Poszukiwana

Dziewczyny, piszę w imieniu dziennikarki z TVP Marty Kielczyk: jest zaproszenie do studia telewizyjnego w Warszawie, do programu na żywo – żeby od ludzkiej strony opowiedzieć o staraniach o dziecko z in vitro, o procedurze, czasie jaki trzeba na to poświęcić. Czy któraś z Was pójdzie? Chodzi o 18.00 jutro (niedziela)

 
W tej sprawie mozna napisać na adres panorama@tvp.pl 
 
Możecie tez zostawić swój kontakt tutaj lub napisać do mnie 😉
 
*
 
Prawie zdecydowałam się sama, ale… znowu jestem na kilkudniowym urlopie. Znowu przepłynęłam jezioro wszerz, jak rok temu. Nabieram sił 🙂

0 komentarzy

        1. t.vik, teraz to akurat fajne pytanie, bo będę wyglądała urlopowo. Łódką wracałam 🙂 Dodam na usprawiedliwnienie, że siły jeszcze miałam, ale wymarzłam za bardzo.
          A Ty pływasz czy tak zagajasz?

          1. Pływam 🙂
            Jak tylko mogę i kiedy tylko mogę. Woda to moja pasja. Pobliskie jeziora przepływam wszerz i wzdłuż 🙂
            Teraz, odkąd mamy córkę, to niestety nie bardzo mam na to czas, ale jak syn był mniejszy, kupiłem mu kajak i często bawiliśmy się tak, że zakładałem płetwy i ciągałem go w kajaku właśnie wzdłuż jeziora. Opowiadanie o jednej takiej wycieczce, jeśli ktoś chce poczytać, jest tu:
            http://pragnieniedziecka.blog.pl/2014/07/10/perpetuum-mobile-maszyna-doskonala/
            Temperatura wody nie gra dla mnie roli – zimą też idzie dobrze 😉 wręcz im zimniej, tym lepiej 😀
            A Ty kiedyś miałaś (specjalnie dla mnie) coś napisać o chyba zorzy polarnej, pamiętasz?
            Pozdrawiam.

          2. To było coś w związku z Twoim pływaniem, ale jeśli nie pamiętasz, to nie szkodzi – nie czuj się postawiona pod murem – tego nie chciałem 🙂 po prostu jestem ciekaw wszelkich przygód związanych z pływaniem 😉

          3. Pamiętam o zorzy, napisałam, że kiedyś zrobię dla Ciebie o tym wpis, nie sądziłam że Ty pamiętasz, ale z pływaniem miało to tylko taki związek, że i tu i tu zrealizowałam mniejsze lub większe wyzwanie, marzenie 🙂

      1. A ja też dzisiaj pływałam, ale w basenie – jeziora mnie jednak nie zachęcają do takich wyczynów, wolę przewidywalne akweny 😉 Ale za to nie muszę łódką wracać 🙂

          1. Czuję się dobrze, dolegliwości pierwszego trymestru mam już za sobą. Usg genetyczne i badania prenatalne mamy za sobą i wg nich jest ok. Leci nam 16 tydzień. I jak dotąd jest dobrze. Gdzieś tam oczywiście jakaś obawa jest zawsze, ale nawet lekarz pozwolił się ostrożnie cieszyć. Będziemy mieć córkę i to nas też bardzo cieszy. Do pracy nie chodzę, wzięłam zwolnienie jeszcze pod koniec I trymestru bo średnio sie czułam i już postanowiłam nie wracać – za dużo stresu, za dużo dziwnych korporacyjnych klimatów, niespodziewanych nadgodzin, chcę spędzić ten czas w spokoju, higieniczne, celebrować go i mieć komfort odpoczynku w każdej chwili. Marzę o tym, żeby pojechać gdzieś na mały urlop z mężem, jeśli lekarz pozwoli, może uda się w II połowie sierpnia, pewnie nad morze, albo Mazury, kto wie. W góry się raczej nie nadaję 🙂

          2. Ruda, to się bardzo cieszę, że nie zasuwasz z córą z korpo 🙂
            Gdybym ja była w zdrowej ciąży, myślę, że bym pojechała na urlop z mężem, bo to co w głowie też jest ważne. Spokój, uśmiech 🙂
            Ale oczywiście łatwo się mówi… 🙂

  1. Iza, zazdroszczę tego pływania 🙂 Tak pozytywnie, oczywiście 🙂 Ja nie pływałam w jeziorze odkąd poznaliśmy się z M. On nie pływa… a ja sama nie lubię… Ale co roku mam nadzieję, że wrócę 🙂
    Nabieraj sił, Kochana 🙂

    A odnośnie tej Panoramy – coś faktycznie było? Bo ja przegapiłam to wydanie…

    1. Równoważnia, ze mną popływaj, ja zawsze 🙂
      W końcu nie udało się nikogo znaleźć z tego co wiem, był inny temat.
      Głupio mi, że we własnej sprawie brakuje mi odwagi, żeby stanąć oko w oko ze wszystkimi. Jaj mi brakuje, bo boję się… reakcji pracodawcy…

      1. Iza, dobra, popływamy, jak tylko będę w kondycji 🙂 Juppi 🙂

        Co do Panoramy – to w sumie rozumiem ten brak odwagi. Mimo iż w najbliższym otoczeniu generalnie wszyscy wiedzą (tzn wiedzą lub mogli się domyślić), to raczej nie wyjdę na ulicę i wszem i wobec nie będę rozgłaszać. I tak naprawdę nie chodzi mi o mnie, ale o dziecko. Może jak już się pojawi i dorośnie, to będą inne realia… a może nie… A małe miasteczka dodatkowo rządzą się własnymi prawami… i wolę myśleć na zapas.
        Każdy więc ma swoje powody… bo nasze społeczeństwo jest „tolerancyjne” w różny sposób.

    1. Hej Ewelka, dzwoniłam do Gamety. Jest tak jak pisałaś. Niestety Akuk napisała, ze nie jest tak łatwo, ze stymulacja i tak najwcześniej na jesieni (a pewnie przeniosła sie już wcześniej). My teraz wyjeżdżamy na wakacje, po powrocie będzie połowa sierpnia, przeniesienie trwa do 3tyg. Będzie już wrzesień. Ja wracam do pracy i nie mam co liczyć na „elastyczne godziny pracy”, a do Rzgowa trzeba dojeżdżać. Już i tak od listopada miałam przerwę od swojej stałej pracy, wlasnie na projekt in vitro. Nie pozostaje mi chyba nic innego, jak tylko czekać na kolejna szanse w Novum.

      1. Byłam w Gamecie w czerwcu. Na pierwszą wizytę czekałam ok. 3 tygodni (do konkretnego lekarza). Na następną kazał umówić się dopiero we wrześniu, wtedy będzie wiadomo czy załapię się na refundację.
        Przez ten czas fakt, zrobiłam usg, odwiedziłam endokrynologa, porobiłam kilka badań. Ale czekanie i tak dobija.
        Biję się z myślami, czy nie machnąć ręką na refundację i podchodzić komercyjnie, szybciej. Bo jeśli we wrześniu nie będzie już kasy na refundację, to tylko tracę czas.

  2. Hej dziewczyny
    Z racji tego ze wsrod nas jest bardzo wiele historii i przeróżnych przypadków, bądź tez naszych bliskich chciałabym zasięgnąć rady, bo ani Google mi nie pomogły, a z wizyta u lekarza szczerze mówiąc zwlekam, prawde mówiąc spodziewam sie ze mnie odeślą z kwitkiem, wiec szukam jakiegoś punktu zaczepienia i mimo wszystko wolałabym wiedzieć czego oczekiwać od lekarza.
    Mianowicie z problemem borykam sie od sprzed weekendu, i chodzi o ból prawej strony ciała od biodra w gore po całe ramie promieniejące aż po palce..dodam że nic sie nie wydarzyło, żaden upadek ani nic takiego. Jesli miałabym porównać odczucia do najbardziej przypominającego owy ból to jak palące zakwasy, po ostrym wysiłku. I o ile biodro i odcinek lędźwiowy szybko bym przypisała do rozszerzajacej sie miednicy itd. Tak reszta ciała mnie zadziwia…jakies teorie? Cos? Ktoś? …

      1. hej,
        chyba wina rozszerzajacej sie miednicy, ktora cos moze uciskac, w kazdym razie zrobiono mi na poczekaniu badania by wykryc ewentualne bialko w moczu, nic nie bylo wiec mnie puscicli do domu i na dalsza analize krwi i moczu czekam nadal. zmienilam tabletki w ostatnim miesiacu, moze mam jakies braki, bo mi oko i miesnie skacza, wiec dostalam konska dawke na uzupelnienie no i wracam do starych witamin.
        do tego wyszlo mi zbyt wysokie cisnienie ktore musze codziennie kotrolowac, jesli bedzie sie utrzymywac to leki na nadcisnienie, bo w ciazy niby jest niebezpieczne.
        Ale nic to. Najbardziej mnie przerazila wizja jakiejs infekcji, wiec wole dmuchac na zimne, tyle juz nieszczesc bylo z tego powodu..
        a ja sie zblizam do momentu kiedy ostatnio wszystko sie skonczylo, wiec nie ukrywam ze podswiadomosc mnie atakuje ze wszystkich stron. Fizycznie. Noca. Choc nie chce odczuwam strach. Ale ide dalej, to juz wielkie szczescie. wiem to.
        dziekuje za troske :* Ciesze sie ze odzywasz :)) Ogromnie.

        1. mojra, cieszę się, że jesteś już tak daleko. Ciśnienia pilnuj, bo to jest bardzo niebezpieczne. Jarka pierwsza córka jest wcześniakiem z powodu nadciśnienia ciążowego. Nie miała tyle szczęścia co Laura. Jest poważnie upośledzona psychicznie.
          Potrafię sobie wyobrazić Twój strach. Te przejścia okradają nas nie tylko z radości starań, ale i z normalnej ciąży, bez strachu o każdy kolejny dzień.

          1. wezon,
            jakis czas temu przeczytalam Twoj blog, bylam ciekawa jak to wygladalo na biezaco, doszukujac sie chyba jakis znakow… ale faktycznie NIC. zmrozilo mnie kolejny raz, ze az tak nagle wszystko sie moze skonczyc, ale i dalo wiare, ze czasem bywa szczescie w nieszczesciu.
            prawda taka ze dopoki nie wezme żywej córki na rece, nie obejrze z kazdej strony to nie uwierze, ze i mi moze byc dany happy end. A jak ja zajde tak daleko, to i Tobie sie uda, Izie, i kazdej z nas po kolei. Czas na to.

          2. Mojro, tak, nie było żadnych znaków. Wyszłam z wizyty u ginekologa, który powiedział, że wszystko jest idealnie, a pół godziny później leżałam na podłodze w łazience w żłobku czekając na karetkę, obłożona ręcznikami, bo cała byłam mokra od wód płodowych. Tak samo teraz nie było żadnych znaków.
            I wiem, że to okropnie zwiększy mój strach przy ewentualnej następnej ciąży. Bo nie będę mogła uspokajać się, że jest OK, bo świetnie się czuję. Każdy dzień będzie nasycony niepewnością. Teraz myślałam, że się udało, czuję się bardzo dobrze, pierwszy trymestr minął, zacznę się martwić w połowie ciąży. Los pokazał, że nigdy nie mogę czuć się bezpiecznie.

          3. Czytam tego bloga od niedawna. Nie znam Cie zupelnie, ale dlaczego Ty wszystkich straszysz Wezon?
            Mojra nie przejmuj sie! I nie stresuj! Wszystko bedzie dobrze, nie sluchaj nikogo i nie czytaj netu. Wyluzuj i czekaj na swojego malucha! Trzymam kciuki za Ciebie !!!

          4. Cześć Chillująca. Ja odbieram Wężon inaczej, niż Ty. Nie straszy, tylko sama się boi. Każdy ma swoje demony.

            Co u Ciebie słychać, Chilująca? Pewnie nie zawitałaś na blog dla hobby…

    1. KassWarz 🙁 przytulam Cię, przykro mi strasznie z Tobą i Twoim mężem 🙁

      Nadzieja jest nafaszerowana drożdżami, co uskubiesz, to rośnie od nowa. Czasem nawet jak nie chcemy.

      Nie mogę się doczytać ani sobie przypomnieć – masz jeszcze zarodki?

      1. Dziękuję kochana, jakoś dobrze działają na mnie Twoje słowa, i tak siedzę i czytam sobie ciebie, twój blog po raz kolejny już od nowa. I trochę sobie chlipię bo k…wica trafia człowieka jak sobie o tym wszystkim pomyśli. Mąż ma dziś urodziny- 35te, taki gift od losu jak zawsze dostaliśmy. Tak mi go dziś strasznie szkoda, tak mi wobec niego przykro 🙁 Zresztą po całej linii życiowo się kiepści. W sumie dlaczego by miało być inaczej? U nas zawsze wszystko na raz 🙁
        Próbuję się łapać jakiś głupot, remont sobie wymyśliłam, farby będę oglądać, planować może mi to głowę na chwile choć zajmie. No i do N. muszę zadzwonić, co w takie sytuacji z ich genialną piosenką na linii jest po prostu „cudowne”- głupota, ale boli.
        Mrozaki mamy, jeszcze dwa – 3 i 1. Teraz podali mi 3, ale nic nawet najwyraźniej nie drgnęło. I tysiąc myśli- why??? Czy coś badać, czy po prostu liczyć, źe kolejne crio się moźe uda. I jak to wszystko znowu ogarnąć, jak od września spowortoem do pracy i urlopu brak. Ale wiem, źe cholibka dam radę, znowu pojadę, znowu to przeżyję, bo te drożdże tak jak piszesz pewnie urosną od nowa…

        1. Dobre dusze cierpią najbardziej. Serce Ci pęka nie nad własnym nieszczęściem, a smutkiem Męża. Ja dzień, dwa po 36. urodzinach męża dostałam metotreksat na obumarcie ciąży. Takie mamy wyboje na swoich drogach, my, Wy, ale kochamy miłością nie do zniszczenia.

          KassWarz, nie wiemy, dlaczego te crio nie wychodzą. Czasem jedenaście nie wyjdzie, a 12. (kto by się spodziewał) zaskakuje.

          U mnie piosenka na linii w N. też wyciska łzy – chyba najczęściej złości 🙁

          Nie masz urlopu – fatalnie 🙁 Ale masz jeszcze Mrozaki – wspaniale 🙂
          Może jeszcze w sierpniu spróbujesz? U mnie lekarz po nieudanym transferze pozwalał miesiąc w miesiąc.

        1. Transfer mój drugi, wczesniej miałam icsi bez transferu bo nie było blastocyst ( niedotrwały),kolejne icsi- pierwszy transfer poronienie, a teraz drugi i nic, zupełnie nic nie ruszyło. Dwa mrozaki czekają, tylko, ze już słabsze.

  3. KassWarz, mi tez przykro i usciski.
    Mnie co prawda invitro nie dotyczy ale sporo czytalam bo dotyczy mnie problem komorek jajowych slabej jakosci, zwlaszcza ostatnio jeden watek dotyczacy in vitro z badaniem zarodka pod katem wad i nieprawidlowosci. Jest w necie dluuugie forum na ten temat. Nie piszesz czy mialas robione takie badania.A z tego co ja wyczytalam i o czym czesto tez mowia lekarze, to ze w wiekszosci nieudane invitro to wadliwy zarodek. Dziewczyny z forum o ktorym pisze takie wlasnie badania sobie robily, i wiele z nich pisalo, ze po przebadaniu kilku zarodkow okazywalo sie ze jeden tylko jest zdrowy. I niekoniecznie dotyczylo to dziewczyn zaawansowanych wiekowo, rowniez te ponizej 30 stki mialy takie wyniki. Byc moze wiec zarodek ktory Ci podano takie wady mial, i w dalszym podziale obumarl….Musisz miec nadzieje, i probowac dalej, i wierzyc, ze zarodki ktore Ci jeszcze zostaly sa zdrowe. Moj lekarz endokrynolog mial pacjentke ktorej udalo sie 11 invitro, wczesniej ani razu nie miala bety ciazowej. A to 11 zaskoczylo.

  4. KassWarz,bardzo mi przykro. Niestety nie mamy gwarancji, ze in vitro da nam upragniona ciąże. Już o tym wspominałam, ale jeśli nie ma podstaw by podejrzewać, ze jest inaczej, najprawdopodobniejszą przyczyna są nieprawidłowe zarodki. Musimy próbować.

  5. Margaritka jak przed urlopem złożysz papier to po powrocie będziesz już przeniesiona. Możesz już sobie nawet umówić wizytę na drugą połowę sierpnia! Może to lepsze niż czekać na coś co nawet nie wiadomo kiedy będzie. Ten papier dostajesz w klinice w której teraz jesteś. Wpisujesz pesele i Wasze podpisy. Tyle.

  6. Margaritka daj znać po wizycie.
    Ja już po histeroskopii. Trwała 45 minut. Polipa nie bylo Ale okazało się że mam zbyt wąski kanał szyjki macicy i mi go poszerzono.

      1. Właśnie nie wiem do końca. Też mnie to zastanawia, ale podobno jak poszerza to później się udaje transfer. Podejrzewam że jest to bardziej efekt scratchingu, a nie poszerzenia. Ale nie znam się. Poszerzal narzędziami.

  7. W ogóle dziewczyny dziękuje za słowa wsparcia i otuchy. Walczyć będę dalej, nie poddam się to pewne, tylko mam nadzieję, że w końcu sie ta walka uda, a nie będzie trwać w nieskończoność, na razie zajęłam się remontem i ewentualnym kombinowaniem co robic dalej, wiec głowę mam w miarę zajętą i po prostu żyję 🙂 zreszta jak każda z nas – upadamy, podnosimy się i zasuwamy dalej…

  8. Witam,jestem tu całkiem nowa i przez przypadek weszłam na tego bloga. Ja jestem po dwòch transferach, z czego dwie ciążę i dwa poronienia. Wcześniej miałam też jedną ciążę z inseminacji. Zostalam wysłana do lekarza, który jest specjalista w zakresie genetyki i immunologii. Wykonalam razem z mężem szereg badań i teraz już wiem co jest przyczyną. Mój lekarz w klinice wie jak teraz mnie odpowiednio przygotować do transferu. Niestety to trochę kosztuje czasu, pieniędzy i stresu ale chyba warto znaleźć przyczynę zamiast błądzić we mgle.

    1. Hej Mróweczko.
      Lekarze też mają różne stanowiska, co do szukania przyczyn poronień. Jednak bardzo popularne jest stanowisko, że to słabe zarodki są winne, bo natura tak chciała.
      Szkoda, że w pakiecie badań związanych z niepłodnością (czy też po pierwszym niepowodzeniu) nie bada się z automatu chociażby immunologii.
      Ale w świetle dyskusji toczącej nad Polską, te badania na długo jeszcze pozostaną poza refundacją, co oznacza, że nie każdy będzie mógl je zrobić.

      Dobrze, Mróweczko, że u Ciebie badania wykazały przyczynę problemów (już nawiązuję do posta poniżej ), choć nie wyobrażam sobie, że możesz być jadowita…

      Dostaniesz na to jakies leki? Encorton?

  9. Izo, wrócę na chwilę do tematu posta. Też się zastanawiałam przez chwilę, ale myślę, że takie zapraszanie z dnia na dzień to trochę zbyt mało czasu. No i na żywo jest niebezpieczeństwo, że się zatniemy, stracimy język w gębie itp. Lepszy byłby nagrywany program. No i poza tym, co mogą puścić w panoramie? 30 sekund wypowiedzi?

    1. Pewnie, że to jest za późno dla większości z nas, ale jeśli istniała jakakolwiek szansa, że ktoś mógł się zdecydować, zamieściłam wpis. Może taki spontan byłby lepszy niż miesięczne planowanie i stresowanie.
      Tam z tego co wiem było około 3 minut czasu na rozmowę – to już jest bardzo dużo… 🙂

    1. Nie wiem czy mogę tak rzucać nazwiskami,ją leczylam się w Warszawie w klinice endokrynologii ginekologicznej i ogolnej ul.Przanowskiego,wyszukane w Internecie numer i zadzwonił ale dopiero pod koniec sierpnia albo na początku września bo teraz lekarz jest na urlopie. Mi wyszło dużo rzeczy ale najważniejszy problem u mnieto defekt autoimmunologicznych (profesjonalną nazwa „autoimmunizacja p-fosfolipidowa”). Dodatkowo jakieś ukryte stany zapalne i genetyczne sprawy. Czyli ogólnie rzecz biorąc nie jest za fajnie. W skrócie mówiąc jestem ” jadowita” od środka. Jak tylko pojawi się w moim organizmie jakieś ciało obce (zarodek ma połowe genów od mojego męża więc traktuje to jak ciało obce) to zaraz zaczyna produkować przeciwciała żeby je zwalczyć. Albo nie pozwala się zagniezdzic a jak nawet uda się zagniezdzic to blokuje dopływ krwi,robią się skrzepy i ciąża obumiera. Tak to można w skrócie wyjaśnić.

      1. Jeśli zależy Wam na wymianie nazwisk lekarzy to jednak proponuję przez maile na prv (skontaktuję Was ze sobą jak będziecie chciały), same nie podajemy swoich nazwisk, więc nie chcę nadwyrężać netykiety 🙂

        Kochana jadowita Mrówko, szkoda, że jest nas tak dużo, ale fajnie, że dołączyłaś i dzielisz się doświadczeniem!

  10. Przepraszam za błędy ale komputer wprowadza autokorekte i nawet nie zauważyłam błędów. Może tylko jeszcze jedno dodam, iż mój lekarz w klinice po dwóch transferach zakończonych poronieniem powiedział że nie pozwoli na więcej podejść jeśli nie zbadam się immunologiczne. Na in vitro byłam skierowana ze względu na niedrożność jajowodów i myslalam że to jest mój największy problem, a jednak ciągle mnie coś zaskakuje.

  11. Mrówka, przykro mi, ze Twój organizm tak reaguje:( z drugiej strony, dobrze ze znasz przyczynę, może teraz będzie łatwiej o ciąże, kiedy wprowadzisz odpowiednie leki?(nie wiem zupełnie, co sie robi, kiedy nasze organizmy zwalczają ciąże:/)
    Ja jestem po wizycie w Novum, w październiku mamy dzwonić i dowiadywać sie o możliwość kolejnej stymulacji. Jeśli nie załapiemy sie na dodatkowa kasę na jesieni, to normalnie ruszamy w styczniu. Tak czy siak na listopad sie umawiam do swojego lekarza i tym razem pójdziemy długim protokołem, z antykoncepcja wcześniej, wiec od końca listopada bede na tabsach, tak zeby w styczniu już nie tracić na to czasu. Kliniki raczej nie zmienimy. Lekarz powiedział, ze jedyne co możemy zrobic to immunologie wlasnie, ale on nam nie poleca, uważa ze to niewiele nam da. Podobnie jak z dna plemnika, powiedział ze nawet jak jest duża fragmentacja, to on by nie szedł w kierunku dawstwa, bo widział już ciąże przy bardzo dużej fragmentacji, a nawet jak jest ok., to ciąż czasem nie ma. Twierdzi ze trzeba próbować, nic więcej. Ja ta immunologie chociaz bym zrobiła, ale nie wiem jak sie do tego zabrać:/
    Podsumowując, zostajemy w Novum, a w międzyczasie robimy badania (albo i nie).

    1. Podobnie miała ta moja B. Najpierw wyszła wrogość śluzu, myśleli, że inseminacje rozwiążą sprawę. Potem się okazało, że wrogość jest ogólna. I to akurat na niego. Z tysiącem innych facetów miałaby dziecko bez problemu, a męża zwalczała. Mówiąc w uproszczeniu, miała na niego uczulenie.
      Na pewno clexane od początku ciąży, żeby nie dopuścić do skrzepów, encorton na lekkie obniżenie odporności. Ale to też nie pomagało. Byli w Łodzi u jakiegoś słynnego immunologa – cudotwórcy dla jednych, szamana dla drugich. Brała szczepionki odczulające, z osocza krwi męża, żeby przyzwyczaić organizm do jego komórek. Też nie pomogło. No ciąża obumarła w 10 tyg. a nie 7.
      Później były pomysły, żeby w ogóle zniszczyć jej odporność. Zastosować chemię jak przed przeszczepem, żeby w ogóle nie miał organizm siły niczego zwalczać. Ale na to się nie zdecydowała, bo całą ciążę musiałaby przesiedzieć w izolatce i nie wiadomo, czy by z tego wyszła żywa i z jakimi efektami na przyszłość. Ale podobno są tak zdesperowane kobiety, że się na to decydują.
      Potem ktoś wymyślił, że organizm czuje się za słaby na ciążę, „boi się” dodatkowego obciążenia i należy nie osłabiać odporność, nie siłą, tylko miłością – wzmocnić odporność, żeby nie czuł zagrożenia. I to w końcu zadziałało. Najpierw ciąża biochemiczna, a w następnym transferze silna, zdrowa ciąża, bez żadnych zagrożeń i niespodzianek ( ale to był 13 transfer, więc sporo przejść po drodze). Całą ciążę bierze clexane, bardzo długo utragest, no i do ukończonego 12 tygodnia co tydzień jeździła na jakieś magiczne zastrzyki odpornościowe, poprzedzone za każdym razem badaniami krwi. Bo w nadmiarze też by zaszkodziły.
      I we wrześniu poród.
      Ale miała tyle szczęścia w nieszczęściu, że ma szczęście do ludzi, zawsze trafi na odpowiednie osoby. Prowadzi ją od początku szefowa Novum (pierwsze podejścia to był jakiś program badawczy nadzorowany przez szefostwo). Postawiła sobie za punkt honoru doprowadzenie do porodu i szukała po świecie. Jest dostępna o każdej porze dnia i nocy, wysyłała do znajomych specjalistów, którzy przyjmowali o północy, bo Pani K. się nie odmawia. Nieraz prowadziły rozmowy o drugiej w nocy. B. jest traktowana jak super VIP. Domownik kliniki.
      Do tego stopnia, że pani K. sama chce przyjąć poród, czego od lat praktycznie nie robi, bo chce mieć kontrolę do końca, żeby nikt czegoś w ostatniej chwili nie zepsuł.
      Gdyby B. nie miała takiego szczęścia i lekarze traktowali by ją normalnie, a nie stawali na głowie i rozpytywali po konferencjach, to pewnie i 30 transferów by nie pomogło.

      1. Wężon, kiedyś już opisywałaś dokładnie o B, ale ta historia jest niesamowita. Trochę jak bajka o Kopciuszku dla nas tutaj…
        Grzechem jest powiedzieć, że zazdroszczę B, bo za nią lata cierpień, więcej, niż jeden człowiek ma czasem przez całe życie.
        Ale cieszę się, ze takie rzeczy się zdarzają i przypominaj nam o B, jak będziemy mieć zadyszkę.

        1. Iza, każdy Kopciuszek musi spotkać dobrą wróżkę, żeby odmienić los. Sam nie zdziała wiele.
          Obyśmy wszystkie tu trafiły na dobre wróżki.
          Wiesz, jakieś mam zaufanie do tego lekarza teraz. Promieniuje od niego przekonanie, że wie co robi. Może ten będzie wróżką? Bo poprzedni był złą macochą trochę.

    2. Margaritka, dobrze, że jakiś plan masz. A czemu długi protokół? Przecież nie miałaś za dużo zarodków.
      Tak sobie teraz pomyślałam, co by było, gdyby czekając na stymulację z programu zrobić podejście komercyjne. Skreśliłoby to z programu?
      Jak w ogóle dadzą mi podejść i ten transfer nie wyjdzie, to nie będę czekać. Nie mam czasu nawet na 3 miesiące. 3 miesiące to jest stymulacja i dwa transfery. Najwyżej na żadne wakacje nie pojedziemy.

  12. Ją też się lecze w Novum więc najwidoczniej każdy lekarz inaczej prowadzi,ja też jestem przed kolejną stymulacja i mi kazali dzwonić na początku listopada tym razem krótki protokół bo mi za szybko rosły pęcherzyki. Ale watpie zeby dostali pieniadze wiec raczej styczen. Na to co ja mam to nie bierze się leków tylko szczepionki z limfocytami mojego męża. Po to żebym nie była na niego „uczulona”:-)

    1. O Mrówko, właśnie powyżej napisałam to samo o mojej przyjaciółce. Też brała te szczepionki. Niestety, jej nie pomogły. Zaliczyła kolejne 6 nieudanych transferów.
      Mam nadzieję, że u Ciebie zadziałają. Jeśli nie, to powiedz, że słyszałaś o odwrotnej metodzie – podnoszeniu odporności w takich sytuacjach.

  13. Dziewczyny mam pytanie chyba z innej beczki. Nie wiem czy już któraś poruszała ten temat. Czy borykałyście się z depresją ciążową? Jestem w 9 tc. Po raz pierwszy w życiu słyszałam bijące serduszko swojej kruszynki. I chyba powinnam skakać pod sufit. Ale… No właśnie jest ale. Nie mam siły na nic, nigdzie nie chce mi się wychodzić, w pracy siedzę jak na skazaniu, rozmowy przez telefon nawet z przyjaciółmi i rodziną są dla mnie koszmarem, wahania nastroju gorsze jak przy PMS, jedzenie w zasadzie mogłoby nie istnieć – niby czuję głód i mdłości, ale zmuszam się żeby coś przełknąć. Ledwo się zaczęło a już mam dosyć 🙁 Czytam, że takie stany są normalne dla pewnej grupy kobiet (szczególnie po przejściach i leczeniu). Czy ktoś tak miał? We wtorek idę do lekarza i podpytam jak z tym walczyć i jak z tym przeżyć.

      1. Kochana Kasiu, pociesze Cie lub nie, ale wydaje mi sie to normalne z perspektywy czasu, pamietam jak dzis ok 8tc, gdy nikt niczego nawet niepodejrzewal, kolega pokazal mi filmik ze swoim siostrzencem, przysiegam ze najpierw probowalam ukryc lzy, ale gdy tylko spojrzal na moja twarz oczekujac chyba usmiechu, mnie polecialy jeszcze bardziej, i musialam uciec do lazienki, tak mnie to rozwalilo. Niby wiedzialam ze jestem w ciazy i ze wszystko teraz musi byc dobrze, a jednak przypomilaly mi sie te najgorsze momenty i bol straty. To chyba nieuniknione. Pocieszajace jest to ze bardzo szybko mozna znowu sie usmiechnac, tylko trzeba sobie pozwolic w danym momencie na uwolnienie odczuwanych uczuc. Kup sobie zapas czekolady, czasem dziala cuda, wydrukowalam sobie rowniez zdjecie mlucha i wisi na lodowce,by przywracalo mi wiare 🙂 glowa do gory.

        1. Kasiu, mnie dopadła depresja w ciąży. Straszny stan. Po staraniach, rozczarowaniach, lękach, że dziecko nigdy do nas nie przyjdzie, wreszcie w upragnioną ciążę zaszłam i… wiele tygodni przeryczałam nie umiejąc kompletnie cieszyć się tym stanem. Pewnie nie pocieszę Cię za bardzo, ale po porodzie także przez wiele miesięcy smutek wciąż się za mną snuł. Być może taka jest prosta zależność – te bardziej podatne na depresję ciążową, częściej też padną ofiarą depresji poporodowej. Szukaj wsparcia za wszelką cenę. Mów, co czujesz. Czasem wystarczy empatyczny partner, od którego otrzyma się zrozumienie; czasem jednak dobrze jest udać się do lekarza. Ja poszłam dopiero gdy nie umiałam cieszyć się swoim macierzyństwem, ale może Ty poczujesz się lepiej jeśli poszukasz pomocy z zewnątrz już teraz.
          Pozdrawiam Cię serdecznie.

  14. Wiem że jednym pomaga a innym nie,lekarz z Novum wysłał mnie również do hematologa na NFZ żeby skonsultować też z nim wyniki i porobic ewentualnie dodatkowe jeszcze badania. Komercyjnie na pewno nie można podchodzić jeśli chce się być w programie. Ją nie szukam innej kliniki i podchodze do tego wszystkiego już z większym spokojem. Ją też na początku chciałam szybko i od razu, zła byłam że długi protokół i nie chciałam robić przerwy po punkcji tylko od razu mieć świeży transfer mimo iż nie za dobrze się czulam po stymulacji. I teraz po tym co przeszłam wiem że trzeba wyluzowac. Mam teraz czas na wszelkie dodatkowe badania. Mój lekarz z kliniki kazał wyjechać na urlop, nie myśleć o niczym i cieszyć się mężem:-)

    1. Ja już Mróweczko mam 38 lat, moje dziecko prawie 7. Nie chcę być babcią tylko matką. Chcę też, żeby dzieci miały ze sobą kontakt jeszcze jakiś, a nie za 15 lat, jak dorosną. Lekarz mi zmarnował prawie dwa lata, przez lekceważenie moich objawów. Teraz straciłam rok, przez poronienie i komplikacje po nim.
      Po stymulacji i w ciąży czuję się znakomicie.
      Każdy miesiąc się liczy.

  15. No to Mrówko jedziemy na tym samym wózku. Oczywiście, ze najchętniej robilibyśmy od razu nowa stymulację, ale może warto potraktować ta przymusowa przerwę jako dar a nie karę? Nie ma co ukrywać, ze po hormonami i miesiącach nadziei i rozczarowań jesteśmy „wyje…ne” psychocznie( czasem mam wrażenie, ze do granic możliwości). To samo powiedział mój lekarz, odpoczniecie, planujecie wakacje? Swietnie! Oczywiście kazał nam sie sobą cieszyć i kto wie, może los sie uśmiechnie. Jak czytałam Twój wpis, to pomyslałam, ze może mamyctrgo samego lekarza;) wiadomo, co nam maja mowić, skoro trzeba czekać. Jednak może warto wykorzystać ten czas, zeby odpocząć, złapać oddech. My już prawie byliśmy zdecydowani zeby zmienić klinikę. Jednak za tym kryją sie komplikacje, zmiana lekarza, dojazdy, strach jak pogodzimy to z praca, szarpanina. Chyba już nadto przeszliśmy zeby tak kombinować. FidTkowy stres nie jest wskazany. I tak zapewne nie wyrobilibysmy sie z wykorzystaniem 3 stymulacji. Jesteśmy po jednej i może lepiej na spokojnie podejść do drugiej, w końcu to nie wyścigi…a co ma być go będzie.
    Wezon, nie wiem jak sie ma kwestia protokołu do ilości zarodków. Wcześniej mieliśmy Krotki protokół. Mój lekarz powiedział, ze u mnie było idealnie, ze stymulacja wzorcowa. Wszystkie komórki (przepisowe 6) sie zapłodnily, do stadium blastocysty dotrwały 4, dobrej klasy, lekarz twierdzi ze bardzo ładnie to poszło. Mamy zmienić protokół z jednego prostego względu, z 15 komórek tylko(a może aż) 9 bylobdojrzych. Teraz bierzemy poprawkę na to, ze może trzeba będzie próbować jeszcze komercyjnie. Chcemy, zeby jak najwieksza ilośc komórek była dojrzała, a na to większe szanse mamy przy długim protokole( u mnie naturalne owu są bardzo szybkie, ze stymulacja tez bardzo szybko poszło). Dlatego jest plan na długi, zeby ewentualnie zamrozić jak największy liczbę komórek. Przy dobrych wiatrach może uda sie zamrozić 6-8 komórek. Wtedy, jeśli będzie potrzeba, podejdziemy komercyjnie już bez stymulacji. Zależy nam nie tylko na dziecku, ale także na tym by miało zdrowa mamę:) a wiadomo, te hormony to nic dobrego. Szkoda iść w ilośc, skoro można w jakość.
    Mrówka, dziękuje Ci za info na temat badań, już wiem gdzie pukać przynajmniej:)
    P.S.- po podjęciu decyzji o zostaniu w Novum czuje sie jak ptak, wolna od lekarzy choć ba chwile, upojona nadzieja, za miłość sama przyniesie dziecko. Dobrze mieć nadzieje:)

    1. No tak Margaritko, wy możecie mieć nadzieję na uśmiech losu. My z Izą nie, niespodzianki nie będzie. 🙁
      Rozumiem, że teraz nadmiarowych komórek nie zamrażałaś, tylko oddałaś, teraz zdecydujesz się zamrozić. Żebyś tylko po długim nie naprodukowała 30 komórek.

      U mnie pobrano 7, 7 było dojrzałych i 7 się zapłodniło, myślę więc, że protokół zadziałał idealnie i nie będą kombinować. Ale o tym dowiem się za kilka miesięcy. Jakoś nie wierzę, że drugi raz po rząd może się udać transfer.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *