Na dzisiejsze USG jechaliśmy z kamieniami w ustach.
Rano zrobiłam b-HCG. W ciągu 5 dni wzrostło o niecałe 10 proc, z 11 tys. do 12. tys. To już wolałam, żeby po prostu spadło całkowicie, a nie tak się męczyć, ciągnąć to…
Do lekarza weszliśmy w milczeniu, unikałam jego wzroku. Już trzeba to zakończyć, szybko załatwić formalności i wyjść, wyjechać, zniknać. Podczas USG chciałam widzieć tylko sufit. Wtedy do nas mignął… Mignął?
Widziałam to. Mąż też to zobaczył. Lekarz znalazł Go jeszcze raz.
Puk, puk, puk, puk, … puk, puk wyraźnie puk, puk. Mówiło do nas bezgłośnie serduszko. Milczę. Nie chcę patrzeć w sufit. Patrzę na to serduszko. Lekarz liczy, porusza ustami tak jak dzieci gdy uczą się czytać, liczy jeszcze raz. I trzeci raz. Staram się nie oddychać.
– Wszystko się zgadza – mówi. Sto uderzeń na minutę, prawidłowo. Wzrostu ten człowiek ma 2,1 mm.
Szczerze mówiąc to byliśmy zbyt zaszokowani, aby logicznie zapytać o wszystko. Lekarz powiedział, że te 2,1 mm to jest dobry wymiar na 5. (z hakiem) tydzień życia zarodka. Cały internet (od dziś przestaję go czytać) podaje inne wiadomości na 5. tydzień życia zarodka czyli 7. tydzień ciąży. W d… mam internet.
A dlaczego b-HCG praktycznie stanęło w miejscu? No cóż, tak czasem jest – mówi lekarz… – Jeszcze powinno wystrzelić w górę.
A dlaczego kilka dni temu nie było nic widać? Widocznie zarodek zagnieździł się później niż zwykle następuje zagnieżdżenie i dlatego był jeszcze za mały – mówi lekarz.
Wisi nad nami jeszcze sprawa odklejania się kosmówki. Odklejanie się widoczne jest jako ciemne plamy na USG – krwiaki (na zdjęciu po prawej nad pęcherzykiem ciążowym). Lekarz dał zalecenia (i one pokrywają się akurat z zaleceniami niezbyt delikatnej w słowach lekarki z poprzedniej wizty):
– Nie leżeć. Leżenie nic nie pomoże, żaden naukowy dowód nie potwierda, że trzeba leżeć, aby uniknąć poronienia. Unikać seksu, roweru i innych głupstw. Przyjmować rutinoskorbin. Nie stresować się.
No. Nie stresować się. Wstyd mi przed maluszkiem, że już się z nim pożegnałam. A on tak bardzo bardzo chce żyć.
Odpływam. Nie mogę sie tym ekscytować, ale wyłączam się. Dbam o siebie, nie czytam internetu, nie stresuję się niczym. Jadę nad jezioro. Tam internet nie sięga.
Uffffff! O Boże… dosłownie kamień spadł mi z serca 🙂 Po poprzednich notkach mimo wszystko po ciuchu wierzyłam, że to nie może być koniec… 🙂
Masz racje, nie czytaj internetu, to najgorsze co mozna zrobić, człowiek niepotrzebnie sie negatywnie nakręca… Wierz do samego końca że wszystko bedzie dobrze i relaksuj sie 🙂
Pozdrawiam cieplutko :*
Teraz to się relaksuję czytając Twojego bloga 🙂
Super! Tak czekałam na ta wiadomość!
Jak ja byłam w 5t4d to mojego zarodka nie było za bardzo widac, ale pecherzyk miał 1.2 cm. Natomiast za równy tydzien zarodek miał juz cos koło 6 mm. W ktorym jestes dokładnie dniu dzis?
Właśnie tutaj się nic nie trzyma kupy. Jestem w 7tc. Zarodek liczy sobie 5t. Wszystko wskazuje na to, że jest za malutki. Ale żyje i chce żyć. Nie będę już nic sprawdzała w sieci, bo to krótka droga do szaleństwa.
Najważniejsze ze jest serduszko, to jednak bardzo dobry znak!
Czesc. Mam pytanie, czy byłaś może dr. Cz? Czytając Twoj wpis wydaje się ze to ten sam lekarz u którego ja byłam ostatnio. Odpowiadając na Twoje pytanie to wygląda to tak, że lekarz patrzy na wiek zarodka czyli trzeba odjąć od 7 tygodni – 2 tygodnie (od miesiączki do punkcji)i wychodzi wiek zarodka. Z tego co pamiętam to on patrzył na taki swój miernik w kształcie koła – który pokazuje mu jaka powinna być wielkość zarodka. Wiec 7 tydzień ciąży odpowiada 5.5 tygodnia życia zarodka. Wydaje się, że tak to nam lekarz tłumaczył. No i zakazał czytać internetu. Zgadza się??? Dziewczyny. Proszę poprawcie mnie jeśli się mylę. Pozdrawiam!!!
Tak! To doktor Cz. z magicznym kołem do liczenia wszystkiego 🙂 zdradziłam go czymś czy co, że się zorientowałaś?
Ja też rozumiem co i jak lekarz policzył, tylko ten internet… Że Kruszek mały, mówi. Nie będę tego czytać, bo i tak dziś wygrałam swój milion w totka, a miało nie być cudu…
Tak, tak, tak!!! Cały dzień zaglądałam do Ciebie czekając na wiadomość. Tak się cieszę. Ta głupia beta nie jest żadnym wyznacznikiem! Przykro mi, że taki stres musiałaś przeżyć. Bardzo mi to przypomina moją historię… ja w piątek (lub wcześniej, jeśli syn zechce współpracować) rodzę. Trzymam kciuki, żeby wasz historia zakończyła się jak nasza.
Kas, że Ty masz jeszcze głowę do takich rzeczy jak moja historia, histeria… Ty jesteś krok przed nowym wielkim światem! Wiem, że zaraz wszystko się zmieni, ale napisz czasem co u Ciebie!
Powodzenia!!!
Coś ten nowy wielki świat się do mnie nie spieszy 😉
Bardzo dobrze rozumiem te emocje, które przeżywałaś, dlatego tak emocjonalnie podchodzę, do tego, co u Ciebie czytam. Trochę jakbym jeszcze raz przeżywała moją historię. Ja też czekałam już tylko na koniec, byłam pogodzona, pożegnana… a mój cud świąteczny (o tym, że ciąża się „nie rozwija”, lekarz powiedział mi 23.12, więc Święta spędziłam opłakując stratę) pokazał mi, że się tak łatwo nie poddaje. I po nowym roku też pokazał serduszko.
Super, na takie wiadomości czekałam zagladając dziś na Twojego bloga 🙂 Odpoczywaj, relaksuj sie etc. Będzie dobrze 🙂
Cudowne wieści. Tak bardzo się cieszę ….;) zaslugujecie na to jak nikt inny.
Nawzajem Natalia 🙂
Cudownie !!! Ale mimo wszystko leż wiecej niż zwylke moze i nie ma dowodow naukowych ale moja ciaze to chyba uratowalo tez mialam krwiak ktory na szczescie siee wchlonal ja lezalam prawie non stop
Będę grzeczna, Ala 🙂
Pięknie! Co za piękna wiadomość 🙂 Od razu lepiej kończy się dzień. I niech równie pięknie się zaczyna. Niech serduszko Bąbelka zostanie z Tobą i robi swoje pik pik pik pik… Równomiernie, każdego dnia od nowa… Będzie dobrze 🙂 I niech tak zostanie 🙂
To chyba sprawka Aniołków, Równoważna…
Kamien i mnie spadl z serca. 🙂 Poniedzialki czasami wcale nie sa wredne. 🙂
Powtorze sie za dziewczynami, ale Internet to faktycznie malo wiarygodny podpowiadacz. I mimo tego, ze wiemy, to i tak potrafi namieszac.
Ciesze sie strasznie z tego puk, puk i 2.1 mm. 😀
Podoba mi sie pomysl z jeziorem. Nie czytaj juz nic tylko jedz i opdoczywaj.. a malenstwo niech rosnie. 🙂
Buziaki :**
widzisz mówiłam tak czekałam na ta wiadomość masakra ciesze sie strasznie mocno trzymałam kciuki 🙂 :* kochany okruszku trzymaj się maleńki mamusi jak spódnicy 🙂 mam nadzieje że to mój szczęśliwy cykl i że mi też się w końcu uda 🙂
Monia, szczęście jest energetyczne, bierz z tego co tylko uniesiesz!
No to dzisiaj można powiedzieć, że poszliście dalej, ale w siedmiomilowych butach 🙂 i krajobraz zmienił się na zaslakująco Cudowny Widok. Takiego obrazu coraz większego i fikającego koziołki Wam życzę. Też głaskania po brzuchu ale ze łzami Radości!!!
P.S. Do M.
Na szczęście nie ma po co wystawiać tego palca wskazującego do góry – po pierwsze dlatego, że nie ma komu jak napisałeś, a po drugie, że nawet jakby było Komu to nie ma potrzeby 🙂
Z Twojego listu wyczytuję, że w wielu sprawach myślisz podobnie jak mój M, dlatego Twój list wydał mi się bardzo znajomy. Dobrze wiedzieć, że są też inne najszczęśliwsze i tak bardzo kochane żony na świecie 🙂
Ufff 🙂 Co za ulga. Musi być dobrze. Maluszek jest silny i niech tak już zostanie 🙂
A mamusia niech zbiera siły nad jeziorem. Pozdrowienia!
Czyli jednak 🙂
Zatem trzymam kciuki!
A krwiaki miałam (wieeeelkieee) w obu szczęśliwie zakończonych ciążach, więc… 🙂
Oooojjjjj wyjechalam na pare dni a tu tyle sie porobilo!!! Kochana dbaj o siebie i kruszynke!! Widac kruszynka ma wielka wole walki 🙂 Napewno dacie rade 🙂 I nawet nie waz sie zakladac na internet tam jest mnostwo glupot napisanych!! Trzymajcie sie dzielnie!!
Nooo… Same głupie głupoty w tym internecie… Co ja tutaj robię? 🙂
jestes tu zeby nie pisac glupot ;p staramy sie dac nadzieje innym przez swoje doswiadczenia i sobie dajemy upust emocji 😀
Mały Wojownik 🙂
nie czytaj, odpoczywaj… rośnijcie zdrowo 🙂
Dzięki Hania. Cieszę się, że Cię widzę wypoczętą 😉
To chyba fatamorgana 😛 😉
No niee 🙂 Widziałam fajne fotki, proszę nie konfabulować 🙂
Popłakałam się….. i to nie tylko wina hormonów, które biorę…. Kciuków nie puszczam
Taki mały a ile osób już doprowadził do łez… Dzięki!
Śledzę Twój blog od marca. Sama jestem w trakcie walki o dzieciaczka. Jedna procedura in vitro nieudana (3 transfery). Obecnie jestem po drugiej punkcji i na sobotę planowany jest transfer. Kiedy niedawno przeczytałam, że Wam się udało uśmiech nie schodził z moje twarzy:) Straszliwie się ucieszyłam. Potem wiadomość, że coś nie tak. Wtedy przyszła złość, wściekłość, bezradność. Twój ostatni wpis i wielka ulga:) Trzymam kciuki z całych sił aby okruszek dał radę i abyśmy teraz mogły czytać same dobre wiadomości. Trzymajcie się cieplutko!
~Pysiula, POWODZENIA!! Najlepiej to za dużo nie czytaj, nie znam prostszego sposobu, aby oszaleć… Odezwiesz się po transferze?
Odkąd zaczęła się przygoda ivf przeczytałam już chyba wszystko co możliwe:) Ale prawdą jest, że internet nie jest najlepszym źródłem informacji. Choć przyznam, że wiele przydatnych rzeczy też wyczytałam. Jeśli chcesz to pewnie, że odezwę się po transferze:)
No i już po transferze. Podano mi blastusia 5BB. Drugi taki sam zamrożony. Jeszcze 3 zarodki są hodowane więc może jeszcze jakiś będzie do mrożenia choć jak dla mnie wystarczy tyle ile jest:) Jakoś czuję, że więcej nie będzie trzeba:) Oby przeczucie mnie nie myliło i tym razem się udało:)
A Ty napawaj się tam naturą, spokojem i pięknym niebem nocą:) I stanem błogosławionym:)
Pysiula, to my teraz wszytskie trzymamy kciuki!! Mam nadzieję, że Twoja intuicja się sprawdzi! Wierzę w to, że nastawienie ma znaczenie, musi tak być, inaczej nie walczyłybyśmy wcale.
Szczerze mówiąc nie wiedziałam, że część zarodków można zamrozić wcześniej, a część jeszcze hodować. Od czego to zależy?
I, kochana, nie muszę dodawać chyba – daj znam znać… 🙂
Wspaniałe wieści i obrót spraw. Bardzo bardzo sie cieszę. Trzymam kciuki. Wypoczywaj.
O matuniu! 😀
Nie miałam odwagi odezwać się pod dwoma poprzednimi postami.
Mam nadzieję, że za parę miesięcy Twój Kruszek będzie tak samo poniewierał Twoim ciałem, jak mój teraz 🙂 No zero szacunku do matki! Fika, aż cała podskakuję na krześle, brzuch wygina mi się na boki 🙂 Pewnie czuje moją ekscytację tym co przed chwilą przeczytałam 😀
O rany! 🙂 Taki łobuz z Twojego jeszcze niedawno malutkiego Bąbelka? Cieszę się, że energia go rozpiera 🙂 Niech rośnie! I mam nadzieję, że nie będzie więcej postów, pod którymi nie będziesz miała odwagi pisać ;/
Przed chwilą skończyłam czytać wszystkie Twoje wpisy….i pomimo tego że nie mam pojęcia co to znaczy walka o dziecko, to PODZIWIAM Cie kobieto! Z całego serca życzę Ci aby wszystko było dobrze, żebyś miała poczucie wygrania tej walki. Dbaj o siebie, o Was 🙂 Trzymam kciuki!
To znowu ja 🙂 Nadal czytam bloga i Wam kibicuję 🙂 Jeszcze będzie pięknie, zobaczysz :* Trzymam kciuki 🙂
Aga, która zostawiasz po sobie mało śladów… 🙂 Dzięki!
Cudowna wiadomość!ja niestety z opóżnieniem wszystko czytam i ogarniam (córcia absorbuje) wiedziałam,że będzię dobrze!MUSI BYĆ! a ja powiem zupełnie coś innego niż lekarka z 1 wizyty:macica to mięsień i przy każdym ruchu prcuje,więc kiedy leżysz również jest w spoczynku i tym samym nie narażasz tych wrednych krwiaków na nacisk.Skoro nie ma żadnych dowodów na pomoc leżenia przy krwiakach to dlaczego tyle kobiet LEŻY w szpitalach właśnie z ich powodów.Nie pozwalają nawet iść do toalety.Mi i wielu innym leżenie uratowało ciążę.Nadal trzymam kciuki aby te beboki wchłoneły się i żebyś szybciutko zamieściła nowe foto z usg.Pozdrawiam 🙂
Zatkało mnie jak przeczytałam poprzednie wpisy. Po prostu nie wiedziałam co napisać, bo dobrze wiem że nie ma dobrych słów na takie wiadomości. Cieszę się teraz jednak ogromnie, że czasem życie jest takie przewrotne! Trzymam kciuki dalej!
ps. U mnie na blogu cisza, bo od 2 tygodni dostałam niespodziewanie dodatkową pracę i czas wolny skurczył się mi diametralnie. Całe szczęście to tylko rozwiązanie tymczasowe. Będę pisać nadal, tylko nie wiem kiedy.
A niech mnie! Hahaha 😀
Wiem jak to jest być na badaniu i dowiedzieć się, że nadzieja stracona. My straciliśmy dwa razy. Ale taki numer jak u Ciebie… to jakby usłyszeć wiadomość o wskrzeszeniu 🙂
A niech mnie! 😀
…i niech tak już puka!
Ma dużą wolę walki i silne serduszko. Tego się trzymajmy. Mamy nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Kibicuje Wam bardzo. Rośnijcie w siłę 🙂
Dzięki, Special_ko! Strasznie miłe, że ludzie, których nie znam, tak wspierają 🙂
O Boże tak strasznie się spłakałam wcześniej, a teraz jest i puka. Wspaniała wiadomość, mimo że czytam ją po tylu miesiącach. Dziękuję, będę pamiętać że trzeba wierzyć mimo wszystko.
Kalendarzyk, potem przeczytasz coś, po czym znowu będzie Ci się chciało płakać. Ale napisałaś święte słowa – trzeba wierzyć…
przyskarpowy