To dziś byłby kriotransfer

Byłam od ponad miesiąca umówiona na kriotransfer po listopadowej miesiącze.

Pierwsza kontrola przed transferem wykazała, że owulacji ani śladu, jest za to 4-centymetrowa torebka z płynem, prawdopodonie wodniak na jajowodzie.

Tylko że ja nie mam jajowodów.

Transfer zakazany. Lekarka powiedziała, że nie wie co to. Może jakaś błona, zrost po operacji. Może w szczątku jajowodu, tam, gdzie go zaszyli, zebrał się płyn, może coś za macicą, może, może…

Morze w grudniu. Pojechałabym nad morze, na pustą plażę, gdzie tak pizga mroźny wiatr, że już o niczym innym nie myślisz. 

Nie ma mowy o kriotransferze. Biorę jakieś kolejne tabletki, nawet ładne, małe, łatwo się łyka. Szpital, kolejna operacja? Nie, dziękuję.

Wyszliśmy z mężem z klinki, ustaliliśmy co kupić po drodze na obiad, co przygotować dla gości na weekend i każde pojechało do swojej pracy. Buzi, pa.

Dzień później, kiedy siedzę w pracy, mąż pyta mnie na Skypie:

– Jak się czujesz?

– Dobrze – odpowiadam.

Wracam późno, w domu roboczo, nie pamiętam, czym byłam tak zajęta. Dwa dni później to samo – też czuję się dobrze. Wracam znowu późno, coś szyję chyba. Za trzy dni to samo pytanie. Piszę mu:

– Smutno mi. A Ty jak się czujesz?

– Jestem rozczarowany. I bezradny – czytam.

A może było odwrotnie, może to ja byłam rozczarowana, a On smutny. Nie chcemy się nawzajem obciążać. Rozmawiamy, zawsze, o wszystkim, ale tutaj już naprawdę wszystkie słowa zostały powiedziane. Kilka razy.

Tak, wiem, trzeba być cierpliwym. Walczyć. To moje słowa.

Mogłabym wtedy nad tym morzem tak po prostu zamarznąć. 

44 komentarze

    1. Rozczuliłaś mnie, aż się roześmiałam. „Piecyku” jest trochę podobne do zdrobnienia utworzonego od nazwiska, jakim zwracają się do mnie bliscy. Bardzo mi się uśmiechnęło jak to napisałaś. Musisz być fajną przyjaciółką w realu, Olga 🙂

  1. Ja mialam dokladnie 3 miesiace temu przed podejsciem do in vitro wykryte 2.ogromne wodniaki na jajowodach. Podobno szanse na ciaze bardzo male bo wypłukaja zarodek. Zalecenie lekarza to mrozenie zarodka usunięcie jajowodow i dopiero transfer. Nie zgodzilam sie i sprobowalam i efektem byl nasz cud. Reszte historii znasz. Ciaza i strata.

    1. Oczekująca, wiesz co, zmobilizowałaś mnie. Wykorzystam w miarę możliwości umiejętności negocjacyjne przy kolejnej wizycie. Na ile to będzie oczywiście możliwe medycznie. Dodatkowo już mnie Hania nakierowała – jak będzie trzeba, zrobię prywatnie rezonans, żeby wykluczyć niebezpieczeństwo.
      Resztę Twojej historii pamiętam 🙁

  2. Kochana, przejdzie, minie, choć będzie trudno.
    Ja mam torbiel na jajniku, już od ponad 2 lat, pozostałość po stymulacjach. Teraz się za nią wzięłam dopiero. Zaszłam z nią w ciążę, choć jeden z ginekologów odradzał.
    Koleżanka miała paskudny polip w macicy. Polip – nie wiem czy wiesz – działa niemal jak spirala – antykoncepcyjnie. Zaszła z nim w ciążę, którą odkryła kilka dni przed laparoskopią, która miała go usunąć. Właśnie za kilka dni będzie rodzić córkę. Długo na nią czekali.
    Żadna z tych historii nie jest Twoja, ale każda pokazuje, że takie rzeczy się dzieją, że los się odwraca.

    Trzymajcie się mocno, myślę o Was w tym przedświątecznym czasie. Niech się spełnia to bolesne, piękne marzenie. Niech się zaczyna spełniać od dziś.

    PS. U nas też poczęcie naturalne było niemożliwe. Szansa – 0%. Żadne tam czekanie na cud.
    Mam dwoje dzieci. I uwielbiam medycynę. Wierzę jej i bardzo jej dziękuję.

    1. Juti, żadna z tych historii nie jest moja, ale każda wystara z tych samych marzeń. Więc jest trochę moja.
      Także myślę o Tobie, Twoich dzieciaczkach. Dziękuję, że mnie wspierasz – jesteś dobrą duszą. To są sprawy, które przeszłaś i o których może najlepiej zapomnieć, a Ty jesteś tu cały czas ze mną. To jest dla mnie wsparcie.

  3. To na pewno nie „wodniak na jajowodzie” skoro nie masz jajowodów….. więc może niech inny lekarz zrobi usg i się wypowie co to jest. Badanie usg wbrew pozorom i ogólnej opinii jest bardzo niejednoznaczne i oprócz czułego sprzętu (a w wielu miejscach niestety stoją jeszcze bardzo stare siemensy) podstawą jest dobre oko i doświadczenie lekarza. Zobaczenie wodniaka na twoim jajowodzie skoro go na pewno nie masz to tak trochę jak zobaczenie polipa w macicy u Twojego męża – jak dla mnie tyle samo wiarygodności. Z doświadczenia wiem jak kompletnie rozbieżne mogą być wyniki badań usg – a i popadające w absurd też się zdarzają. Nie wiem czy to Cię choć trochę pocieszy…..
    Przykro mi bardzo, że ten kriotransfer nie odbył się w zaplanowanym terminie, bo każde kolejne przesunięcie terminu Cudu jest usprawiedliwionym powodem do wylania morza łez….i naprawdę brak słów. Ale póki jest macica, mrozaczki, jajniki to jest szansa….a teraz trzeba się mocno trzymać swojej drugiej połówki i ogrzewać Jej miłością, żeby nie zamarznąć. Jakby miało nie być jutra to lepiej dzisiaj docenić to co się ma niż zmarnować „dzisiaj” na to czego się nie ma. Trudne, bolesne ale słodko uwalniające w czekaniu na kolejne Boże Narodzenie i na Cud.

    1. Dzień dobry Asiu. Nie wyszło mi to może zbyt dobrze – wpis, że to wodniak na jajowodzie był ironiczny i w podobny sposób – komentując to jako absurd – powiedziała to lekarka. Wolę, jak przyznaje, że nie wie co to jest, niż jak nie wie, a upiera się, że torbiel i wysyła na laparo.

      Coś Ci powiem, Asiu. Mam „obniżony nastrój” – mówiąc najbardziej dyplomatycznie. I gdy czytam takie słowa, jak napisałaś – że jest szansa i że trzeba żyć jakby miało nie być jutra – czuję się, jakby ktoś mną lekko potrząsnął i kazał nie zasypiać nad tym morzem. Przecież wiem o tym. Ale przestałam sobie przypominać. Dzięki.

  4. widzę, że Los Was nie oszczędza i co rusz traktuje ” z buta”…
    po wczorajszej wizycie w klinice też nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać…
    a potem było już tylko smutno…

    Iza,
    najważniejsze to szybko zdiagnozować to „coś”. Nie wiem czy wystarczy usg u innego lekarza, czy może lepszy byłby np. rezonans. Słyszałam, że dzięki niemu można o wiele dokładniej zobaczyć endometriozę, a tego nie da się np. zobaczyć na zwykłym usg. Dlatego wydaje mi się, że tym bardziej udałoby się sprawdzić co to jest.
    gorzej, że jest koniec roku i wiadomo jak wygląda służba zdrowia o tej porze roku.
    Ale pewnie prywatnie dałoby się to szybko zorganizować.

    cokolwiek postanowisz i zrobisz – jestem z Tobą myślami..
    tylko tyle mogę..
    :*

    1. Hania, dzięki, jak sama mogłam na to nie wpaść – tzn. żeby zrobić rezonans, bo jedyne co za mną chodzi, to kolejna laparo. Oczywiście, rozonans!
      Dosłownie 10 godzin po przeczytaniu Twojego komentarza, jeszcze przed pracą, zaszłam do przychodni zorientować się co do procedur, terminów i cen. Nie wiem jaki jest czas oczekiwania na NFZ, wagon fajek do tego czasu zjaram, ale mogę powiedzieć jaki jest czas i koszt w Lux-Medzie.
      Na rezonans wysokopolowy czeka się ok. 2-3 tygodni. Koszt rezonansu jamy brzusznej (po zniżce dla posiadaczy podstawowego pakietu): 540 zł, jeśli będzie potrzebny kontrast = dodatkowe 225 zł, kreatynina przy kontraście (żeby sprawdzić czy nerki prawidłowo wydala podany dożylnie kontrast) – 17 zł.
      Może się komuś przyda ta informacja.
      Taniej wychodzi tomografia komputerowa (jama brzuszna bez kontrastu ok. 250 zł, reszta jak wyżej).

      Dzięki Haniu. Za kilka dni będę się widzieć z moją lekarką, skonsultuję to z nią. Mam nadzieję, ze komuś się przyda info od Ciebie i cennik ode mnie.

      Haniu, co się dzieje? Z twojego bloga nic nie mogłam wyczytać….

      Kochana, dziękuję, ze ze mną jesteś…

      1. Bardzo się cieszę, że mogłam pomóc, choć do końca nie wiem czy taka opcja jest trafna.
        wiadomo, że laparo dałoby najlepszy obraz tego, co w środku, gorzej gdyby okazała się zbędna, bo np. podejrzany okazałby się byle zrost. Szkoda się ciąć, jeśli nie jest pewna jego konieczność. Dlatego pomyślałam o rezonansie. Ginekolodzy, z tego co czytam rzadko go zlecają, pewnie ze względu na koszt, ale skoro nawet niewidoczna na innych badaniach endometrioza nie jest w stanie się ukryć przed rezonansem, to wierzę, że jego wykonanie w Twoim przypadku dałoby efekt.
        moim zdaniem jednak lepiej wydać pieniądze na mniej inwazyjne badanie niż narażać się na ewentualne powikłania w trakcie/po zabiegowe oraz kolejne „stada” zrostów…

        odnośnie mojego bloga – jestem w rozterce co do jego treści… 😉
        poza tym nie mam o czym pisać.
        czekam na koniec stycznia, wtedy zaczynamy od nowa.

        1. Zanim zrobie rezonans, skonsultuję to z moją lekarz, na pewno dam znać jaka jest opinia ginekologa. A jak mnie się rezonans nie przyda, to może przeczyta Cię Haniu jakaś zagubiona w gąszczu bezdurnych badań babeczka i jej pomogłaś.
          Wiem co masz na myśli, mówiąc, że nie masz o czym pisać. Większość czasu moja na czekaniu i bezrqadnych myślach. Żadna z Was by tu nie wróciła, gdybym codziennie notowała to, co faktycznie się dzieje: „Dziś 27 razy pomyślałam o tym, że może nigdy nie będę miała dziecka”. „Dziś 2 razy przypomniało mi się poronienie”. „Dziś 11 razy się wściekałam na wodniako-torbiel”.
          Trzymaj się kochana. Napisz coś na tym swoim blogu 🙂

  5. Podziwiam Cię. Czytam Twoje wpisy i podziwiam niezłomność, odwagę i determinację. Jesteś wielka! Takim wpisem jak ten tylko to potwierdzasz! Rozumiem Twój dół… To miały być TE święta, a los po raz kolejny ma swój scenariusz… Wierzę, że uda się za miesiąc. To „tylko” miesiąc czekania, może nawet mniej… Jakieś 20 razy pójdziesz do pracy, spędzisz osiem wolnych dni weekendów z mężem, zjesz z rodziną świąteczną kolację i doczekasz do TEGO dnia. A nawet jeśli to będą dwa cykle, to też dasz radę, bo ten cel na końcu jest wart każdgo oczekiwania. Na ten cud warto czekać. Powodzenia!

      1. 🙂 do usług. Ja jestem „po drugiej stronie”, ale doskonale pamiętam, jak to było tam, gdzie czekałam i nie mogłam się doczekać. Jestem tu, bo mam wrażenie, że moja historia może dodać otuchy. Gdybyś czegoś potrzebowała- pisz 🙂

  6. Kolejna kłoda pod nogi…Wierzę i wiem,że pokonasz to.Ktoś mi ostatnio powiedział,że jeśli jeszcze nie jest się szczęśliwym to widocznie to szczęście idzie małymi krokami.Jsteś silną kobietą i będziesz szczęśliwa.

    1. Iwona, za to ja oglądam zdjęcia Twojej małej Olinki i rośnie we mnie nadzieja. Cieszę się, że przy tylu nowych obowiązkach nie zostawiłaś mnie na amen i zaglądasz. Sciskam Was obie.

  7. Nie załamuj się!!!Ty już tyle przeszłaś że czasem wydaje mi się że już chyba nic złego nie może Cię spotkać i tylko lepiej może być.No kurcze bo co jeszcze może się stać?Może to nie ten rok?Na szczęście się już kończy.Przyjdą święta i szybko ci zleci do kolejnego cyklu.Ja ciągle wierze że się Wam uda.Musi się udać!!!
    Ach,gdyby tak Święty Mikołaj spełniał wszystkie marzenia w pierwszej kolejności wysłałabym go do Ciebie!!!
    Ściskam Cię gorąco!(tak na wszelki wypadek żebyś nie zamarzła-będzie dobrze!!!)

    1. Basiu, cieszę się, że Cię tu widzę. Nikt nie wie ile proroctwa jest w Twoich słowach, może rzeczywiście to nie ten rok. Dzięki za pamięć 🙂 Ściskam również bardzo 🙂

  8. Rozumiem twoje rozgoryczenie… ja jeszcze dwa tygodnie temu szukalam najmniejszych zwiastunow swiat. To mialy byc najpiekniejsze swieta. Pierwszy raz od 5 lat nie mialam zyczen swiatecznych, mialam swoj skarb w sobie i swiat nie mogl mi dac wiecej… ale mogl zabrac mi wszystko … i zabral… dzis choc ciezko mi wstac z lozka ale jak juz wstane rozkoszuje sie porannna kawa. Rok temu o tej porze dowiedzialam sie sie nie moge miec dzieci naturalnie i myslalam ze to koniec. Dzis o tej porze jestem wdzieczna za 3 miesiące przezycia tego o czym nawet nie snilam…nie wiesz co spotka cie jutro, ale na pewno cie zaskoczy…

    1. Oczekująca, mam życzenie świąteczne, drobne, nie ma nawet milimetra. Życzę Tobie, sobie… Jesteś silną kobietą, masz świeże rany, a pochylasz się jeszcze nad moimi małymi zadrapaniami. Zaraz sama napisałaś to co ja teraz chcę Ci napisać – będziesz dobrą mamą 🙂

  9. Nie wierz za bardzo medycynie i diagnozom. Ona nigdy nie wytlumaczy cudu poczecia, choc biologicznie przepracowala caly proces. Ale najwazniejsza jest nasza glowa. Ona tworzy blokady. Ona pisze scenariusze. Zaufaj sile wyzszej, zyciu, ktore jest dobre lub Bogu. Moze to nie twoj czas, moze on nidgy nie nastapi, moze nastapi jutro…najwazniejsze zeby walczyc, ale sie nie ranic. Wewnetrzna sila pozwoli ci dojsc do miejsca w ktorym powiesz jestem spelniona, to jest moje wspaniale zycie ale musisz sie dac jej poprowadzic. Ja tez nie stracilam nadziei, ze bede mama, ze ty bedziesz…jestesmy mamami…

    1. mam taką dobrą siłę w moim życiu – to mój mąż. Źródło uśmiechu, optymizmu i wiary. Ty masz chyba rację. Musisz mieć rację. Czytam czwarty, piąty raz to co napisałaś, na pewno będę wracała do Twoich słów. Postaram się nie ranić. Nie ranić męża, bo ostatnio z bezsilności chyba szczekałam i kąsałam. Powinnam przeczytać to co powiedziałaś wcześniej. Dzięki. Napisałam Ci już przed chwilą – będziesz świetną mamą.

  10. a ja bym tam wstała, wsiadła w pociąg i pojechała nad to morze, żeby tak ten wiatr mroźmy wypizgał – oczyścił jak katharsis, myśli z głowy wywiał, żeby zostawił sam na sam tylko z przestrzenią, żeby unicestwił na chwilę
    a potem nie zamarzać, tylko wrócić pomału do tego co ciepłe i kojące

    1. Twój plan po wprowadzeniu modyfikacji względem mojego jest lepszy. Kuszący. Lubię każde katharsis, począwszy od tego, jakie daje kichnięcie, na wywianiu myśli skończywszy.

  11. Moja siłą tez jest mój mąż. Najwspaniajsza istota na świecie. Ja nie chce zgubić jego miłości w poszukiwaniu dziecka. Bo czym byłoby dla mnie macierzyństwo jeśli obok nie byłoby jego. Pokochalam moja mała istotke chociaż byla we mnie tylko 10 tygodni. Ale czuje ja miedzy nami bo to owoc naszej miłości. I czuje ze wróci do nas. Do was tez wróci. Poczekajmy. Ale nie róbmy z życia poczekalni. Pozdrawiam was świątecznie.

    1. bardzo fajna konkluzja – po pierwsze to o miłości do męża, a po drugie o tej poczekalni – podpisuje się czterema łapami
      ja bym chciała, żeby moje dziecko było owocem miłości, a nie stało się jakąś mission impossible pod która układamy życie dwojga ludzi, nie zważając na ich emocje
      a życie jako poczekalnia – cholera, ciągle to myslenie „a co jeśli akurat zajdę wtedy?” – nie jadę na wakacje, nie planuję nart za pół roku, nie piję na imprezie alkoholu, kupuję większe mieszkanie z jednym pokojem za dużo (ja tak zrobiłam hehehe)… nie chcę tak!

  12. Ja tez walczylabym nadal o dziecko. Choc teraz to za swieze, zeby tym myslec. Mojego aniolka juz nikt nie zastapi. Ale nadzieja jest we mnie nadal. Kiedy lezalam w ciazy z hiperstymulacja w szpitalu, kiedy woda byla nawet w plucach, a zmiana pozycji leżącej sprawiala bol obiecalam sobie nigdy wiecej in vitro. A jednak my kobiety nieplodne nie umiemy sie poddac. Nie wiem czy kiedys sie zatrzymam. Boje sie ze sie nie zatrzymam. Moze jak uslysze nic dla panstwa nie mozemy wiecej zrobic to przystane.

    1. Wiesz, ~oczekująca, kiedy rok temu w listopadzie leżałam przestymulowana w szpitalu, obok mnie położyli dziewczynę, też przestymulowaną, chyba w 6. tygodniu ciąży. Jeśli życie ułożyłoby się tylko troszkę inaczej, może leżałybyśmy w jednej sali razem. Wtedy ja też sądziłam, że już nie wezmę tyle na siebie. A dziś – nie pamiętam ani tej wody w płucach, ani 5 litrów płynów w brzuchu, ani co mnie bolało…
      Biegniemy w jakimś dziwnym ultramaratonie… Chcemy w nim biec.

  13. Hej! Tylko dwa zdania… Cały czas śledzę Twojego bloga, nie zapomniałam o nim. Nie komentuje jednak, bo sama nastrój mam tak ch****y, ze nic pozytywnego nie jestem w stanie z siebie wykrzesac – a nie chce Cię dodatkowo dolowac. 🙁 Ja juz po 6 (!!) IUI i nic… Ostatnia była na podwójnej owulacji i tez nic… Mam obniżona rezerwę jajnikowa, czas tyka i nic… Juz nawet u wróżki byłam – jakis żart. Ta 6 IUI to miala być z założenia ostatnia i teraz wyciągamy cięższe działa. Trochę strach, bo jak to tez nie wyjdzie…. Kiedyś pisałas, ze nie chcesz na blogu pisać z nazwiska o lekarzach. Jeśli masz kogoś do polecenia, to moze na priv podeslesz?

    1. Odpisałam na prv. Jeśli któraś z Was ma jeszcze pytania o lekarzy, mogę podzielić się subiektyną opinią o kilku lekrzach w novum i invikcie w Warszawie. Jest tak jak przypomniała Misia, nie chcę pisać tutaj nazwisk, tak jak nie życzyłabym sobie, żeby moją pracę ktoś oceniał po nazwisku na swoim blogu, pewnie bez mojej wiedzy i możliwości oficjalnej wypowiedzi.
      Dziewczyny, jeśli macie inne pytania o inne klinki, mogę na Wasze wyraźne życzenie Was skontaktować tak, żeby nie pisać maila w komentarzu, bo nie każda chce podawać maila.

  14. Czytam Twoją historię od wczoraj. Chwyta mnie za serce. Też walczę i Twoja historia bliska jest.. wiem już, jaki jest jej finał, ale czytam dalej, uważnie, po kolei…
    Pozdrawiam Cię serdecznie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *