Rzeczowo o przebiegu inseminacji.
Na początku cyklu (2. dzień lub inny, najlepiej kiedy występuje obfite krwawienie) musiałam zrobić USG narządów rodnych. Kiedy lekarz ocenił, że wszystko w porządku, nie pojawiły się żadne torbiele ani nic budzącego niepokój, przepisał mi lek Femara.
Femarę brałam od 3 do 6 dnia cyklu (cztery tabletki, można je było brać też w dniach 2-5, ale 2 dnia nie zdołałam ich kupić)
10. dnia cyklu poszłam na kontrolne USG. Wykazało, że mam dwa pęcherzyki: 14,5 mm oraz 15,5
12 dnia cyklu (ok. 10 rano) badania hormonalne oraz kolejne kontrolne USG.
Bardzo wysoki poziom estradiolu potwierdził, że są dwa pęcherzyki, USG także. Oba miały po 19 mm. Lekarz polecił na miejscu zrobić zastrzyk (Gonapeptyl, dwie dawki). Obliczył, że za ok. 36 godz. po zastrzyku nastąpi owulacja. Inseminację wyznaczył na następny dzień (na kilka godzin przed owulacją).
13. dzień cyklu. Godz. 18.00. Na USG pęcherzyki nadal widoczne. Lekarz powiedział, że owulacja nastąpi najprawdopodobniej w nocy. Zapomnieliśmy w wrażenia zapytać jakiej wielkości są pęcherzyki.
Inseminacja trwała chwilę. Lekarz pokazał Mężowi fiolkę z przygotowanym nasieniem, aby jeszcze raz potwierdzić, że nie zaszła pomyłka. Sama inseminacja trwała krótko. Lekarz za pomocą miękkiego cewnika przeniósł nasienie w głąb jamy macicy. Lekkie ukłucie, prawdopodobnie w momencie, kiedy lekarz „wystrzyknął” nasienie z cewnika. Może w nomenklaturze medycznej ta czynność nazywa się inaczej, z mojego punktu widzenia inaczej tego nie potrafię opisać. Potem kazał mi chwilę poleżeć. Ale naprawdę tylko chwilę. Żaden kwadrans. Nie jestem pewna, czy minęło chociaż 5 minut.
A potem powiedział, że mogę wstać, biegać, pływać, uprawiać sporty. I brać kwas foliowy. Zalecił także, aby od tego momentu kochać się jak najczęściej przez najbliższe 2-3 dni. Przed oddaniem nasienia musieliśmy mieć 2-4 dniową abstynencję.
14. dzień cyklu. Rano zobaczyłam na bieliźnie kroplę krwi. To może być oznaka pęknięcia pęcherzyka albo skutek inseminacji. Zupełnie mnie to nie ruszyło, bo bardzo często mam w połowie cyklu taką kropelkę.
15. dzień cyklu. Od tego dnia mam brać luteinę, 3 razy dziennie, pod język.
23. dzień cyklu (to jeszcze przede mną). Nie wiem dlaczego tak szybko, ale właśnie wtedy mam iść zrobić badanie b-HCG. Pewnie to nie jest standard (tak wcześnie), ale akurat zaczynają się święta, tzn. weekend i wigilia, więc albo lekarz jest tak niecierpliwy jak ja albo chce mieć po prostu spokojne święta… 🙂
Robienie testu z krwi albo (prościej, bo w domy w każdej chwili) z moczu teraz nie ma najmniejszego sensu, ponieważ zastrzyk który brałam (i wszystkie inne przepisywane na pęknięcie pęcherzyka) to burza hormonów, która może zafałszować wyniki. W każdą stronę.
Dziś (18. dzień cyklu) oczywiście nie mam żadnych podstaw, aby coś zgadywać, coś przeczuwać.
Jedyne co czuję to lekkie ciągnięcie lewego jajnika (jajowodu?), ale to może mieć wiele źródeł. Z nim od dawna są problemy, objęty jest endometriozą (podleczoną), nieruchomy (przyrośnięty do macicy), sam jajowód jest drożny, ale ciaśniejszy niż prawy. No i po mieszance hormonów, którą przyjęłam i nadal łykam kompletnie nie jestem w stanie zgadnąć, co tam się jeszcze może dziać.
Stan psychiczny (w związku z wiadrem hormonów, które zjadam) – bardzo dobry. To nie jest abstrakcyjny problem. Po Clostilbegycie byłam bardzo nerwowa, skora do kłótni. Lek działał (pęcherzyki rosły), ale ochota na seks mijała. Prawda, Mężu, że teraz nie jestem niemiła?