Adopcja na Gapę

Pojawiła się na tarasie przed majówką. Położyła się na progu i nie chciała odejść. Była tak wychudzona, że kręgosłup było czuć nawet przez brzuch.

Nie wzięła nas jednak na litość, a na czułość. Na równi z głodem była spragniona bliskości. Odrobina zainteresowania uspokajała ją, mruczała z radości, gdy tylko do niej podchodziliśmy, nie trzeba było nawet głaskać. Za głaskanie odwdzięczała się ufnym wystawieniem brzuszka.

– Mamy kota – oznajmił jak gdyby nigdy nic M., największy miłośnik psów w rodzinie.

– No co ty, kto się będzie nim zajmował, zniszczy wszystkie meble, co z nim zrobisz, gdy wyjedziemy, zarazi czymś Olka, teraz jest fajnie, a co, kiedy wrócę do pracy, Oluś będzie właził do kuwety, to w ogóle nie nasz kot… – wyliczałam.

W czasie tej tyrady kot podszedł do synka i stało się. Olutek dostał strzałą Amora… Rykoszetem strzała drasnęła i nas.

Nie zdążyliśmy nawet dobiec do dzieciarni, zobaczyliśmy tylko, jak kot ociera się o niemowlaka, a mały piszczy z radości i wyciąga ręce do futrzaka.

– Oni są w podobnym wieku – poddałam się. – Oboje kogoś stracili…

To jednak CZYJŚ kot. Rozwiesiliśmy ogłoszenia, że mamy znajdę. Nie czekając na właściciela, odrobaczyliśmy ją. Odkarmiliśmy. Była bezimienna, nazywaliśmy ją po prostu Kicia. A Kicia z każdym dniem nabierała sił, energii, coraz chętniej się bawiła. To właśnie przy zabawie okazało się, że jest cudownie niezdarna. Plątały się jej się łapy, biegnąc za sznurkiem nie patrzyła na nic innego i spadała z tarasu lub waliła głową w krzesło. Wspięła się na jabłoń, ale nie potrafiła z niej zejść. Wlazła na płot, ale zeskoczyć już nie się nie odważyła. Z balkonu sąsiada ściągaliśmy ją z drabiny. Imię Gapa wymyśliła nasza przyjaciółka, zdradzając cicho, że nie wie, kogo bardziej lubi, Olka czy kociaka. Gapa mruknęła z aprobatą.

Aż pewnego poranka zadzwonił TEN TELEFON z ogłoszenia… Wszystko się wydarzyło w ciągu pół godziny. Wysłali zdjęcie. No ten sam…. Przyjechali po Gapę. Mąż był w pracy. Nie zdążył się nawet z nią pożegnać. Wiem, że to nie nasz kot i ktoś za nim tęskni – i on tęskni za kimś. Ale było nam bardzo przykro.

Odnalezieni właściciele weszli do domu. Wzięli Gapę na ręce i też posmutnieli.

– To nie nasz kot… Nasz był większy i miał łatę na nodze…

Hurrrraaaaa! Pożegnałam ich szybko i pobiegłam zdjąć ogłoszenia. Gapa zostaje. Też jest chyba wdzięczna, bo w podzięce przyniosła mi zmaltretowanego chrząszcza i rozdeptała bratki.

Wyklarowały się też jej relacje z Olutkiem. Dostała od niego kilka razy po pysku, naciągnął jej ucho i ugryzł w ogon. Trzyma się blisko niego, ale z godnym dystansem.

***

Tak to właśnie drugi raz w tym roku adoptowaliśmy malucha. A teraz nakarmiłam moje dzieci i śpią. A wielka rzeka pełna mleka śni im się tak mocno, że aż pachnie…

107 komentarzy

  1. Cóż za wspaniały wpis! Ze mnie jest prawdziwa kociara. Pragnę też zakomunikować, że pomimo wielkich stresów i strachu przekroczyłam newralgiczną granicę 12 tygodnia, usg genetyczne ukazało zdrową dzidzię.

      1. Iza byłam tak podłamana po grudniowej stracie, że do drugiego transferu podeszłam praktycznie przekonana, że nic z tego nie będzie. Ale jak widać warto mieć nadzieję, choćby była malutka (nie zapeszając oczywiście, to dopiero koniec pierwszego trymestru).

  2. Oj, Iza, ale trafiłaś z tematem… Mam od 16 lat najfajniejszą Kicię pod słońcem, idzie i mruczy sama do siebie, uwielbia mizianie… Od zawsze mam kota/koty, takiego jeszcze nigdy. I do tego jeszcze przepiękna szylkretka.
    I teraz taka chora od tygodnia, kroplówka za kroplówką, nie możemy jej wyciągnąć…
    Na płacz mi się zbiera, jak patrzę w jej zrezygnowane oczka…

    1. Gaju, Twoja Kicia musi mieć mądrość ludzi, którzy zaczęli drugie stulecie życia, 16 lat to bardzo duzo. Musi byc wspaniała.
      Jest mi przykro , ze kicia choruje. Po tym jak straciliśmy jednego zwierzaka z mężem, obiecaliśmy sobie, ze nigdy więcej nie chcemy zwierzaka, bo nie mogliśmy przeboleć jej odejścia…

  3. Ale cudnie! Uwielbiam zwierzaki 🙂 Fajnie że dogadują się z Olkiem. Ja na czas mojego „niemacierzyństwa” starałam się męża namówić na kota… on stanowczo nie chciał, bo sierść i obowiązki… I kompromis między KOT a NIC to dwie papużki 😉

  4. Piękny wpis! Czytałam z mega uśmiechem na twarzy.
    Też mamy kota znajdę 🙂 wyskoczył z krzaków. Paczał na nas 🙂 mruczał 🙂 i przywiozlam to na rowerze do domu. Normalnie ulubieniec rodziny! I mimo że dziecię już było odchowane, gdy kocieł u nas się znalazł to relacje między nimi są fantastyczne.
    Dziecko plus zwierzak równa się mega dawka cudownej więzi.
    Pozdrowienia dla Waszej 4 ♡

  5. Tez mamy kota znajdę. Mąż go przyniósł do domu jak było -30 i nie miałam serca go nie adoptować. Nawet nasz pies się ucieszył na nowego brata. Pomimo ze ze mnie typowa psiara kocham naszego kociaka z całego serca. Nie ma z nim żadnych problemów. Kuwety w ogóle nie mamy bo chodzi z psem na spacer, jak wyjeżdżamy to sąsiad się nim zajmuje albo moja mama wpada i zdrowy jest jak koń. Jestem ciekawa jak zwierzaki zareagują na dzieciaczka, ale to dopiero koniec 8 tygodnia wiec jeszcze mam dużo czasu na zastanawianie. Witamy nowego kota wśród nas!

  6. Iza, zwierzak to dopełnienie rodziny. Z dwojga zrobiło się czworo:)

    i jak zwykle pięknie to opisałaś. Gdybyś napisała książkę, chciałabym ją mieć na półce.

  7. Piękna historia , uwielbiam czytać twoje wpisy. Zostałyśmy mamami w podobnym czasie droga Izo ❤️
    Tez mam synka znaczy synów bo jeden ludzki a drugi zwierzęcy ( czarny jak smoła kot) takze wiem o czym mówisz „ położyłam dzieci spać” uwielbiam ! Ucałowania dla was a najbardziej dla dzieci dla Olutka i drugiego synka ❤️

  8. Cudnie 🙂

    Jak to mawiał klasyk:
    Przypadek?
    Nie sądzę ;-)))

    Lubię takie pozytywne (nie?)przypadkowe elementy dopełniające całą Twoją historię Iza.
    Mam wtedy jakieś poczucie (albo raczej namiastkę lub nadzieję), że jednak w tym wszystkim co się dzieje dookoła jest jakiś sens…

    Offtop:
    Ja miałam dzisiaj totalnie abstrakcyjny, przedziwny sen…że mam dzieci (dwóch chłopców bliźniaków)…pamiętam, że czułam się tak prawdziwie dobrze, tak radośnie i spokojnie w tej całej sytuacji, która wydawała się być tak realna…nawet nie wiem jak to opisać taką mieszankę uczuć…obudziłam się właśnie z taką mieszanką…zmieszana nieco 😉

    Mimo, że temat dzieci jest tam gdzieś w mojej głowie na jawie, to w nigdy nie miałam jakichś nawiązań w snach (mimo, że do innych tematów dziejących się na bieżąco często bywały).
    Chyba Soñadora kiedyś pisała historię o chłopcu w swoim śnie, mam nadzieję, że to też jakieś proroctwo ;-))))

    ….albo już mi po prostu odbija 😀

    Miłej reszty niedzieli dla wszystkich 🙂

  9. Już od jakiegoś czasu miałam napisać, że Twój blog jest niebezpieczny…
    Wyciska łzy naprawdę w nieodpowiednich miejscach…! 😉
    Kiedyś pisałam – pamiętasz? Szukałam info o teście Roma.
    Wyszedł ok. Problemem okazała się torbiel endometrialna jajnika – 5 cm… od miesiąca biorę lek.
    Ale systematycznie zaglądam na bloga! Obecnie jeżdżę busem do pracy i w wolnej chwili czytam. Muszę idiotyczne wyglądać raz śmiejąc się od ucha do ucha, a za chwilę ukrywając łezkę – gapiąc się w telefon…
    Ale ten, co obok mnie siedzi nawet nie przypuszcza, że czytam piękną, emocjonującą historię życia.
    Buziaki dla Was! 🙂

    1. Zouza mi ostatnio się śniło, że byłam na końcówce ciąży i leżałam na łóżku na plecach. Chciałam się obrócić na bok, ale z troski o cenny brzuch chciałam go objąć rękami i przytrzymać, żeby łagodniej zniósł zmianę pozycji i jak poczułam dłońmi, że brzuch jest płaski to się obudziłam 😉

    2. Aniaja, pamiętam, że pytałaś o test Roma i chyba właśnie nie dalaś znać, jak wyszło. U mnie tez przez endometriozę było wskazanie na robienie tego testu. Biorę leki od kiedy skończyłam się starać o ciążę i mam święte życie, zero problemów.
      Rozumiem, że lek ma Ci pomóc uniknąć wycięcia torbieli?

      1. Nie dałam znać, bo jakoś to się wlokło, ciągle nowe problemy, ciągle „coś „.
        Już wydawało mi się, że wyszłam na prostą, wszystko jakoś się układało, a tu niestety wczoraj robione USG brzucha – torbiel endometrialna jak była 5 cm, tak jest. Ale na drugim dotąd „czystym” jajniku torbiel policykliczna 3,5 cm… I znów zonk. Ginekolog na telefon mówi , że tak może być… Mamy się zobaczyć za tydzień.
        Jaki lek bierzesz? Ja miesiąc Visanne, ale czuję dość często moją torbiekę…

  10. Pati zyje 🙂 w skrócie stał się naturalny cud, niespodziewany nieoczekiwany średnio już chciany(naprawde po ostatniej przygodzie tak zniecheciłam się do dzieci-mechanizm obronny w stylu po co mi to, dobrze jest jak jest- że chyba nie nadaje sie do pisania na blogu i wypowiadania się), wyszłam z założenia że jak ma być to będzie jak nie to nie. Plamienia od samego początku, serce było w pt w pon się zmyło, Cud się skończył. Widocznie tak miało być. Czekam sobie aż samo się oczyści jak nie to łyżeczkowanie. Jak Cud był to się plamiło jak Cudu nie ma już sie nic nie dzieje. Wiec czekamy jeszcze do pon. Szczerze wiem ze lepiej aby samo się oczyściło ale takie zawieszenie jest irytujące…i lepiej by bylo zakonczyć temat.

    1. Ohhh Pati 🙁
      Bardzo mi przykro. Szkoda, że tak się stało. Z drugiej strony dobrze, że przyjęłas taka „Strategie”… I tak boli…
      Ściskam mocno i przesyłam same pozytywne myśli :-*

    2. Kochana Pati, Pateczko, jest mi po prostu bardzo przykro. Twój mechanizm obronny na pewno działa dobrze, szkoda tylko, że musiałaś go uruchomić…
      Wiem, że dobrze się mówi, ale pewnego dnia, w najmniej oczekiwanym momencie, puzzle zaczynają się układać…

    3. Pati tak jak w przypadku Gai, nawet nie wiem co napisać, co byłoby odpowiednie 🙁
      Jedno wiem na pewno, nie mów, że nie nadajesz się do pisania na blogu, pisz kurde, ja chętnie poczytam tematy inne niż dziecięce 😉
      …nie jesteś sama z tym zniechęceniem i zmęczeniem tym wszystkim, serio…

      Tulam mocno

  11. Moj kot to kot morderca, wyobraźcie sobie, noc, włączony jedynie tv, ciemno na blacie, czarny zlew, schylam się by wyrzucić smieci i nagle wyskakuje mi nad głową ze zlewu czarny kot 🙂 Ogólnieuchodzi za chodzący fałszywy test ciążowy- podobno koty najszybciej wyczuwają zmiany. Przy pierwszej leżał dzielnie na brzuchu, niestety poleciała, przy drugiej wygrzewał się i układał nic to nie pomogło, a teraz nawet nie podchodził widocznie coś przeczuwał.
    My nawet śniadania nie możemy zjeść pierwsi bo stoi przy misce i drze pape. Je troche swojego a pozniej podjada poł dnia psie… Wet się dziwiła jak mógł złamać kieł – zjadł wątróbke i mu weszła między zęby to sobie wyjął i obecnie jest bezzebny z jednej strony. Za to jak mu zmieszałam tabletke na odrobaczenie z papu to sie zbuntował i półtora dnia nic nie jadł.
    Istny cyrk, nie wspomne już o biednym psie wracającym ze spaceru i nagle kot biegnie leci i skacze przez niego… 🙂
    Izuś napewno będziesz miała teraz jeszcze bardziej kolorowo 🙂

    1. Aromek ma w skłądzie Letrazol, wiec to to samo co Symletrol, Lametta, czy Femara. Na mnie clo nie działało, osłabiało endo, Lametta było oki ale miałam ja w połączeniu z Menopurem- jak nie mogłam dostać poj. ampułek Menoputu to Mensinorom mialam kupic. Od 3-5 dc Lametta a w 4dc 75jm menopur i 6dc 75jm menopur. Wowczas i endo było ładne i max 3 jaja wiec optymalna ilosc.

      1. Pati dzięki za odp. Ja w poprzednich staraniach jechałam na clo i gonal f. Udało się po wielu proba wychodowac 2 pęcherzyki i podejść do iui. I z tego jednego mamy dzidzie. Teraz startujemy od nowa. Niestety brak u mnie owulacji…coś się popierdzielilo…

  12. Laski, byłam wczoraj na wydarzeniu Mamy w góry. To jest takie zorganizowane wyjście w góry rodzin z dziećmi…. Może by tak Niepłodni w góry? (Dość niefortunna nazwa)….Jeden weekend. Jeden nocleg, ognicho, Beskid Żywiecki. ????

  13. No to my juz po zabiegu. O 14 weszlam z 20 min na wypelnianie papierow. O 15 obudzialm sie na pozabiegowce – standardowo mowilam ze ja to sie czuje oki i moge juz wyjsc o 16 wyjechalam o 17 w domku… uwielbiam godziny szczytu… no i sobie krawimy i siedzimy z podpacha i czekamy czy cycki nie rusza z produkcja jak ostatnio…
    Ma ktos moze z 2 tabletki dostinexu na zbyciu?

  14. Dziewczyny pomocy.
    Nie radzę sobie z Teściami… Tzn dziadkami Julki. Szlak nas trafia jak widzimy z mężem jak oni ciągle wkładają Julce do rąk telefon albo tablet.. Dobra.. Ona sama bierze ale cały czas puszczają jej bajki na you tubie, ona siedzi w tym tablecie jak zaklęta..
    Oni uważają że to jest wspaniałe dla dziecka.. Ze tak rozwija, otwiera dziecko na technikę… Z tego powodu są u nas ciągle afery.. My w domu nie pozwalamy Julce na tegego typu zabawy. Dziadek zamiast iść z dzieckiem na plac zabaw woli ja trzymać na kolanie I pokazywać piosenki na you Tubie… Czy ja zwariowałam I nie nadąża za duchem czasu czy to świat stoi do góry nogami? Macie jakieś przydatne linki specjalistów które przemówia im do rozsądku?
    PS na koniec dzisiejszego tabletowego spiecia usłyszeliśmy od teściowej że będzie robić z naszym dzieckiem co jej się podoba.. Ale jestem zła. Kipieeeee

    1. Anitt, a mąż się nie włącza? Nie może przemówić swoim rodzicom do rozumu? Ja mialam na kursie adopcyjnym jakieś prezentacje o wpływie tabletów i telefonu na dzieci, ale nie wiem czy znajdę źródło. Poszukam.

      1. On w sumie wywołał ta awanturę wczorajszą jkak zobaczył dziadka w akcji. Moja teściowa to ciężki przypadek.. Ja w tych awantura h nie biorę udziału. On im mówi co ma do powiedzenia ale to jak grochem o ścianę. Dlatego może jak coś przeczytają, zobaczą to dotrze do nich..

    1. podobno dzieci które cały czas mają włączone TV pozniej zaczynają mówić, sklecać zdania itp. Fakt ostatnio bez youtuba bym nie wytrwała z Bubą ale miała gorszy dzień ale po 2h „Jony jony” zgłupieć idzie, wiec dziwie się jak dziadki wogóle wytrzymują…

  15. Anitt linków nie mam, zresztą to co podesłały dziewczyny w pełni wyczerpuje temat.
    Fajnie że masz męża po swojej stronie, to ważne.
    Nie odpuszczajcie! Machniesz ręką na tą sprawę, pojawi się kolejna i kolejna.
    Ja też walczę z wiecznie włączonym TV jak jesteśmy u teściów, grającym chińskim badziewiem z bazaru którym chętnie obdarowują mi dziecko itp itd… 🙂 można książkę napisać.
    Trzymam kciuki!

  16. Dziewczyny to jak ruszyl temat youtube może macie pomysł jak odzwyczic dziecko od jedzenia przy nim. Nauczyliśmy syna jedzenia przy nim bo inaczej nie chciał jeść a miał slabe wyniki krwi no i zostalo tak. Próbuje Blw ale syn szybko się nudzi a cycek już ograniczam w dzień więc zależy mi aby coś zjadł.

    1. Atagad, ja mialam (i miewam nadal) ogromne problemy z karmieniem czymś oprócz mleka. Ostatnio testuję po prostu bardziej dorosłe karmienie – zupa nasza, tylko bez soli i pieprzu, za to z paleta ziół. Od razu się poprawiło, bo to jest po prostu smaczne. Często jak Oli nie chce jeść (nie bo nie), zaczynam od karmienia ręką. Karmie z palca lub daje mu do reki. Pomaga. Czasem daje mu też zabawkę w czasie jedzenia, bo rozumiem, że jedzenie go nudzi. Śpiewam. Daje łyżeczkę do zabawy, żeby ją lubił bez względu na okoliczności.

    2. A ja mam taki trik z jedzeniem że jak moja roczna Julka marudzi to daje jej łyżeczkę I mówię „nakarm mamę”.. Koniec końców ja zlizuje z brody jakieś resztki a ona ślicznie zjada cała miseczkę. A z tą łyżeczka to fajna nauka na przyszłość. Fajnie jak dziecko ma cel..nie tylko sama łyżeczka co się znudzi ale musi cię nakarmić a to już frajda 🙂

  17. Hej Dziewczyny. Chciałabym abyście przeczytaly ten list . Napisała go moja kuzynka , która baaardzo mi pomogła jak nie mogłam zajść w ciaze. Nie rozmawiałam z nią kilka lat ,zero kontaktu aż nagle wyczuła że U nas jest „ten”problem. I sama zaczęła do mnie pisać, dzwonic. choć mieszka w USA to cały ten etap w życiu przeszłam z nią… miłego czytania

    http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,66725,23443939,wierze-ze-doczekam-dnia-gdy-nieplodnosc-bedzie-traktowana-odpowiednio.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_wysokieobcasy&disableRedirects=true

  18. Hej Izo, u nas pieknie zadziałało BLW, polecam gorąco 🙂 dzidzia sama je rączkami, bez łyżeczki i sama wybiera pokarmy spośród proponowanych oraz ich ilość. Potrzeba cierpliwości, ale efekt jest taki, ze dzieć po prostu lubi jeść 🙂 Pozdrawiam bardzo ciepło

    1. En, powoli się uczymy jedzenia rączkami z rzeczy zaproponowanych przeze mnie ale to idzie bardzo powoli. Dzięki Bogu jest lato i nie muszę prać tyle ubrań z jedzenia, piore głównie synka 🙂

    2. En, to zależy od dziecka i rodziców. My długo mieliśmy etap „słoiczków”. Przy naszym aktywnym trybie życia nie wyobrażam sobie lepszego rozwiązania. Potem było coś w stylu BLW, ale córcia miała już prawie rok.
      Również lubi jeść, nie wybrzydza, w żłobku od początku jadła więcej warzyw i owoców niż wszystkie pozostałe dzieci razem wzięte.
      Dodatkowa zaleta jest taka, że nadal niektóre słoiczki lubi (ma prawie 2,5 roku) co bardzo ułatwia długie podróże czy wycieczki. To jest taka żelazna porcja, ostateczność, gdy złapie ją głód a my nie mamy nic lepszego.
      Jak była mniejsza to czasami zdarzało nam się podjechać w czasie wycieczki do Rossmana, kupić łyżeczkę i słoiczek – i posiłek gotowy.
      Nie każde wyjście da się idealnie zaplanować. A my od zakończenia połogu w weekendy często tylko noce spędzamy w domu ( i to też nie zawsze).
      Żadna z metod nie gwarantuje że dziecko będzie lubiło jeść. Jak również żadna tego nie wyklucza. Najważniejsze jest żeby dziecko zdrowo się chowało i wszyscy (również rodzice) byli szczęśliwi 🙂

  19. Hej dziewczyny; pozdrawiam Was serdecznie i czesc Ninka – jesli chodzi o mnie to zawsze kiepsko przechodziłam punkcję (3 razy) i zawsze mnie bolało. (Całe leczenie luz; zastrzyki etc a po punkcji zwłaszcza pierwszego dnia tragedia). Za pierwszym razem bolało mnie 2-3 dni a za drugim i trzecim razem bolało mnie 2 dni. Pamietam jednak, ze podczas sikania to tak do tygodnia bolały mnie chyba jajniki albo cos w ich okolicy. Ten czas po punkcji zawsze był dla mnie ciężki choc np moja przyjaciółka czuła sie dobrze wiec jak widac każdy ma inaczej. Trzymaj sie a gdyby cos Cie niepokoiło to kontaktuj sie z lekarzem.

  20. Dziewczyny,
    zamieszczam grzecznościowo informacje o lekach do odstąpienia (za koszt przesyłki) lub do odbioru osobistego w Krakowie:
    2 opakowamia Estrofem’u (wazny do 08.18) i 1 i pol opakowamia Luteiny podjezykowej (wazna do 02.20)

    Kontakt przeze mnie 🙂

  21. Witajcie. Wracam po przerwie z nowinami.
    Po dzisiejszym maratonie lekarskim same dobre wiadomości.
    Okulistka zadowolona. Retinopatia w prawym oku wreszcie się wycofuje.
    Chirurg kazał traktować jak zdrowe dziecko dopóki nic się nie dzieje.
    Krew udało się pobrać.
    Kardiolog się zdziwiła, że ubytek się tak ładnie zamyka, bo w tej lokalizacji rzadko się naprawiają same. Operacja na pewno nie będzie potrzebna.
    Następna wizyta u okulistki za dwa tygodnie, nie za tydzień jak poprzednio.
    Chirurg i kardiolog we wrześniu, tak jak neonatolog.

    1. Wężon, dawno mnie tu nie było i jeszcze nie miałam okazji pogratulować Maleństwa – gratulacje serdeczne!!! I cieszę się, że pomimo trudności wszystko dobrze się układa! :-). Trzymajcie się

  22. Jaka tu cisza… Ja byłam ostatnio na kontroli. Pół roku leczenia za mną, został jeszcze rok. Wszystko jest ok. Lekarz mówi że nie ma żadnych ognisk endometriozy. Po leczeniu, jak już wróci mi miesiączka, chce żebym naturalnie spróbowała zajść w ciążę. Oczywiście na cyklu monitorowanym. Niby fajnie, ale ja nie jestem do tego przekonana, a mój mąż jeszcze bardziej. Zraziliśmy się już do tak wielu lekarzy, że nie wiem na ile to faktyczne szanse, a na ile wyciąganie kasy. Dodatkowo nie wychodzą nam za bardzo takie starania. Presja i stres za bardzo nas zjadają. Zastanawiam się czy to będzie miało sens. Może zdecydujemy się na starania bez monitorowania cyklu. Jak się uda to fajnie. A może powinnam oszczędzić sobie zdrowia i podejść od razu do in vitro? Takie myśli, a jeszcze rok przede mną 😉 Dzisiaj kolejna bliska przyjaciółka rodzi syna. Wszystkie na raz pozachodziły. Już się nawet przyzwyczajam do dyskusji o dzieciach, bo inne tematy odeszły w zapomnienie 😉

  23. mondom ja odpuscilam starania, odpuscilam wszystko, nie chcialam podchodzic po mrozaka, po tylu wizytach u lekarzy i ciagłej opini pani normalnie nie zajdzie zaszlam… i to nie w polowie „cyklu” ale pod koniec wiec rozne rzeczy sie dzieja, jak masz sile dzialaj dalej. In vitro mi nie wyszlo zupelnie a monitoringi i lekkie stymulacje tak, wiec głowa do gory 🙂

  24. Pati właśnie nie chcę się znów zafiksować na tej całej procedurze monitoringu… jeśli faktycznie mam szanse na naturalne zajście to chyba wolę spróbować bez tej całej otoczki.. Zrobić badania podstawowe, brać witaminy i normalnie żyć. Jak się uda to super. Jeszcze daleko więc może mi się pięć razy zdanie zmienić 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *