Usunięcie torbieli endometrialnych – jak zapisać się na operację

Od ponad tygodnia miałam w torebce skierowanie do szpitala na usunięcie torbieli. Cały czas zwlekałam z zapisaniem się, nie dlatego, że chcę uniknąć operacji, ale ból podczas tego okresu mnie powalił, z trudem chodziłam do pracy, a brnięcie do szpitala przez  śniegi z palącymi jajnikami to byłoby za dużo.

Dobrze się jednak stało. Wahałam się, czy opisać tę głupią polską procedurę, ale suma korzyści dla dziewczyn, które stoją w podobnej sytuacji, przeważyła.

Kiedy leżałam w listopadzie w szpitalu z powodu hiperstymulacji jajników, zapytałam pielęgniarkę (lekarz na obchodzie wchodził na 10 sekund i wychodził) kto właściwie jest moim lekarzem  prowadzącym. Pielęgniarka bez żadnego skrępowania (dlatego też zdecydowałam się to opisać) powiedziała mi:

– U nas na oddziale ginekologicznym nie ma tak, że ma pani lekarza prowadzącego. Jeśli chciałaby pani, żeby jakiś lekarz się panią zaopiekował, musiałaby pani najpierw pójść do niego prywatnie. 

Zapamiętałam to sobie dobrze. Oj, bardzo dobrze…

Wczoraj wzięłam urlop z pracy, żeby to wszystko załatwić. Zaplanowałam na to cały dzień.

Spakowałam skierowanie i kilka podstawowych wyników badań i pojechałam do prywatnej przychodni. Pracuje w niej lekarz, który jednocześnie pracuje w szpitalu, w którym chcę się operować. Wystarczy wpisać nazwisko lekarza w internecie i poklikać chwilę. Nie ukrywam, że dla mnie było tym łatwiej, że leczę się kilka lat i kilka przychodni wytestowałam. Lekarz, którego wybrałam jako tako mnie skojarzył i ja go też  Coś mu mówiło moje dość rzadkie nazwisko, jakiś żart rzucony gdzieś tam kiedyś i…   No dobra, przyznam się, że to był lekarz, przy którym – jak leżałam w listopadzie w szpitalu – odsłoniłam swoje małe cycki. Bo chciał, żeby pokazać brzuch, a ja otumaniona lekami i półświadoma z bólu, podciągnęłam koszulę po samiusieńką szyję... Nieważne. Kojarzył mnie i to było baaardzo pomocne. Tym bardziej, że kupiłam go na początku kolejnym żartem „Bez pidżamy pan mnie pewnie nie poznaje…” 🙂

Lekarz w połowie mojej przydługiej opowieści, skąd się u niego wzięłam, wszedł mi w słowo:

– I chce pani, żebym panią zoperował?

– No pewnie – wypaliłam z ulgą, bo głupio mi było od tego zacząć.

– Ok, wyrzuci pani do kosza to skierowanie z klinki, dam pani swoje, za 1,5 godziny widzimy się na izbie przyjęć w szpitalu.

Tyle. Ledwo zdążyłam dojechać z przychodni do szpitala. Czekał w drzwiach izby przyjęć (ma szybsze auto), wpisał mnie do grafika, dał kartkę z rzeczami, które trzeba mieć ze sobą (swoją drogą – bezwartościowa, już mi więcej dziewczyny powiedziały w komentarzach) i wszystko. W 2 minuty załatwiłam to w szpitalu, w którym karne kolejki sięgają od drzwi gabinetu po drzwi wejściowe.

Pierwszy możliwy termin był pod koniec lutego, ale wtedy na 99 proc, będę miała miesiączkę, co wyklucza operację. Chciałam orgametrill, ale lekarz zaprotestował, wysoce niewskazane jest podawanie leków w celu hamowania okresu przed operacją. Więc wpisał mnie na kolejny dostępny termin – 12 marca przyjęcia do szpitala, 13 marca usunięcie torbieli.

– Zrobię wszystko co mogę, żeby to była laparoskopia, a nie laparotomia – powiedział mi, ale dodał, że do samego końca nie będzie wiadomo.

Powiedział, że z torbieli odsysa się krew i wtedy te puste torbiele usuwa, więc jest szansa, że skończy się na laparoskopii. Wszystko to potem idzie do badania histopatologicznego, rzecz jasna.

***

Trochę mi głupio, że „zakombinowałam”, że wyprzedziłam na cwaniaka ludzi stojących w kolejce, że daję lekarzowi zarobić dwa razy i motywuję go do pracy na etat i na „dorabianie” prywatnie. Ale nie aż tak głupio, żebym się poświęcała. Dla mnie w tej chwili liczy się mój ból (zmalał, ale nie zniknął) i moje bezpieczeństwo. I to, że będzie mi gmerał w brzuchu brzytwą ktoś, kto patrzył mi w oczy i mówił, żebym się niczym nie martwiła, że się postara…

I opisuję to z pełną świadomością – tak działa służba zdrowia w Polsce i szczęśliwy jest ten, kogo stać, żeby pójść na prywatną wizytę i mieć swojego lekarza w państwowym szpitalu.

*

Kusi mnie badanie kliniczne. Nie ma skutecznego leku na endometriozę, ale może kiedyś nastąpi przełom, tak jak to było po roku 2000 Helicobacter pylori (wcześniej ludzie potwornie się męczyli, a po odkryciu nagrodzonym Nagrodą Nobla kilka tabletek załatwia sprawę na amen). W styczniu, jakby na moje życzenie, pojawiło się takie badanie
http://dobrebadanie.pl/aktualnosci/article/4552-trwa-nabor-do-badania-klinicznego-dla-kobiet-cierpiacych-na-endometrioze.html#.UvE-qPl5NUV
W zasadzie spełniam wszystkie warunki. Oprócz jednego – planowanie ciąży. W moim zyciu dziecko jest najważniejsze.  Nadal ważniejsze niż krowa endometrioza. Ale poświęciłam kilka chwil rozważając, czy nie zgłosić się do tego badania klinicznego…

*

Wieczność do operacji. Nie mogę się jej doczekać 🙂

10 komentarzy

  1. A ja powiem tak:bardzo się cieszę,że udało Ci się załatwić termin operacji,im szybciej to będziesz mieć z głowy tym lepiej.Co do kolejek to…okropna rzeczewistość naszego pięknego państwa 🙁 Dużo moich znajomych też tak zrobiło,że poszło z sprawą „od tyłu”.Kiedy mnie to spotkało to jak tylko dowiedziałam się co faktycznie jest to na drugi dzień już byłam w szpitalu a na kolejny już lekarz się ze mną bawili.Ciszę się bardzo że jesteś silna i nie dajesz się,choć współczuję Ci tego okropngo bólu.Oby wreszcie stał się jakiś przełom w walce z endo.Czekam z niecierpliwością na kolejny wpis

    1. Iwona 🙂 Za każdym razem jestem pod wielkim wrażeniem, kiedy do mnie piszesz. Twoje życie tak się zmieniło, pod sercem rośnie maleństwo, jednak – głupio to zabrzmi, ale nie wiem jak to napisać prościej – „nie zostawiłaś mnie” 🙂 Wracasz, radzisz, wspierasz. Dzięki.
      Fajnie miałaś, że czekałaś dwa dni na pokrojenie. Ja mam przed sobą najdłuższy luty w życiu… W tym czasie już na pewno poznasz płeć 🙂

    1. Haniu kochana i ja nie słyszałam o przeciwwskazaniach, ale co ja się znam. Ja się znam na swojej pracy, trudno mi dyskutować z lekarzem, skoro z trudem przypominam sobie nazwy leków, które brałam. Uważam, że lepiej byłoby inaczej. Ale moje uważanie nie ma tu wiele do rzeczy. Tak, z takiej opinii jestem bardzo niezadowolona.
      Ale suma plusów jest większa. Spojrzał mi w oczy i powiedział, że się postara.
      Trzymaj się tej wiosny kochana 🙂

      1. Cóż… najważniejsze, to mieć to jak najszybciej za sobą 😉
        Na pewno dobrze mieć w szpitalu jakąś znajomą twarz… zawsze to trochę raźniej… Ja byłam zostawiona sama sobie, „opieka” pielęgniarek wołała o pomstę do nieba i generalnie… mam nadzieję, że nigdy więcej nie będę miała do czynienia z tym szpitalem… ;]
        Co do leków – w pewnym momencie zaczęłam notować w notesie kolejne leki, bo naprawdę straciłam rachubę – przydało się, gdy bardzo zachorowałam…

  2. w moim szpitalu można iść na operację od ręki, bez 'łapówki” w postaci prywatnej wizyty. Ustala się tylko termin – tak jest z laparoskopią, tomią, histero, hsg. I tak powinno być wszędzie. A nie jest, bo spotykałam w szpitalu kobitki z miast odległych o 300 km… Powodzenia życzę. Laparotomia jest czasem bardziej korzystna, bo jednak ręce mogą więcej i delikatniej niż laparoskop.

    1. W moim szpitalu tez bym sie umówiła na operację, ale bez tzw. lekarza prowadzącego. Przerabiałem pobyt tam w listopadzie, wszyscy maja Cie w d… Włącznie z wypisem. Miło że jest takie miejsce, o którym piszesz. Możesz zdradzić gdzie to?
      Słuszna uwaga o laparotomii 🙂 Warte uwagi 🙂

    1. Ewelina 🙂 Ja sie czuję bardzo dobrze. Zamilkłam. Pracuję. Robię coś cały czas, za dużo nie myślę, bo nie wiem, dodąd myślenie może doprowowadzić, a może właśnie wiem, więc rzuciłam się w wir pracy.I tak mi dobrze. A jak Ty się miewasz?

      1. Ojjj skad ja to znam 🙂 ;p Mam dokladnie to samo tylko praca i praca 😛 w weekend odpoczywalam i zeby nie miec czasu na myslenie zajelam sie filmami i ksiazka 🙂 Ehhh te nasze sposoby na nie myslenie ;p 🙂 pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *