Nataly

Ja rocznik`87, On `85. Starania od sierpnia 2016r.

2013r. Lekarz POZ- „pani ma coś z tarczycą!” daje skierowanie do endokrynologa.

2013r. Diagnoza: niedoczynność tarczycy i Hashimoto (a cóż to w ogóle jest???), dostaję Euthyrox 25 i na tym koniec, co pół roku kontrola.

2014r. Wizyta u gin., która chce mi zrobić wszystkie badania w szpitalu. Na wypisie widnieje: zaburzenia funkcjonowania jajników (cykle bezowulacyjne), hiperprolaktynemia, niedoczyność tarczycy. Potem mam rezonans magnetyczny- wykluczenie mikrogruczolaka, dostaję Bromergon (skutki uboczne- senność, która potem przechodzi), biorę go do dzisiaj w dawce „podtrzymującej”. Prolaktyna spada. Od dziś nazywam siebie pieszczotliwie hormonalnym nieudacznikiem. Jestem grzeczną dziewczynką i zaczynam prowadzić wykresy i obserwacyje, o jakich uczyli na kursach przedmałżeńskich. Do Poradni Życia Rodzinnego będzie jak znalazł i nie będę świecić oczami przed panią prowadzącą.

Kwiecień 2016r. Na spotkaniu przed ślubem w Poradni Życia Rodzinnego przybliżenie metody NPR- jeśli chodzi o obliczenia, śluzy, wykresy i temperatury jestem prymuską, lepszy ode mnie w te klocki jest tylko mój Przyszły Mąż . Pani w Poradni (nie znając mojej historii choroby) mówi, że mogę mieć problemy z progesteronem i w ciąży będę musiała brać Luteinę. No jasnowidz!

Od sierpnia 2016r. Początek starań o dziecko, nie wychodzi, niski progesteron, płaczę u lekarza, że zazdroszczę kobietom w ciąży albo ich nienawidzę. Mam się pozbyć tego uczucia i tych złych emocji (jak???). Wysłuchuję też opowieści o walce mojej ginekolog (jak to mówią, „szewc bez butów chodzi”). Mam wywalić w cholerę termometry, wykresy i obliczenia.

Kwiecień 2017r. To co napiszę będzie dziwne, ale muszę to z siebie wyrzucić. Moja suńka spodziewa się młodych- nienawidzę jej za to i po cichu myślę o zastrzyku, zaczynam dzwonić po weterynarzach, gdy nagle przychodzi chwila opamiętania. Na początku lipca tulę szczeniaki. I nakręcam się, że tulenie puści w niepamięć moje demony i uczucia, których nie chciałam.

Czerwiec 2017r. Od ginekolog dostaję Ovarin, Luteinę (18-27 d.c.) i Metformax 850 (jedna tabl. na noc) nie poprzedzony badaniami (w ramach-ja wiem?- eksperymentu?), zmieniony na Glucophage na „rozruszanie jajników”. Plus jest taki, że schudłam 2 kg, bo nie mogę przez niego patrzeć na słodycze. Po przeczytaniu internetów zaczynam zażywać olej z wiesiołka. Kupuję książkę „Nadzieja na nowe życie”, czytam i nie wierzę- toż to opis mnie!! Zamawiam pierdylion testów owulacyjnych. Kupuję w Biedronie sortownik do leków, bo trochę tego zażywam.

Sierpień 2017r. Zmiana endokrynologa, „hormony jeżdżą u pani jak pociągi”, jest w szoku odnośnie Glucophage, mam dziękować Bogu, że nic mi po nim nie jest. Zmiana dawki Bromergonu ( 3/4, 3/4 i 1 tabl. itd.), po tym jak mi wynik prolaktyny spadł poniżej normy. Początek poważniejszego leczenia zęba i stanu zapalnego (leczenie kanałowe, pod mikroskopem, nie pytajcie o cenę) po lokalnym dentyście „paproku”. Może to była też przyczyna niepowodzeń? A może lepiej, że się nie udawało, bo by to zagrażało maleństwu? Może, może, może… jest szerokie i głębokie, a w tym morzu pływa ryba, która się nazywa „chyba”.

Wrzesień 2017 wracam do gin., informuję o zmianie dawki Bromergonu, pytam o cel brania Glucophage i dowiduję się, że moje jajniki zachowują się jakby były policystyczne, ale nie są takie na obrazie USG(??!!). Pięknie, ja to jestem jednak oryginalna, dziecko Czarnobyla, cholera jasna! Śluz piękny, ilości ogromne, nic tylko działać. Dostaję Clo. Gin widzi, że za dużo myślę o dziecku, nawet widać we mnie wewnętrzne napięcie, nastawiona jestem zadaniowo, „projekt dziecko”. A dziecko „ma się brać z miłości, a nie z matematycznych wyliczeń, a Pani chce sobie to dziecko po prostu zrobić”. Po tej wizycie pierwszy raz test owulacyjny ma ładne dwie kreseczki. Niestety nic z tego nie wyszło. Zaczęłam też faszerować Chłopinę tableteczkami z witaminkami.

Październik 2017r. Wracam do endokrynologa po zrobieniu TSH, PRL i FT4 między 2-5 d.c. (dlaczego nikt mi nigdy nie mówił, że prolaktyna zmienia się w ciągu cyklu, hę???) Zmiana dawki Euthyroxu na 50 ( bo TSH poszło w górę). Następna wizyta umówiona na styczeń. BTW czy wiecie o tym, że od nowego roku mój endokrynolog ( nie wiem jak inni specjaliści) będzie mógł przyjąć np. 12 osób dziennie, bo tak NFZ chce zlikwidować kolejki do specjalistów?

Kupiłam hula hop, będę se hulać.

Pierwszy cykl z Clo. Bez monitoringu..

12.10.2017r. On mówi: „Czuję się świetnie po tych tabletkach (no ja myślę, same witaminki i minerałki, za tyle kasy spróbowałbyś czuć się gorzej;)) po czym dodaje: „Jestem wytyrany tym robieniem dziecka!!”…:(

A może szukać innej pracy? Ale mam umowę na czas nieokreślony. No ale nic mi na razie po niej, bo nic nie wyszło z ciąży. No ale masz w niej stresy ( a kto ich teraz nie ma??). Masz męża, dom, auto, pracę, może wyczerpałaś limit szczęścia? Ale nie ucieszy mnie nowy srajfon Szajsunga czy wazon w kształcie sowy! A może… A morze same wiecie jakie jest.

W naszym nowym domu mieszka echo, ściany są czyste, w potencjalnych dziecięcych pokoikach rozsiadły się bezczelnie wory z ciuchami „na później”, „jak schudnę”, „jak zgrubnę”, „fajne, ale szkoda się pozbyć”. W najdalszy kąt garderoby (i pamięci) wcisnęłam małe zawiniątko, prezent od koleżanek- grzechotkę, smoczek i  butelkę…

Za miesiąc nastawiam piernik staropolski, za ponad dwa będą święta. Nie chcę ich… I tych spojrzeń, pytań „kiedy w końcu???”

Cdn…

13 komentarzy

  1. Nataly, zawiniątko w końcu się przyda. Wierzę. Mam nadzieję. Życzę.

    Nie grzechotki, nie smoczki, a Stefan był u mnie. Stefan, którego 10 lat trzymałam w takim zakurzonym worku, upchniętym jak najdalej pod ścianą. Stefek to średni gabarytowo biały miś, którego biel przyblakła pod tym kurzem dekady, ale w końcu i dla niego nastała era na gwiazdorzenie.

    I to echo.
    Też je pamiętam.
    Tę ciszę w domu, która rozwalała moje emocjonalne bębenki.

    Gwaru w czterech ścianach Wam życzę. Z całego serca.

    1. Dziękuję za dobrą energię! Stefan, jak na białego misia przystało, okazał się być dla dziewczyny:)
      Serce cały czas walczy, poddaje się tylko chłodno kalkulujący rozum. Cisza… cisza… cisza aż dzwoni w uszach…

  2. 21.10.2017, czyli dzień po skończeniu Luteiny robię test. Oczywiście negatyw. Przekopałam go przez całą sypialnię, rzuciłam nim o ścianę na przedpokoju, wpadł do łazienki. Tam go dopadłam i ręcznie zniszczyłam. Zmieniłam kolor włosów, zaczęłam ćwiczyć (boli mnie kręgosłup, a pan doktór nie chce mi go prześwietlić, bo jeszcze nie mam dzieci- troszczy się chłopina o moje jajka) i przez przypadek odkryłam jogę…

    1. U kuzynostwa po pół roku chodzenia „wpadka”, u innych dwa miesiące po ślubie ciąża. A u nas cisza. Najwidoczniej jeśli mam 30 lat, to „wypadałoby” już je mieć albo chociaż być w ciąży. W każdym przybraniu na wadze upatrują się ciąży. Rodzina czeka na „royal baby”;(

  3. Update moich poczynań w tym roku:

    AMH 4,38 (norma 0,95-6,7) wyniki do HSG: chlamydie, mycoplasmy, uroplasmy ujemne, cytologa ok. Nasienie ok, tylko ruch postępowy kiepski- 22%, a powinno być więcej niż 32%, obecnie mąż zażywa Profertil na ruchliwość. Największa jest ruchliwość nieprawidłowa- 56%.

    Szpital i pobyt diagnostyczny 17-19 stycznia. Napatrzyłam się i nasłuchałam opowieści dziewczyn leczonych przez lekarzy- konowałów.

    W trakcie pobytu wzięłam udział w badaniu „Ocena markerów prozapalnych w endometrium kobiet z niepłodnością pierwotną”- miałam biopsję aspiracyjną endometrim- czułam jak mi się macica kurczy i kilka łez mi poleciało. Do tego badanie z krwi- poziom białka CRP, leukocytów, histaminy i IL-18 i jeszcze poziom 17OHP. Wynik 17 OHP wyszedł prawidłowy, ale mam powtórzyć badanie- test z ACTH w ramach diagnostyki WPN do 5 d.c. USG chyba też ok.

    Diagnoza na wypisie: hiperprolaktynemia , niedoczynność tarczycy i Hashimoto ( to już wiedziałam), niepłodność pierwotna (zobaczenie tego na papierze w formie jednostki chorobowej wywołało dziwne uczucie), niedobór witaminy D.
    20 luty- rezonans magnetyczny wykluczył mikrogruczolaka przysadki mózgowej.

    HSG nie doszło do skutku 27 lutego, przełożone za miesiąc przez wysokie OB (norma ma być mniejsza niż 20, ja miałam 21). Do tego miałam zrobić betę- dziwne uczucie zobaczyć ten wynik.

  4. Drugi termin HSG nie doszedł do skutku. Powód? Okres się spóźnił:/ Trzeci termin (do trzech razy sztuka?) wyznaczony na 26 kwietnia. Od 16 do 25 d.c. mam zażywać Duphaston, mam nadzieję, że badanie się odbędzie.

  5. 20.06.2018 HSG wykazało obustronną niedrożność jajowodów

    17.07.2018 Histerolaparoskopia potwierdziła to, co wyszło na HSG. NIe udało się udrożnić jajowodów, za to został wykluczony polip, którego widać było na USG. Dodatkowo odebrałam wyniki z ACTH- podobno wyszły podwyższone.

    Dzisiaj piszę to bez łez, trochę okrzepłam. We wrześniu idę na kontrolę. Jest dopiero sierpień, a ja już mogę powiedzieć, że to był ciężki rok. Niepłodność odebrała mi radość życia, zaburzyła spokój, zachwiała moją kondycją psychiczną. Na szczęście mogę liczyć na wsparcie wspaniałego Człowieka- mojego Męża.
    Cdn…

  6. 13 – go grudnia pierwsza wizyta w klinice, po wizycie zrobienie zleconych badań
    28 stycznia wizyta w celu przepisania leków do stymulacji- nie doszło to do skutku, bo jest za wysokie TSH.
    25 lutego kolejna wizyta i w końcu USG, na którym widać, że jest ok. Rozpisanie leków. I czekanie na okres, który przyszedł 4 dni
    wcześniej
    7 i 9 marca USG. Słabo rosną pęcherzyki
    Menopur 150 jedn., dopiero 9 marca zmieniony na 200 jedn.
    11 marca USG i zakończenie symulacji zastrzykiem Ovitrelle. Były tylko trzy pęcherzyki przy AMH 4,38.
    Czekam na USG między 22-25 d.c. I drugą stymulację.
    Cdn….

  7. Na początku maja zaczęłam druga stymulację. Tym razem Gonalem.

    Punkcja- pobrano 14 kumulusów.
    8 komórek prawidłowych, 6 zapłodnionych, w pierwszej dobie 5 zygot. Cdn..

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *