Synkowi – Tata

Ta miłość nie wybuchła. Siedziała cicho schowana za murem strachu. Słyszałem, że u innych wybuchła. Od pierwszego spotkania. U mnie nie. Wszystko było obce. Mały człowiek, który nie był częścią mnie. To tak, jakby spotkać kogoś mimochodem. Bez słów, uśmiechów. Bez najmniejszego kontaktu. Obojętność mijających się ludzi. A ja spotkałem kogoś, kto miał zaciśnięte piąstki. Tak szczelnie, że nawet podmuch powietrza nie mógł się przecisnąć między małymi palcami. Jak miałem wkraść się w twoje serce. Jak miałeś skraść moje?

Aleksander był spokojny. Chyba zbyt spokojny, jak dla mnie. Moje szalejące myśli, wieczne ADHD przeciwstawiało się temu dziwnemu spokojowi małego człowieka. Myślałem, że jest smutny. Teraz wiem, że to nie to. Nie miał potrzeby okazywania jakichkolwiek uczuć. I tak się spotkaliśmy pierwszy raz – jego obojętność i mój strach.

Strach miał obcy zapach. Dziwny. Nieznajomy. Mój strach miał twój zapach.

Przychodziłem do ciebie po pracy. Miałem ciebie tylko na chwilę. Oswajałem się z tobą. Dziwne to. Nie wiedziałem nawet, jak cię przytulić. Nie docierało do mnie, że za chwilę będziesz w domu. Naszym domu. A w miejscu, którym spędziłeś swoje pierwsze trzy miesiące życia czułem się obcy. Jak miałem cię pokochać. Nawet nie miałem jak zaśpiewać ci kołysanki. Opowiadać, jak pada śnieg. Nie mogłem zostawić ci ubranek, tak abym czuł, że stajesz się bardziej nasz.

Teraz nie mogę się ciebie doczekać. Wracam z pracy, jak najszybciej. Nieważne, że możesz spać. Chcę cię zobaczyć. Wiem, że na mnie czekasz. A ja biegnę do ciebie. Aby być. Aby ukraść kolejne minuty, zanim utulę cię do snu.

Jestem tobą zafascynowany. Patrzę, jak się zmieniasz. Jak siebie odkrywasz, jak odkrywasz mnie. Zafascynowanie. Dla mnie tak rodzi się miłość. Teraz to wiem. Pozwalasz mi odkryć siebie na nowo. I cieszę się każdą naszą chwilą. Każdym twoim uśmiechem.

Ściskasz dłonią mój palec. Gładzisz moje włosy na ręce, kiedy cię usypiam. Mówisz do mnie. Jeszcze tego nie rozumiem. Coś ci odpowiadam, a ty dajesz mi uśmiech. Kradniesz mnie. Kawałek po kawałku. Już się nie boję. Tyle czasu na ciebie czekałem… Synku

Ta miłość nie wybuchła, spokojnie rodzi się każdego dnia. Na szczęście, bo przecież mógłby spalić nas ten płomień.

61 komentarzy

  1. Mezu Izy tato jestem pewna ze bedziesz wspanialym ojcem,kochajacym czulym i wyrozumialym, tak samo jak Iza jak i ty bedziecie najwspanialszymi rodzicami dla Malego. Buziaki i radosci kazdego dnia z malego szkrabka.

  2. Ale pięknie napisane, wzruszyłes mnie ta opowieścią. Niech płomień się rozpala, z każdym dniem coraz bardziej. Myślę, że i tak już teraz nic nie jest w stanie go ugasić

  3. Wzruszyłam się do łez. ..
    Pamiętajcie dla niego Jesteście już najważniejsi na Świecie i tak już zostanie.
    To Wasze ręce dają mu poczucie bezpieczeństwa, kołyszą do snu, dotykają.
    To Wy Jesteście Jego rodzicami.
    Ściskamy wraz z Antosiem

  4. Aż ciarki mnie przeszły. Wzruszyłam się bardzo. Jesteście wspaniałymi rodzicami Waszego synka. I całym jego światem. Tyle wspaniałych, wspólnych chwil przed Wami!

  5. Izu i Mężu – wielgaśne gratulacje!!! ❤️ Wasz początek przypomniał mi emocje sprzed 5 lat (i również okolice Walentynek to były…) i tak bardzo się cieszę!!!!

  6. Nie ma jednej recepty na miłość. Ona po prostu pojawia się, z małych szczegółach dnia codziennego. Maluch ma niesamowite szczęście, że trafił do takich mądrych rodziców. Cieszcie się bezkarnie każdą chwilą, tak długo na to czekaliście <3

  7. I maluch, i Izki mają szczęście. Bo dostaną też milion razy więcej niż się spodziewają, tak to już z adopcją jest. Nawet jak nie jest łatwo, to jest jakoś tak.. nie z tej ziemi ❤️

  8. Nie wiem, co napisać, żeby z moich słów nie wyzierała zazdrość…
    Za każdym razem, jak patrzę na takie relacje ojciec – syn, czuję się winna, że pozbawiam czegoś takiego mojego męża. Choć to oczywiście nie moja wina, tylko przyrody, losu, zwał, jak zwał.

    Więc nie napiszę nic mądrego.

    Za to kilka słów, co w mojej „batalii”. Tydzień urlopu (niezbyt zresztą udanego), powrót do kołowrotu w pracy, który za nic nie chce wyhamować. W międzyczasie info od dr immunologa, że wyniki po terapii uważa za „idealne do transferu” oraz info od przyjaciółki (5 lat w akademiku łóżko w łóżko), że miała mikroudar. Z przepracowania , stresu itp.
    Dało mi to do myślenia, bo stresu ostatnio mam nadmiar. I nawet na urlopie, przy odcięciu tel i maila nie potrafiłam się wyłączyć.
    Czy to jest dobry czas na transfer za jakieś 2 tyg? Ani trochę. A z drugiej strony trułam się lekami 3 miesiące, wyniki OK, ale jak długo się to utrzyma?

    Na pewno coś muszę w robocie zmienić (własna firma+etat), ale jak i co, to jeszcze nie wymyśliłam…

    Wężon, wszystko OK? Myślę o Tobie często…

        1. Gaju, czasem trzeba pogadać przy „ciężko”, zanim dojdzie do uczucia ” beznadziejnie”, ot prosta profilaktyka;)
          Ja też przymierzam się do crio. Jutro dzwonie, żeby się umówić na scratching, lęk jest.

    1. Gaju, u nas czynnik męski i nigdy, przenigdy podczas walki, nawet kiedy byłam zła o jakieś inne głupstwo, nie pomyślałam, że to przez niego nie mogę być mamą. Tak jak piszesz: przyroda, los. Jestem pewna, że Twój mąż też nie myśli, że go czegoś pozbawiasz, bo to z Tobą chce być i z Tobą chce mieć dziecko.
      Ale takie już jesteśmy. Kiedy poroniłam (przyroda, los) też czułam się winna, że mój mąż musi przez to przechodzić, bo ja nie umiałam donosić ciąży…

      „Warunki idealne do transferu” czyli to dobry czas, ten nigdy nie jest idealny na ciążę i dziecko. I nie musi być. Inaczej przynajmniej połowa z nas nigdy by się nie pojawiła na świecie.

      Nieustannie trzymam kciuki.

  9. U mnie na razie przyzwoicie, godziny ciąży mijają.
    W środę rano wreszcie dotarł wynik posiewu – jałowy.
    Jarek kupił pessar (ciekawe swoją drogą czemu trzeba dostarczyć swój) i od razu go założyli.
    W czwartek kontrola, czy dobrze siedzi i wypuścili mnie do domu.
    Teraz ostrożnie siedzę w domu.
    Męczy mnie za to strasznie zgaga jak tylko się położę.
    Dzisiaj w ogóle mam ciężki dzień. Gryzia siedzi mi chyba na przeponie i się rozpycha.
    Nie mogę znaleźć dobrej pozycji.
    Nie nadaję się do zaawansowanej ciąży.

    1. Nadajesz się, nadajesz. Jeszcze jakieś 10 tygodni przed Tobą, więc Gryzia nie jeden raz da się we znaki, ale niech tam lepiej siedzi. A Ty się oszczędzaj. Trzymam kciuki, żeby bez większych atrakcji ten czas upłynął wam jak najszybciej i najspokojniej 🙂

    2. Wężon ty to wiesz na dupie siedzieć na tylku leżeć i nie przemęczać się kochana 🙂 dotrwasz do końca zobaczysz 🙂 Jeszcze Gryzonka kochana nie będzie chciała wyjść w terminie 🙂 i będziesz pisać kiedy to się zacznie 🙂 ja tam wierze ze ci się należy i tyle takiej ciąży do końca 🙂

  10. To, co chyba jest najpiękniejsze w rosnącej miłości do dziecka to takie zatracenie…Na początku jest dużo samoanalizy „ja to, ja tamto”, nadal dużo JA, a potem coraz mniej i mniej, a mały człowiek rośnie w sercu i rozpycha się tak, że wydaje się, ze ono pęknie za chwilę. Ale cudem nie pęka. I mieści kolejną ogromną, malutką miłość…
    Jestem mama wersja „mix” – ado i biolo, przy każdym było tak samo.
    Ale dopiero przy biolo zrozumiałam tę straszliwą samotność mojego ado synka, długie kilka miesięcy, każda doba to wieczność. Dobrze, ze to czujecie Izo i Mężu, trzeba dużo empatii a Wy jesteście wrażliwi, to najważniejsze.

  11. Muszę się trochę wygadać 🙂 Jestem już trzy miesiące po operacji endometriozy. Usunęli mi lewy jajnik i jajowód z fragmentem jelita. Teraz jestem na analogach, mam menopauze, i tak do maja. Potem czeka mnie jeszcze 12 miesiecy na innych lekach ( jeszcze nie wiem jakich, ale na pewno wstrzymujących menstruacje) i dopiero bede mogła odzyskać cykl. Według lekarza mogę maksymalnie być bez leków leczących endometriozę 6 miesięcy. Tyle wiec będę miała czasu na „cud”. Była któraś z Was leczona w ten sposób? Lekarz jest ponoć ekspertem w swojej dziedzinie i babki przemierzają całą Polskę, żeby się u niego leczyć. Nawet daje mi szansę na naturalną ciążę, bo prawa strona jest ok. Tyle, że przez 6 lat się nie udało, a gdzie nie czytam to operacja i farmakologia nie poprawiają w takich przypadkach płodności. Trochę mnie to „rozdrażniło”, bo miałam stabilny 1% szans, więc kolejne miesiączki nie rozczarowywały, bo były pewne, a teraz nie dość, że przede mną kilkanaście miesięcy posuchy, to jeszcze nadzieja wzrosła.. W ciąży byłam raz, po in vitro i tylko 6,6 tygodnia.

    1. kochana cuda się zdarzają i tu ich trochę było… 6 miesięcy hmm a czy wiesz który jajnik działa i który produkuje jaja? ten z ajjowodem czy ten bez? nie wiem ja już bym leciała w ivf w tym czsie 6 miesięcy niż czekala na cud… takie moje zdanie. Fakt udało mi się na 12 tyg z oboma jajnikami i jajowodami ale tez były stymulowane… nasienie średnio i wyszło jak wyszło. teraz już się nie bawie w strzelanie doprowadzam rg do porządku i działam z ivf szkoda czasu pieniędzy na wizyty itp

      1. Dzięki Pati! Wiem czytam Was regularnie 🙂 Prawy jajnik i jajowód są w komplecie całe i zdrowe. No ale wiadomo. Wizyty są bardzo kosztowne niestety. Płacę po 300, 350 za spotkanie. Miałam zbierać na in vitro, ale wyszło jak wyszło. Gdyby nie ten lekarz to za parę miesięcy trafiłabym na ostry z niedrożnością jelita i dopiero by mnie poćwiartowali. A tak byłam zoperowana nożem plazmatycznym w renomowanym ośrodku. Coś za coś. Pewnie zdecyduję się na jeszcze jedną próbę in vitro ale chyba nie dam rady od razu po leczeniu. Za leki też płacę ponad 300zł na 28dni.. kosmos. Był spokój w mojej głowie bo jest jak jest. Ale to że specjalista mi mówi takie rzeczy, że są realne szanse, mnie wybiło z równowagi i już nie nadzoruję niestety myśli 😉 Racjonalność swoje a emocje swoje. I teraz trwaj tyle miesiecy 🙂

  12. Monodom, oczywiście, że szanse są i trzeba próbować. Zaleczona Endo to jest szansa i trzeba z niej korzystać. Na ivf zawsze jest czas. Masz prawą stronę czynną ( tu ostatnio zdążają się nawet ciąże na niedrożnych kiedyś jajowodach:) i trzeba zadbać o dietę, suple i szykować się do akcji:)

    1. Olga za dietę się już ostro wzięłam. Suplementy jeszcze czekają na swoją kolej 😉 Teraz mam taki czas, że wszędzie ciąże i to w najbliższym otoczeniu. Ja bez szans conajmniej jeszcze 1,5 roku. Boję się zrobić sobie nadmiernej nadziei, bo potem boli. Szukam informacji rzetelnych, albo historii czy komuś to faktycznie pomogło. Położna na recepcji na mojej ostatniej wizycie opowiadała, że teraz do lekarza przyjeżdża pacjentka z daleka w ciąży, bo zaleczył jej endo i zaszła w ciążę. Tylko ja raczej z tych co lubią wątpić w cudowne opowieści. No bo co ma powiedzieć, jak facet jej płaci. Wolę historie tutejsze, z pierwszej ręki od fachowych ekspertek 😉 Też niejeden gabinet przeszłam i zaliczyłam wizytę u lekarki, która dawała mi 50% szans.

  13. Heloł, chciałam się tylko przedstawić, jestem tu nowa ale mam ten sam problem – od roku staramy się z mężem o dziecko ..bez skutku. Na razie próbowaliśmy naturalnie, bez wspomagaczy ale chyba najwyższa pora się rozeznać w temacie. Mam podejrzenie endometriozy ale jeszcze nie potwierdzone laparoskopią bo okrutnie się jej boję (z reszta mój gin nie widzi sensu zwiadowczej laparo). No właśnie, mój ginekolog …hmm nie wykazuje żadnej inicjatywy poszukiwawczej, więc ja teraz za niego poszukuję – nowego ginekologa i nowej wiedzy. Już teraz widzę ze na tym blogu zarowno w postach jak i w komenatrach jest jej sporo. Pozdrawiam was wszystkie serdecznie.

    1. Znam strach z własnego doświadczenia, uwierz ze naprawdę strach ma wielkie oczy, rano był zabieg a wieczorem byłam w domu dodam że do pokonania miałam ponad 100km następne dwa dni były takie z dyskomfortem, ja z własnego doświadczenia teraz zdecydowała bym się na samym początku drogi przynajmniej wiedziała bym na czy stoję

      1. Od kiedy pamietam mam wyjątkowo bolesne okresy, gdy byłam jeszcze nastolatką kończyło się czasem na zastrzykach w tyłek na nocnym dyżurze w szpitalu, czasem miewałam omdlenia i odruchy wymiotne. W tej chwili już nie jeżdżę po szpitalach bo to nie ma sensu. Ból jest jednak cały czas taki sam – obezwładniający i przeszywający. Bez tabletek nie jestem w stanie nic zrobić – nawet leżeć nie mogę bo bardziej boli. Ból zaczyna się zawsze na dole brzucha, jak nie wezmę na czas tabletek (aktualnie Nimesil) to zaczyna promieniować do krzyża, potem schodzi na biodra i dalej na kolana. W takiej sytuacji nie jestem w stanie stać prosto, nie jestem w stanie chodzić, nie jestem w stanie leżeć bo jak się kładę to boli jeszcze bardziej. Najmniej boli jak klęczę na kolanach w lekkim rozkroku i się bujam. Niestety w takiej pozycji tez za długo nie daje rady wytrzymać (zwłaszcza w nocy) bo ból jest tak przeszywający, że ciężko mi utrzymać pion wiec się wtedy próbuje opierać o ściany w takiej pozycji.. ogólnie masakra. Do tego absolutnie zawsze dochodzi rozwolnienie w pierwszy dzień. Ok 3 lata temu zaczęłam dostawać już dość silne krwawienia i zawsze w 3 dzien wypada mi jakiś duży skrzep (wyglada jak kawał zbitego włóknistego mięsa i największy do tej pory był wielkości 2 połączonych orzeszków ziemnych w skorupkach. Na moment zanim wypada owy skrzep ból zawsze się nasila (nawet jeśli sam okes chwilowo nie boli bo wzięłam tabletkę) – uczucie jest zawsze takie jakby mi ktoś wsadził rękę przez pępek i wyrywal na żywca wnętrzności. Po dłuższej chwili ten dziwny ból mija dostaje krwotoku i wypada skrzep. Wg. Gina nie jest to nic co powinno budzić mój niepokój…a jednak. Od ok roku zaczęłam mieć bóle brzucha podczas biegania (boli zawsze dokładnie po 2,5km). Do tego doszły plamienia na 2-3 dni przed okresem, torbiele które się pojawiają i znikają na zmianę, zmienna długość cyklu (25-32) no i po roku prób nadal nie zaszłam w ciąże …

        1. Boże, Sparrow… Co to za człowiek, jesli według niego wszystko w porządku? I może jeszcze powiedział „Jest pani kobietą, to musi poboleć?” Aż się we mnie zagotowało. Nawet, jeśli to nie jest endometrioza, to może być jakiś stan zapalny i nie powinnaś się godzić na taką jakość życia.
          U mnie tak potworne bóle były pierwszą oznaką endometriozy. To, co mogę Ci doradzić i co mi pomagało doraźnie, to: kilkumiesięczna kuracja visanne (niestety na tych tabletkach masz sztuczną menopauzę, trzeba przerwać starania o dziecko, jednak ja brałam visanne w każdej możliwej do przewidzenia przerwie w leczeniu). Ze srodków przeciwbólowych –
          kiedy tylko mogłam, korzystałam z czopków przeciwbólowych – działały najszybciej i są mniej szkodliwe niż inne leki brane doustnie.

          Sparrow, nie musi tak być. Cierpienie nie jest naszym obowiązkiem. Zmieniaj lekarza.

        2. Miałam epizody z bolesnym okresem, raz wylądowałam w szpitalu w wieku 19 lat, bo za późno zażyłam Apap, wszystko wyrzygałam, a potem rzygałam jak kot, chociaż nie miałam czym. Potem było w miarę ok, ale w pierwszy dzień zazwyczaj miałam rozwolnienie. Potem na pierwszej wizycie u ginekolog dostałam tabletki przeciwbólowe Aulin, które z tego co pamiętam miałam zażywać jeden albo dwa dni przed okresem. Usg nic nigdy nie wykazało. Kilka mies. temu zażywałam Clo przez dwa cykle, ło matko, nigdy nie miałam tak bolesnych okresów! I też miałam skrzepy, doszły mi też plamienia przed okresem. Jeden ketonal forte na dzień przez dwa dni załatwia sprawę, fajny jest do tego termofor, a przedtem wystarczył mi tylko Apap. Chociaż miewałam też takie cykle, że w ogóle nie czułam, że mam okres.

          1. Teraz jestem drugi miesiąc na Mercilonie żeby wyciszyć endo … jest cudownie, piękny czas!! Zero bólu!! Przy pierwszym okresie po odstawieniu tabletek nie zauważyłam kiedy dostałam, zero bólu, skrzepów, zero rozwolnienia! Nic tylko żyć pełnia życia! Szkoda tylko ze tak na tabletkach to w ciąże nie jadę :/ swoją droga to zastanawiające ze tabletki antykoncepcyjne wszystko zmieniają..

    2. kochana Sparrow, dzień dobry na blogu. Mnie zawsze lekarze mówili, że jedynie laparoskopia może z całą pewnością potwierdzić endometriozę i ja zrobiłam dawno temu taką diagnostyczną laparoskopię. Nic nie bolało i 2 dni później poszłam na wesele, ale z drugiej strony… też to nic nie dało, przynajmniej na tamtym etapie. Nadal robiłam inseminacje i tyle. Z czasem jednak wiedza o tym, czy masz endometriozę może się przydać w leczeniu niepłodności.
      Jeśli nie masz zaufania do swojego gina, chyba warto wybrać sie do innego.

  14. Drogie Dziewczyny,
    pozwolę sobie na odrobinę prywaty i poproszę Was nieśmiało o trzymanie kciuków za mój transfer Mrozaka, który jest zaplanowany na najbliższy wtorek na godz. 15.00. Leczę się w G. pod Łodzią, to moja pierwsza procedura. Październikowy transfer 4-dniowej moruli zakończył się niestety utratą 7-tygodniowej ciąży. Tym razem wracamy po Blastka zamrożonego w 6 dobie. Nadzieja miesza się z ogromną obawą. Przekonałam się boleśnie, że same 2 kreski na teście i implantacja zarodka nie oznacza, że wszystko będzie dobrze, a jest to dopiero początek drogi do upragnionego szczęścia. Ściskam Was mocno!

  15. Olca_a,
    Nigdy nie wiadomo co akurat zadziała. Trzeba wierzyć, że się uda. ..
    U nas pierwszy transfer również 4 dniowego zarodka zakończył się w okolicy 8 tygodnia.
    …. (łącznie mieliśmy tylko 2 zarodki) … potem był transfer 5 dniowego Mrozaczka, który właśnie zasnął na kolejną drzemkę.
    Pomimo tego , że Antoś ma 6 miesięcy nadal czasami łapie się na tym, że niedowierzam, że go mamy….
    Powodzenia.

  16. Mężu jesteś wspaniałym facetem, mężem i będziesz wielkim ojcem. To co czujesz to czysta wielka, przerażająca Miłość. Też tak miałam i nadal chwilami strach chwyta mnie za gardło, a to przecież już 2 lata jak nasza blastka stała się Julią. Powodzenia w Miłości, do obu Twych domowych Stworów.

  17. Cześć Dziewczyny. Cieszę sie, że tutaj trafiłam. Iza, masz niesamowitą wrażliwość, piszesz o tym, co nam często trudno jest wyrazić słowami. U nas zdiagnozowano niedoczynność tarczycy i translokacje robertsonowską, która w połączeniu z niskimi parametrami nasienia daje małe szanse na poczęcia zdrowego dziecka. Rozpoczęliśmy proces adopcyjny, jesteśmy przed wizytą pani z ośrodka w naszym domu- dlatego tak chłonę każde słowo, które piszesz o adopcji.
    Mam nadzieję, że Wasz synek będzie się dobrze rozwijał i że będziecie szczęśliwi. Pozdrawiam

    1. Odłożone o miesiąc, bo OB wyszło podniesione, nie wiem od czego, skoro czuje się ok. Kciuki za Ciebie dalej trzymam
      P.S. odebrałam też wyniki rezonansu przysadki- mikrogruczolak wykluczony, a do 5d.c. mam robić badanie z obciążeniem, bo mam podejrzenie wrodzonego przerostu nadnerczy

      1. Czasami tak jest,że człowiek czuje się dobrze, a w wynikach coś wychodzi poza normą. Życzę, aby szybko się wyprostowało. Dziękuję, kciuki nadal się przydadzą. Dziś świętuję urodziny poniekąd w dwupaku 🙂 (to trochę oszukane urodziny bo akurat w tym roku brak dnia 29 lutego).

        1. Olca spełnienia marzeń! 🙂 Jeśli co cztery lata masz urodziny to jesteś pewnie młodsza niż Twoi rówieśnicy 😉
          Też po transferach czułam się jak w ciąży. Aż do bety… Tobie życzę żeby beta Cię zaskoczyła a potem wielu nudnych miesięcy do porodu…

        2. Może to OB skoczyło mi tak od zęba? Norma do 20, ja mam 21, więc jeszcze nie tragicznie. Zatem wszystkiego najlepszego dla Ciebie, spełnienia najskrytszych marzeń, ja też dziś świętuję

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *