do mrożenia dotrwał tylko jeden zarodek

wiem, że to też aż jeden, ale dziś jest naprawdę zły dzień na takie wiadomości.

trzy razy dopytywałam z klinice, czy zadzwonią, bez względu na rozwój sytuacji.  zadzwonią.
to jeszcze dwa razy zapytałam, czy zadzwonią, jeśli coś się stanie z zarodkami. zadzwonią.

potem, jak wyrodna matka zarodków, zapomniałam, że nie zadzwonili w godzinach od do, potem było za późno, bo zamknięte.

cóż, pomyślałam z tą małpą – beztroską, gdyby coś się stało, to by zadzwonili.

mąż dziś w końcu się dodzwonił. wysłał mi sms do pracy. to marne miejsce na takie informacje. marny dzień w pracy, marna niesmaczna awanturka ze współpracownikiem – jej sens dotarł do mnie dopiero po wielu godzinach, już w domu (dzięki bogu, że nie w firmie, bo zostałam oskarżona o kłamstwo, szczęśliwie nie zrozumiałam zarzutu i spokojnie sobie wyszłam bez pieklenia się dalej, zwoje mi się prostują po tym progesteronie, wolno myślę, może to lepiej).

doskonale wiem o wszystkim, co jest dobre. wiem, że mam Malca w brzuchu (ej, Ty, jesteś tam???), wiem, że przeżył ten silniejszy, wiem, że to jest bardzo, bardzo dużo w porównaniu z tym, gdy ma się nic. nie przestaję się cieszyć tym dobrym.

ale dziś mam dzień na opłakanie tego zarodka, którego nie ma. lubiłam o nim myśleć. patrzę na te zdjęcia zarodków spod mikroskopu i w głowie mi się nie mieści, że to część mnie i część osoby, którą kocham najbardziej na świecie, że to my wspólnie, że to jest coś, co powstało z nas, że nie można już być bliżej siebie, nie można być bardziej, że te komórki się splątały, skleiły, że na naszych oczach powstaje życie, a my jak gdyby nigdy nic idziemy do pracy, robimy zakupy, pakujemy się na kilkudniowy urlop, jemy truskawki.

pa, zarodku.

 

423 komentarze

  1. Tak bardzo chciałabym żebyś przytuliła w końcu Wasze dziecko… Tak bardzo bym tego chciała… Tak bardzo wierzę że w końcu się uda… Myślę o Tobie nieustannie choć już dawno przestałam pisać. Podczytuję na bieżąco. Myślę że jest dużo takich osób jak ja, które się nie udzielają a bardzo dobrze Ci życzą.
    Niech to będzie w końcu Twój czas…
    Przytulam z całych sił i mocno zaciskam kciuki za tego w brzuszku! Za rodzeństwo na zimowisku!

  2. I w tej chwili przypominaja mi sie dawno uslyszane slowa, by lepiej nigdy nikomu nic nie opowiadac, bo jak opowiesz…zaczniesz tesknic. Otworzylas we mnie ta szufladke.. poruszylas… tym krotkim „pa” uruchomilas poklady glebokich emocji, ze dzisiaj juz nie zasne. Bynajmniej nie ze swojego powodu. Tak wiem.. Ty jutro i tak obrucisz wszystko w uśmiech, ale dzis pozwól mi sie przejac razem z Toba. Prosze.

    1. Jak zwykle zaczynam dzień w pracy od przeczytania najnowszych wpisów, odpowiedzi… wczoraj nie widziałam nowego wpisu, może lepiej, bo też bym nie spała.
      Twoje słowa o miłości Iza i to subtelne „pa” poruszają najgłębiej schowane we mnie uczucia po stracie naszych 5 zarodków.
      My nie mamy nic… Ty masz najważniejsze w sobie, dbaj o Was, a później wrócisz po maleństwo.
      Twoje „pa” uświadamia mi, że muszę przeżyć żałobę po tych 5 zlepionych komórkach – moich i osoby, którą najbardziej kocham…

  3. Izo droga,to jest smutne bardzo bardzo.ale jeden na zapas jest,drugi tez przeciez ☺ wiec nie smuc sie bardzo,wiesz ile moich poszlo sobie nie wiem gdzie…eh chyba z 10.takich ktore nie przetrwaly do mrozenia…i dalej upieram sie ze medycyna zwiazana z in vitro jest niedoskonala.Pamietaj ze wystarczy jeden do szczescia,a Wasza milosc jest najwazniejsza na swiecie.buziaki,jestem z Toba myslami.

  4. Najgorsza w walce z każdą chorobą jest bezsilność. Takie denerwujące uczucie, że tyle rzeczy można zrobić, że psy w kosmos latają, a ty nie możesz uratować, ocalić swojego szczęścia. Robimy sobie setki zastrzyków, przyjmujemy olbrzymie dawki leków, a tak naprawdę nic nie możemy zrobić. Ja mam tylko nadzieję, że to wszystko jest po coś…. Iza, wszystkie tu jesteśmy z Tobą!

  5. 1! Tylko jeden i aż jeden!! Zobacz: na 3 komorki-dwie blastki!
    Iza, jest taka scena chyba w,, American beauty,, jak chłopak filmuje woreczek foliowy na wietrze…. nikt nie chcialby byc tym woreczkiem za nic a p rzy ivf niestety tak jest. Przyda Wam się ten urlop. Trzymam kciuki, ze to pierwszy w trójkę:) Czarne mysli i korpo stres a kysz.

  6. Oplakuj Iza ile potrzebujesz, to zawsze strata.
    Wiesz jak zobaczyłam Wasze ziarnko kawy to też naszla mnie podobna refleksja, że to ziarno cudu, cząstka dwojga ludzi. Coś maleńkiego a jednocześnie wielkiego, nadzieja na szczęście.
    Zostań przy tej nadzieji. Trzymam mocno kciuki za Wasze szczęście.

  7. Liloą, tłustego wyniku!
    Martyna, powodzenia.
    Wężon, dobrze czytać, ze twoją odbywają chyba dobiegła końca. Czy w związku z tym myslisz, ze stres o endometrium ci odpadnie przy kolejnej stymulacji? Bo to Endo mocne jest jednak…

  8. Cześć dziewczyny!
    Za waszą radą kupiłam stos supli, bardzo dziękuję bo mam dzieki temu poczucie ze coś robię, cokolwiek co być może przybliża mnie do celu. Wiadomo jakiego. Ale dzis nie o mnie, ja mam jeszcze czas! Iza chciałabym napisać coś, co po przeczytaniu pokiwasz głową z uznaniem i pomyślisz tak, racja! Trzeba iść do przodu i wierzyć! Ale prawda jest taka ze nie mam pojecia co czujesz. Ale nie musze tego wiedzieć żeby móc napisać ze bardzo mocno Ci kibicuje, Wam wszystkim.

  9. Iza, ja też jestem tu codziennie, choć ostatnio się nie odzywam. Myślę o Was, kibicuję ze wszystkich sił i wzruszam się do łez po takich wpisach jak ten. Trzymajcie się dzielnie z maluszkiem.

  10. Iza głowa do góry! Został aż jeden! U nas było tak, samo z 3 do mrożenia przetrwał jeden i dzisiaj jadę go podglądać na usg, bo brzdąc kończy właśnie 10 tc 🙂

  11. Takie to nasze in vitro – mieszanka cudów i rozczarowania, uniesień pod samo niebo i niskich upadków. Bardzo mi smutno z Tobą, że przeżywasz rozczarowanie, że u Was nie może być poprostu łatwo. Jedz truskawki i troszkę odpocznij dla tego malucha w Twoim brzuchu, zapomnij o stresach codzienności chociaż na chwilę. Łapcie słonko za nogi 🙂 Poprostu odpoczywaj … Miłych wolnych dni!

  12. Iza, życzę Ci haju po milky way’u, tym razem z zakończeniem, o jakim każda z nas dla Ciebie marzy. To już prawie dwa lata od tamtego wpisu, a ten tekst wraca w mojej głowie bardzo często (wow, trochę już tu jestem 😉 ), niech ten cholerny los w końcu zrobi coś porządnie. Udanego wyjazdu. Wróć z dobrymi wiadomościami.

    Pięknie napisałaś o tym, czym są dla nas zarodki. Powinien to przeczytać jakiś „obrońca życia „. Może coś by zrozumiał.

  13. 1 CUD mieszka w TOBIE , DRUGI czeka na swoją kolej , żeby dołączyć do Brata lub Siostry , to bardzooo dużo .
    Dobrze że wyjeżdżacie , dobrze że macie czas na żałobę i pożegnanie , bo TEN Maleńki , Ogromny Dowód Waszej Miłości zasłużył na te łzy , refleksje i pożegnanie .
    Trzymam za WAS z całych sił , to się musi udać.
    Opowiem Wam wszystkim coś :
    Moja Siostra : 16 lat cały czas brak okresu , szpitale , wywoływanie okresu farmakologicznie , jajniki publicystyczne , praktycznie nie pracują.
    Ostatnie dwa lata bez okresu , zero , nic.
    Zaczęła walczyć , poszła do lekarza po dwóch latach udało się wywołać pierwszą miesiączkę , bez monitoringu cyklu na próbę.
    Z tej miesiączki , jednej jedynej po 2 latach dziś jest w 7 tygodniu ciąży ::)
    Cuda dzieją się wokół , ani się obejrzymy a dotkną też NAS 🙂 <3

  14. Dziewczyny kochane, siedzę sobie wlasnie w N., czekam do endokrynologa. Wzięłam informacje o aktualnych warsztatach. Wiem, ze Iza korzystała kiedyś z warsztatów oferowanych przez N.i była bardzo zadowolona. Tematyka tym razem inna, ale rownie ciekawa. I tak:
    *22 czerwca o godz.17:30- Dieta płodności-naturalne sposoby na zwiększenie szansy na poczęcie dziecka
    Zapraszają WSZYSTKICH, którzy chcieliby dowiedzieć sie w jaki sposób odżywianie wpływa na płodność kobiety i mężczyzny. Sama chetnie bym poszła, zeby sie doedukowac, ale myśle ze mi nie wypada.
    *2 lipca o godz.10- Odzyskaj równowagę i uwolnij wewnętrzna sile! Techniki świadomego oddychania.
    Tutaj zapraszają juz wszystkich pacjentów będących w trakcie fiagnostyki i leczenia niepłodności (pytanie czy tych spoza N.rowniez), którzy chcieliby nauczyć sie jak wykorzystać oddech, aby uwolnić sie od emocjonalnych napięć, zredukować stres i odzyskać energię potrzebna do dalszego leczenia.
    Wiecej info z pewnością znajdziecie na stronie N.

  15. Iza, znam smak tego rozczarowania…tyle komórek jajowych, a zapładniała się tylko część. A z tej części właściwie nie pozostawało nic. Przeszłam wszystkie trzy procedury w 9 miesięcy, praktycznie stymulacja za stymulacją, bo zarodki były zbyt słabe…
    Czytam ten wpis i mam ciarki od stóp do głów, takie to we mnie jeszcze świeże.
    Masz lokatora w brzuchu, trzymaj się tego.

    A po drugiego, mam nadzieję, wrócisz niebawem, bo tak Ci się macierzyństwo spodoba 🙂
    Przytulam mocno!

  16. Iza, po Twojej wczorajszej odpowiedzi na posta jednej z koleżanek (przepraszam nie pamiętam) dziś bałam się wejść i przeczytać bo myślałam że ani jeden nie dotrwał, także rogal mi się na buzi pojawił że jest ten JEDEN i mocno wierzę, że to siostra czy też brat dla szkraba w brzuszku 😉 Smutek po stracie zarodków rozumiem, ja do dziś myslę o wszystkich moich utraconych zarodkach, tych które nie dotrwały do mrożenia, i o tych co nie zamieszkały w moim brzuszku.

    Urlop dobra sprawa, ja za jakiś miesiąc wyruszam, mam nadzieję że to będą pierwsze w trójkę.
    Odpocznij i wracaj z dobrymi wieściami.

  17. Iza, a ja się paradoksalnie ucieszyłam, że płaczesz, że jest zły dzień bo w tej rozpaczy widzę szanse, że tym razem mogło się udać. Należysz do bardzo dzielnych osób i emocjonalnie dawałaś sobie radę z takimi rzeczami że niejedna osoba była pełna podziwu dla Twojej siły. Z jednej strony zarodki to są z pewnością Cuda – tak jak napisałaś powstaje coś z Ciebie i Twojego ukochanego Męża i to już nie Wy ale odrębna osoba. Z jednej strony cud a z drugiej czysta biologia gdzie często coś się psuje. Gdyby ten zarodek powstał u Ciebie w środku to pewnie nawet byś o nim nie wiedziała, nie miała świadomości że komórki się połączyły ale źle dzieliły. To jest prawo natury i w pewnym sensie zwykła mejoza a potem mitozy – nie zawsze się to udaje. Ostatnio mam takie przemyślenia po czytaniu Kaczkowskiego. Jesteśmy czystą biologią i w końcu coś się musi zepsuć i nie ma na to rady, to jest zwykła codzienność. Jak napisałaś jednak cieszysz się z tego co masz. Aż dwie szanse na cuda Waszej Miłości. To naprawdę dużo. Jedna to też byłoby dużo, a tu aż dwie!! Niech Cię ten wpis i inne nie pocieszą w ogóle, płacz mocniej i niech wszystko wydaje się bardzo beznadziejne!!!!!
    To dobrze rokuje dla Leniwca…
    Nie mam pojęcia co się stanie, jak to się tym razem potoczy ale jest jakoś inaczej niż zwykle. Niech będzie zupełnie inaczej jak jeszcze nie było do tej pory!!!!
    Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam tym wpisem ale gdyby ten płacz i zły czas to był objaw „Leniwca” to ja się naprawdę z tego cieszę.

    1. Asiu, ostatnio myślałam, że coś dawno się nie odzywałaś. A Ty jak zwykle, tylko z mądrymi słowami przychodzisz.

      Co tam u Was? Jak serce męża? Na razie bez zmian w leczeniu?

      1. Wężon, u nas bardzo dobrze. Przyzwyczajany się do nowego mieszkania, nie ma jeszcze zasłon czy rolet ale wiadomo po kolei wszystko 🙂 My cieszymy się chyba najbardziej z tarasiku- jest zupełnie inaczej niż z balkonem a dzieciaki cieszą się z 3 huśtawek zawieszonych na suficie i hamaku. Co do leczenia to dwa tygodnie temu przerwaliśmy terapię tym eksperymentalnym lekiem z uwagi na efekty uboczne (głównie coś w rodzaju poparzeń na skórze). Wiedział o tym tylko lekarz prowadzący ale sami musieliśmy wymyślać dawkowanie. Efekty w pracy pompy zaczęły być widoczne ale poczekamy aż machina szpitalna przemieli się i będzie to ktoś oficjalnie nadzorował a co najważniejsze we współpracy z ośrodkiem zagranicznym gdzie mają doświadczrnie i będą mogli kontrolować te efeky uboczne i ustalać dawki.
        Wężon, Tobie życzę żebyś jak najszybciej donosiła zdrową ciążę do końca – z podkreśleniem – JAK NAJSZYBCIEJ! To najszybciej to nie z powodu wieku choć wiadomo, że już by się przydało ale z powodu tego, że w większości Twoich wpisów pomiędzy wierszami zawsze czytam o tych dwóch bliźniakach i mam ogromną nadzieję, że to nieustanne przeliczanie czasu – ile miałyby teraz lat itp. wraz z nowym dzieciątkiem przeminie i nie będziesz gdybać co by było, ale patrzeć jak zdrowo rośnie, urządzisz wreszcie ten pokój i ta przeszłość przestanie wreszcie tak boleć a jej miejsce zastąpi teraźniejsza raczkująca Radość. Tego Ci bardzo życzę bo ja na Twoim miejscu też nieustanie wracałabym to tego bo za bardzo się już zżyłaś z tymi bobasami a nie miały żadnych błędów genetycznych czy poważnej choroby. Paradoksalnie gdyby miały jakiś niedorozwój, złe rokowanie na przeżycie po porodzie to byłaby o wiele łatwiejsza sytuacja do wytłumaczenia, zrozumienia i przebolenia. A tak to ta Twoja strata przypomina mi zginięcie w niespodziewanym wypadku samchodowym i to w dodatku nie z Twojej winy. Sprawca spowodował wypadek i uciekł. Nikt go nie złapał. Zaskoczenie i kompletny bezsens tej niepotrzebnej sytuacji.
        Co do mnie to ja powoli godzę się, że nie będę już nigdy w ciąży, aczkolwiek malutką nadzieję mam co miesiąc – nie przeradza się ona jednak w rozpacz po nadejściu okresu więc myślę, że mogę sobie na nią pozwolić 🙂 a przede wszystkim zajmuję się cieszeniem z mojego M i z tych szkrabów które mam!!!

        1. Cieszę się, że tak pozytywnie u Ciebie.

          Masz rację, tej straty teraz aż tak nie przeżywam. Samo umarło, pewnie wada, trudno.
          Z tego, że oba żyły (a jeden był zupełnie w porządku) w momencie aborcji, trudno się otrząsnąć. Gdyby to wtedy jeden był wadliwy i przestał się rozwijać wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej.

          1. No tak gdyby… To gdyby potrafi nieźle człowieka wymęczyć. Trzeba oduczać się gdybania co do tragicznych sytuacji, bo to absolutnie nic nie zmienia a często człowiek zaczyna popadać w poczucie winy. Wiem, że łatwo powiedzieć, ale dlatego życzę Ci Maluszka jak najszybciej bo to Cię z pewnością oderwie od gdybania, przynajmniej tak intensywnego. Wiesz na tej zasadzie to można powiedzieć: gdyby antybiotyki nie zadziałały to Ciebie też by nie odratowali i Laura nie miałaby teraz Mamy – tylko po co tak gdybać? Tobie udało się przeżyć choć to wcale nie było takie pewne i z tego należy się maksymalnie cieszyć póki jest czas bo to, że wcześniej czy później jakoś się popsujemy czy to przez wadliwe komórki namnażane z zaciętością przez nasz organizm czy przez popsucie układu krążenia to jest normalna kolej rzeczy. Ogólnie jest z pewnością później niż nam się wydaje dlatego szkoda czasu na gdybanie a nie szkoda na przytulanie Laury!!!!

  18. Asiu, pięknie to wszystko ujęłaś. Czytam Cię po raz kolejny i każde słowo trafia mnie prosto w punkt.
    Iza, ja rownież cieszę się z Twojej nostalgii. I cieszę się, ze Asia tez ma takie odczucia.

    1. Margaritka, jak się czujesz? Mam nadzieję, że kwitniesz tak jak Twoje kwiaty na balkonie (balkon piękny i pewnie wymaga dużo codziennej pracy, ja się do tego akurat zupełnie nie nadaję – więc tylko podziwiam 🙂 Pozdrawiam WAS serdecznie!!!

      1. Asiu, ja czuje sie dobrze i faktycznie kwitnąco. Przez te lata starań i zrealizowaniu ogromnego pragnienia bycia w ciazy chyba łatwiej mi sie znosi te wszystkie „niedogodności” związane z nią, typu siku co chwile czy bóle kręgosłupa. Najważniejsze jest zdrowie maluszka. Wlasnie zaczynamy 7 miesiąc i 3 trymestr:) pierwsze zajęcia w szkole rodzenia tez juz mamy za sobą, to uskrzydla:) maluszek juz jest na tyle duzy, ze wczoraj przy jakimś fikołku „zdeformował” mi brzuch, ktory uwypuklił sie z jednej strony. To przewspaniałe doświadczenie, czuje ze fruwam nad ziemia i tylko modlę sie o donoszenie ciazy i szczęśliwe rozwiazanie. A rok temu o tej porze przeżywałam kolejne rozczarowania….

      2. Dziękuje za komplement odnośnie moich kwiatow:) rośliny na balkonie wymagają w zasadzie tylko codziennego podlewania. Schodzi z tym co prawda troche czasu i wody, ale akurat teraz mam możliwość poświęcać czas na takie rzeczy, a ta zieleń dodaje uroku całemu mieszkaniu(mam wyjście z dwóch pokoi na balkon). Tez zawsze myślałam, ze sie nie nadaje. To siostra zaszczepiła we mnie te miłość:) podarowała pierwsze kwiaty kiedyś, dawno temu, co roku pomagała wybrać cos na balkon, czasem sprawiła jakas mowa roślinkę:) w tym roku tez przywiozła mi mnóstwo kwiatków, choć akurat juz cześć na zamowienie a cześć jak zawsze sama wybrała:) i pochwaliła moje własne kompozycje:)

  19. Hey, czytam bloga Izy od kiedy zaczęłam pierwsza procedurę in vitro tj od marca. 30 kwietnia miałam transfer mrozaczka blastocyty. 9 dpt beta 397,5. Strasznie duża. 12 dpt 1742,5. Przeraziłam się. Zadzwoniłam do swego prof z zapytaniem czy aby nie za dużo. Odparl- trzeba się cieszyć. I tyle. Na serduszkowej wizycie juz byłam. Jest jedna dzidzia. Tak sie zastanawiam czy to przypadkiem nie będzie ciaza mnoga. Jak myślicie? Macie może jakieś doświadczenie w kwestii tak wysokiej bety?

      1. Łudzė się ze być może schował się za tym moim jednym. Nie wiem dlaczego ale bardzo bym chciała bliźniaki. Nie umiem tego wytłumaczyć. Chyba ta wysoka beta tak mnie zmylila.

        1. No i miałaś jeden podany, blastocysty już się tak chętnie nie dzielą na dwa.

          My tu testujemy teorię zależności tempa przyrostu bety i płci dziecka, ciekawe, czy będziesz mieć dziewczynkę.

  20. Po długim dniu , nareszcie mogę napisać.
    Dzisiejsza Beta 10 dpt – 4 dniowej malutkiej kulki 1BB- 69.9 ( to nie pozycja hehe) , pozostałe wyniki ok. Może nie jest szałowa ale w normie. , to chyba mały leniuszek. Jutro sprawdzę Tsh a za tydzień wizyta u Dr. i pierwsze USG kontrolne. , tak mi przynajmniej powiedzieli.
    Buziaki

    1. To pieknie LILOA moja towarzyszko, czekalam na te wiesci! bardzo sie ciesze. dziekuje za ostatnia propozycje pomocy z tym zwolnieniem (ehh wkurza mnie ta odleglosc) ale juz wczoraj udalo mi sie zalatwic u mojego tutejszego gina wiec wszystko ok. masz jakies objawy? mnie brzuch troche boli i dr moj stad kaze lezec plackiem. tam jakos nikt tego nie sugerowal. ile lekarzy tyle opinii. no i tez mi podpowiedzial ze taki kawal moze nie powinnam teraz jezdzic…w obie strony to jakies min 5 godz jazdy. i wez badz madry i zdecyduj. juz sama nie wiem. pozdrawiam!

      1. Ana,
        sama nie wiem jak z tymi podróżami hmm za tydzień są 60-te urodziny mojego Taty ale też kawałek do jazdy w obie strony ok. 4 h i już zapowiedziałam , że raczej nas nie będzie . Wolę chuchać na zimne. Może zadzwoń do kliniki i to jeszcze z nimi skonsultuj?
        Jeśli chodzi o objawy brzuch mnie raczej nie boli , jedynie dzisiaj rano jakby mdliło mnie po przebudzeniu ale może to mój mózg pracuje. buziaki pozdrawiam serdecznie i odpoczywajcie 🙂

        1. Ja mam 6 godzin jazdy w jedną stronę do W-wy do N. i prawdopodobnie będę musiała jechać dwa razy – 25 dpt i 35 dpt, bo dr chce osobiście zrobić usg, wie, że mam 400 km…

    2. Liloą brawo.
      Ale Wam się udało obu z Aną. 🙂
      Tak, jeden lekarz mówi, bóle są normalne, małe plamienia też i żyć normalne, a drugi każe Ci leżeć przy byle zakłuciu.

    1. Jutro idę do kliniki dowiedzieć się co i jak. Z tego co się orientuję to chyba trzeba zrobić 3 miesiące przerwy. Zobaczymy co lekarz powie 🙁 Chcemy spróbować jeszcze raz, choć boję się znowu stymulacji i punkcji, jakoś nie wspominam tego dobrze. No, ale chcemy walczyć więc .. 🙂

  21. Drogie Panie, mam pytanie. Mam mieć kriotransfer na/w cyklu sztucznym. Od początku cyklu mam przyjmować 3x dziennie estrofem. Czy właściwa dawka to 1 czy 2mg? Jak wy brałyście (dodam że chodzi o przychodnię N.)? W aptece powzięli wątpliwość co do poprawności wypisanej recepty…

    1. Ja z innej kliniki i mam 2 mg choc jak dobrze pamietam to tez nie bylo to na recepcie zaznaczone a panie z apteki wiedzialy pewnie jaki tam zalecaja. I biore go dopochwowo. Tu duzo dziewczyn z N. to pewnie podpowiedza. pozdrawiam.

      1. Drogie Panie, Wasza pomoc jest nieoceniona, dziękuję! Mam jasność, że aptekarz niepotrzebnie siebie i mnie zaniepokoił. Widać nie miał jeszcze do czynienia z takimi kobietami jak my, co to się pasjami faszerują lekami 🙂

  22. Iza, wypoczywaj! Tylko psychopaci nie odczuwają smutku i żalu. Na to też musi być czas. Smutno mi razem z Tobą, ale skup się na tym co masz, a nie na tym, czego już nie ma. Wasz zarodek jest teraz z Wami i to jest ważne. Nieustająco trzymam kciuki!

  23. Dziewczyny czy macie jakiś patent na robienie zastrzyków, żeby siniaków nie było? Ja z tych raczej bardzo chudych jestem i ciężko za fałdę złapać:) Kilka zastrzyków dopiero wzięłam i już mam fioletowe sińce…

    1. Eewa, ja nie jestem chudzielcem, ale nie mam brzucha. Siniaki robiły mi się jak trafiałam w naczynie. Olga chyba umie aspirować, zaraz się może tutaj odezwie z instrukcją, ale mój lekarz, jak o to pytałam kazał sobie dupy nie zawracać. (Izaaaa! Przepraszam, za dupę!)
      No nie poradzisz, będziesz posiniaczona, a potem będziesz w ciąży.

      1. Niebieska, ależ ty masz pamięć:)
        Ja gruba jestem i było w co kłuć. Sińców nie miałam… aspirowanie robi się po to, żeby lek nie poszedł do naczynia, bo wtedy działa dość intensywnie zamiast się powoli uwalniać… ja po gonapeptylu potransferowym miałam taką jazdę, ze myślałam, ze zejdę…prawdopodobnie poszło mi trochę w naczynie i efekt był przyspieszony.
        Eewa, masz może taką ”urodę”, ze sińce zostają. To chyba nie kwestia figury.

  24. jakoś tak mi smutno, wczoraj odebrałam wynik progesteronu robiony w 7 dpt. wyszedł 9,91 i kazali duphaston zwiększyć.

    a w głowie kołacze mi się myśl że wtedy po tym szczęśliwym transferze wynosił 40 a po tych nieudanych zawsze tak koło 10 jak teraz i od razu czuję jaka będzie beta w piątek 🙁 a raczej że jej nie będzie ;(
    i ta myśl nie chce wyjść z mojej głowy, może jak tu ją zostawię to mnie przestanie dręczyć?…

    dziś czekam na pozytywne wieści od Was, kto pomaszerował na betę niech nie każe długo nam czekać 😉

    1. biorę i duphaston i luteinę, kriotransfer był owszem na sztucznym cyklu, ale ten szczęśliwie owocny transfer to też był krio na sztucznym i chyba takie samo dawkowanie leków miałam jak wtedy.
      po prostu porównuję swoje transfery. Wiem że powinnam dać sobie na wstrzymanie ale to jest silniejsze ode mnie. Szłam po ten wynik i układałam sobie w głowie: jak wynik jest wysoki to jest dla mnie nadzieja w piątek, jak niski to nie ma….

      1. Martucha, moim zdaniem nie jest nic przekreślone, nasze organizmy my to nie maszyny, nie działamy w każdym cyklu tak samo. poczekaj cierpliwie, trzymam kciuki za Twoją betę!

      2. Martucha, specjalnie odszukałam swój wynik prog w 8dpt i był 1,87ng/ml. Doktor uspokoił mnie, ze w cyklu sztucznym jest niski.brałam lut 100 1-0-1, duphast 1-1-1, estrofem 1-1-1.

    1. Ja nienawidzę lutinusa wręcz organicznie. Nie mogłam znieść tego ciągłego wypływania, jakby jakiś cholerny wodospad mi się uruchomił. Za to luteina jest dla mnie super. Stosuję jedną tabletkę luteiny 200 na noc. Zero jakichķolwiek problemów, nawet wkładki nie potrzebuję.

      Boroffka jak po wizycie wczoraj? Rozmawialas o badaniach prenatalnych?

      1. Kas to ja nie cierpię tak luteiny, która mnie strasznie uczula. Wcześniej stosowałam 100 3 razy dziennie, skończyło się stanem zapalnym. Niestety dałam się namówić doktorkowi na luteinę 200 raz dziennie i znowu stan zapalny :/ boję się o dzidzię, że znowu muszę sobie aplikować pimafucin.

        Co do badań prenetalnych to rozmawialiśmy. Bałam się, że D będzie nas namawiał (kasa i te sprawy), ale jednak nie. Zostawił to do naszej decyzji. Za 2 tygodnie mamy usg genetycznie, ponoć 94% sprawdzalności, Pappa 99%. Powiedział, że gdyby coś wzbudziło niepokój to nam powie i ewentualnie będzie zalecał. Nad pappą jeszcze się zastanawiamy…Ale generalnie jestem zadowolona z podejścia lekarza do tematu.

        Kas jak Ty się czujesz? Jak dziewczyny? Wybraliście już imiona?

        1. No on ma bardzo zdrowe podejście do tego tematu moim zdaniem. A też jest naprawdę dobrym specjalistą od usg, więc możesz mu zaufać, jak powie, że jest ok. No i pappę pobierają na miejscu, więc nawet w dniu usg możecie podjąć decyzję. To następna wasza wizyta to już genetyczne usg, ale fajnie, leci to jak nie wiem 🙂 i mamy wizytę tego samego dnia, bo jak masz genetyczne, to we wtorek na dobrym sprzęcie. Ja też mam 21.06 🙂 ja się czuję dobrze, cięzko trochę, wiadomo, ale jest ok. Imiona to my z mężem mamy wybrane dla naszych dzieci gdzieś od trzeciej randki 😉

          1. Kas dokładnie 21.06 🙂 może tym razem gdzieś się miniemy 😉

            To opowiadaj jak maluchy będą miały na imię? Chyba, że wolisz zachować to dla siebie, to nie naciskam 😉
            Faktycznie ten czas szybko leci, nie mogę się już doczekać końca I trymestru, liczę na to, że będę spokojniejsza.

  25. Dziewczyny poradzcie mi prosze w 2 sprawach(wspomnialam wyzej). Czy mialyscie na poczatku ciazy, zalozmy 11dni po pozytywnym transferze bole brzucha?Bo jak tak sobie przypominam to chyba co ktoras o tym pisala. Do tej pory myslalam w sumie ze to normalne ale czy tez tak miewalyscie?
    Druga rzecz jak Wasze kliniki widza przyjazdy po udanym transferze do nich jak ktos ma kawalek do jazdy? mowia ze mozna isc do gina na miejscu czy upieraja sie ze u nich lepiej?Moj dr miejscowy prosil mnie zebym nie wiozla te 5 godzin tej Kruszynki bo co mi to da? Zrobia usg i tyle.Czy jezdzilyscie mimo wszystko? czy lepiej odpuscic i isc u siebie? a leki ustalic telefonicznie?
    pozdrawiam Was wszystkie

    1. Ana, ja co prawda nie mam jeżdżenia, ale w Invimedzie wyganiają po pierwszej wizycie. Jak potwierdzą, że pęcherzyk jest, to żegnaj. I leków nie zmieniałam.
      To równie dobrze lekarz miejscowy może Ci powiedzieć, że ciąża jest w macicy.

    2. Ana ja miałam bóle brzucha praktycznie od implantacji do kilku tygodni po transferze. Macica musi się przyzwyczaić do nowej sytuacji, myślę, że nie musisz się denerwować.

    3. Brzuch bolał mnie tak typowo okresowo praktycznie od połowy czasu oczekiwania na betę do końca 1.trymestru.

      Co do przyjeżdżania do kliniki, to akurat mój lekarz daje duży zapas leków i maksymalnie odwleka robienie pierwszego usg, tak żeby już na pewno było coś widać. Szczerze powiedziawszy nie wydaje mi się, żeby w jakikolwiek sposób mogła Ci zaszkodzić podróż samochodem, ale jeśli nie chcesz jechać, to skontaktuj się z lekarzem prowadzącym z kliniki i z nim ustal, co robić.

  26. Dziewczyny miałyscie jakieś objawy przy stymulacji?
    Jestem już przy końcówce i zaczynam odczuwać dyskomfort w jajnikach.
    Lekkie klucie, uciskanie, tak jakby spuchly.
    W skali od 1-10 to praktycznie nie boli, ale takie upierdliwe to jest.
    Przepraszam że smence, ale to Moja Pierwsza stymulacja i nie wiem czy nie normalne.

    1. Magdanr2;), ja dzisiaj mam 7 dzień stymulacji i też mi się jajka dają odczuć. Szczególnie jak np. muszę podbiec do autobusu:) Czuję się jak kura nioska i inkubator w jednym:)

    2. na mnie mąż mówił „mój jesiotrze” 😉 ja miałam za każdym razem ponad 30 jajek, więc dało się to odczuć a nawet było widać z zewnątrz, że przybyło zawartości.
      także wszelkie takie odczucia są raczej normalne na ten czas.

    3. Ja nie miałam, nigdy nie mam objawów niczego. 🙂

      Ale za to się bałam, że żadna komórka nie rośnie, bo absolutnie nic nie czułam do samej punkcji, po punkcji też zresztą nie, a wszystkie coś czuły. 🙂

      1. Smother, była kiedyś taka ręczna gierka ruska, gdzie wilk zbiera jajeczka… jak nie zdążył, to na podłodze robiła się jajecznica:) jest ta gra też w aplikacji na androida…

  27. Dziewczyny jesteście Najlepsze, dzięki 🙂
    Stanowicie Grupę Wsparcia i Encyklopedie Wiedzy w jednym 🙂 <3
    W sumie trochę się czuje jak Kura Nioska Eewa coś w tym jest, jak siadam, albo sikam, albo szybciej idę to czuję nadbagaz 🙂 Jutro pierwsze USG zobaczymy ile jajeczek wysiedzialam 🙂

  28. Dziewczyny, jak długo brałyście leki po udanym transferze – nie chodzi mi tylko o luteinę, ale głównie o estrofem, encorton i zastrzyki przrzeciwzakrzepowe. Czekam jeszcze na telefon z N., ale wychodzi na to, że prawdopodobnie będę je brała do wizyty – czyli 5 tyg. po transferze, chyba, że lekarz będzie chciał wizytę wcześniej, ale to i tak będzie ze 4 tyg. po transferze. Brałyście tak długo te specyfiki? Co do podróży to chyba lekarze nie widzą przeszkód – duże prawdopodobieństwo, że będę musiała w odstępie tygodnia pokonać 400 km w jedną stronę (ok. 6h, bo trasa jest kiepska), bo dr chce koniecznie żeby te pierwsze usg były u nich. Męka i nie wspomnę o kosztach, jedna wizyta z paliwem wyniesie ok. 500 zł co najmniej – w zależności jakie badania z krwi dodatkowo… Ale zniosę wszystko i oddam każdy grosz żeby wszystko było dobrze 🙂

    1. Melisko, ja po udanym transferze miałam wciąż brać luteinę (z czasem zastąpiliśmy ją duphastonem, bo nie chciałam w ciąży pakować tam paluchów) i clexane, i biorę je cały czas (jestem w 13 tyg). Duphaston już zaczynam stopniowo odstawiać, clexane prawdopodobnie pobiorę jeszcze ok. 3 tygodni. Taka decyzja lekarza. Do tego oczywiście suple dla ciężarnych i letrox, na moją nieco słabszą tarczycę.

    2. Jestem w 14 tygodniu i nadal biora Luteine dowcipna i podjezykowa ale mniejsze dawki niz tuz po transferze. Nie wiem jak dlugo jeszcze bede to brac. Na pewno jeszcze przez 3 tyg bo wtedy kolejna wizyta. Do tego biore pabi-dexamethason ktory za tydzien mam odstawic. Clexane moja lekarka tez mowila ze pomysliny nad odstawieniem nie dlugo. Branie Estrofemu zakonczylam po 12 tygodniu.

    3. Melisko, ja estrofem i lutinusa odstawiłam gdzieś koło 13tc (pod koniec I trymestru lekarz kazał wykończyć opakowanie i nie wystawiał nowej recepty), encorton trochę wcześniej (chyba 7-8tc), na Fraxi jestem „skazana” do końca ciąży- kłuję się codziennie. Gdzieś tu pisałam, że w ciąży leki przeciwzakrzepowe są objęte refundacją- jeśli będziesz musiała brać je dłużej, upomnij się u lekarza, bo różnica w cenie jest znaczna (60 zł vs 10 zł w przypadku Fraxiparine).
      Do Lutinusa prawdopodobnie będę wracać jeszcze w III trymestrze (tak zapowiedział mi lekarz.

    4. Po pierwszym transferze: estrofem odstawiony gdzieś 2 tyg po transferze, lutinus, a potem luteina do końca 1.trymestru. Encortonu i zastrzykow nie mialam.

      Po drugim transferze tylko luteina i też do końca 1.trymestru, w momencie uzyskania info, ze ciąża blizniacza zwiększona dawka do 2×200. Od ok 3 tygodni powrot do luteiny 1×200 na noc (podobno standardowe działanie przy ciąży blizniaczej).

      Ja w porównaniu z wami miałam bardzo mało leków zalecanych.

  29. Wężon, cieszę się, że wreszcie u Ciebie OK, wiesz kiedy wracasz do gry? Iza, udanego urlopu z Okruszkiem w brzuszku 🙂 Rozumiem Twoje rozczarowanie z ilością mrożonych zarodków… Przechodziłam to 3 razy, dwa razy nie było co mrozić, za trzecim razem dotrwał jeden. I w ogóle kiepskie zawsze były te zarodki. Teraz miałam czwartą stymulację – zmiana miejsca, zmiana protokołu, codzienna akupunktura u dr Stadnika i efekt był inny, 2 szt. podane, 2 szt. zamrożone, a może to ten cykl? Myślę, że jeden zamrożony to też całkiem dobrze, nie jest to nic i ciągle masz szansę na dwójkę, trzymam kciuki za Ciebie, ściskam 🙂

  30. Iza pierwsze co przyszło mi na myśl to ze jesteś bardziej emocjonalna, a to dooobrze wróży:) Widzę jednak ze z takim wnioskiem ubiegły mnie Asia i Margaritka! Margaritka to juz nie pierwszy raz kiedy myślimy podobnie moja pokrewna duszyczko. Iza żegnamy sie z zarodeczkiem niestety ale niedługo powitamy Twojego malca.
    Ja swojego powitałam w poniedziałek- 2 tygodnie przed terminem. Teraz przeżywam najpiękniejsze dni w moim życiu. Synuś urodził sie niestety przez cc po próbach naturalnego porodu- doszłam do 10cm rozwarcia i ponad godziny partych które nie przyniosły oczekiwanych rezultatów i zabrano mnie na stół żeby nie ryzykować. Jestem wdzięczna swojej położnej za cudowna opiekę. Mój Okruszek ma prawie 4kg i 57cm „wzrostu” jest najpiękniejsza istotka jaka w życiu spotkałam. Nie mogę uwierzyć ze Kościół i nasz rząd jest przeciwny takim Cudom. Nie moge tez uwierzyć ze równo rok temu przeżywałam porażkę 3 nieudanego transferu…

    1. Ewelka i Panie Tato, gratulacje:))))
      Mały Człowieku, witamy na świecie:) Tyle miłości na Ciebie czeka:)
      Ewelka, czułość bije od Ciebie… I wogole nie czuć zmęczenia:)

    2. :))) Ewella, tak bardzo sie ciesze!!! Myślami jestem z Tobą od tego poniedziałku;) Szkoda, ze skończyło sie cesarka po tylu trudach, ale najważniejsze ze malec zdrowy!!!!!:))) i ze Mama szczęśliwa najbardziej na świecie!!!:)) mnie tez sie udziela i coraz bardziej uświadamia mi, ze to co rok temu wydawało sie nam nieosiagalne, wlasnie sie spełnia. Ja tez rok temu byłam po 3 nieudanych transferach;((
      Okruszek jest całkiem spory jak na okruszka;) wyobrażam sobie Ciebie wpatrzona w synka i aż serce rośnie, ze dzieki in vitro możliwe jest tyle szczęścia. I tez nie pojmuje, ze niektórzy ludzie tego nie roZumieja, negują i chca nam tego szcEscia zabronić…
      A co do naszych odczuć, oby były trafne:)
      Buziaki!!!!

    1. No dobra, Wężon. To teraz już się wcale nie dziwię, że walczysz o więcej jak lwica. Poczekamy chwilkę i będziesz nam tu wklejać migawki Laury z tatusiem i braciszkiem. Tak ma być!

  31. Niestety, nie wracam z dobrymi wieściami. Lekarz nie znalazł pęcherzyka. Powtórzyłam betę, na szczęście spadła, więc to raczej nie pozamaciczna. Odstawiam luteinę i czekam na okres. To chyba można nazwać ciążą biochemiczną? Smutno mi bardzo… A z drugiej strony wiem, że mogło być gorzej i cieszę się, że nie jest. Tylko zaczęłam się martwić, że coś z nami nie tak…

    Meliska, Ewciak, Liloą, Ana, trzymam kciuki za Wasze serduszkowe wizyty. Statystycznie skoro mnie się nie udało, to u Was musi być dobrze.

    Ewelka, gratuluję z całego serca zdrowego synka. Wierzę, że wszystkie tu doświadczymy tych pięknych chwil.

    Wężon, bardzo rozczulające zdjęcie. Widać, że Laura to ślicznotka. Jesteś szczęściarą, że ją masz:)

    1. Malwa, szlag by to. Oczywiście, że dobrze że nie pozamaciczna ale i tak smutek jest. Gdyby była jakakolwiek sprawiedliwość na tym świecie i dobrzy, wrażliwi ludzie byli nagradzani, miałabyś już małe przedszkole. Przykro mi Malwo.

    2. Malwa kochanie, przytulam Cie mocno. .. Wszystko z Wami w porzadku i nawet nie mysl inaczej! Traficie w koncu w cykl gdzie wszystko od poczatku do konca zaskoczy. Wierze w to poprostu Silaczko ty nasza.

    3. Malwa, tak mi przykro. 🙁 Dobrze, że nie pozamaciczna, czy taka zabawa jak u mnie, w przyszłym cyklu będziesz znowu gotowa, ale i tak wielka szkoda.

      Aż jestem zazdrosna o tę więź z tatusiem. 😉

    4. Malwa, ciąża biochemiczna niestety zdarza się dość często, nie myśl, że coś z Wami nie tak. Ot, biologia. Tylko w Waszej sytuacji to taki złośliwy chichot losu.
      Jeszcze będzie przepięknie. Zobaczysz! Sama jestem dzieckiem po stracie w terminie porodu. I mam rodzeństwo! Ściskam Cię z całych sił. Głowa do góry!

  32. Wężon cuuuuudna Laurka 🙂 naprawde wielkie masz szczescie 🙂
    Ewelka gratulacje ,duzo zdrowka dla Ciebie i dla Maluszka 🙂
    Malwa strasznie mi przykro 🙁

    Ja mialam dzis monitoring i…. dwa pęcherzyki po dobrej stronie juuuhuuu 🙂
    w piatek zastrzyk a w sobote IUI:)
    Byłam taka szczesliwa i to moje szczescie udzielilo sie dr Z bo nawet pielegniarka sie zapytala go co tak sie usmiecha a on na to:”no bo jest po prawej stronie”hhahahah 🙂

      1. Dziekuje dziewczyny 🙂 nie sadziłam ze pol tabletki dziennie przez 4 dni az tak na mnie wpłynie,zwlascza ze tu dziewczyny pisałyscie ze brałyscie po 3 i nie bylo efektu:) wiec moja radosc była podwojna 🙂
        Co ma byc to bedzie:) nawet jak sie nie uda to przynajmniej juz próbujemy 🙂 a moze bedziemy tymi farciarzami którym sie uda za pierwszym razem 🙂

        1. Sza, napiszę Ci szczerze, że ja też nie stawiałam za bardzo na dwa pęcherzyki po takiej dawce, ale liczyłam, że będzie przynajmniej jeden po odpowiedniej stronie. Super, że tak na Ciebie podziałało:)

          1. No wlasnie pamietam ze pisałas ze to bardzo mała dawka a tu prosze:) pytałam lekarza i on powiedział ze nie ma co mnie faszerowac ze pieknie zareagowalam na najmniejsza dawkę clo 🙂

    1. Anulek. Ja podchodze miesiac po miesiacu wiec u mnie wyszlo tak, ze tylko posiewy powtarzalam.
      Melisko, smutno mi razem z Toba ale zycze Ci, zeby w nastepnym cyklu juz sie udalo.

    2. Anulek, jak pójdziesz na wizytę to Ci wszystko powiedzą. Krew zawsze zdążysz pobrać.
      Ja teraz wszystko odświeżałam praktycznie.
      Cytologia i USG piersi ważne rok. Wszystko z krwi pół roku – różyczka, cytomegalia, toksoplazmoza, żółtaczki, HIV, chlamydia. Zwykła morfologia, sód, potas, układ krzepnięcia.
      To tyle. 🙂

      1. no patrz, a u mnie ważność zachowały badania z krwi robione w sierpniu 2015 – podobno 2 lata ważne? kazali powtórzyć stopień czystości pochwy, bo on chyba 2 miesiące ważny.
        Idzie się z tym pogubić….
        Dla mnie lepiej, bo mniej kasy wydałam

  33. Iza, czytam post i nie mogę siedzieć dalej w mojej jaskini chociaż brak mi pancerza jeszcze.
    Ale Ty odłożyłaś swój albo może zapomniałaś ubrać kiedy przyszedł sms od męża. Dlatego piszę. Żeby powiedzieć że mi też szkoda, cholernie. I żebyś pomyślała sobie, że taki mały zarodek, okruch zlepiony z dwóch żyć, choć efemeryczny jest jednak także m a t e r i a l n y. I prawdopodobnie jest już częścią innego stworzenia. Może być wszystkim co żyje. Może jest już częścią kwiatu lub drzewa? Teraz , na wiosnę, można niemalże usłyszeć jak rosną rośliny, kwiaty, pędy. Ja widzę mak. Pola teraz są pełne maków ale może Ty widzisz coś innego?

      1. W przyszłym tygodniu 16.06 mam wizytę z Usg ale nie kazali mi już jej powtarzać bhch tylko Pgr oraz Estradiol. Jutro będę w Lux Medzie i zrobię chyba sama. Jednak wcześniej co mi się wczoraj przytrafiło.

        Wczoraj byłam w Lux Medzie u endokrynologa i trafiłam na takiego idiotę. Abonament u nich mam od 8 lat. Podsumowując stwierdził. , że nie muszę badać TSH ( nie dał mi skierowania ) i za przeproszenień na pałę kazał mi brać większą dawkę euthyroxu., dodatkowo dodał , że w zwiazku z tym , że jestem po IVF to będę musiała extra płacić za progesteron i estradiol bo to coś innego , niż normalne badanie bo mam obniżoną płodność . Pokazałam mu też, te sama badania, które właśnie w ramach abonamentu u nich robiłam. Na zleceniach powypisywał jakieś info , że pacjentka po Ivf itd. Ja już po wizycie zobaczył to mój M to myślalam , że nawet Panu z recepcji się dostanie. Tak sobie myślę chyba z PiS -u był. Dzięki Bogu na jutro zwolniło się miejsce u m9jej Pani Dr. Oby jutro było bez stresu.

          1. Ja też ale ta sytuacja tak mnie zestresowała ,, że już nie chciałam dalej w to brnąć. Mój M dał im tak popalić. , tylko modliłam się żeby nikt w gębe nie dostał. A ja wystawiłam mu i tak odpowiednią opinię. Normalnie bez kulki to by była jadka.
            Raczej do spokojnych nie należę.

        1. Co ma piernik do wiatraka?! Też mam u nich ubezpieczenie i po prostu nie pokrywają kosztów leczenia niepłodności, ale przygotowanie do ciąży (jakąkolwiek metodą) i prowadzenie ciąży już tak.

          1. Oczywiście , że tak , ten koszt pokryliśmy z własnej kieszeń. Jego podejście to chyba kwestia mentalność i poglądów. Nie mogę się denerwować …

          1. Nie mam zielonego pojęcia bo to nasz pierwszy raz. Wydaje mi się , że chcą sprawdzić czy nasza Kulka dobrze i w odpowiednim miejscu się wgryzła. Pozdrawiam

    1. Ja? Ja nie! Jutro idę do lekarza, ale tylko sprawdzić, czy jajniki wróciły do normy i opracować plan działania na następny miesiąc. Coś mi się zdaje, ze lekarz chce robić transfer na sztucznym i nie wiem, czy o tym marzę. Będę miała transfer gdzieś w okolicach Twojego porodu 🙂

        1. Jakoś nie chcę w siebie walić tylu hormonów. Przez całe życie nic, a teraz jak rasowy lekoman. Mam regularne cykle, owuluję normalnie, ale jestem posłuszną pacjentką, więc zapytam, wysłucham logicznych argumentów, a potem zrobię co trzeba.
          Tak, jestem w połowie cyklu, w pierwszej połowie 😉
          Dobrze pamiętam, że szykujesz się na rocznicę Grunwaldu?

          1. Wiesz co, ja też żadnych tabletek nie nadużywałam.. do czasu:) sztuczny ma chyba taka sama skuteczność jak naturalny, więc jak masz swoje pewne owulacje to lepiej na naturalnym, bo na sztucznym trzeba w ciąży do luteiny ciągnąć jeszcze długo estrofem..
            Ja aktualnie prasuję to, co wcześniej długo, długo prałam:) połowa lipca w kalendarzu ale jestem ciekawa, czy dzieci po ivf rodzą się częściej przed, po, czy w terminie …

          2. Nie znoszę prasować. Co z jednej wyprasuję, to z drugiej jakiś zagniotek się robi.
            Nigdy niczego Laurze codziennego nie wyprasowała i jakoś jej delikatna skórka to zniosła.

      1. Ja przy criotransferze powiedziałam lekarzowi, że chcę podejść na naturalnym cyklu z minimalną ilością hormonów. Dostałam tylko luteinę. I udało się 🙂 skoro masz normalne cykle, nie ma problemów z endo, to lekarz raczej nie powinien upierać się na sztucznym.

        1. Dzięki Dziewczyny, będę pytać, bo co mi szkodzi. Myślę, że on chce iść na pewniaka, wiadomo, że zawsze może się przydarzyć cykl bezowulacyjny, torbiel, albo inny psikus, a tak po prawdzie to moje endo widział raz w życiu w 2dc, więc nie ma na czym oprzeć założenia, że będzie dobrze, jesli zdamy się na naturę. Dam znać!

    1. Aaa to dziś TEN dzień! Z racji tego że mam do Wa-wy ponad 500 km no i jestem po transferze, to jakoś nie planowałam jechać więc i termin mi umknąl.
      Zatem czekamy na relację Wężona 🙂

  34. Dziewczyny, dziękuję Wam bardzo za wsparcie, otuchę. Dzięki blogowi Izy wiem, że nie jestem sama, że nie tylko ja zmagam się po drodze z tyloma przeciwnościami, walcząc o dziecko, że emocje, które mną targają, są naturalne. Wczoraj sobie popłakałam, posmuciłam się, ale nie ma co sie nad sobą użalać. Jestem wdzięczna, że to nie pozamaciczna.

    Ruta, wczoraj, czekając na wyniki, myślałam o Tobie, dawno Cię tu nie było. Pięknie napisałaś Izie o efemeryczno-materialnym zarodku, który może być wszystkim… Fajnie, że wyszłaś z jaskini.

    Niebieska, wyobrażam sobie, jakim szczęściem było dla rodziców Twoje przyjście na świat. Dziękuję Ci, że mi o tym napisałaś. Takie historie dodają mi wiary w to, że będzie dobrze.

    Olga, tak, to był cykl na Clo. U nas bez Clo jakoś nie idzie, więc teraz miesiąc przerwy, ale mam zamiar dobrze wykorzystać ten czerwiec.

      1. Olga, no właśnie nie wiem, czy po takiej ciąży biochemicznej można od razu się starać, czy raczej trzeba się zabezpieczać. Wczoraj odstawiłam luteinę i dziś zaczęły się plamienia, czuję w brzuchu i krzyżu, że będzie to bolesna miesiączka. I dobrze, im szybciej, tym lepiej. Ja też słyszałam, że po odstawieniu Clo w następnym cyklu nieraz się udaje.

        1. W zeszłym roku po ciąży biochemicznej kolejny transfer byl zaraz w następnym cyklu, co prawda również nieudany ale beta byla o wiele wyższa. Teraz jestem w 7 tyg ciąży w cyklu zaraz po poronieniu (puste jajo plodowe). Nie robiłam tego na własne żądanie tylko za namowa lekarzy, ja wolałam poczekac kilka cykli.

    1. Też jestem wdzięczna Izie,że prowadzi ten blog. Jej wpis dał mi ostatnio dużo do myślenia. ..
      Malwa, Siłaczko uda się. Masz duże szanse. Po clo udało się raz więc uda się i drugi -tego się trzymajmy! Dbaj o siebie,łykaj witaminki i nie dawaj czarnymi myślom się rozwijać.

    2. Malwo, ja bym się nie zabezpieczała. Jak organizm nie będzie gotowy, to nie zajdziesz i tyle, a po co sobie zabierać szansę. Każdy miesiąc ważny. Nie grzebałaś przy endo, beta spadła dość szybko, a teraz albo jajniki odbiją po clo, albo uznają, że jeszcze jesteś w ciąży i będzie bezowulacyjny.

      Mam koleżankę, która straciła 5 dziecko w terminie porodu. W piątek była na ktg i wszystko było OK, kazali się stawić w poniedziałek w szpitalu, żeby już myśleć nad wywołaniem porodu, bo parę dni po terminie już była. W poniedziałek już nie było tętna. A ona mimo czterech wcześniejszych ciąż nie poczuła, że coś złego się dzieje. Syn owinął się pępowiną.
      Za niecałe dwa lata urodziła zdrowego syna i na tym skończyła prokreację.

  35. Dziękuje dziewczynki za gratulacje. Faktycznie pałam miłością i tylko pozytywna energią. Nie czuje zmęczenia, rana boli to fakt, ale poród był piękny. My invitrowki inaczej to wszystko przeżywamy. Od starań, betę, dolegliwości ciazy po poród jak sie okazało. Wszystko ma głębsze, bardziej wzniosłe znaczenie. Ból porodu To jest naprawdę nic w stosunku do tego co przeszłyśmy. Mogłabym rodzic w zamian za każda porażkę transferu – bo to bolało bardziej.
    Wężon zdjęcie mnie rozczulilo. Jest boskie. Masz 2 cudowne serduszka. Tak bardzo życzę Ci powiększenia tej cudownej rodzinki.
    Pozdrawiam Was wszystkie.

    1. Ewelka, rozwala mnie Teoj wpis i czytam go juz któryś raz. Pięknie oddajesz radość, która jest w Tobie. Pamietam naszą rozmowę, ze chcemy rodzic, chcemy przeżyć to wszystko. A teraz kiedy sama juz to przeszłaś (minmo pewnych komplikacji) nadal podtrzymujesz swoje słowa i dajesz piękne świadectwo tej wyjątkowej in vitrowej miłości do dziecka. Piękne.
      Niech rana szybko sie goi żebyś juz bez niedogodności żadnych mogła cieszyć sie i spełniać w roli mamy!:) pozdrawiam całą Waszą szxzesliwą trójkę!:)

      1. Ewelka piękne słowa, też jak Margaritka czytam go któryś raz. Mam nadzieję, że będzie mi i wszystkim tu in vitrówkom dane podpisać się pod Twoimi słowami, choć dziś jestem pewna, że ból porodowy to pikuś w porównaniu do bólu niepłodności, a nawet jeśli nie, to o bólu porodowym szybko zapomnimy, a parszywa niepłodność i wszystkie przeżycia z nią związane zostaną z nami długo…

        Życzę pięknego przeżywania macierzyństwa, Gratulację dla Was i dużo zdrówka 😉

  36. Dziewczyny mam pytanie czy odczuwalyscie jakieś dolegliwości na początku ciąży, nie pytam o wymioty czy poranne mdłości a raczej o pobolewanieanie w dole brzucha czy ból krzyża przypominający ten podczas okresu? Ja co jakiś czas czuje takie bóle nie żeby mi to przeszkadzało ale po prostu boje sie o maleństwo. Nie chcę panikować od tego drobnego plamienia w poniedziałek na razie jest ok i nie bylam u ginekologa, może i powinnam ale na razie nie chce. Nie wiem dlaczego. Moja pani psycholog powidziala mi ze mam bardzo silna i dobra intuicję i że mam sie jej słuchać, no to słucham 🙂

    1. W ogromnej wiekszosci przypadkow takie bole nie zwiastuja niczego zlego. Jest to objaw glebszego zagniezdzania a potem rozciagania macicy i wiezadel. Od poczatku ciazy brzuch pobolewa mnie niemal codziennie ale nie caly czas, sa to chwile. Mialam plamienie w 7tyg i wtedy owszem dosc mocno bolal mnie brzuch i krzyz, natomiast przy o wiele grozniejszym krwotoku w 9tyg nie czulam zadnego bolu.

      1. Ja jestem w 9tc. Od pozytywnej bety praktycznie mam lekkie minimalne plemienia, raz wyleciał mi duży skrzepbwtedy wyladowalam na ip ale wszystko ok. Od tygodnia ponad miałam bardzo duże bóle jak na @, dziś wizyta u lekarza wszystko ok, serce bije jak dzwon i młode ma 2,35 cm 🙂 od początku coś mi dolega a wszystko z dzieckiem ok póki co. Ciężko się nie martwić i jak coś niepokojącego jest trzeba koniecznie sprawdzić, ale chciałam Ci przekazać, że przy bólach i nawet lekkim brudzeniu może wszystko być ok. 🙂

        1. Tego mi właśnie było trzeba Merda 🙂 bardzo dziękuję Ci za wsparcie, nie chcę z każdą drobnostka biegać do lekarza, a w mojej klinice nie ma tak ze mam nr telefonu do lekarza do którego mogłabym zadzwonić o każdej porze. Co jakiś czas mam jakieś pobolewania i lekkie brudzenie i juz mam wizję poronienia…. Dlatego Twoje słowa tak mi pomagają, Jeszcze raz dziękuję

  37. Pierwsze USG, jajeczka rosną jak na drożdżach, Lekarz zadowolony, Ja chyba też. Ok 15 widziałam ,to chyba dobrze 🙂
    Wiecie tak nie do końca to do mnie dochodzi że to się dzieje naprawdę 🙂
    Wielkie <3 dla Was wszystkich 🙂

      1. Olga82 po wyciszeniu 6, dziś 7 🙂 w niedzielę kolejne USG i środa, czwartek punkcja 🙂
        Mam nadzieję że będą dobrej jakości te Moje Jajca 😛
        Sonia no to jest niesamowite, że dopiero co podjęliśmy decyzję, jakieś zastrzyki a już połowa 🙂 Mam nadzieję że pójdę za Twoim przykładem i niedługo będę się cieszyć z dużej Bety 🙂 Zresztą mam nadzieję że Każda z Na będzie 🙂

      1. Dzięki 🙂 Mam nadzieję że i cały czas myślę pozytywnie 🙂 Odganiam czarne myśli i Chochliki z głowy, a jak czytam na blogu o pozytywnych Betach to dostaje skrzydeł 🙂

  38. Dziewczyny, jestem juz po. Podali nam 2 zarodki. Mam takie pyt: czy ktoras z Was mia po transferze lekkie plamienie? Bo u mnie bylo dzis tak, ze jakos trudno bylo wejsc i chyba stad to plamienie teraZ i troche sie martwie. Dr powiedzial, ze bylo troche krwi na wzierniku chyba czy cos tam i teraz troch sie martwie czy to trudniejsze wprowadzenie w nicZym nie zaszkodZilo. Z drugiej str poprzednim razem bylo tak, ze wszystko bylo latwo i prosto a i tak nic z tego nie wyszlo

    1. Sonia, szyjka rozpulchniona pod ciążę, to może plamić. Ja na początku ciąży miałam cytologię, to też coś tam lekarz założył nawet gazik..
      Wyleguj się teraz i czillll.

    2. To teraz oby do pozytywnej bety! Nigdy nie miałam plamień po transferze, ale myślę, że to nic poważnego i wszystko będzie dobrze. My też chyba weźmiemy dwa zarodeczki, zobaczymy jeszcze co embriolodzy nam polecą..

  39. Iza mam nadzieję, że odpoczywasz i świetnie się bawisz i dlatego nie masz czasu zaglądać na bloga. I dobrze, wakacje z okruszkiem mają być wesołe i szczęśliwe. I tego się trzymaj!

  40. To ja też się podzielę informacjami. Wczoraj podgląd stymulacji: 10-12 jajek:) W sobotę punkcja, we wtorek transfer. Straaasznie to wszystko szybko się dzieje. Na pierwszej wizycie byłam 30 maja a tu już punkcja:)

    1. Wow to świetny wynik 🙂 Faktycznie szybko, My zaczęliśmy 26.06 wyciszanie jajników, potem stymulacja a punkcja wstępnie środa /czwartek 🙂 Tak czy inaczej idziemy prawie równo 🙂 Będziemy razem testować jak dobrze pójdzie 🙂

  41. Dziewczyny, czas na moje wrażenia po konferencji. Dopiero dzisiaj, bo musiałam przetrawić, co o tym myślę. Mam bardzo mieszane odczucia.
    Po pierwsze, i najważniejsze, było nas mało, bardzo mało. Wchodziliśmy na listę. Na liście było 118 osób, to i tak niewiele, przyszło niewiele ponad 50. Z tego przynajmniej 10 to były redaktorki z Chcemy być rodzicami i ludzie z Naszego Bociana.
    Uważam, że jak na przekonywanie społeczeństwa, że milion par ma problem, na 17 tys. par, które podeszły do programu i tysiące, które się nie zakwalifikowały, lub nie zdążyły rozpocząć procedury, to te 30-40 osób to bardzo smutny wynik. Tak pokazując naszą siłę i determinację, nic nie zdziałamy, pokażemy, że to nie jest problem i można zlekceważyć te parę osób. Powinno się nie dać przebić do Sejmu przez tłum. Górnicy potrafią przyjechać tysiącami, a jest ich mniej niż niepłodnych.

    Konferencja była praktycznie wykładem. Została zorganizowana przez PO, prowadził minister Arłukowicz. Wśród prelegentów obecny i były szef ESHRE, profesor Kuczyński z Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Embriologii, profesor Szamotowicz i dziewczyny z Bociana i ChbR. Każdy wygłosił swoje. Nie było nikogo z przeciwników.
    Profesorzy ostrzegali przed skutkami zaostrzenia ustawy (niestety nie została odrzucona, tylko poszła do pierwszego czytania), profesor z Włoch opowiedział, jak przejściowe zaostrzenie ustawy o IVF spowodowało katastrofalne skutki w kraju, szef ESHRE ostrzegł, że wejście na tę drogę cofnie nas w leczeniu niepłodności o kilkadziesiąt lat. A wszystko i tak odbije się na tych mniej zamożnych, bogaci wyjadą zagranicę. Szamotowicz opowiedział, jakie były początki IVF.
    Pani z Bociana przedstawiła plusy i minusy obecnej ustawy.

    Z wartych zapamiętania smaczków:

    1. Początkowo komórki jajowe były pobierane laparoskopowo. Czyli za każdym razem była to poważna ingerencja. Dopiero w połowie lat 90-tych wprowadzono pobieranie z zewnątrz, pod kontrolą USG. Przez pierwsze lata pacjentki poddawane procedurze IVF leżały w szpitalu, nie płaciły za leczenie, a leki dostawały ze szpitalnej apteki.
    Tak było od początków w 1987 roku, aż do zmiany w wolnej Polsce w 1991. Wtedy to ówczesny minister wydał rozporządzenie, że zabiegi kosmetyczne (!) i IVF nie są procedurami leczniczymi i dlatego nie mogą być refundowane. I tak zostało, aż do wejścia programu, niestety na krótko.

    2. W 2004 we Włoszech wprowadzono ustawę pozwalającą na zapładnianie 3 komórek, zakazującą mrożenia zarodków (jeżeli powstały 3, to wszystkie były podawane) i wykluczającą wszelkie dawstwo. Zabroniona była także wszelka diagnostyka preimplantacyjna, nawet u osób, które wiedziały, że są nosicielami chorób genetycznych, miały już chore dzieci, lub za sobą poronienia i martwe dzieci z powodu tych wad. Spowodowało to wielki wypływ zagranicę i duży spadek skuteczności IVF w kraju.
    Na szczęście lekarze i pacjenci walczyli i już od 2008 prawo stopniowo łagodzono. Do 2015 wszystko wróciło do Europejskiej normy. Ale duże znaczenie miały tu wyroki Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego, co w kontekście sytuacji u nas nie napawa optymizmem.

    3. Projekt nowej ustawy (brrr) – zapładnianie tylko 1 komórki, czyli spadek skuteczności ivf do 3-5%, brak możliwości odłożenia transferu, czyli w niektórych przypadkach skazywanie na śmierć zarodka (jeśli endometrium będzie beznadziejne, trafi się jakaś duża torbiel itp.) i duże zagrożenie życia matki, jeśli podadzą zarodek przy silnym zespole hiperstymulacji.
    I ten tytuł: „W obronie życia i zdrowia nienarodzonych dzieci poczętych in vitro”. Jakbyśmy mroziły cierpiące dzieci, żeby je potem zabić. Nie liczy się matka, tylko zarodek. Spójrzcie na to zdjęcie: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/51,114871,20019736.html?i=0
    Przemawia do wyobraźni tym, którzy o ivf nie mają pojęcia.

    4. W Skandynawii już 5% społeczeństwa rodzi się z IVF. Częściowo też dlatego, że ludzie coraz później się decydują, a potem im się spieszy. Ale jest to już znaczący wkład w populację, na czym powinno nam zależeć przy takiej demografii.

    No i tak w niecałą godzinę każdy powiedział, co miał powiedzieć. Ponieważ „wszyscy zgadzamy się ze sobą, a będzie dalej tak jak jest”, nie było uwag z sali, żadnych protestów, nikogo, kto z drugiej strony próbował by wytłumaczyć, dlaczego ograniczenia mają sens, nawet jakiejś nieświadomej osoby, przeciwnej in vitro na wszelki wypadek, żeby mogła się dopytać i czegoś dowiedzieć, to na tym konferencja się zakończyła. Miał być czas na pytania z sali i dyskusję. Pan Arłukowicz zapytał, czy ktoś ma coś do powiedzenia. Nikt się nie zgłosił. Przez chwilę rozważałam, czy podejść i opowiedzieć swoją historię, ale się zawahałam, czy to będzie historia pro ivf na tym etapie, ktoś mógłby powiedzieć, że bardzo anty – trzeba było zostać przy jednym i się nie męczyć. I czy to ma sens, skoro i tak wszyscy na sali są za ivf. Zanim przez moją głowę przebiegł tabun myśli, to było już za późno. Usłyszałam tylko – nie ma pytań, to dziękuję za udział. I wszyscy się rozeszli.

    Czegoś ciekawego się dowiedziałam, ale niewiele. Prawie wszystko można sobie googlnąć w 5 minut. Na pewno nie pokazało to wagi problemu i siły niepłodnych. Nie wysłuchał nas nikt przeciwny IVF. Takie spotkanko właściwie nie wiadomo po co. Po korytarzach chodziła jakaś młodzież, pewnie na wycieczkę klasową i była bardziej widoczna niż wielka konferencja.

    Z ciekawością zobaczyłam jak jest w Sejmie (połowa korytarza zastawiona krzesełkami dla dziennikarzy), zjadłam parę ciasteczek, wypiłam sok i dostałam nowy numer magazynu. I to cała korzyść.

    1. Wężon, masz rację, powinno nas być więcej. Ale to chyba nie wynik lenistwa; ludzie się wstydzą wyjść z tym do świata. Ja też – choć poza tym do wstydliwych nie należę. Sprawa jest tak cholernie intymna. Plus robi się takie trochę zaklęte koło: gdyby w tym kraju traktowali nas inaczej, tego wstydu nie byłoby w takiej skali, ale żeby mogli traktować nas inaczej, musimy dać się poznać, mówić o tym, jak jest naprawdę, obalać te wszystkie pieprzone stereotypy etc. Dlatego blog taki jak Izy ma takie wzięcie u nas: bo jesteśmy w swoim gronie, w zasadzie anonimowe. Masz wielkie jaja, że poszłaś – i chwała Ci za to 😉 Ja nad sobą pracuję, robię „wyzwania”, np. ostatnio przyznałam się do naszych doświadczeń osobie, która ma mieszane uczucia co do IVF, nie skończyło się jakimś wielkim happy endem, usłyszałam o bezsensie mrożenia etc., ale może coś zasiałam? Nie wiem. Na razie nie mam siły walczyć w większej sprawie, całą energię zużyłam na walkę o siebie, a teraz próbuję nie stresować dzieciaków. Może jak już urodzę, to coś się zmieni. W każdym razie dzieci będą wiedziały, co przeszliśmy.

      1. Ale tu właśnie żadne ujawnianie – równie dobrze mogłaś nie mieć problemu, albo mieć problem w rodzinie i chcieć się czegoś dowiedzieć. Nikt nie był przeciwko, nikt z nikim nie rozmawiał. Weszłyśmy na salę, wysłuchałyśmy i poszłyśmy. Równie dobrze mogłaś być dziennikarką. Żadnego opowiadania, że przechodzisz przez ivf. Jeśli teraz, w tak komfortowej sytuacji się boimy, to co będzie potem?

    2. Wezon, ja osobiście sie wstydzę, ze nie mam odwagi jakos otwarcie mowić o in vitro z ludźmi z mojego otoczenia i realiach. Tak jak juz ostatnio Wam powiedziałam, głownie tego ze koj maz mnie prosił o dyskrecje, jemu to ewidentnie przeszkadza. Jesteśmy w tym razem, wiec nie moge ze względu na niego mowić o tym ba prawo i lewo, mimo ze sama bardzo bym chciała. I tez uwazam, ze pomału małymi kroczkami gdyby tak każdy cos robił, mówił, wychodIl na ulice, do sejmu…tylko jest to pieprzone „ale”. Wiele osób ma swoje powody i trzeba je tez uszanować. Wiele z leczących sie osób to rodziny księży, córki lub synowie z bardzo religijnych i konserwatywnych rodzin, członkowie PiS-u. Warto byłoby ugryźć ten temat wlasnie od tej strony. Zrobic wywiady, pokazać histototie prawdziwych kiszonej ujawniania ich twarzy. Myśle, ze wiele osób by poruszyło to, ze nie dość ze z choroba to jeszcze z opinia publiczna musza walczyć, musza sie wstydzić zawiłego leczenia bo mamy taki a nie inny kra i zakrywać twarz prZed kamera, jakby byli co najmniej zbrodniarzami. Myśle, ze wlasnie takie uchwycenie tematu mogłoby ścisnąć za gardło cześć społeczeństwa. Umiejętne prEdstawienie cierpienia niepłodności, trudu leczenia, pokazanie szczęścia tym którym sie udało i nieszczęścia tych którym sie nie udało, lub nawet nie maja szansy spróbować. Materiał ktory kontrastowo pokazywałby, ze różnica pocEcia nie jest żadna różnica, ze pary które maja dzieci z in vitro sa takie same jak te które maja naturalnie poczęte dzieci, ze dzievi niczym sie nie różnią, ze in invitrowi rodzice kochają na zabój swoje potomstwo na wiele lat przed jego poczęciem (inaczej nie byliby w stanie przejść przez to wszystko), ze -tak jak napisała ostatnio Ewelka- ból porodu jest niczym w porównaniu do bólu niepłodności. Pokazanie świadectwa in biurowych rodzicow, naszych słów z blogów o niepłodności, naszych łez, naszych dramatów…. Moze to by cos dało.

    3. Wiecie co, brak mi słów naprawdę. Mamy 21 wiek a rządzący chcą nas cofnąć do Średniowiecza 🙁 Nie rozumiem tego kombinowania przy ustawie, chęci zakazania, przecież Nikt, Nikogo nie zmusza, Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa wściekła jestem. Wiecie czasem sobie tak myślę że Każdy, Kto jest taki anty powinien pochodzić po Klinikach Leczenia Niepłodności, zobaczyć ten ból i smutek, nadzieję i radość, porozmawiać z Nami. Nikt Kto nie przeżył leczenia Niepłodności i nie przeszedł tej walki nie ma pojęcia o czym mówi. Nie rozumiem jak Osoby które z taką ignorancja i nie rzadko nienawiścią wypowiadają się o In Vitro o ludziach ktorzy walczą o Dzieci mogą być to wszystko Boga mieszać. Brak słów

  42. Dziewczyny 4 godziny temu wstrzyknelam sobie ten overtill czy jakos tak(zawsze przekręcam nazwy:))
    I teraz troche mnie pobolewaja jajniki. Czy to dobrze?

    Wężon jak myślisz ta ustawa wejdzie w zycie?

    1. Sza, ja wstrzykiwałam w nocy o 24:00 (punkcja jutro o 12:00) i dzisiaj się czuję jakby mi ktoś kamyków do brzucha nawkładał:) Nawet jak chodzę to mnie dźgają. Ale nie jest to jakiś straszny ból.

  43. Witajcie dziewczyny, na początku chciałam Wam bardzo podziękować,  że jesteście 😉 mimo tego, że nawet nie wiedzialyscie o moim istnieniu, to dalyscie mi na prawdę dużo wsparcia. Historia Izy i Wasze historie, to kopalnia wiedzy, która potrafi uspokoić i dać nadzieje.
    Historie Izy przeczytałam jednym tchem jak leżałam plackiem z hiperką,  dalej poznałam tez inne historie. Czasami wydawałoby się,  że życie nie może być tak okrutne… a jednak jest….
    Moja historia z niepłodnością zaczęła się ok 2,5 roku temu. Najpierw lekarz zapewniał,  że wszystko jest super i ze  na pewno się uda, że mamy się starać. .. dalej nie wychodzilo, a sytuacja robiła się nerwowa. W końcu uruchomiliśmy łańcuszek lekarzy – pierwsze IUI, pierwsze Ivf w jednej z poznańskich klinik (protokół dlugi, pobrano 12 komórek z czego 8 dojrzałych,  6 poddano zaplodnieniu, 5 się zaplodnilo, do 3 dnia przetrwały 2), pierwsza hiperstymulacja, pierwszy kriotransfer i całe pasmo porażek. Ale przecież nie można się poddawać! Tym razem już bogatsza w doświadczenia bardziej świadomie wybrałam kolejnego lekarza i kolejna klinikę.  Okazało się,  że wcześniejsze podejście lekarza było bardzo nieprofesjonalnie,  nie zlecił podstawowych badań. Nowy lekarz po pierwszej turze badań wykrył u mnie antygeny przeciwko oslonce przejrzystej komórki jajowej i wrogość sluzu wobec plemników.  Plemniki M miały słaba budowę,  za to było  ich bardzo dużo,  więc było w czym wybierać. AMH = 11
    Przystapilismy do IMSI na krótkim protokole z antagonista (tu się mocno suplementowalam wit D3, olejem lnianym,  kwasem foliowy,  wit B1, B6, B12, koenzym em Q10) , z 18 komorek 18 dojrzałych,  17 zaplodnionych (jedna była nie zicher), do piątego dnia dotrwalo 6 blastek 🙂 transfer odlozony,  ze względu na duże ryzyko hiperki.   Kolejny kriotransfer miałam na cyklu sztucznym 31.05.2016. Nawet sam transfer różnił się w obu klinikach.  Pierwszy nie był zrobiony pod kontrolą USG tylko na czują,  drugi pod USG. 7dpt – sikaniec pokazał mega  blada  kreskę po kilku godzinach, 9 dpt – sikaniec pokazał blada druga kreskę,  10 dpt sikaniec pokazał delikatna druga kreskę (tu sciagnelam strategie od Wężona),  beta HCG = 142 mlU /ml. Jest NADZIEJA!!! Tak daleko jeszcze nigdy nie zaszlismy! Kolejna beta jutro…..

    Martucha, Bubu jak u Was? Trzymam mocno kciuki!!!
    Ana86, Meliska – super, że jesteście, bo miałam z kim na świeżo porównywać wyniki i objawy!

    1. Witaj Kaja:) No sliczna masz ta betke. Ciekawe ze przy tak wysokim AMH mialas krotki proktokol. Moje sporo nisze (ponad4) a zawsze na dlugim szlam choc pytalam o krotki. Ale tu inne dziewczyny tez pisaly ze to zalezy jak ktora. Ja teraz do wtorku czekam i tez sie boje bo beda wyniki kolejne i usg. Ten nieustanny strach jest wkurzajacy bo skutecznie maskuje radosc. Ale trzeba wierzyc! w nasze Okruszkowe Silacze! A moja historia czasowo jak Twoja bo tez trwa 2,5 roku. I tak samo z hiperka mam loty, za kazdym razem dostinex itp…W sumie widze wiele podobienstw kochana:)Sciskam za Ciebie kciuki z calej sily.

      1. Hej, moj obecny lekarz mi powiedział, że przy wysokim AMH długi protokół jest niezalecany. Jak zaczelam drazyc temat w necie, to wszedzie tez tak pisza. Z kolei mój poprzedni lekarz zadecydował o długim protokole bez badania AMH. Powiedział mi tylko, że mam małe jajniki, wiec raczej nie mam wysokiej rezerwy jajnikowej (i chyba na tej podstawie zadecydował o rodzaju protokolu). A ja wtedy z kolei byłam na tyle głupia i nieswiadoma, że nie wymusiłam na nim tego badania. Po krótkim protokole o wiele lepiej się czułam, po długim przez tydzień nie bylam w stanie wstać z łóżka. …

        Ana86 – myśl pozytywnie! Już tak daleko zaszłas, zobaczysz, że tym razem się uda!

      1. Nie wiem czy mogę już dziękować? !
        Ale i tak przekroczyłam juz granice, do której wcześniej udało mi się dotrzec:) to już dla mnie powód do choć małego uśmiechu 🙂 do tej pory największą beta jaka u mnie widziałam to 3,7

  44. Wezon, szacun. A jak myslisz czy ta ustawa naprawde wejdzie w zycie? I jak szybko nam to grozi?
    Kaja, witaj. I gratuluje! Napisz jakie leki bierzesz po transferze na cyklu sztucznym
    Meliska, a Ty co bierzesz bo chce porownac;)
    Czy Wam ten lutinus tez wyplywa i czy to jest prawidlowe? Zastanawiam sie, czy skoro lurinus wyplywa to nie powinni mi dac moze na wszelki wypadek troche wiecej luteiny podjezykowo? Poki co biore lutinus rano i wieczorem, luteine 2 tab doustnie, 3x progynove, folian, wit d oraz encorton 1 tab ramoni 1/2w poludnie

    1. Soniu, Lutinus wypływa i nieraz tu pisałyśmy, jakie to denerwujące. Widocznie wchłania się tyle ile trzeba, zanim wypłynie.
      Po pierwszym transferze brałam Lutinus 3×1, potem po 8 tc 2×1. Ostatnio tylko na duphastonie.
      Do tego estrofem 3×1 i kwas foliowy (lub Femibion) i to wszystko.

      Nie mam pojęcia, jak szybko mogą to przegłosować. Nie wiem, jaki wynik po pierwszym czytaniu.

    2. Hej Soniu, moje zalecenia od lekarza, to:
      – Estrofem 1 x dz 1 tab (po 2 mg)
      – Medrol 2 x dz 0,5 tab (czyli po 8 mg) – ze względu na antygeny przeciwko oslonce przejrzystej kom jajowej
      – Prolutex 25 mg w zastrzykach 1 x dz rano
      – Luteina 100 mg (dowcipna) 3 x dz 1 tab (po 100 mg) – trochę wypływa ale raczej bardzo malo
      – Acid folicum 15 mg 1 x dz
      – wit D3 4000 jednostek 1 x dz
      – Acard 75 1 x dz 1 tab
      Dodatkowo faszeruje się koenzym em Q10 30 mg, wit B1, B6 1 x dz po 1 tab

      U nas był transfer 2 blastek 🙂 i cały czas się zastanawiam czy przy becie 142 w 10 dpt obie maj szanse czy co najwyżej jedna, jak było u Was?

      1. Wygląda na jednen zarodek. Przy dwóch ja i Wężon miałyśmy powyżej 300 w 12 dpt 2dniowych. A Jagoda (mam nadzieję, ze dobrze pamietam) przy blastocystach miała dobrze ponad 700.

          1. Prolutex to progesteron na 100%, zapisują zamiennie do Lutinusa / Luteiny, w sumie wygodna sprawa – 1 zastrzyk dziennie i nie wypływa, po 2 transferach brałam prolutex. Dosyć drogie te zastrzyki, chyba prawie 200 zl za 7 szt. jak dobrze pamiętam.

          2. Dokladnie prolutex to progesteron, boli po nim brzuch, ale przynajmniej pewne że się wchłania. Cena z tego co pamiętam 178zl za 7 zastrzyków

    3. Soniu, lutinus zawsze wypływa po kilku h, wchłonie się pewnie co ma wchłonąć i reszta wypływa 🙂 Ja biore Lutinus – 2×1, Luteina – popołudniu 1×2, Encorton – rano 1 tab, popołudniu 1/2, Estrofem – 2×1, Fraxiparine 1×1, Folic 1×1. Sama od siebie biorę jeszcze magnez, zastanawiałam się nad witaminą D3, czy Tobie zalecali w N.?

      1. Melisko, ja mam raczej wysoki poziom wit D bo ok 52 ostatnio. Caly czas biore ok 4 tys jednostek dziennie ale po kriotransferze biore 2 tys jed dziennie. Tym razem na wypisie nic bylo ale poprzednio napisali zeby brac te 2 tys to i teraz biore. Oni znali moj wynik wyjsciowy bo badanie robilam u nich. Najlepiej zadzwon i dopytaj:) na co jest to fraxiparine bo martwie sie, ze mi tego nie dali a jednak mamy tego samego lekarza

        1. To zastrzyk przeciwzakrzepowy, coś takiego jak clexane. Sama nie wiem od czego to zależy, przy wcześniejszym transferze nie miałaś? Ja nie mam nic z krzepnięciem, mam brać profilaktycznie, wiem, że w N. zapisują takie zastrzyki po transferach. Mi znowu nie mówili nic o witaminie D3, a w sumie nie badałam poziomu, jednak cały ostatni rok brałam ją w dawce zazwyczaj 2000, teraz nie biorę skoro nic nie mówili, ale może warto?

          1. Meliska, warto z ta wit D3. Mi lekarz sam z siebie zalecił brać 4 tys jednostek dziennie juz przy początkach przygotowania do transferu (a suma sumarum biorę ja cały czas od grudnia). W ciazy wzrasta zapotrzebowanie na wit D3. Niektórzy twierdzą również, że przy niedobrze wit D3 in vitro wykazuje większą skuteczność.

  45. Wezon, z tylu glowy mam pytanie (jak pewnie my wszystkie) tj czy w razie niepowodzenia zdazymy sie jeszcze przejsc stymulacje i zaplodnic komorki na starych zasadach bo jsk nie to w PL juz nie bedzie sensu dla mnie przynajmniek podchodzic do tak inwazyjnego leczenia na ich nowych zasadach (przynajmniej ja tak to widze)

    1. W glowie mi się nie mieści jak w ogóle doszło do tego, że ktoś złożył ten projekt tak absurdalnej ustawy…. juz się wkurzalam na ograniczenie z 6 komórkami, a 1 sobie w ogóle nie wobrazam, tak samo jak pomysłu co by nie można było mrozic.. zwłaszcza przez pryzmat mojej pierwszej stymulacji, gdzie lekarz podał mi zarodek mimo hiperki ani drugiej, gdzie miałam odroczony transfer. Dla mnie każda stymulacja jedt bardzo obciążająca, po punkcji dochodzę do siebie przynajmniej tydzień. ..

  46. Witam Was dziewczyny…ja również czytam blog Izy od początku mojej przygody. Dziekuje Wam, ze piszecie tu rowniez o sobie, dzieki temu jest mi jakos razniej. U mnie sytuacja wyglada tak, ze mam wszystkie wyniki wrecz idealne. Nie ma sie do czego przyczepic. Do ivf podchodzimy przez wzglad na baaaardzo slabe wyniki mojego meza. Malutka ilosc plemnikow dala nam 3% szans na naturalne poczecie. Bralam leki anty, od 18 tabletki robie zastrzyki z gonapeptylu…miesiaczka zawsze przy lekach przychodzila w niedziele/poniedzialek…a juz piatek, a jej dalej nie ma. Lekarz kaze czekac do 12 czerwca. Nie wiem co bedzie gdy sie nie pojawi…a zatrzykow z lodowki wciaz mi ubywa. Czytam Wasze posty i ciesze sie jednoczesnie zazdroszczac, ze jezdzicie na usg, badacie bete. Ja sie czuje, jakbym zawiodla. Mam jednak caly czas nadzieje na rozpoczecie szczesliwej lawiny zdarzen (oby). Trzymam za Was wszystkie kciuki!!!

      1. Tak, jestem na długim. Powiedziano mi, że to ze względu na amh=2.3.
        Może i ze mną będzie tak jak z Twoja kolezanka 🙂 …czekam do niedzieli tak jak kazano i zobaczymy, co powiedzą dalej. Myślałam, że będzie wszystko w porządku, bo czułam się po gonapeptylu wyśmienicie. Nie mam ani jednego siniaka, nie straciłam energii ani dobrego samopoczucia…niestety brak @ mnie zmartwił. Najbardziej się boję, że to się teraz odwlecze. To rzeczywiście przynosi wrażenia jak na górskiej kolejce. Podziwiam Was, że dajecie sobie radę po różnych doświadczeniach, czekaniu, stratach. Ja dopiero zaczynam swoją drogę, więc czuję się trochę jak we mgle.

    1. Lara-S, tutaj na blogu Malgorzalka tak nie dostawała okresu po gonapeptylu, aż w końcu zrobiła test i okazało sie, ze w tym cyklu zaszła w ciaxe. Gdyby nie to, ze brałaś tabletki, skłonna byłabym uwierzyć ze u Ciebie to samo;)

    2. Lara-s, nie panikuj- bądź w kontakcie z lekarzem/kliniką. Pytaj o wszystko, w czym masz wątpliwości. Organizm nie zna kalendarza:) i precz myśli o tym, ze zawiodłaś. Ivf to procedura w której na niewiele mamy wpływ i pamiętaj o tym..ktoś to kiedyś użył porównania do kolejki górskiej pod względem wrażeń.

  47. szłam do domu ze szpitala na piechotę a mam daleko a przez łzy ciężko było mi do Was napisać w telefonie.
    pieprzona statystyka znowu górą 🙁
    beta tak jak czułam: 0,1

        1. Marta, masz sile. Zobaczysz. Ja tak plakalam w listopadzie 2015… Pogoda byla podobna. Kupilam butelke wina, paczke fajek i siedzac na zimnym balkonie trulam sie bo czulam sie winna.

          Zbierz sily. I wracaj do gry.

        2. Martucha, jest mi smutno razem z Tobą! i że to cholernie niesprawiedliwe jest..cokolwiek teraz bym nie napisała, nie poprawi Twojego nastroju.. Dziś też dla mnie był trudny dzień..aż mi się pisać nie chce nic..

    1. Kiedyś to Ty pokażesz statystyce środkowy palec.
      A dziś, dziś pozwól sobie na ten smutek i te gorzkie łzy. Masz do tego prawo.
      Wolałabym się z Tobą cieszyć. Jeszcze będę. Dziś mi bardzo przykro.

  48. Kochane dziewczyny,
    Nie martwcie sie tym projektem. Nie mamy na nic wplywu. Naprawde, nie mamy, niestety. Pisowcy i tak zrobia co beda chcieli.

    Nasi lekarze sa madrzy, na pewno mysla juz nad planem B. Byc moze stymulacja u nas w ciemnogrodzie, a cala reszta w zaprzyjaznionej klinice w czechach, slowacji, na ukrainie…

    Damy rade, zawsze. Niewazne co nam przygotuja i w jakiej rseczywistosci sie obudzimy niedlugo.

    Ja im pokazuje wielkiego faka i mam nadzieje, ze w koncu opozycja powstanie z kolan i zdetronizuje tych prawicowych katolickich oszolomow.

    Wezon dobrze, ze bylas. Tez mialam przyjsc, ale prof wolczynski powiedzial, ze sie niepotrzebnie zestresuje…duzo we mnie ostatnio ciazowych emocji.

    Tymczasem zachodzcie w ciaze na fali czerwcowych wspanialych bet 😉

    Trzymam kciuki!

    1. Małgorzatka, jak tam? Rośniecie?
      Wężon, jeszcze raz dzięki, ze tam byłaś. Gdybym mieszkała bliżej, lub nie była tak zaawansowana w ciąży..
      Myślę, ze tak jak aborcja, ivf zejdzie też do podziemia lub za granicę, gdyby ten projekt przeszedł. Choć trudno mi to sobie wyobrazić, jak zarodki czekają zamrożone, to niby co z nimi?!
      Myślałam o ujawnianiu się…osobiście nie mam problemu w obrębie współpracowników, znajomych bliższych… zauważyłam, ze wiedza zwykłych ludzi o ivf jest powierzchowna i ksztaltowana na popularnych i chwytliwych informacjach. Nawet w środowisku medycznym bywa taka.
      Z drugiej strony nie chciałabym ze swojej córki czynić poniekąd ”oręża” w dyskusji.. ona ma prawo do intymności w tej kwestii.. czasemw kościele słyszałam brednie, to wychodzilam z mszy ale z drugiej strony miałam ochotę wyjść na środek i opowiedzieć o sobie. Mój mąż mówi, ze nie ma dzieci z in vitro.. dzieci są z miłości.

  49. Po ostatniej wizycie w Lux Medzie u endokrynologa Idioty ( środa 08.06.) , którą zresztą opisałam tego samego dnia na blogu , dostałam się dzisiaj do mojej Pani ( właściwie byłam u niej tylko raz w styczniu jednak zdecydowanie skradła moje serce ) a dzisiaj to się tylko potwierdziło. Po przeczytaniu historii i sprawdzeniu wyników z początku maja stwierdziła , że jest idealnie po czym zobaczyła , ze 2 dni temu byłam u idioty ( ja go tak nazywam – chociaż to i tak delikatnie ) oczywiście powiedziałam , że jestem po IVF itd . i jak do tej pory wszystko ok i … pokazałam zalecenia , oczywiście pierwsze co moja kochana Pani Dr, zauważyła to to przez co się tak zdenerwowałam czyli m.in. brak skierowania na TSH. Pani na owego kolegę machnęła tylko ręką …

    Co najistotniejsze tak się wzruszyła naszą historią , ze zaczęła ocierać łzy i mówić jaki to jest cud i jak nauka w dzisiejszych czasach może pomóc . Opowiedziała mi też historię swojej pacjentki tzw. Weteranki , która w wieku 50 lat po 5 IVF urodziła zdrową córcię. Spotkanie z tą Panią Dr. przywróciło mi wiarę ……..

  50. Dziewczyny, czy znacie crinon? Czy ktoras
    Z Was to brala ? Czy to jest tez lek dopochwowy? Lepszy od lutinusa? No i mam pytanie czy warto dodac sobie dodatkowo zastrzyk z progesteronu ? Jakie macie doswiadczenia tj cZy to moze pomoc czy za duzo progesteronu moze zaszkodzic czy wrecz przeciwnie moze pomoc? Wezon, wypowiedz sie prosze;))

    1. Ja jestem przeciwniczką pchania progesteronu na wszelki wypadek. Jeśli nie masz stwierdzonej niedomogi, nie masz niedoborów, to te dawki z kliniki wystarczą aż nadto. Nie wymyślaj dodatkowo. Progesteron to nie magiczny środek na ciążę. Jak ma się udać, to się uda, a jak nie, to i tona progesteronu nie pomoże. On nie tworzy ciąży, tylko pomaga. Jak nie ma krwawień i w wynikach jest ok, to nie ma co podwyższać.
      I uwaga dziewczyny – są badania pokazujące, że duże stężenie progesteronu może uszkadzać układ moczowy i rozrodczy u męskich płodów. Lepiej udokumentowany szkodliwy wpływ, niż alkoholu. Tak więc progesteron tak, żeby utrzymać prawidłowy poziom, ale nie faszerujcie się.

    2. Soniu, ja miałam luteinę więc się co do leku nie wypowiem.
      Co do progesteronu w zastrzyku też pierwsze słyszę. Myślę że zbyt wysoki progesteron nie zaszkodzi ale czy pomoże? Wiadomo, są różne przypadki. Mój dzięcioł jajowodowy trzymał się uparcie bez jakichkolwiek leków wspomagających a było to krio na sztucznym cyklu. Najlepiej skonsultować z lekarzem, jak zawsze jeśli chodzi o leki.

    3. Soniu, bierz tyle progesteronu ile lekarz zalecił i raczej w jednej formie, ja brałam w swojej karierze i lutinus i crinone i zastrzyki prolutex – oczywiście każde z nich przy innych transferach. Crinone nie wspominam dobrze, jakiś stan zapalny mi się zrobił jak nigdy, na co lekarz powiedział, że z tego co słyszy od pacjentek to znoszą go lepiej niż lutinus, a ja wolę lutinus 🙂 A czemu chcesz brać więcej? Na pewno przy drugiej becie w N. zalecą Ci zbadanie progesteronu i jakby coś było nie to tak zmienią dawkę lub lek. Trzymam mocno kciuki za Ciebie! 🙂

      1. Ja mam na tych lekach wysoki progesteron, chyba ponad normę jak na ten etap – dziś 51 ng/ml, w poniedziałek było 58, ale nie kazali mi zmieniać dawki ani nic, za tydzień powtórka badania razem z betą. W poprzedniej klinice w BS byli np. sceptyczni do suplementacji progesteronem, prof. mówił zawsze, żeby brać do testu, a gdyby się udało to można brać, ale bardziej dla psychiki, bo zdrowa ciąża sama się utrzyma 🙂

    4. Soniu ja przy pierwszym ivf miałam Crione, koleżanka dala mi swoje ostatnie 3 porcję bo jej zostały a ja kupiłam do tego całą paczkę..dozowanie skończyłam na 2 razach..dostawałam skurczy hmmm sama niewiem czeg tak silnych ze myslalam ze mi tylek wykreci .slyszlam ze można tak reagować na jednorazowa za duża dawkę progesteronu ze lepiej jest jak jest to rozłożone w ciągu dnia. Crione lekarz zmienił mi na Feminita 3 razy dziennie i problem się skonczyl. Mam całe nie otwarte opakowanie jak jesteś zainteresowana to pisz:-)

  51. Dziewczyny przeczytałam Wasze wpisy o ustawie… nie wierzę w to co się dzieje… kupa kasy wywalona na klechów i jest dobrze, 26 mln Rydzyk, 80 mln dni młodzieży… i jest dobrze… ja w sumie, jeśli się nie uda… trudno… mam dziecko z pierwszego związku… trudno… nie było nam dane… Obserwuje moją sąsiadkę , wyszła za mąż, wybudowała dom, kupiła samochód, stara się o dziecko od września… i nic… co jeśli ona będzie jako ta 5 para? co ? modlitwa? Teraz albo nigdy dziewczyny… nie zarabiamy kokosów nie stać nas na zagranicę… teraz jeszcze kilka dni… i po nas… będą z nami robić, co się im żywnie podoba, szmacić obrażać, ubliżać. Przecież to kara boska, że nie mogę mieć dzieci, czyż nie? no najwyraźniej sobie czymś zasłuzyłam, moja wina. In vitro to fanaberia, my chcemy je mieć dla przyjemności. JA się nie mogę przyznać o in vitro, szef mocno wierzący, co niedziela w kościele… pewnie jeszcze telewizji trwam słucha, teściowa krowa wierzy w ojca Rydzyka, jej pierdolenie – ja jestem przeciwko in vitro, ale jestem za wami, wsadzę jej w dupę. Dziewczyny już się daliśmy zastraszyć, jak geje i lesbijki, jak inne grupy drugiego sortu, swoja postawą – brakiem walki mówimy – jesteśmy inne gorsze, zjada nas wstyd. Dałyśmy sie pokonać… na fb nawet nie polubiłam strony o in vitro, bo jeszcze się ktoś dowie… bo szef też ma konto…

    1. Po pierwszym invitro, mój szef prezes spółki, kościołkowy, religijny – przy okazji rozmowy o pracy i dalszych moich planach – dowiedział się, ze jestem w wyczekanej ciąży po vitro, ze zamierzam pracować tak długo,jak dobrze będę się czuć. Pogratulował, podziękował, ze go poinformowałam. Mam w dupie, bo pewnie cała administracja wiedziała..
      Moja mama – religijna, konserwa, radio kiedyś maryja, obecnie lokalne religijne… nie wiedziała na czym polega in vitro, do czasu jak wyłam po szpitalu, ze mamy dwie szanse -ivf i adopcja. jak się domyslasz, nie ma nic przeciwko.
      Moi znajomi z pracy- psychiatrzy – w większej części nie znali procesu ivf, więc jak tu liczyć, ze ludzie ”z ulicy” będą je znali…
      Może nie trzeba wojować, ale kaganek oświaty czasem zapalić..
      Tak jak wyżej napisałam, jedyną watpliwoscią jest to, ze nie chcę naruszać prawa do intymności i wykorzystywać mojej córki jako oręża….

  52. Moja dzisiejsza beta 3927 – 20 dpt. W poniedziałek była 625, przyrost dosyć spory, mam nadzieję, że dobrze to rokuje. Za tydzień mam zrobić znowu, a wizyta u lekarza będzie dopiero za 2 tyg. w 34 dpt.

      1. Już robiłam betę 4 razy, za tydzień mam powtórzyć z progesteronem, normalnie za 5 dni miałabym pierwszą wizytę, ale z uwagi, że mamy daleko to lekarz nie chce mnie dwa razy forsować, więc mam przyjechać raz w 34 dpt, a w międzyczasie zrobić badania u siebie i zadzwonić żeby monitorowali na odległość. Przyrost spory, ale stres cały czas jest… objawów nie mam żadnych.

      1. Askja, wysoką masz bete jak na 14 dpt 🙂 Super! Ilu dniowy był zarodek? U mnie w 14 dpt była chyba ok. 250 – coś około, tak dokładnie pamiętam tylko 2 ostatnie wyniki 😉

        1. Meliska miałam podaną blastkę 3BB (5 – 6 dniową – 2 miałam mrożone w 5 dobie a 2 w 6 dobie). Zastanawiałam się czy jest dobry przyrost w poniedziałek (10dpt) miałam 90 a wczoraj (14dpt) 557.

  53. Malwa, kochana. Robi się cieplej na sercu, że jest tam gdzieś ktoś kto czasem o nas pomyśli. Miałam Ci zostawić komentarz na twoim blogu, który czytałam i jakoś mi umknęło. Wisisz mi za megapakę chusteczek dziewczyno.

    Ewelina, nie miałam okazji jeszcze pogratulować Ci narodzin Twojego Szczęścia. Łap je garściami, dotykaj, wąchaj i pożeraj wzrokiem. 🙂

    Dziewczyny z rosnącymi betami, porobiło się was tu hurtowe ilości 😀
    I takie też gratulacje ode mnie i kciuki pozaciskane w ilości dwa.

    Wężon, po pierwsze dziękuję Ci, że byłaś tam w Warszawie w moim, naszym imieniu.
    Że znalazlaś czas, odwagę cywilną i że po prostu Ci się chciało.
    Nie wiem co jest w nas niepłodnych takiego, że nie potrafimy się zaangażować i zintegrować. Słyszę o parach po ivf, które są przeciw refundacji bo one płaciły z własnej kieszeni czy o takich, które mając dziecko z ivf idą w zaparte że zostało poczęte naturalnie. Każdy ma jakąś wymówkę, że się nie udziela. Ja też mam liczne: do Warszawy daleko, w portfelu pusto, czasu mało bo zaraz wyjeżdżam zarabiać na kolejną procedurę, będą tam media a mąż nie chce się ujawniać i przede wszystkim wstyd, wstyd mi że jestem taką pieprzoną chodzącą porażką. Z krwawiącym sercem na dłoni, które inni zobaczą i co gorsza, oplują i ujmą znaczenia. Chyba łatwiej byłoby tam się pokazać będąc już matką, tak myślę. Ale wtedy znowu już mniej zależy na tym żeby to robić.
    Ale wstyd jest jeszcze większy, że mnie zabrakło. Jeśli będzie następny raz, stanę na rzęsach żeby się pojawić.

    Co do Twojego pytania co u mnie. Nie mam mrożaków i nie mogę liczyć na 3 próbę z refundacją. Po metotreksacie, leku który mi podano w cp, muszę też odczekać jakiś czas ze stymulacją. Lekarze mówią rożnie ile, 0-6 mcy. My stostujemy się do górnej granicy. Ten lek jest antagonistą kwasu foliowego, po takiej walce nie ma sensu ryzykować chorym dzieckiem. W końcu chcemy dziecka a nie ciąży. Także wracamy do gry w październiku.
    Procedurę chcemy zrealizować w Artemidzie białostockiej. Byliśmy w poniedziałek na wizycie u prof. W. wyprosić receptę na leki jeszcze z refundacją. Udało się! Także całkowity koszt będzie trochę niższy. Także tu dobre wiadomości. No i ten Białystok. Już uwielbiam to miejsce i drogę do. Więcej znaków Uwaga krowy niż samochodów. Więcej bocianów we wsi niż mijanych ludzi. Lubię taki klimat.

    Trochę gorzej w kwestii emocji. Nie do końca wiem czy ze mną ok zważywszy na okoliczności czy nie najlepiej. Po spędzeniu miesiąca w szpitalu, w domu nie umiałam sobie znaleźć miejsca. Adrenalina ustąpiła miejsca poczuciu, że w większości dziedzin mojego życia jest coś nie tak. Nie mogę być matką, praca w korporacji stabilna ale nudna i pozbawiona (dla mnie) sensu. 4 lata spędzone na etacie po to aby mieć urlop macierzyński. Zero rozwoju i niechęć do wykonywanych zadań. Pieniędzy wiecznie brak (leczenie, wiadomo), życie na niekończącym się remoncie bo mąż wszystko robi sam żeby zaoszczędzić. Zero wyjazdów, wypadów, które przerwałyby rutynę. Kumulujące się napięcia (diagnoza przyjaciółki) powodujące utarczki z mężem, co dotąd nas raczej omijało. Zaczęłam płakać bez powodu, albo z powodów którym wcześniej się nie dawałam. Włącznie z łkaniem podczas oglądania/czytania wiadomości. Płaczem po przegranej grze w karty. Beczeniem przy piosenkach. No i rzuciłam pracę. Prosiłam o bezpłatny urlop ale go nie dostałam. Więc odeszłam. Za trzy dni wylatuję do Norwegii do pracy na kilka miesięcy. I nie wiem czy to jest dobra decyzja. Na pewno będzie z czego opłacić procedurę na którą w Pl musielibyśmy oszczędzać z pół roku albo wziąć kolejny (czwarty) kredyt. Pytanie jak zniesie to nasz związek, liczę że zatęsknimy i tylko wyjdzie nam na dobre. Ale prawda jest taka że też trochę się boję wyjeżdżać bądź co bądź w trakcie kryzysu.
    Z drugiej strony cieszę się ze zmiany, tego że jest jakakolwiek. Nigdy nie umiałam usiedzieć na tyłku zbyt długo.
    I tak się porobiło.

    Nie wiem jak tam będzie z netem, może być kiepsko bo to zadupie. Także wracam na razie do jaskini.

    Więc i jeszcze ciężaróweczkom naszym życzę rosnących brzuszków a później cudownych chwil, niech macierzyństwo będzie dla was wszytkim co sobie wymarzyłyście: Olga, Małgorzatka, Margaritka, S-mother, Piegusek i wszystkie które w tym momencie wypadły mi z mojej koślawej pamięci.

    No i Iza, taka cisza. Niech to będzie brak czasu albo jeszcze lepiej, niech to będzie szykowana bomba. Bomba radości.

    1. Ruta, napisałaś znowu w punkt. Obierasz rzeczywistość z politury i piszesz jak jest. Sama nie wiem, jak radziłbym sobie gdyby przyszło mi próbować wiele razy. Obawiam się, że kiepsko…. teraz też widzę, co działo się ze mną przy tych ciążach przed ivf (dwie, z betą powyżej 1000 i powyżej 1500, z długim krwawieniem, brakiem pęcherzyka w macicy i brakiem odpowiedniej reakcji lekarza), ze zamknęłam się jak małża, że cierpiałam bez łez, twardo.
      Każda z nas przechodzi to inaczej i każda jest Bohaterką w swojej opowieści. Ty zdecydowaś walczyć jak lew, zmienić coś, pójść dalej, mimo przeciwności. Zobacz ile w tym siły, ile odwagi! Niewiele osób na to stać. Ludzie idą na łatwiznę ze swoim życiem, z macierzyństwem też..a ty pewnego dnia, nie będziesz czytać dziecku bajki, tylko mu ją opowiesz o sobie, o was. Jesteś matką, chociaż jeszcze nie możesz przytulić swojego dziecka. To jeszcze chwila. Ściskam cię mocno. Trzymam kciuki, żeby wyjazd był odpoczynkiem, mimo pracy i zbliżeniem mimo oddalenia. Dzięki za ten komentarz. Jest dla bardzo cenny.

      1. Olga82: „Jesteś matką, chociaż jeszcze nie możesz przytulić swojego dziecka” – jedno z najlepszych zdań o dziewczynach z IVF, jakie w życiu słyszałam. Jesteś wielka.

        1. Eh, Dziewczyny, się speszyłam… te słowa to chyba efekt zbliżania się do końcówki ciąży, tego, ze powoli zaczynam myśleć o sobie per mama, refleksji, ze wcześniej miałam zakute we łbie, ze trzeba urodzić, żeby być matką…nie miałam odwagi fantazjować o ciąży, dziecku, wydawało się to tak odległe, czasem zupełnie nierealne..taka ze mnie optymistka(gorzki śmiech)…a tu nie wiem jak i dlaczego ona jest we mnie, rozpycha się a ja popłakuję ukradkiem ze wzruszenia… nie była tam od transferu. Była tam od chwili, kiedy pierwszy raz pomyśleliśmy o dziecku,7 lat temu….

  54. Dziewczyny kochane, bardzo Wam dziekuje za odp w sprawie progesteronu i chcialabym zapytac, ktora Z Was dostawala po transferze zastrzyki prZeciwzakrzepowe? Czy to tez zalezy od zwyczaju kliniki, lekarza czy od czego? No nic nie poradze, ze lubie wiedziec. Jest potem o co dopytywac lekarza 😉 dzieki za wszystko bo jestescie skarbnica wiedzy
    Ruta, powodzenia na wyjezdzie. Niech wszystko ulozy sie po Twojej mysli.
    No i wracaj szybko do nas:)
    Iza, jak po urlopie? Jak sie cZujesz?
    Meliska, powtorze sie, wymiatasz! Piekna beta! Pewnie blizniaki:)
    I na koniec. Wzruszylam sie tym zdaniem : dzieci nie sa z in vitro. Dzieci sa z milosci.
    Strasznie to piekne, prawdziwe i trafia w punkt! Takze Olga masz fajnego, madrego meza i madrze mowi:)

    1. Sonia, też mnie zastanawiały te zastrzyki przeciwzakrzepowe, bo gdzie nie czytam tam dziewczyny mają je przepisane. Aż spytalam mojego dr co o tym myśli, że może by warto spróbowac – tak profilaktycznie. No ale mój dr to nie lubi faszerować wszystkim co jest dostępne na rynku, mówi że mam dobre wyniki na tą krzepliwość krwi, mówił że niektóre kliniki właśnie stosują sterydy, zastrzyki przeciwzakrzepowe, a tak na prawdę nie ma dowodów medycznych że to akurat pomaga eh…

    2. Hej, w I. w Poznaniu tez nie dali mi zastrzyków przeciwzakrzepowych. Pytałam o nie lekarza:
      ja: doktorze, a clexane mam brać?
      dr: a po co?
      ja: nie wiem
      dr: no ja właśnie też nie wiem po co
      I na tym się skończyło. …

  55. Dobre dusze – dziękuję Wam za słowa pociechy.

    Myślałam że nastawiając się na stratę, uodpornię się trochę na ten ból. Ale nie da się. Najgorsze jest to, że nie wiem dlaczego kolejne maleństwa nie zostają z nami, czy to z nimi coś nie tak? czy ze mną?

    Ruta, w Twoich słowach powyżej dużo siebie odnajduję – co do emocji, co do pracy, co do ujawniania się….
    I nie, matce dziecka z in vitro ( a przecież jak najbardziej z miłości!!!) wcale nie musi być łatwiej zaangażować się – przynajmniej mnie nie jest. Ale to może kwestia mieszkania w niewielkiej miejscowości. Nawet pediatra mojej córki nie wie tego. Bo i po co. A w przedszkolu?? też nie muszą wiedzieć. A z drugiej strony zdrowa, bystra, chwalona przez wychowawczynię – byłaby/jest dobrym dowodem na to jak cholernie warto tracić zdrowie swoje i pieniądze, by móc dać życie takiej istocie 🙂
    Wiedzą tylko Ci, którzy byli z nami blisko w momencie leczenia. No i wiedział ginekolog ale stwierdził, że ciąża jak każda inna – i tak było faktycznie 🙂
    Mam obawy, że w tym moim miasteczku łatka „dziecka z probówki” przylgnęłaby bardzo szybko i na długo…. Może dla kogoś to drobiazg, ale ja nie chcę narażać córki na żadne nieprzyjemności.
    I tu czuję tak jak Olga82 – nie mam ochoty robić z córki „oręża w walce z przeciwnikami”

    jeszcze raz dzięki dziewczyny za to, że jesteście!

  56. Oj dużo się tu dzieje, nie ogarniam 🙂 podczytuje ale nie ogarniam wszystkiego. Musiałam się na chwilę wyłączyć.

    Anitt czy ja dobrze kojarze, że ty w Niemczech mieszkasz? Kochana jeśli tak to podpowiedz prosze jak to jest z recepta od polskiego lekarza na lek w Niemczech? Po wizycie u immunologa mam zmienić Metypred na Calcort – podobno ma mniej skutków ubocznych. Musze nim zbijać moje NK które wyszły sporo podwyższone 26% a norma niby 24 ale dla starajacych się powinno nie przekraczać 10. Okazało się również, że mam dodatnie ANA coprawda rowno na granicy ale dodatnie 1:160. Zwleceniem jest szczepienie limfocytami meża i dopiero zielone światło na transfer. Mam nadzieję, że zdążę przed zmiana ustawya jak nie to fakt wybiore zagranicę.

      1. Malibu juz wszystko wiem. Istnieje możliwość realizacji polskiej recepty. Lek Concort ten o którym wspominałaś kosztuje 34€ 100sztuk. Przy wykupieniu polskiej recepty nie obowiązują rzadne zniżki. Płaci się 100%

  57. Ruta, ja podobnie jak Olga jestem pełna podziwu dla Twojej odwagi, by coś zmienić w swoim życiu. Nie każdego na to stać. Wierzę, że to wszystko zaowocuje, że ten wyjazd wpłynie pozytywnie na Wasz związek. Ale w tej korporacji podli są, że nie dali Ci bezpłatnego urlopu. A z drugiej strony może to właśnie lepiej. Czasem to, co na początku wydaje się niewygodne, potem okazuje się, że było dla nas właśnie najlepsze. Też powtarzałam sobie, że chcemy mieć dziecko, a nie tylko ciążę, gdy musieliśmy czekać ze staraniami. I w sumie wciąż jest to dla mnie aktualne. Życzę Ci wszystkiego dobrego, jeśli będziesz mogła i chciała, odzywaj się, jeśli nie, odpocznij, a my tu na Ciebie czekamy.

    Martucha, przykro mi kochana. Tak się cieszę, że masz swoją czterolatkę. No i masz mrozaczka. Odpocznijcie, a potem po niego wracajcie. Może to właśnie on jest Wam pisany. Następnym razem nie nastawiaj się na porażkę, bo jak widzisz, to nic nie pomaga, tylko daj się ponieść pozytywnym emocjom i pozwól sobie na wiarę w to, że się uda. Raz się udało, dlaczego miałoby się nie udać kolejny.

    Soniu, już miałam Ci kiedyś napisać, że bardzo mi przypominasz moją przyjaciółkę z tym analizowaniem, dociekaniem. Ale to nie czas na to. Odetchnij, ciesz się byciem trochę w ciąży, myśl o maluchach, które są w Tobie, a nie o dodatkowych zastrzykach. Na pewno dostałaś wszystko co potrzebne, by się udało. I uda się. Innej opcji nie biorę pod uwagę:)

    Olga, też zostałam fanką stwierdzenia Twojego męża: „Dzieci nie są z in vitro, są z miłości”. Nie da się lepiej tego ująć.

    No i też myślę o naszej Izie. Mam nadzieję, że z tej nieobecności wykluje się to co najlepsze.

      1. Jest to możliwe żeby drugi zarodek zaczepil się o kilka dni później niż pierwszy? Przy implantacji (a przynajmniej w czasie, w ktorym powinna wystapic) miałam w sluzie domieszke odrobiny brunatnej krwi. To samo pojawiło mi się z 3 dni temu, wczoraj minęło. … mogła to być druga implantacja?

  58. po pierwszym in vitro, zaciskam kciuki, ja mam transfer w poniedziałek także w podobnym czasie będziemy testować;) Powodzonka, niech maluchy się wgryzają, no i kciuki za mrozaczka 😉

    1. super, to idziemy razem 🙂 koniecznie daj znać, co u Ciebie. Ile zarodków podajesz? Ja chciałam w sumie jeden, bo mam już dziecko z poprzedniego związku, ale lekarz mnie namówił. Olga82 – To jest jak na karuzeli, raz w górę raz w dół. Wątpiłam, ze będzie cokolwiek… ostatnio z 6 komórek, 1 zarodek, który okazał się z wadami, nie był podany… więc… cieszę się ogromnie z tej 3 🙂

      1. To nasze pierwsze podejście i myślę, że jeden zarodek. Zobaczymy co lekarz powie. Zdecydowaliśmy zamrozić pozostałe komórki jajowe (jezeli będą). Wiem, że słabiej się rozmrazają, ale jest to jakaś alternatywa na przyszłość.

  59. Wężon, dzięki, że tam byłaś. Niepłodność to taka choroba, która przede wszystkim krzywdzi duszę. Niewiele jest osób, które chcą się do niej przyznać. A jeszcze mniej takich, które mają siłę walczyć z systemem. Ogólnie jako Polacy jesteśmy słabym społeczeństwem obywatelskim, więc każda taka inicjatywa powinna być bardziej rozpowszechniona.

    Ja dziś wróciłam do gry. Udało się załatwić niezbędne badania i zacząć stymulację. Mam nadzieję, że efekt będzie lepszy od wcześniejszych, ale już wiem, że jestem silniejsza i porażka nie odbije się na mnie tak negatywnie jak za pierwszym razem. Jak ma być ciąża to będzie. A ja mam na to najmniejszy wpływ.

  60. Dziewczyny Kochane 🙂

    Może taka akcja przypadnie Wam do gustu :

    https://www.facebook.com/events/809875469146537/

    Wklejam Wam treść :

    ” Aby wziąć udział w Akcji wszystko co musicie zrobić to kliknąć w link: http://specialfamiliescards.fertilityeurope.eu/pol/
    który przekieruje Was na stronę akcji. Następnie postępujcie zgodnie z instrukcją:

    1. Napiszcie kilka słów o własnej drodze do: czy jesteście rodzicami dzięki leczeniu bądź adopcji, a może przydarzył Wam się „naturalny cud”? A może wciąż jesteście w trakcie drogi do dziecka i towarzyszy Wam nadzieja? Potrzebujemy Waszego wsparcia również wtedy, jeśli nie jesteście rodzicami/ nie doświadczyliście trudności w zostaniu rodzicami, ale chcecie okazać solidarność z osobami niepłodnymi

    2. Napiszcie, dlaczego nie zgadzacie się na barbarzyńskie prawo, które odbierze osobom niepłodnym szansę na skuteczną procedurę in vitro

    3. W pasek adresów gotowej pocztówki wpiszcie adresy mailowe Premier RP Beaty Szydło, Ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, Prezydenta RP, Andrzeja Dudy i Polską Agencję Prasową Wyślijcie kopię również Stowarzyszeniu NASZ BOCIAN:

    k.radziwill@mz.gov.pl, sprm@kprm.gov.pl, listy@prezydent.pl, centrumprasowe@pap.pl, stowarzyszenie@nasz-bocian.pl

    Rodzina nie jest luksusem – prawo do życia rodzinnego daje nam Konwencja Praw Człowieka. Powstrzymajmy polityków, zanim ta nowelizacja stanie się ciałem i odbierze tysiącom dzieci szansę narodzin. Nie zapomnijcie poinformować o akcji Pocztówka Nadziei również Waszych przyjaciół – to czas, abyśmy wszyscy włączyli się do działania.

    Pozdrawiamy i zachęcamy!
    Nasz Bocian i Fertility Europe

    Więcej informacji na temat naszej Akcji: http://www.nasz-bocian.pl/node/57333

    Spokojnej nocy ,dobranoc 🙂

    1. Hej ja Zakupiłam sobie pharmaton matruelle, i wyniki krwi mam zawsze ok. Gin kazała odstawić kwas foliowy, bo w tych witaminach juz jest. Dodatkowo biorę jeszcze dawkę magnezu-ale to przez te moje bóle w wiązku ze spojeniem łonowym.

  61. Dziewczyny muszę się z Wami czymś podzielić 🙂
    Dziś była na usg , we wtorek punkcja , na USG jajeczka wyglądają całkiem nieźle , teraz tylko trzymać kciuki za jakość , jest ich tak dużo że nie widać jajnika 🙂
    Dobra , ale nie o tym.
    Do In Vitro przystępowaliśmy prywatnie , byliśmy co prawda wpisani do Programu ale nie starczyło dla nas pieniędzy.
    Za to dziś na wizycie Doktor nas poinformował , ze kilka osób na ostatniej prostej zrezygnowało i wskakujemy do PROGRAMU 😀
    Nie spodziewałam się i normalnie , prawie mi łzy poszły ze szczęścia , byliśmy przygotowani że będziemy musieli płacić , na 2 procedury mieliśmy przygotowane fundusze , a tutaj taka niespodzianka , jakby dar od Boga , jedna szansa więcej :)))
    Wielki uśmiech Wam przesyłam , bo mam go od ucha do ucha 🙂
    Mam nadzieję że to szczęście z nami zostanie już do końca 🙂

      1. Olga dzięki !!! No tak myślę , teraz tylko Piękne Zarodki a później Beta …wysoka mam nadzieję 🙂
        Iza mam przeczucie że Twoja jest już bardzooo wysoka !!! 🙂

  62. Gratuluję wszystkich pięknych bet i trzymam kciuki za dziewczyny przed transferami. Końcówka programu mocno zmotywowałaś nas do zachodzenia dziewczyny;) wreszcie dobre wiesci napływają lawinowo. Mam nadzieję, ze Iza dzis szykuje dla nas Taja sama wiadomość:) miałam sen, wiadomo snom nie ma co za bardzo ufać no mogą oznaczać wszystko, ale śniło mi sie ze Iza zrobiła szukamy test i były dwie kreski. Mam nadzieje, ze wyśniło mi sie to, co Iza robiła gdzieś kilkaset kilometrów dalej:)
    Meliska, ja brałam femibion X11 i inofolic x2 , plus wit.D i czasem magne b6(raczej doraźnie), podobnie nospa doraźnie. Miałam tez zastrzyki z fraxiparine, ale to juz było jakies wskazanie lekarza, podobnie jak inofolic. Wit.D po konsultacji z endokrynologiem i zbadaniem poziomu. Teraz w ciazy powtórzyłam badanie, czekam na wynik i dalsze przyjmowanie zależy od poziomu. Z wit.D tez trzeba uważać i lepiej uzgadniać przyjmowanie i dawki z lekarzem, szczególnie w ciazy.

  63. Po pierwszym in vitro: Ty piszesz, ze lekarz Cie w sumie namowil na podanie 2 zarodkow a ja mialam odwrotna syt i w sumie to ja nalegalam na 2 a oni wszyscy (bylo to czuc) troche sie dziwili mojej decyzji tj ze ryzykuje jednak ciaze mnoga:) No ale po puerwszej nieudanej probie czulam, ze musze/chce cos zmienic:)
    Melisko, a jak to bylo u Ciebie z tymi 2 zarodkami? Czyja to byla decyzja/rekomendacja? Nie balas sie podac 2?
    WcZoraj mialam na wkladce minimalna ilosc sluzu z domieszka krwi ale dzis juz czysto wiec chyba nie ma co sie stresowac?
    I jeszcze od nocy boli mnie na gorze brzuch wiec troche dziwnie bo nie na dole, przy jaknikach tylko wlasnie wyzej i tak napieciowo. Lykac nospe? Poprzednio lykalam a teraz chcialam unikac tego no ale moze jednak jak czuje bol napieciowy to lepiej wziac, co?

    1. Wiesz co 2 lekarzy mnie namawiało, kurcze chyba się znają na tym. Ryzykuję to fakt, ale co ma być to będzie. To są naprawdę cieżkie wybory, trudno znaleźć złoty środek. Wiem, że po ten zarodek, który mi podali jako drugi bym nie wróciła do kliniki. To też wpłynęło na moja decyzję. Trudno nie chce juz o tym myśleć, decyzja została podjęta i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

    2. Soniu, na pierwszej wizycie dr L. zapytał dlaczego w Białymstoku nie podali mi dwóch zarodków (3 stymulacje, 4 transfery), druga jego sugestia dot. wcześniejszego podania niż w 5 dobie, więc jak zadzwonili z laboratorium, że zapraszają na transfer w 5 dobie, przypomniałam sugestię dr L., sprawdzili i oddzwonili, że faktycznie 2 doba. Później przed transferem zapytałam czy podadzą dwa, bo tak sugerował dr i tyle było rozmowy. Który masz dzień cyklu? Ja miałam 1 dzień różowego lekkiego plamienia, ale to był 14 dpt i w tym dniu beta była ok. 250, nie wiem co to było, ale w N. panie powiedziały, że tak może być i tym się nie należy przejmować. Jak coś boli kazali brać nospę nawet do 4 razy dziennie. Nie martw się, ja też miałam różne bóle jak na okres itp. Teraz nie mam żadnych objawów, już bym chciała żeby minęły 2 tyg. i była wizyta 🙂 Stresujące te ciągłe czekanie…

    1. Przy tym transferze robiłam od 4 dpt – biało, 5 dpt -biało, ale może coś tam widać, 6 dpt- kreska dla wtajemniczonych, 7 dpt – widać kreskę nawet na zdjęciu. 🙂

      1. Soniu, ja robiłam sikanca w 7dpt 2 blastocyst i od razu nic nie wyszło, a jak wróciłam do domu po całym dniu, to bylo widać pod światło bardzo delikatna druga kreskę. W 9 dpt druga kreska wyszła po ok 2-3 minutach ale nadal bladziutka. W 10 dpt druga kreska wyszła tez po ok 2-3 minutach juz bardziej wyraźna ale nadal nie była tak intensywna jak kreseczka kontrolna a bete miałam już 142.

  64. Dziewczyny chciałam Wam jeszcze powiedzieć, szczerze w to wierzę, że na jakość komórek jest skuteczny dhea. Jadłam 5 miesiecy… i naprawdę jestem w szoku, że z moich 5 komórek – 1 niedojrzała, 1 pusty pęcherzyk, sa 3 zarodki. Po pierwszym in vitro 4 się zapłodniły i 3 przestały się dzielić, był tylko 1 zarodek. Jadłam suplementy, które polecałyście, + dhea. Myślę, że warto spróbować, bo odmładza komórki, bałam się na początku skutków ubocznych, ale myślę, że to cud, że jednak są jakieś zarodki, miałam taką załamkę jak usłyszałam, że tylko 5 pęcherzyków jest… Eewka, Margon czekam na Wasze wieści. Mi dziś trochę brzuch boli. Odpoczywacie, czy żyjecie normalnie?

  65. Witam ja jestem na początku drogi ale tez juz przeszlam wszystko co mozliwe oprócz in vitro. ale to pewnie mnie czeka niebawem. Czytając bloga Izy uswiadomiłam sobie że nie jestem sama i że wiele osób przeżywa to co ja. Załamania itp. Mam to za sobą albo też przed sobą w wiekszym wymiarze. Nie wiem czy moge was prosic o opinie na temat kliniki N…. w Wawaie?
    Ogolnie czytam wpisy i komentarze i ciesze sie z tego że ktoś wkoncu opisuje na blogu swoje przezycia bo kazda z nas doświadczyła tego. Trzymam za was wszystkie kciuki. Oby nam wkońcu sie udało.

  66. Pati witaj. Przykro mi, ze jestes kolejna osoba, która trafia na tego bloga z wiadomych przyczyn. Plus jest taki, ze lepszego miejsca nie ma i na pewno znajdziesz tu pomoc i wsparcie:) jesli chodzi o klinikę N., to moge Ci ja polecić z całego serca! Co prawda zapuściłam tam korzenie nim udało sie zajść w ciążę, ale przez cały czas czułam sie komfortowo, odpowiednio zaopiekowana i nigdy nie zawaliłam ze zajmują sie nami profesjonaliści. Nas prowadził doktor Z., wczesniej meza androlog dr.W. Kilka razy , gdy dr Z.nie było lub nie dało sie wcisnąć nijak w jego grafik, miałam tez monitoringi czy innego rodzaju wizyty u innych lekarzy i o żadnym nie moge powiedzieć złego słowa. Pielęgniarki, obsługa na recepcji, w szatni, wystrój, temperatura, cała klinika jest profesjonalna od a do z i na 6! To wszystko ma tez niestety swoją cenę, jest tam dość drogo niestety. Osobiście gdybym miała wybierać jeszcze raz na pewni byłoby to N.

  67. ja nie mam okresu naturalnego odkąd 1.02.2015 odstawiłam tabsy. U mnie przy jakiejkolwiek stymulacji najsłabsze było endometrium 5-6 max, zazwyczaj plamienia nieznanego pochodzenia, a już nie wspomne o tym że miałam iść na laparoskopie i nakłuwanie jajników i zrobiłam sobie test a tam dwie krechy… nacieszyłam się tydzień(te dwie krechy pojawiły sie po tym jak miałam cykl stymulowany purogenem i 1000j pregnylu i jajko nie pękło i lekarz się dziwił skąd beta 136 jak niby był okres. Więc zdecydowaliśmy że jedziemy do N. Bo w G. k. rzgowa jakoś mam niemiłe doświadczenia. Zobaczymy we wtorek jedziemy

  68. Kochane dziewczyny 🙂 Na stronie Nasz Bocian na fejsie jest taka akcja wysyłania pocztówek do naszych szanownych polityków, walczymy o in vitro. Zobaczcie zapraszam wszystko jest tam dokładnie opisane. Można anonimowo opisać w 300 słowach swoją historię walki z niepłodnością, może poruszy ona oschłe dotychczas serca naszej władzy….

  69. Kochane Dziewczyny,

    Proszę Was o pomoc. Pod koniec lipca idę na operację usunięcia lewego jajnika i dużego mięśniaka osadzonego w dnie macicy. Czy któraś z Was przeszła taki zabieg, jak to zniosłyście? jak długo dochodzi się do siebie ? Lekarz mówi, że po takiej operacji jest jeszcze szansa abym została mamą. Czy któreś z Was się udało? Dziękuję za odpowiedź

  70. Als, z jednym jajnikiem masz szansę zostać mamą. Przecież drugi nadal produkuje komorki… Wcale się nie dziwię, że się boisz, każda ingerencja stwarza jakieś ryzyko, a na pewno budzi dużo strachu… 🙁

    Napisz jeszcze raz pod najnowszym postem, tam na pewno zajrzy więcej osób, znajdzie się ktoś, kto przeszedł taką operację. I trzymaj się Als… I wiem, że trudno Ci być teraz dobrej myśli, ale ja za to trzymam kciuki za pomyślną operację.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *