Oczekująca

rocznik 84.

5 lat czekania. 7 lat malzenstwa i 12 lat szalonej miłości☺

pierwszy rok badania owulacji hormony i wszystko ok. nastepny rok diagnoza wrogi sluz… placz. pozniej okazalo sie ze badanie bylo zrobione w cyklu z antybiotykiem i wynik niewiarygodny. nastepne badania i minely 3 lata. w koncu trafiam do konkretnego lekarza laparoskopia diagnostyczna… klade sie na stol jako zdrowa 29 latka a budze jako kobieta bez szans na naturalna ciaze… obustronna niedroznosc jajowodow i ogolnie pelno zrostow nie wiadomo skad… placz i lament…

pozniej borowiny i inne naturalne wynalazki medyczne.. i decyzja in vitro. pierwsze podejscie rzadowe 1 piekny zarodek ale odwolanie transferu bo pojawily sie 2 dorodne wodniaki. protestuje transfer jest i to udany ku zdziwieniu autorytetom medycznym w polsce…pozniej ciaza i hiperstymulacja. 3 tygodnie w szpitalu i walka o przetrwanie moje i dziecka… i mial byc happy end ale okazalo sie ze poronilam w 3 miesiącu 2 dni przed prenatalnymi… koniec… mam jeszcze 2 podejscia ale chyba odpuszczam temat dziecka…

*
Wasze historie

5 komentarzy

    1. Dziękuje Aniu za wsparcie… nadzieja zawsze będzie się tliła we mnie, pewnie do menopauzy… ale raczej powoli godzę się z bezdzietnością i z życiem we dwoje…

  1. Wiktorio miałam tylko jeden zarodek, ten który ze mną został na prawie 3 miesiące. Następnej stymulacji bardzo się boję, bo pierwszej o mały włos nie przypłaciłam zdrowiem. Miałam hiperstymulacje, która trwała prawie 2 miesiące ciaży, groziła mi strata jajników bo były tak wielkie, że lekarz obawiał się czy nie dojdzie do skrętu. Poza tym miałam wodę praktycznie wszędzie nawet w płucach,,, przez 3 tygodnie w szpitalu spałam w pozycji siedzącej…
    Bardzo bym chciała spróbować jeszcze raz, ale boję się ponownej hiperki, a przede wszystkim poronienia…ale wiem, że są twardzielki, które nie zrażają się takimi zdarzeniami i próbują nadal… minęło pół roku od poronienia, może to za wcześnie żeby podejmować decyzję o ponownej próbie… ale powiem Ci Wiktorio, że gdzieś godzę się powoli w środku z tym, że będziemy żyć bez dziecka…adopcja u nas nie wchodzi w grę. Pozdrawiam Cie serdecznie i dziękuje za doping… I oczywiście Tobie życzę powodzenia, chociaż nie znam Twojej historii…

    1. Oczekująca mam nadzieję, że wkrótce wrócą u Ciebie siły do dalszej walki. Nie poddawaj się proszę:) Jest o co walczyć!!!

      Piszesz, że powoli godzisz się z obecną sytuacją… u mnie w czerwcu minie pół roku od ostatniego podejścia. Do tej pory nie potrafię pogodzić się z myślą, że resztę życie spędzimy we dwoje. Jedynie czym sobie pomagam to odpędzam od siebie wizję przyszłości. Jednak nie da się tego uniknąć. Jak tylko pomyślę co mnie ominie w życiu, tyle pięknych chwil, które daje dziecko, nikt nigdy nie powie do mnie mamo to wszystko wraca jak bumerang. Oczekująca poradź „koleżance” jak można pogodzić się z brakiem dziecka?:) U nas adopcja też nie wchodzi w grę. Nie jesteśmy do tego przekonani, ale myślę o tym… Chciałabym jednak aby adopcja wynikła z potrzeby serca a nie z faktu, że boje się samotności. Niby zaplanowałam sobie jeszcze jedna ostatnią próbę, ale wiem, że pewnie nie będzie nas na nią stać. Jedynie co mi zostało to cud i na niego liczę najbardziej:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *