codziennie afirmuj ze masz zdrowy jajnik i cialo na glos. W koncu moze sie podda. Dla mnie jestes zdrowa kobieta w zdrowym ciele! Gotoww na macierzyństwo jak nigdy w zyciu!☺
Twoje zdrowie i życie jest najwazniejsze. Ale wierzę w nieprzypadkowosc pewnych zdarzeń. PEWNIE zycie widzac jaka jestes silna chce cie wystawic jeszcze na wieksza probe. Trwaj przy swoim i walcz o transfer. Nie zachorujesz i nie bedzie potrzeby wyciecia jajnika. No chyba ze jak bedziesz miec swoj cud na rekach ale wtedy ten malo produktywny organ nie bedzie mial znaczenia. Codziennie afirmuj ze masz zdrowy jajnik i cialo na glos. W koncu moze sie podda. Dla mnie jestes zdrowa kobieta w zdrowym ciele! Gotoww na macierzyństwo jak nigdy w zyciu
Rozum podpowiada, ze lekarz ma rację – najważniejsze jest Twoje zdrowie. Ale serce dyktuje inaczej.. Instynkt macierzyński jest często silniejszy od wszystkiego. Dlatego rozumiem, że chcesz ponad wszystko walczyć najpierw o dziecko. Próbuję postawić się w Twojej sytuacji.. – dla mnie dziecko jest najważniejsze.. Nie dziwię się, że dopadł Cię strach. W końcu tu chodzi o Twoją przyszłość. Życzę Ci żebyś nie musiała dokonywać nigdy takiego wyboru – między swoim życiem a życiem dziecka. Mam nadzieję, że wszystko się pozytywnie rozwiąże i Twoje wyniki będą dobre. Mocno trzymam za to kciuki!!!
Dzięki Ewa, ucieszyłam się, że ktoś mnie rozumie. Nie chcę nawet myśleć, jak muszą czuć się kobiety dokonujące takich wyborów. Jak muszą czuć się ich mężowie… Trzymaj kciuki, dam znać, dziś bardziej wierzę, że wszystko obrócę w żart.
A ja mimo wszystko jestem troszke zdziwiona tym pomyslem raka… Zdaje sobie sprawe ze oni maja tam swoje normy CA i ze kazdy boi sie raka a przy endo ryzyko zachorowania jest wieksze niz u zdrowej kobiety ale spojrzmy prawdzie w oczy przy endo CA bardzo czesto wynosi bardzo duzo a zdarza sie ze kobieta jest chora a Ca wychodzi idealne. To dziala w dwie strony i przekonalam sie ze CA jest najmniej rzetelnym badaniem. Wiec trzymam kciuki by szybko ci ten test zrobili i zebys mogla spokojnie podejsc do transferu :0 Buziaki
Trzymam się Twojego zdziwienia Ewelina. Mam nadzieję, że to tylko nerwowa profilaktyka. I jest tak jak mówisz, CA chodzi swoimi drogami… Ściskam 🙂
ahoj,
nie. nie ma takiej opcji. pewnie ta picza endo Ci tak podjechała z tym badaniem. a torbiel jest jakaś endopochodzeniowa. kiedy masz wynik tego badania? w tej opcji transfer przesuwa się o miesiąc? ściskam Cię. wiem, że wszystko będzie DOBRZE.
Hej Olga 🙂
Pewnie, że nie ma takiej opcji. Ta zmiana torbielowato-wodniakowa zaczęła nabierać cech endo. Wynik badania mam w przyszłym tygodniu, będę u lekarza w piątek 19 grudnia, wtedy się dowiem więcej.
Transfer – nic nie wiadomo. Zależy po pierwsze od wyniku, po drugie – jak wynik będzie ok – od wszystkiego innego, a to wszystko inne w grudniu to święta, sylwester i klinika zamknięta przez większość dni.
Trzymam kciuki aby testy i badania były dobre!!! ale najważniejsze teraz to żeby te wyniki były jak NAJSZYBCIEJ!!!! Najgorsze jest to czekanie i ta niepewność! Błagam Cię nie szukaj w internecie, bo tylko najesz się niepotrzebnie jeszcze więcej strachu. Tak jak pisały dziewczyny ca-125 jest bardzo niejednoznaczne i dlatego robi się inne badania a przy endometriozie i ew. wodniaku bywa jeszcze sporo wyższe. Życzę Ci bardzo, żeby te wyniki były jak najszybciej i żebyś już uspokojona mogła podejść do transferu. Sam test roma dla mmie osobiście również nie jest jednoznaczny i może udałoby się zrobić ten rezonans równolegle z testem roma, żeby oszczędzić sobie dodatkowego stresu jak test roma wyjdzie „dziwnie”. Wydaje mi się, że rezonans tak jak dziewczyny pisały byłby najlepszy (lepszy od tomografii). Wiem, że bardzo trudno jest nie bać się, ale uwierz, że nawet biopsja guza która u mnie wyszła jako nowotwór złośliwy okazała się błędna a wydawałoby się że biopsja w porównaniu z markerem ca-125 to jest konkret. Dlatego nie ma co bać się tak niejednoznacznych wyników (marker przy raku jajnika jest z reguły dużo wyższy, ale może też być w normie więc nie można sugerować się wynikiem pojedynczego badania). Najważniejsze teraz to maksymalnie skrócić czas czekania na wyniki innych badań, bo szkoda każdego dodatkowego dnia Twoich nerwów i strachu. I tak masz już wystarczająco dużo zmartwień. Spróbuj poprosić o ten rezonans na cito żeby móc przestać się denerwować jak najszybciej.
Asia, dzięki za kciuki. Nie czytam w internecie nic na ten temat, mąż przeczytał trochę o teście roma (no może jeszcze o czymś, nie wiem), przekazał mi najważniejsze informacje, tyle mi wystarczy.
Dziś jestem spokojniejsza. Sama nie wierzę, że mogę mieć tyle pecha.
Jeśli test wyjdzie dobrze, nie będę robiła tego rezonansu, bo dziwna torbielka zaczęła nabierać cech endo, więc jakoś o wszystko zaczyna się trzymać kupy.
Jak będzie jednak coś nie tak, już rozmawiałam z lekarką o rezonansie, pewnie go zrobimy.
Dziękuję kochana za rzeczowy przewodnik. Naprawdę pomaga, jak poczytam historie, że badania wykazywały coś złego, a okazywało się, że wszystko ok.
Ciary mm jak sobie wyobrażę jak musiałaś się czuć ze zdiagnozowanym złośliwym guzkiem… Czyli co – wycieli Ci go i ponownie zbadali???
Na usg lekarka zobaczyła prawie 3 cm guza w piersi i dopatrzyła się też, że jest unaczyniony więc powiedziała, że jak na jej oko to duże prawdopodobieństwo, że jest złośliwy – nowotwory złośliwe często mają własne unaczynienie=odżywianie. Guz ten też krwawił i codziennie miałam plamy na staniku. Wysłano mnie na biopsję – super znany specjalista pobrał wycinek i po tygodniu wynik: nowotwór złośliwy. Operację załatwiliśmy w dwa dni, (prywatnie) żeby jak najszybciej pozbyć się tego…wycięli i wzięli do badania….lekarz przygotował mnie już mentalnie na częściową mastektomię i chemię – no ale najpierw najdłuższy w moim życiu miesiąc czekania na wyniki. Po 3 tygodniach dzwoniłam do szpitala mswia (bo tam wysyłają) pytając o wyniki codziennie – no i oczywiście przez ten cały czas „umierałam” i byłam w strasznym stanie psychicznym. Bo nie chciałam raka, chciałam mieć jeszcze mały cud a wiadomo, że jak chemia to już z ciąży pewnie nici o ile w ogóle wygra się walkę z rakiem. Po miesiącu przyszedł wynik: guz łagodny. Nawet lekarze byli w szoku, bo przecież biopsja wyszła złośliwa…tak więc byłam zdrowa i mogłam starać się o Cud 🙂
P.s. To usg i unaczynienie guza to był tylko wymysł lekarki która zdołowała mnie chyba najbardziej przepowiadając mi na podstawie tylko jej własnego badania usg że mam raka. Koszmarna baba z małymi kompetencjami mająca się za wszechwiedzącego boga.
Myślę, że to co piszesz, że torbielka nabiera cech endo to ma sens….i doskonale współgra z tym wynikiem ca-125, choć przy torbielach z endometriozą to często jest nawet nie 200 tylko 300.
Tym niemniej nie można opierać się na pojedynczym wyniku badania (dodatkowo takiego które waha się bardzo w zależności od dnia cyklu) – zarówno jeżeli chodzi o optymistyczne jak i pesymistyczne wyniki.
nie rozumiem postępowania Twojej lekarki… Sama choruję na endometriozę i obecnie mam CA125 380 U/ml. Na poziomie 200U/ml to utrzymuje się u mnie normalnie. Nikt mi nie kazał robić żadnych badań roma bo przy endometriozie taki wynik jest normalny. Mój profesor, specjalista od endometriozy u którego się leczę potwierdził mi, że o raku możemy mówić jak wynik wychodzi w tysiącach. (ja przed operacją robieli miałam jakoś w okolicach tysiąca). Nie rozumiem. Zmień lekarza 😉
~narathiel, ale masz fajny blog! Już jestem Twoją fanką.
Twoje „oburzenie” bardzo mi pomogło 🙂 No tak! Oczywiście, że lekarka się rozpędziła, pomyliła, poskładała razem jakieś fakty, które razem nie występują w naturze. No przecież, jak mogłam wcześniej na to nie wpaść, masz całkowitą rację! I o ile nie czytam w internecie nic o tych testach, badaniach – o tyle czytam uważnie to co same mi napiszecie, bo w to wierzę. Dzięki za kubek zimnej wody i za to co napisałaś 🙂
cieszę się, że moje oburzenie Ci trochę pomogło:) Jeśli mogę jednak doradzić, na podstawie badań, które śledzę i rozmów z profesorami uważam, że warto najpierw zbić ten stan zapalny żeby spadł poniżej 100 (bo CA125 to nic innego jak wyznacznik stanu zapalnego w miednicy mniejszej). Wysokie CA125 nie pozwala zagniezdzic się zarodkowi – tak jest też w moim przypadku. Więc warto najpierw skupić się na mniejszeniu tego markera – jest wiele sposobów, pij dużo zielonej herbaty, wcinaj antyoksydanty, warto wprowadzić dietę endo antyzapalną. Jeśli wysoki marker jest podyktowany jakąś torbielą to warto ją jednak wyciąć bo to będzie walka z wiatrakami… Wysokie CA125 będzie sprawiało, że macica jest wroga i w takich warunkach nawet jeśli zarodek się zagniezdzi to może dojść do poronienia. Przepraszam, jeśli Cię straszę tym co piszę ale wolę napisać szczerze jak jest bo sama to przechodzę.
Dlatego moją radą w tej sytuacji przed transferem byłoby skupienie się na zmniejszeniu stanu zapalnego. Wierzę, że Ci się uda. Dużo przeszłaś. Jesteś silna.
Narathiel, straszysz mnie w sam raz, tyle ile potrzeba. Oczywiście, zdrowy rozsądek mówi, że masz rację. Ja na razie zupełnie się wyłączyłam, nic nie planuję, poczekam na opinię lekarza.
Wroga macica…. Tak sobie myślę – wszystkie okoliczności są wrogie, zawsze coś. Czy okolicznościom też mogę zaserwować zieloną herbatę? 🙂
To strach pokazuje nam, jak silni potrafimy być i jak wiele potrafimy znieść. Wierzę, że to nie jest nic groźnego…. nic, z czym nie poradziłabyś sobie 🙂
Niestety nie znam się akurat na tym markerze.Myślę że twoja lekarka woli dmuchać na zimne i dlatego poprosiła Cię o wykonanie dodatkowych badań.Na pewno wszystko okaże się ok!Tylko po co tych kilka dni nerwów w oczekiwaniu na wynik…..
Moje Ca przed operacją wynosiło jakoś 250…. po operacji ładnie spadło, ale po jakimś czasie znowu zaczęło rosnąć…
słabo mi się zrobiło, gdy po roku mój gin skierował mnie do ginekologa – onkologa…. płacz miałam na końcu nosa…
wizyta u niego bardzo mnie stresowała, ale pan dr po obejrzeniu dokumentacji stwierdził, że nie ma sensu brać mnie na oddział, bo to na pewno skutek endometriozy. Ba! stwierdził nawet, że miał wiele pacjentek, które mając raka – miały bardzo niskie Ca i odwrotnie..
wyszłam od niego jak na skrzydłach..
jedno wiem na pewno – przy endometriozie Ca szaleje, albo jest bardzo niskie, albo bardzo wysokie – różnie. Generalnie nie ma reguły.
podwyższone Ca oznacza też stany zapalne w obrębie miednicy mniejszej, dlatego ciężko je uznać za super miarodajne badanie pod kątem endometriozy.
co do rozterek związanych z transferem – ja bym nie zrobiła.
sorry, ale historia Agaty Mróz czy innych tego typu kobiet jest dla mnie całkowicie niezrozumiała… wybieranie życia dziecka ponad swoje w takim przypadku jest bez sensu.
nie widzę nic dobrego, ani szlachetnego w skazywaniu swojego wymarzonego dziecka na bycie sierotą… mama jest najważniejszą istotą w życiu dziecka i świadome pozbawianie go tego jest okrucieństwem.
no… to sobie ulżyłam… mam nadzieję, że nie masz mi za złe mojej opinii ;>
mam nadzieję, że badania wyjdą dobrze, Ca uda się opanować i doczekasz się w końcu transferu 🙂
o upragnionej „reszcie” nie wspominam 🙂
nie miałabym nic przeciwko temu, by rok 2015 był tym najlepszym 😉
Dobrze, że mi to napisałaś Haniu. Staram się nie rozmyślać o wynikach, ale jednak wbija się myśl, że może będzie onkolog. Jak będzie – na pewno skończy się jak u Ciebie 🙂
Do rozterkami nad słusznością wyboru Agaty Mróz i innych kobiet pochylę się, gdy będzie trzeba. Na razie nie ma takiej potrzeby. Niemniej jednak bardzo się cieszę, że sobie ulżyłaś, bo zrobiłaś to trzeźwym spojrzeniem. Zwieloma mocnymi argumentami.
Dołączam się do Twoich życzeń na nowy dobry rok… 🙂 Ściskam kochana bardzo mocno 🙂 Dzięki, że tu jesteś.
Witaj Iza 🙂 przypadkowo dziś znalazłam Twojego bloga. Nie wiedziałam, że jest nas tak wiele… Przeczytałam każdą stronę. Nadzieja, radość, łzy- tyle atrakcji mi zafundowałaś. Zaczynając lekturę wiedziałam, że muszę wylać z siebie cały żal, złość i gorycz. 6lat bezskutecznej walki o dziecko, miłość moja i męża niejednokrotnie zdławiona kuracjami, zastrzykami, zabiegami… zdeptana przez pseudo-lekarzy, 'szamanów’ itp. Ale z każdą następną przeczytaną stroną coraz bardziej wstyd mi się robiło… Jestem szarym szeregowcem a Ty Pułkownikiem. Zaraziłaś mnie swoją wolą walki i siłą, o której istnieniu do dziś nie wiedziałam. Jesteś Wielka i niesamowicie mocna psychicznie. Dodajesz otuchy. Jutro moja pierwsza punkcja, nie chcę się bać. Trzymaj kochana za mnie kciuki. Ja trzymam za Ciebie. Będzie dobrze!! Nigdy sie nie poddawaj i walcz o swoje zdrowie i Dzieciątko 🙂 pozdrawiam! baska
Basia, teraz to mi się oczy zaszkliły… PO Twoich słowach… Wiesz, że jestem silna Twoją siłą, Twoją wiarą. A Ty moją. Twoja punkcja jutro po tym co przeszłaś przez te 6 lat, 6 lat, które nie zmieszczą się na wielu stronach, to pączek z różą, zobaczysz, jak miło Ci się będzie spało 🙂 To jest taki moment, w którym zdejmujemy z siebie odpowiedzialność, my odpoczywamy, a lekarze pracują. Nie bój się 🙂 Spotkasz jutro dziewczyny podobne do Ciebie. Nas naprawdę jest dużo.
Basiu, trzymam za Ciebie kciuki, zaprosiłaś mnie do swojej historii, więc bardzo proszę jak odpoczniesz po punkcji, napisz coś, jak się czujesz, jak poszło. Czyżby przed świętami transfer?
Ty też dodałaś mi otuchy, nawet nie wiesz jak bardzo. Dzięki takim wpisom jak Twój wiem, że to co robię, ma jakikolwiek sens. Nie poddam się 🙂 Ty także nie przestawaj walczyć 🙂
A teraz mam nadzieję, że nie czytasz żadnych głupot w internecie, tylko odpoczywasz… 🙂
Witaj kochana 🙂 w końcu jestem. Wczoraj był transfer, jeden Blastuś ze mną a 3 inne poszły na 'zimowisko’. To się nie dzieje naprawdę, nie wierze że ten „pusty” brzuch nosi w sobie nowe Życie. Nic do mnie nie dociera i na nic nie mam wpływu, czuję że jestem marionetką w rękach Boga czy czegoś (bo już nie wiem chwilami???) w ten deseń.. Ale tak ma być, tak jest ten świat skonstruowany. Może czasem dać się ponieść?Nie walczyć,puścić „kierownice” i zamknąć oczy… Na tym etapie właśnie jestem, tak mi teraz działa głowa 😉 będzie co ma być. Testuję w Sylwestra, może będzie „szampański”… Wiem jedno- nie poddam się, podniosę poobijany kościsty zadek po porażce (jeśli, odpukać, taka nastąpi) , tak jak robisz to Ty 🙂 A co u Ciebie moja droga? jak samopoczucie, zdrowie? dalej Cie straszą tymi markerami? Jakoś za grosz nie wierzę w żaden nowotwór. Ot sprawdzają profilaktycznie. Uśmiechnij się proszę 🙂 Będzie dobrze. Takie jak My, muszą w to wierzyć. Nie trać cierpliwości; czasem rezygnuje się z wygranej i zawraca, nie wiedząc że za ostatnim zakrętem czekała nagroda… 🙂 Czuje, że Twój zakręt jest blisko! 🙂 Wesołych Świąt dla Ciebie i Męża
Witaj kochana:) Dużo zdrówka życzę i wszystkiego co najlepsze:* Oj ciężko jest przebrnąć przez wszystkie wpisy i nie uronić łezki… Już tu kiedyś zaglądałam. Piszę bo mnie także ogarnął strach.. oczywiście mam do czynienia z endo:/ z tym się już trochę oswoiłam i ide na laparoskopie w lipcu. Ale piszę odnośnie testu ROMA – niedawno robiłam i odebrałam wyniki tylko telefonicznie.. pani podała mi wynik 8,5% :/ nie podała normy.. chciałam zapytać czy orientujesz się może jakie są wskaźniki?? Do tego Ca125 wyszło 200 – pewnie przez endo i @ bo jeszcze parę miesięcy temu było w normie ok. 16 a he4 wyszło 49,6 :/ Nie wiem czy jechać do lekarza jeszcze przed zabiegiem czy nie.. nie chce wyjść na panikare.. do tego AMH wyszło chyba dużo za duże bo aż 8 a norme podano mi od 1,6-7,6.. jeszcze PCOS mi brakuje:(( chyba zwariuje.. rok temu nie uwierzyłabym , że coś takiego mnie spotka… a mam dopiero 26 lat:(( a już mam problemy i ciąży brak… Pozdrawiam:* Dobranoc
Zrezygnowana, piszę z pamięci, bo własnie wyjeżdżam i nie mogę sprawdzić dokładnie norm ale u mnie test roma wyszedł bodaj 11,4 % , a norma jest do ok. 12 %
Masz bardzo dobrt wynik testu roma.
AMH tylko się ciesz, lepiej mieć pcos niż za niską rezerwę – ja mam amh ok 14 i PCOS w obrazie, ale nie potwierdzone tak do końca klinicznie.
Ściskam! DObre masz te wyniki! 🙂
Dziękuję:) czyli nie jest jeszcze ze mną aż tak źle??:) ooo dobrze usłyszeć coś pozytywnego:)Ale jakbyś znalazła gdzieś normy to będę wdzięczna. Ja cały tydzień chodzę zdołowana… mój mąż jest kochany ale tego akurat w ogóle nie rozumie. Jak widzi, że minę mam nietęgą i grymas na twarzy to myśli, że chodzi o niego.. a ja jestem zła..owszem – ale sama na siebie.. , że jestem wybrakowanym egzemplarzem kobiety:/ A Twój mąż umiał od początku z Tobą o tym rozmawiać??? rozumiał Twoje obawy??? Czy wydawało mu się, że wszystko jest ok?? Całuje mocno i czytam dalej Twoje wpisy:) Miłego weekendu życzę:)
Smutasku, przepraszam, że dopiero odpisuję, nie znalazłam tego badania, nie wiem, gdzie je schowałam, ale napisałam Ci wyniki w miarę dokładnie, mogłam się pomylić o jaką cyfrę po przecinku.
Mój mąż też miał ze mną problem, szczególnie, gdy dąsałam się i udawałam, że się nie dąsam, ale złość ze mnie wyciekała bokami. W końcu zaczęłam próbować sama siebie zrozumieć i nazywać swoje uczucia, skąd strach i zlość i jakoś tak udało nam się normalnie rozmawiać. Trzymaj się kochana!
Aha, dodam, ze normy testu roma, które ja pamiętam były napisane na wydruku z badaniami – nie mam wiedzy, czy te normy różnią się miedzy sobą w innych laboratoriach. Ja robiłam w Novum w Warszawie.